Czasem wystarczy zwykła kurtka. Byle tylko w porę osłonić nią czyjeś zmoknięte ramiona.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Kreska Mirki Andolfo – twórczyni „Wbrew naturze” podoba mi się tak bardzo, że mam już wytypowane do opisania trzy kadry, postanowiłam zatem wziąć się za nie w kolejności chronologicznej. Scena w deszczu pochodzi z początku opowieści, kiedy to bohaterka – świnka imieniem Leslie – przyjeżdża do pracy (na skuterze! Od razu widać, że to ktoś z Włoch jest twórcą!), ale zanim zdąży wejść do budynku, deszcz zaczyna lać jak z cebra. Fryzurę, makijaż, a zapewne i zdrowie ratuje jej pojawiający się jak z nieba najlepszy kumpel. No, niekoniecznie jak z nieba – pracują w tej samej restauracji, więc nic dziwnego, że spotkali się pod drzwiami. Kiedy Leslie nazywa Dereka swoim bohaterem, ten smętnie stwierdza, że prawdziwy bohater miałby nie tylko parasol, ale i lepszą pracę (oboje są kelnerami i mają paskudnego szefa). Mam nieskrywaną słabość do komiksów, gdzie bohaterami są antropomorfizowane zwierzęta, a na dodatek we „Wbrew naturze” rysunki są po prostu śliczne. No i trzeba wspomnieć, że bardzo pięknie jest w tej historii pokazana przyjaźń: spanikowana Leslie przybiega do Dereka w środku nocy, jej mysia przyjaciółka staje na głowie, żeby wyjaśnić pewną tajemnicę, generalnie widać, że wszyscy troje mogą na siebie wzajemnie liczyć. Więcej takich opowieści poproszę. |