powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CXC)
październik 2019

East Side Story: Latający Kiwaczek na tropie Smoczego Króla
Oleg Stiepczenko ‹Tajemnica smoczej pieczęci›
Takiego zagęszczenia gwiazd zagranicznych na metr kwadratowy planu filmowego nie było chyba w rosyjskim (względnie radzieckim) kinie od czasu „Czerwonego namiotu” Michaiła Kałatozowa. Jason Flemyng, Jackie Chan, Arnold Schwarzenegger, Charles Dance, świętej pamięci Rutger Hauer (a to jeszcze wcale nie wszyscy) – uświetnili „Tajemnicę smoczej pieczęci” Olega Stiepczenki, obraz będący kontynuacją głośnego „Wija” sprzed pięciu lat.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Choć mający premierę w 2014 roku „Wij” nie był arcydziełem, to jednak zapierał dech w piersiach wspaniałymi efektami specjalnymi. Dzięki nim spodobał się zarówno w Rosji, jak i poza jej granicami. Dochód, jaki przyniósł, był na tyle duży (ponad miliard rubli), że nie zastanawiano się długo nad podjęciem decyzją w sprawie nakręcenia kontynuacji. Prace zaczęły się już cztery lata temu; pierwszy oficjalny trailer wpuszczono do sieci wiosną 2016 roku. Parokrotnie w tym czasie zmieniał się tytuł projektu: od „Wij 2: Wyprawa do Chin”, poprzez „Tajemnicę Żelaznej Maski”, by ostatecznie stanąć na… „Tajemnicy smoczej pieczęci”. Z uwagi na temat od samego początku oczywiste było, że obraz będzie koprodukcją z Chińczykami. Nie chciano jednak ograniczać się jedynie do ewentualnego zawojowania rynków azjatyckich, dlatego producenci uznali, że – poza występującymi już w poprzedniej części Jasonem Flemyngiem (grającego głównego bohatera, brytyjskiego uczonego i kartografa Jonathana Greena) i Charlesem Dance’em (lord Dudley, ojciec Emmy) – należy skorzystać także z usług innych gwiazd Hollywoodu.
Tym sposobem na plan filmowy, który w zależności od potrzeb przenosił się z Rosji do Czech bądź z Chin do Tunezji trafili między innymi Jackie Chan („1911: Rewolucja”) jako uwięziony Mistrz białej magii, wcielający się w Jamesa Hooka – naczelnika więzienia mieszczącego się w londyńskiej Tower – Arnold Schwarzenegger, wreszcie zmarły w lipcu tego roku Rutger Hauer („Klucz Salamandry”), który użyczył swej twarzy pojawiającemu się w jednym tylko epizodzie brytyjskiemu ambasadorowi w Moskwie. Nic więc dziwnego, że budżet filmu urósł do niebotycznych, biorąc pod uwagę koszty produkcji filmowej w Rosji, rozmiarów prawie 50 milionów dolarów (niemalże 3 miliardy rubli). Czy to się zwróci? Twórcy są prawdopodobnie przekonani, że tak, skoro już zaplanowali na 2020 rok – dotrzymanie tego terminu okaże się chyba jednak nierealne – trzecią część przygód Jonathana Greena („Wyprawa do Indii”). Jak na razie, „Tajemnicę…” oglądać mogą widzowie w Rosji, Chinach, Wietnamie, Filipinach, Kazachstanie, Litwie i Estonii. A w kolejce czekają kolejne kraje.
Od wydarzeń opisanych w „Wiju” minęło kilka lat. Green wciąż nie zdołał wyrwać się z Rosji i wrócić do ukochanej Emmy. Nie wie więc nawet, że owocem jego romansu z córką lorda Dudleya jest syn. By otworzyć sobie drogę do powrotu do ojczyzny, kartograf oferuje swoje usługi carowi Piotrowi Wielkiemu – chciałby wykonać dla niego mapy przedstawiające obszar całego państwa. Jakież jest jego zdziwienie, kiedy władca, znany ze swych naukowych i racjonalizatorskich ciągotek, nie wykazuje większego zainteresowania tą propozycją. Pozwala Jonathanowi jedynie na wyjazd za Ural, na wschodnie krańce imperium, w kierunku Chin. Wraz z Greenem wyrusza jako pomocnik Cheng Lan, który wbrew temu co myśli Brytyjczyk, wcale nie jest młodym chłopcem; na dodatek doskonale zna wschodnie sztuki walki, a w najtrudniejszych sytuacjach pomocą służy mu (jej) latający mały elf (z twarzy przypominający znanego z animowanych bajek Kiwaczka).