To już tom 5 zbiorczego wydania serii „Invincible”. Scenarzysta Robert Kirkman postanawia w nim ewidentnie przyspieszyć, na nowo rozmieszczając figury na szachownicy.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pierwszą rzucającą się w oczy zmianą jest inny kostium Invincible′a. Z kolorowego stał się bardziej jednolity, utrzymany w ciemnoniebieskich i granatowych odcieniach. Do tego bohater, zgodnie z ilustracją na okładce, otrzymuje młodocianego pomocnika. To jego przyrodni brat Olivier, będący wynikiem romansu ojca Marka Omni-Mana (w rzeczywistości kosmity viltrumianina) i przedstawicielki obcej rasy, przypominającej humanoidalne mrówki. Chłopiec dorasta w nadprogramowym tempie i równie szybko rozwijają się u niego supermoce. Niestety, za rozwojem fizycznym nie idzie rozwój psychiczny. W tym dostateczne rozróżnianie dobra od zła, a co za tym idzie – dość lekkie podejście do kwestii cudzego życia lub śmierci. Z drugiej strony ustabilizowało się życie uczuciowe Marka Graysona, za sprawą kwitnącego związku z Atomic Eve. Okazuje się, że romans dwojga superbohaterów ma większą szansę na przetrwanie, niż mieszany. Nie tylko bazuje na większym zrozumieniu sytuacji partnera, ale także jego cementowaniu sprzyja udział we wspólnej akcji. Spider-Man już dawno powinien zorganizować Mary Jane kostium i latać z nią po mieście. Wreszcie zmienił się także status samego Invincible′a, co wydaje się najciekawszym wątkiem niniejszej opowieści. Otóż, opiekujący się superbohaterami z ramienia Rządu Cecil okazał się człowiekiem o dalece negocjowalnym poczuciu moralności. Uważa, że cel uświęca środki. Jego celem jest chronienie świata i Ameryki, więc nie waha się, by wykorzystać w tym celu nie tylko seryjnego mordercę, który podobno przeszedł na „jasną stronę mocy”, ale także zezwala na nieograniczoną budowlę cyborgów, mających stanowić jego armię. Invincible′owi oczywiście się to nie podoba. Wypowiada więc swoje usługi dotychczasowemu pracodawcy. Dzieje się więc sporo, a należy do tego dorzucić drobne wątki związane z superłotrami, choć, nie oszukujmy się, nie one są tu najważniejsze. Nawet, jeśli katastrofa wydaje się o włos, nie czuć zagrożenia z ich strony. Są czymś w rodzaju czasoumilaczy między kolejnymi ważnymi wydarzeniami w życiu Marka. Tradycyjnie za większość grafiki odpowiada Ryan Ottley, którego lekki styl, połączony z jasną kolorystyką, sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z pozycją dla młodszych czytelników. Nic bardziej mylnego. Sceny gore w jego wykonaniu to osobne mistrzostwo świata (polecam zwłaszcza nadmiernie gorliwą interwencję Oliviera, który nie przewidział kruchości ciała swoich przeciwników). Niejako w bonusie otrzymujemy również jeden zeszyt serii „The Astounding Walf-Man”, w której spotykamy Invincible′a, ale nie rozbija on ani klimatu całości, ani nie wnosi nic do rozwoju głównych wątków. Ot, jeden z gościnnych występów. Pisanie, że „Invincible” to świetny komiks, po który wręcz trzeba sięgnąć, staje się już nudne i z chęcią bym któryś tom dla równowagi zrugał. Nie mogę jednak, ponieważ to na prawdę udana seria. A tom 5 tylko ten stan potwierdza.
Tytuł: Invincible #5(wyd. zbiorcze) Data wydania: 2 października 2019 ISBN: 9788328142251 Format: 352s. 170x260mm Cena: 99,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 80% |