powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CXC)
październik 2019

To nie jest straszne
Andy Muschietti ‹To: Rozdział 2›
Stephen King nie ma szczególnego szczęścia do ekranizacji swych utworów (w Esensji już o tym rozmawiano). Już, już wyglądało na to, że sytuacja ulegnie zmianie – pierwszy film o Tym był bardzo dobry, a i sukces „Kinga bez Kinga w pigułce”, czyli „Stranger Things”, pozwalał liczyć na renesans. Niestety, „To. Rozdział 2” to już nie To samo.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Siódemka dorastających dzieci pokonała złowieszczego klauna Pennywise’a, zaś rozstając się i idąc swoimi drogami, przysięgła powrócić do Derry, jeśli zwycięstwo okaże się nie być ostateczne. Po 27 latach w miasteczku ponownie zaczyna się seria brutalnych i krwawych mordów. Jedyny pozostający w Derry członek siódemki wzywa pozostałych po powrotu. Jednak tylko on wie, co wydarzyło się tego pamiętnego lata, wszystkich pozostałych ogarnęła selektywna amnezja. Kluczowe momenty będą musieli sobie przypomnieć razem z widzami.
Pomysł na rozbicie opasłej powieści Kinga na dwa osobne scenariusze był dobry. Dzięki temu dziecięcym aktorom nie skradły czasu ekranowego hollywoodzkie gwiazdy, jakimi są James McAvoy i Jessica Chastain, czy opromieniony telewizyjną chwałą Emmy Bill Hader. Choć kto wie, czy sytuacja nie byłaby odwrotna i czy niesamowici odtwórcy ról młodych pogromców nie przygasiliby swoją charyzmą i naturalnością starych wyjadaczy. Tak czy inaczej – dwa filmy wydawały się naturalnym wyjściem, skoro nie wykorzystano najlepszej opcji i nie zrobiono z „Tego” serialu.
Ale drugi film nie staje na wysokości zadania, zakreślonej przez sukces pierwszej części. Teraz już znamy Pennywise’a, wiemy, co robi i jak - Bill Skarsgård w roli krwawego klauna nie jest aż tak straszny, a komputerowe potwory, będące jego kolejnymi emanacjami, straszą jeszcze mniej (czasem są bardziej śmieszne niż straszne, co w przypadku horroru zdecydowanie nie jest zaletą). Pierwszy film – chociaż też nie masakrycznie straszący – zdecydowanie lepiej lawirował w tej wąskiej przestrzeni między prawdziwym straszeniem, a zwykłym wyskoczeniem potwora zza zasłony.
Mieliśmy też czas na poznanie siódemki młodych wyrzutków. Drugi film nie daje nam jednak zbyt dużo czasu na poznanie dorosłych, którzy wyrośli z Klubu Frajerów – sceny wprowadzające widzów w ich sytuację życiową są jednocześnie zbyt krótkie (bo prześlizgują się jedynie po czymś, co w powieści było pełnoprawnym życiem) i zbyt długie (przewlekają moment nieodwołalnej konfrontacji). Do tego braku dostatecznego reflektora skierowanego na dorosłych Frajerów dochodzą długie retrospekcje z udziałem ich młodocianych wersji – wciąż świetnie zagrane, lecz przynależące do tego pierwszego filmu. Wersja reżyserska, jaką już się zapowiada, może poprawić tę sytuację, jako że może osiągnąć długość ponad 4h, jednak 165 minut obecnego na ekranach kin filmu to i tak sporo niedostatecznie wykorzystanego czasu. Z pewnością zwiększy się także ilość „jajek wielkanocnych” – do nawiązań do „Lśnienia”, „Coś”, czy poprzedniej ekranizacji „Tego” dojdą kolejne.
Zarzut braku przełożenia pełnej skali powieści na adaptację filmową jest wyświechtany, mimo to... nie da się go uniknąć. W filmie jedynie migają ważne postacie żony Billa, Audry, i męża Beverly, Toma. Już w pierwszym filmie „zniknięto” kingowskie makrowersum, pozostawiając jedynie mrugnięcia okiem dla kingofilów, na przykład figurkę żółwia; w drugim filmie mamy podobne nawiązania, w tym samego Kinga jako właściciela sklepu ze starzyzną o nazwie „Róża” oraz imię żółwia, padające z ust Mike’a jako nazwa halucynogennego korzenia. Kto wie, może w wersji Blu-ray dostrzeżemy, że budynek projektowany przez dorosłego Bena jest własnością North Central Positronics bądź Tet Corporation? Są też „dobre zmiany” – jak rezygnacja z powieściowej wersji rytuału Chüd czy zmiana zawodu dorosłego Richiego z radiowego DJ-a na stand-upowego komika.
Co nie do końca udało się reżyserowi i scenarzystom, lepiej wyszło aktorom. Nieźle ukazali dorosłych Frajerów: ludzi, którzy osiągnęli zewnętrzny sukces, ale pozostają wciąż dotknięci przeżyciami z dzieciństwa – wypartymi i zapomnianymi, lecz wciąż obecnymi. Nałogi, przemocowe związki, brak satysfakcji – odtwórcy tych ról pozwalają widzom szybko zorientować się, że ich postacie są mocno poharatane. Przy tym bez użycia efektów komputerowych udało się znaleźć takich dojrzałych aktorów, którzy naprawdę przypominają swoich dziecięcych poprzedników – jest to szczególnie widoczne w przypadku podwójnej roli młodego (Jeremy Ray Taylor) i dojrzałego (Jay Ryan) Bena Hanscoma.
Podsumowanie musi zatem być niejednoznaczne – jako film grozy i ekranizacja powieści „To. Rozdział 2” nie sprawdza się najlepiej, nieco rozczarowuje jako kontynuacja pierwszego filmu, ale nie jest kompletną porażką i stratą czasu. Może kingofile powinni poczekać na dłuższą wersję?



Tytuł: To: Rozdział 2
Tytuł oryginalny: It: Chapter Two
Dystrybutor: Warner Bros
Data premiery: 6 września 2019
Reżyseria: Andy Muschietti
Zdjęcia: Checco Varese
Scenariusz: Gary Dauberman
Rok produkcji: 2019
Kraj produkcji: USA
Cykl: To
Gatunek: groza / horror, thriller
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

44
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.