Dziś będzie o piosence, która równie dobrze, co w tej rubryce, odnalazłaby się w pokrewnej „Zagraj to jeszcze raz Sam”. A chodzi o wielki przebój „Living Next Door to Alice”.  | |
Interesujący nas kawałek najlepiej znany jest w wersji zespołu Smokie. Cóż, to nie jedyny przykład formacji, której największym przebojem jest cover. Niemniej w przypadku Anglików jest to dość smutne, ponieważ aktywnie działają od 1964 roku, nagrali 21 albumów studyjnych, a znani są właśnie z singla „Living Next Door to Alice”, który na dobrą sprawę nie trafił na żadną płytę długogrającą. Choć zdobycie pierwszego miejsca na listach przebojów w wielu krajach (Australia, Austria, Norwegia, Irlandia, Niemcy, Holandia) i uplasowanie się w pierwszej dziesiątce szeregu kolejnych, to coś, co marzy się niemal wszystkim twórcom, to jednak sukces coveru napiętnował karierę zespołu. Do dziś nie może się od niego uwolnić, czego dowodem jest powrót do nagrania w latach 90. (w parodii Roya Chubby′ego Browna), czy umieszczenie jego nowej wersji przez byłego członka Smoke Chrisa Normana na jego solowej płycie „Full Circle” z 2000 roku. Oryginał „Living Next Door to Alice” skomponował duet uznanych twórców przebojów Nicky Chinn i Mike Chapman dla australijskiej formacji New World. Ta nagrała go w 1972 roku, ale nie zawojowała nim listy przebojów, docierając z nim do marnej 23 pozycji. W wyniku rozczarowania branżą muzyczną, ostatecznie New World rozpadł się w okolicach 1976 roku. Może więc i dobrze, że piosenka nie przepadła, wraz z zespołem i dzięki Smoke została ocalona od zapomnienia. Przy okazji nie mogę nie wspomnieć o fenomenalnej, jajcarskiej wersji utworu z 1995 roku, nagranej przez efemeryczny skład Gompie. Zyskała nowy tytuł „Alice (Who the X is Alice?)”, zaś w tekście za każdym razem, kiedy pojawia się imię Alice, chór powtarza tytułowe pytanie, wstawiając w miejsce „X” niecenzuralne „fuck”. Całość od początku miała formę wygłupu, a jego geneza związana jest z kawiarnią Gompie w holenderskim Nijmegen. Dbający o panującą w niej atmosferę DJ Onno Pelser specjalnie wyciszał utwór, tak, by bywalcy mogli zakrzyknąć „who the fuck is Alice”, co stało się regionalną tradycją. Spodobało się to dyrektorowi firmy nagraniowej Robowi Petersowi, który namówił znanego holenderskiego pieśniarza Petera Koelewijna do udziału w profesjonalnym nagraniu utworu. Na szybko zorganizowana grupa została ochrzczona tak jak nazwa kawiarni i poza „Alice (Who the X is Alice?)” zarejestrowała całą płytę „Who the X is Gompie!”. Jeśli przypadkiem macie ją w swoich zbiorach, nie wyrzucajcie jej. Dziś to prawdziwy rarytas, ponieważ niewielki nakład dawno został wyczerpany. |