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gdyby nie fakt, że Jonathan miał już w Rosji do czynienia z dużo bardziej groźnymi i dziwacznymi stworzeniami, elf zapewne wstrząsnąłby jego racjonalistycznym światopoglądem. To jednak i tak jedynie preludium do tego, co czeka Greena i Cheng Lan w Państwie Środka. Równie istotne dla dalszego rozwoju akcji wydarzenia rozgrywają się w tym samym czasie w Londynie. W pilnie strzeżonej celi w Tower siedzi trzech skazańców: stary kozak, siwowłosy Azjata oraz człowiek w żelaznej masce, który w kancelarii więzienia zapisany został jako Piotr Michajłow. Dwóch z nich skrywa ważne tajemnice; obu też, kierowanym odpowiedzialnością za los swojej ojczyzny, bardzo zależy na tym, aby wyrwać się z twierdzy. Scenarzyści „Tajemnicy…” trochę sobie tu pofolgowali, ale jednocześnie wpisali fantastyczną fabułę w wydarzenia historyczne, związane chociażby z mającą miejsce pod koniec XVII wieku podróżą cara Piotra Wielkiego po Europie Zachodniej (który zresztą wyprawił się tam incognito).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Od siebie dorzucili natomiast legendę o człowieku w Żelaznej Masce, który rzeczywiście istniał, choć uwięziony był w Bastylii, nie w Tower. Ale przecież Oleg Stiepczenko nakręcił film przygodowo-fantastyczny, nie zaś historyczny…
Wszystkie wprowadzone wcześniej wątki przecinają się w finałowej batalii, która rozgrywa się w Chinach. I czegóż tu nie ma! Są waleczni kozacy, jest okrutna i zachłanna na złoto Wiedźma, są ultranowoczesne (oczywiście jak na przełom XVII i XVIII wieków) golemy, wreszcie pojawia się legendarny Smoczy Król. Akcja pędzi na złamanie karku, efekty co rusz wywołują zdrowe podniecenie, nie brakuje też zwrotów wydarzeń, które – choć nie mamy ani przez chwilę wątpliwości, że wszystko musi zakończyć się szczęśliwie – sprawiają, iż widz nerwowo przytupuje nogą. „Tajemnica smoczej pieczęci” kojarzy się tyleż z nieco już staromodnymi opowieściami o Indianie Jonesie (którego tu zastępuje Jonathan Green), co z Marvelowskimi Avengersami (na miarę logiki i możliwości). I o to na pewno twórcom chodziło.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
A do tego dochodzi jeszcze specyfika rosyjska i chińska, która sprawia, że obraz Stiepczenki ma posmak egzotycznej przygody. Wypada też lepiej niż – z uwagi na pierwowzór literacki, który narzucał autorom pewne ograniczenia – „Wij”.
W tworzeniu scenariusza Stiepczenkę wspomogli debiutujący w tym fachu Dmitrij Palcew oraz dużo bardziej doświadczony Aleksiej Pietruchin (dylogia „Nauczycielka” i „Ostatnia próba”), który wcielił się również po raz kolejny w drugoplanową postać Chomy Bruta. Z innych rosyjskich aktorów na ekranie możemy zobaczyć przede wszystkim Annę Czurinę („Francuski szpieg”, „Bez pożegnania”), która tym razem – jako Emma Dudley – miała dużo więcej do zagrania niż w „Wiju”, oraz Jurija Kołokolnikowa („Rasputin”, „Poddubny”, „Pojedynek”) jako cara Piotra.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Za zdjęcia odpowiadali Iwan Gudkow („KostiaNika”, „Kalkulator”) i Chińczyk Ng Man-Ching. Jako że trudno rozgraniczyć, który za co konkretnie odpowiadał – pochwały należą się obu. Ścieżka dźwiękowa wyszła z kolei spod ręki Aleksandry Magakian, która po skromnych telewizyjnych początkach („Topór”) w ostatnim czasie coraz częściej jest zatrudniana przy produkcjach wysokobudżetowych („Toboł”, „Moje życie”). I, co najważniejsze, potrafi okrasić je muzyką, która idealnie wpisuje się w filmową narrację. Dobrze by było, gdyby „Tajemnica smoczej pieczęci” dotarła także do polskich kin. Bo chociaż pojawiają się w niej aktorzy hollywoodzcy, byłaby jednak skuteczną odtrutką na produkcje amerykańskie.



Tytuł: Tajemnica smoczej pieczęci
Tytuł oryginalny: Тайна печати дракона
Reżyseria: Oleg Stiepczenko
Rok produkcji: 2019
Kraj produkcji: Chiny, Rosja
Czas trwania: 121 minut
Gatunek: fantasy, przygodowy
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

52
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.