„I młodzi pozostaną” to z pozoru nieskomplikowany film dokumentalny. Dzieło poświęcone żołnierzom I wojny światowej, skonstruowane w klasyczny sposób – filmowe nagrania z epoki, z opowieściami weteranów w tle. Nie ma tu żadnego komentarza odautorskiego, żadnych współczesnych wstawek, żadnych materiałów wychodzących poza autentyczne nagrania z lat 1914-1918. Ale jednak Peter Jackson miał wspaniały pomysł, by nadać swemu filmowi niepowtarzalną formę.  |  | ‹I młodzi pozostaną›
|
Peter Jackson, twórca filmowego „Władcy pierścieni” (czy też – jak będą chcieli niektórzy – reżyser kultowego „Złego smaku” i „Martwicy mózgu”) od lat był fascynatem historii I wojny światowej. Z pewnością wpływ w na to miała historia jego dziadka, weterana tego konfliktu, który walczył m.in. pod Gallipoli. William Jackson był w czasie wojny poważnie ranny, co pozwoliło mu powrócić do Anglii i po prostu przeżyć. Tam poznał przyszłą babcię Petera, miał z nią piątkę dzieci, ale zmarł stosunkowo młodo, w 1940 roku, w dużej mierze z powodu odniesionych na wojnie ran. To jemu właśnie swój film zadedykował Peter Jackson. Nowozelandzki twórca nie chciał w swym filmie opowiadać całego tła konfliktu, politycznych przyczyn za nim stojących, przebiegu działań wojennych. „I młodzi pozostaną” (tytuł zapożyczony ze słynnego wiersza Lawrence’a Binyona „Dla poległych”, napisanego już po pierwszych kilku tygodniach wojny) to w zamierzeniu Jacksona opowieść o żołnierskim doświadczeniu, żołnierskim losie. Film zdaje się być podzielony na pięć nieformalnych części: zaciąg, szkolenie, życie w okopach, życie na tyłach, szturm i walka, zakończenie wojny i powrót do domu tych, którzy ocaleli. Wszystko to opowiedziane z punktu widzenia żołnierza brytyjskiego, ale Peter Jackson podkreśla, że tak jest tylko ze względów narracyjnych – wprowadzenie opowieści z punktu widzenia innej armii mogłoby skomplikować film, a nie wniosło by wiele do samej opowieści. Bo według twórcy ten zbiór doświadczeń jest właściwy dla każdej nacji, która brała udział w Wielkiej Wojnie i film jest poświęcony pamięci żołnierzy wszystkich narodowości walczących w tym konflikcie. Ekipa podeszła do filmu z rozmachem. Przez prawie rok przesłuchano 600 rozmów z 200 żołnierzami i obejrzano 100 godzin nagrań z epoki. Wybrano z tego materiały na półtoragodzinny film, ilustrując wyselekcjonowane sceny odpowiednio dobranymi komentarzami. Ale oczywiście nie tylko to decyduje o wyjątkowości filmu. Peter Jackson zdecydował się bowiem dokumentalne zdjęcia pokolorować i dodać im udźwiękowienie. Analizowano dokładnie barwy z epoki (choć nie uniknięto błędów – jak na przykład w przypadku kolorów czołgów), oglądano autentyczne lokacje i koloryzowano tak, aby film wyglądał jak najbardziej naturalnie (przy okazji komputerowo spowolniono zdjęcia, tak aby zniwelować efekt przyspieszonego tempa starych kronik). Jeszcze bardziej niesamowitą pracę wykonano z dźwiękiem. Dodanie efektów było proste – wiadomo mniej więcej, co powinno być słychać, gdy ładuje się armatę, gdy ona strzela, gdy słychać marsz, czy szczękanie menażek. Ale do tego twórcy zanalizowali też ruch warg postaci widocznych na filmach i dodano słowa – wypowiadane przez aktorów pochodzących z tych samych regionów, co widoczni na zdjęciach żołnierze. A w scenie, w której odczytywany jest list dowódcy do podwładnych, dotarto do autentycznej treści tego listu i wykorzystano ją na filmie. Realizacja naprawdę rzuca na kolana. Stare dokumenty są