Baranek Shaun nie należy może do topowych bohaterów studia Aardman (przegrywa tu stanowczo z Wallacem i Gromitem), ale jest sympatyczny i, co tu ukrywać, lubiany. Być może dlatego doczekał się pierwszego Aardmanowskiego pełnometrażowego sequela.  |  | ‹Baranek Shaun. Farmageddon›
|
Baranek Shaun pojawił się w familijnej serii telewizyjnej w 2007 roku i powracał regularnie aż do 2016 roku w pięciu rozrzuconych po latach sezonach, zdobywając sympatię widza dziecięcego i dorosłego. Sympatyczny buntownik, kontestator nudnego życia na owczej farmie, jednocześnie istota niezwykle przyjacielska i pomocna w sytuacjach kryzysowych to bohater idealny dla familijnej animacji. W 2015 roku Shaun trafił na duży ekran – w pełnometrażowej animacji (zatytułowanej dla niepoznaki „Baranek Shaun”) wełniany bohater opuszczał farmę, by zasmakować nieco miejskiego życia, ale wkrótce stawał się jedyną osobą, która mogła zapanować nad chaosem, który wybuchł na farmie pod nieobecność właściciela farmy i jego zaufanego psa pasterskiego Bitzera. Efekt był udany, fabuła spodobała się i po czterech latach doczekaliśmy się sequela. „Farmageddon” zaczyna się z rozmachem – na innej planecie. Mały latający spodek przybywa na Ziemię, ląduje w angielskim lesie, czego świadkiem jest samotny miłośnik frytek z lokalnego fast fooda. Jedyny pasażer statku opuszcza pokład i… oczywiście trafia na farmę, na której akurat Shaun testuje różne pomysły na urozmaicenie owczego życia i (przy okazji) wkurzenie Bitzera. Szybko okazuje się, że przybysz nie jest żadnym Obcym czy Predatorem, a jedynie niespecjalnie samodzielną młodą kosmitką, która w swą podróż wyruszyła niejako przypadkiem i tak naprawdę trzeba jej pomóc wrócić na rodzinną planetę. Czym zajmie się oczywiście Shaun. A w tym czasie właściciel farmy wpadnie na genialny pomysł monetyzowania kosmicznej wizyty. Brzmi znajomo? Cóż, miałem w planach pokazać dzieciom „E.T.”, ale po seansie „Farmageddonu” będę musiał jakiś czas odczekać, bo inaczej wzięłyby film Spielberga za plagiat opowieści o baranku i kosmitce. Fabuła nie należy więc do najoryginalniejszych i w gruncie rzeczy jest całkiem przewidywalna. Nie zabraknie „phone home”, nie zabraknie ekipy rządowych tropicieli kosmitów. Nie zabraknie licznych nawiązań do ufologicznej klasyki – oprócz dominującego „E.T.” nie zabraknie też „Bliskich spotkań trzeciego stopnia”, „Z Archiwum X”, ale też „2001: Odysei kosmicznej” czy też zapomnianego już „Spotkania” („The Arrival”, 1996). Przyznać należy, że cytaty wplecione są w fabułę elegancko i sprytne i nie sprawiają wrażenia odcinania kuponów. Liczne nawiązania popkulturowe są zresztą znakiem rozpoznawczym nie tylko „Baranka Shauna”, ale i całej twórczości studia Aardman. „Farmageddon” najlepszy jest gdy nabija się z fantastycznonaukowej i ufologicznej konwencji. Gdy żartuje z kręgów w zbożu, gdy wprowadza ekipę poszukiwaczy kosmitów cały czas chodzących w zasłaniających całe ciało sterylnych kombinezonach, gdy w ich siedzibie dumna tablica podaje liczbę schwytanych latających spodków (zmienia się od 0000 do 0001, by z powrotem – nie bez łez – spaść na zero). A poza tym? Nawiązania do klasyków dla wtajemniczonych, obowiązkowe zabawne potyczki między Shaunem i Bitzerem i bardzo ciepła, sympatyczna nieskomplikowana fabuła dla całej rodziny.
Tytuł: Baranek Shaun. Farmageddon Tytuł oryginalny: Shaun the Sheep Movie: Farmageddon Data premiery: 8 listopada 2019 Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: Francja, USA, Wielka Brytania Gatunek: animacja, komedia Ekstrakt: 60% |