powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXCII)
grudzień 2019

Mandalorian. Odcinek 3: Tak każe obyczaj
Jon Favreau ‹Star Wars: The Mandalorian›
Spragnieni klasycznie starwarsowych wrażeń, po trzeciej odsłonie serialu „Mandalorian” muszą czuć się w pełni dopieszczeni. Gdyby nie serialowy metraż, odcinek znakomicie sprawdziłby się w roli krwistego segmentu w pełnometrażowym filmie.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W recenzji drugiego odcinka przewidywałem, że Mando będzie miał spore problemy z rozstaniem się z Baby Yodą. Bycie płatnym najemnikiem i wypełnienie zlecenia to jedno, ale chyba tylko osoby o sercu twardszym od beskaru pożegnałyby się z największym słodziaczkiem w Galaktyce bez żadnych wyrzutów sumienia. Szczególnie kiedy oddaje się go w ręce tajemniczego Klienta, otoczonego złowieszczymi szturmowcami, z dyndającym symbolem Imperium na szyi.
Trzeci odcinek odmalowuje zresztą znacznie szerszy niż do tej pory krajobraz polityczno-historycznej rzeczywistości. Akcja dzieje się bowiem pięć lat po „Powrocie Jedi”. Resztki Imperium ukrywają się gdzieś na Odległych Rubieżach z daleka od jądra Galaktyki, gdzie uformowała się Nowa Republika. Przybrudzone sfatygowane hełmy szturmowców sugerują, że tym, którzy pozostali wierni Imperium i ich możnowładcom, nie wiedzie się najlepiej. Dlatego Baby Yoda i jego materiał genetyczny może być ostatnią nadzieją na odrodzenie dawnej potęgi. Nie przez przypadek tajemniczy doktor Pershing, w którego ręce trafia zielony dzieciak, na swym ramieniu nosi emblemat klonerów z Kamino.
Szerszy krajobraz Galaktyki, gdzie nad głowami nie powiewają już sztandary Imperium, jest czymś, czemu w trzecim odcinku „Mandalorian” poświęca się sporo ekranowego czasu. Siedząca na reżyserskim stołku Deborah Chow wykorzystuje go do zarysowania wyraźniejszego kontekstu postaci Mando, wszak już wystarczająco długo obserwowaliśmy go spacerującego od miejsca do miejsca, bez większej wskazówki jakiegoś nadrzędnego celu. Tym wydaje się nie być jedynie kolekcjonowanie nagród, lecz walka o przetrwanie Mandalorian jako klanu, zmuszonych do zejścia do podziemi podczas imperialnej Wielkiej Czystki. Zhierarchizowana wspólnota najemników żyje według rygorystycznych zasad. Nigdy nie ściągają hełmu, na powierzchnię wychodzą jedynie pojedynczo. Z racji prowadzonej profesji zachowują absolutną neutralność, lecz stare zadry i potrzeba zemsty dadzą o sobie ostatecznie znać. Poczucie działania na rzecz złego to konflikt w teorii obcy w najemnym zawodzie, lecz twórcy serialu żywią nim Mando niemal od jego pierwszego spotkania z Baby Yodą. Dlatego epicki, pełen akcji finał jest tu tylko kwestią czasu. Tak każe (starwarsowy) obyczaj.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Może to już trzeci odcinek, ale dopiero teraz nadarza się okazja, by powiedzieć nieco więcej o serialowej muzyce. Wcześniej epickie motywy Ludwiga Göranssona w swej pełnej krasie wybrzmiewały dopiero na napisach końcowych, nie mając zbyt wiele okazji do ubarwienia akcji w samych odcinkach. Tu szansa jest znakomita – Mando (czy raczej „Dadalorian”, bo tak fani ochrzcili go po ostatnim odcinku), aby odbić Baby Yodę musi uporać się ze Szturmowcami, jak i z legionem Łowców Nagród, którzy za złamanie kodeksu Gildii mają z automatu go na szczycie swojej listy. Göransson wie, w jakie nuty uderzać, by podkręcić tempo, jak i dodać scenie kilka punktów do niemałego już napięcia. Notabene sceneria finałowego pojedynku stanowi świetną reklamówkę całego serialu. Opuszczona alejka, rozświetlana przez nieliczne lampy, plus samotny bohater otoczony przez łowców na ziemi i dachach budynków przywodzi na myśl najlepsze westernowe klasyki. Chow na spółkę ze swoim operatorem prowadzą akcję w przemyślanym rytmie: jest czas na głębszy oddech, ale też chwile, gdzie od ilości laserowych pocisków i szatkowanego montażu można dostać niemałego oczopląsu.
Trzeci odcinek wyznaczył jasny kierunek, w jakim powinna podążać reszta sezonu „Mandalorian”. Przepis na niego jest znany od dziesięcioleci: mała grupka bohaterów versus ścigające ich znacznie potężniejsze siły wroga. Raz, że brzmi znajomo, dwa, gwarantuje akcję i emocje do ostatniego odcinka. Nie może być inaczej, bo Mando ratując Baby Yodę może i uradował wielu widzów, ale wkurzył właśnie co najmniej połowę Galaktyki.



Tytuł: Star Wars: The Mandalorian
Dystrybutor: Disney+
Twórca: Jon Favreau
Rok produkcji: 2019
Kraj produkcji: USA
Serial: The Mandalorian, Sezon 1
Liczba odcinków: 8
Czas trwania odcinka: ok. 40 min
Gatunek: akcja, SF
Zobacz w:
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

57
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.