Awanturniczo-przygodowa seria Jeana Dufaux powoli zbliża się do końca. „Kanibale” to przedostatni tom „Barakudy”. Nic więc dziwnego, że scenarzysta robi wszystko, co możliwe, aby podnieść poziom napięcia. W tym przypadku oznacza to wprowadzenie na arenę wydarzeń wyjątkowo okrutnego czarownika, za plecami którego czają się tytułowi kanibale.  |  | ‹Barakuda #5: Kanibale›
|
Nie ma zmiłuj! Jean Dufaux uznał, że nie ma co oszczędzać czytelników i w piątym tomie cyklu postanowił sięgnąć po naprawdę mocny argument. Gdy trochę już zwietrzali podstępni i zdradzieccy piraci, nakazał zakasać rękawy i wziąć się do roboty krwiożerczym kanibalom. Uznał widocznie, że właśnie na to zasłużył okrutny Blackdog – i z tym jeszcze można się zgodzić. Ale dlaczego taki sam los pisany jest również pięknej doñi Marii del Scuebo? W „Kanibalach” fabuła rozgałęzia się na dwa prowadzone równolegle wątki. W jednym czołową postacią jest uwodzicielski Raffy, w drugim jego ojciec – jednooki kapitan piratów Blackdog. Raffy powinien zresztą już nie żyć; w poprzedniej odsłonie cyklu, „Rewoltach”, został bowiem skazany na śmierć w zbiorniku z krwiożerczymi rekinami. Uratował go jednak niespodziewany atak Hiszpanów pod dowództwem kapitana de la Loyi, którzy zajęli Puerto Blanco. Teraz młodzieniec proponuje im układ. W zamian za uratowanie głowy obiecuje, że gdy tylko pojawi się na horyzoncie jego ojciec, on doprowadzi do jego spotkania z Hiszpanami. Oczywiście nie oznacza to automatycznie, że Iberowie wejdą w posiadanie przeklętego „diamentu z Kasharu”, ale sama nadzieja wystarcza, aby przyjąć ofertę. W efekcie Raffy otrzymuje zgodę na swobodne poruszanie się po wyspie. Ale tylko w ciągu dnia… W tym samym czasie cherubinek Emilio, doña Maria i – to imię na pewno nie należy do poprawnych politycznie (pamiętajmy jednak, że akcja komiksu rozgrywa się kilka wieków temu, gdy takie pojęcia jeszcze nie istniały) – ciemnoskóry Smoluch docierają statkiem do Wyspy Głowy (nawiązanie do Wyspy Czaszki, znanej z serii filmów o King Kongu, jest jak najbardziej świadome). Wcześniej znalazł się tam już poszukujący diamentu Blackdog. Przybysze ruszają jego śladem, co szybko okazuje się śmiertelnie niebezpieczne, ponieważ wyspa zamieszkana jest przez Moori – dzikich kanibali. Szczęściem w nieszczęściu pozostaje fakt, że w posłuchu trzyma ich biały Europejczyk, kawaler Jonathan-Pierre-Auguste D’Arlatan, który wydaje się skory do współpracy. Problem tkwi jednak w czarowniku Penilli, którego pozycja sprawia, że nie musi obawiać się D’Arlatana i który jako jedyny dysponuje środkami odurzającymi, mogącymi zmusić Blackdoga do wyjawienia tajemnicy ukrycia diamentu. Dufaux umiejętnie podnosi – i dotyczy to obu wątków – z czasem napięcie, doprowadzając w finale do wybuchu krwawych buntów. Kto i przeciwko komu podnosi broń – tego oczywiście zdradzić nie można, ale nie będzie wyjawieniem żadnego ściśle pilnowanego sekretu stwierdzenie, że krew leje się strumieniami, a ofiar są dziesiątki, jeśli nie setki. Przy okazji dane nam jest także poznać moc „diamentu z Kasharu”, dzięki czemu dużo łatwiej zrozumieć, dlaczego trwa o niego tak zażarta rywalizacja. Piąty tom „Barakudy” trzyma poziom poprzednich (vide „ Niewolnicy”, „ Blizny”, „ Pojedynek”, „Rewolty”) i dobrze rokuje przed zwieńczeniem całości. Do wysokiej oceny przyczynia się również praca grafika. Jérémy Petiqueux ma wielki dar nie tylko do rysowania statków i pięknych kobiet (jak gubernator Puerto Blanco, doña Maria czy dziwka o wdzięcznym imieniu… Płomyczek), ale też do wizualizacji wrodzonego Zła, jakim okazują się Blackdog, a przede wszystkim Moori. Postać Penilli to majstersztyk grozy!
Tytuł: Barakuda #5: Kanibale Data wydania: 17 września 2019 ISBN: 978-83-65465-40-5 Format: 56s. 215x290 mm Cena: 38,00 Gatunek: przygodowy Ekstrakt: 80% |