Amerykański program księżycowy nie zakładał z definicji dyskryminacji kobiet. Jego twórcy przyjęli jeden podstawowy warunek – kandydaci na astronautów musieli mieć doświadczenie w pilotowaniu ponaddźwiękowych odrzutowców.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jak pokazały perturbacje w trakcie lotu Gemini 8 była to słuszna decyzja. Praktycznie tylko dzięki wyszkoleniu i olbrzymiemu doświadczeniu Neila Armstronga, załodze udało się opanować wirujący pojazd i bezpiecznie wrócić na Ziemię. Bez praktycznej znajomości zasad działania silników odrzutowych oraz umiejętności zachowania się przy dużych przeciążeniach astronauci byliby bez szans. Ale życie lubi pisać nowe scenariusze. Wysłanie przez Rosjan pierwszej kobiety na Księżyc, zmusiło Amerykanów do znaczącej korekty swoich planów. Zgodnie z decyzją Nixona, budowa księżycowej bazy schodzi na drugi plan, najwyższy priorytet ma wysłanie tam pierwszej Amerykanki. W związku z tym, cały odcinek „Kobiety Nixona” zamienia się w damską wersję „Pierwszego kroku w kosmos” („The Right Stuff” z 1983 roku). Najpierw pojawia się problem ze znalezieniem odpowiedniej liczby kandydatek mających odpowiednie doświadczenie lotnicze. Później, problem z decyzją Deke’a Slaytona, że panie mają przejść całą ścieżkę szkoleniową bez żadnej taryfy ulgowej. Aby podkręcić atmosferę, wprowadzona zostaje zasada, że po każdym kolejnym etapie szkolenia odpada ostatnia kandydatka – bo na Księżyc poleci tylko jedna astronautka. Zaczyna się mordercza rywalizacja, w trakcie której okazuje się, że najgorszym wrogiem kobiety jest druga kobieta. Najboleśniej przekonuje się o tym Tracy Stevens, promowana przez decydentów a jednocześnie jedyna wśród kandydatek żona astronauty. Trochę szkoda, że twórcy zarzucili w „Kobietach Nixona” praktycznie wszystkie pozostałe wątki (do których zapewne wrócą w kolejnych epizodach). Serial gubi przez to płynność, widz przywiązany do wcześniej wyeksponowanych bohaterów może czuć się nieco zagubiony nie wiedząc kogo i co śledzić. Na plus można zaliczyć wspomniany rywalizację między paniami. Czyni to serial dużo bardziej realistycznym w porównaniu chociażby właśnie z „Pierwszym krokiem w kosmos”, który miał charakter mocno laurkowy. Do roli najciekawszej kandydatki predestynuje Molly Cobb (grana przez Sonyę Walger). Pozbawiona złudzeń, z nieodłącznym papierosem, weteranka szkoleń jeszcze z czasów programu Mercury. Jej pierwowzorem była Geraldyn M. Cobb, pilotka, która biła lotnicze rekordy wysokości i szybkości i w rzeczywistości przechodziła nieoficjalne testy i szkolenia dla astronautów. Na marginesie można zauważyć, że trzeci epizod (wraz z końcówką drugiego) coraz bardziej odbiega od najbardziej prawdopodobnych scenariuszy alternatywnej historii. O ile jeszcze istniały minimalne szanse, że radziecka rakieta N-1 przy dużej dozie szczęścia mogła dotrzeć na Księżyc, to powtórzenie tego wyczynu (z pierwszą w historii lunonautką na pokładzie) było bardzo mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę błędy konstrukcyjne rakiety oraz niższą kulturę techniczną w ZSRR. Oczywiście, nie jest to zarzut a raczej spostrzeżenie.
Tytuł: For All Mankind Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: USA Liczba odcinków: 10 Gatunek: akcja, SF Ekstrakt: 60% |