znakomicie dobrane do tematów, a wywiady z żołnierzami wyglądają, jakby były nagrywane bezpośrednio do pokazywanych scenek. Nie każdy temat był oczywiście utrwalony na filmach. Gdy mowa o wizytach w burdelach (z bliżej niewiadomych powodów, nikt w latach 1914-18 nie kręcił o tym dokumentów), ilustrowane jest to satyrycznymi rysunkami z epoki. Większy problem jest ze scenami walk. Oczywiście i podczas tego nikt nie biegał z kamerą (najwyżej pokazywany jest moment wyjścia z okopów, bądź artyleryjskiego ostrzału), a wiadomo, że są to kwestie absolutnie kluczowe dla opowieści o I wojnie światowej. Zdecydowano się wykorzystać ilustracje propagandowe z epoki, z nałożonymi na nie najbardziej wstrząsającymi opisami. Pokazano też pobitewne zwłoki żołnierzy, skontrastowane z uśmiechniętymi twarzami młodych chłopców ze scen spoza bitewnego pola. Efekt jest piorunujący. Ale też część „bitewna”, choć oczywiście najważniejsza i najbardziej intensywna nie jest jedyną, w której budzą się silne emocje. Rekrutacja 15- i 16-latków, męczarnie szkoleń, piekło życia w okopach też mogą wywrzeć silny wrażenie na widzu. Zwłaszcza ten ostatni temat, symbol zmagań w I wojnie światowej, pokazany jest w filmie z naturalistyczną dosłownością. Mowa o nieustannym zagrożeniu, strachu, wszędzie czyhającej śmierci. Mowa o warunkach życia, o spaniu na ziemi, o wodzie zalewającej okopy, w której tonęli żołnierze, o smrodzie, braku higieny, zapachu rozkładających się zwłok. Mowa o śmiertelnym zmęczeniu, wycieńczeniu organizmu, chorobach i wyniszczonej psychice. O nieludzkim doświadczeniu, które na zawsze odbiło się na pokoleniu dorastającym w tym czasie. Oczywiście dotyczy to tych, którzy przeżyli, bo ponad milion brytyjskich żołnierzy do domu już nie wróciło. A ci, którzy przeżyli, nie potrafili już wrócić do normalnego świata. Jednego jednak byli pewni – że tak straszliwe doświadczenie musi spowodować, że ten konflikt będzie Wojną, Która Zakończy Wszystkie Wojny… Wydaje się, że nawet jeśli dzieje i realia I wojny światowej są wam dobrze znane, i tak będziecie mogli znaleźć w filmie coś nie do końca oczywistego. Dla mnie była to na przykład podkreślana przez weteranów radość i ekscytacja podczas zaciągania się do wojska. Fakt ten jest oczywiście dość powszechnie znany, ale do tej pory jego za jego przyczynę uważałem głównie rodzące się nacjonalizmy. Tymczasem nierzadko przyczyny entuzjazmu na myśl o wojnie były bardziej prozaiczne. Dla młodych chłopaków, dla których życiowa perspektywa ograniczała się do pracy w jakiejś fabryce 12 godzin na dobę przez siedem dni w tygodniu, wizja wojennej przygody musiała wydawać się atrakcyjna. Któż zresztą wówczas, znając historię dawniejszych wojen, mógł spodziewać się aż takiego koszmaru?… Komputerowa modyfikacja prędkości starych filmów w połączeniu z koloryzacją dają znakomity efekt, ale nie w pełni naturalny. Obraz nabiera pewnej niesamowitości, lekko rozmazane sylwetki żołnierzy przypominają duchy. A może to efekt zamierzony? Znakomicie bowiem pasuje on do filmu, opowieści o straconym pokoleniu, o tych, którzy nigdy nie mieli się zestarzeć. „Nie dożyją sędziwego wieku, jak my; nie zestarzeją się, nie umęczą życiem. Ale zawsze będziemy o nich pamiętać.”
Tytuł: I młodzi pozostaną Tytuł oryginalny: They Shall Not Grow Old Data premiery: 25 października 2019 Rok produkcji: 2018 Kraj produkcji: Nowa Zelandia, Wielka Brytania Czas trwania: 99 min Gatunek: dokument, historyczny, wojenny Ekstrakt: 80% |