O tym, że w Galaktyce po „Powrocie Jedi” nastały nowe czasy, przekonujemy się z każdym kolejnym odcinkiem „The Mandalorian”. Jednak nawet jeśli po Imperium nie ma śladu, a droidy mogą nie tylko przebywać w kantynie a i operować za barem, w tej dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości są rzeczy constans: Tatooine dalej pozostaje idealną oazą dla uciekinierów.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To musiało w końcu się zdarzyć. „Gwiezdne wojny” bez legendarnej pustynnej planety są jak Jedi bez Mocy czy R2D2 bez C-3PO. Oświetlana przez dwa słońca jałowa planeta już od ponad 40 lat rywalizuje z setkami innych o miano najpopularniejszej w Gwiezdnej Sadze. I jak na razie tę walkę zdecydowanie wygrywa. Mando jednak nie ląduje na Tatooine ze względu na chęć przybicia pieczątki w turystycznym pamiętniku. Kosmiczny pojedynek, w jaki uwikłał się w prologu odcinka, nadszarpnął poważnie stan techniczny jego latającego „Razor Cresta”. Wizyta w warsztacie jest nieunikniona, jak i kolejna łowiecka fucha. Mając w swoim dossier zdradę Gildii na Navarro, Łowca musi jednakowoż nastawić się na robotę w szarej strefie. Zatem od czasu kiedy Mando postawi stopę na piaskowej nawierzchni, fani mogą liczyć na nieustanne nerdgazmy. Zakuty w beskar najemnik będzie bowiem stąpał po ścieżkach i tropach już wcześniej wytartych przez Starą i Nową Trylogię. Jeden rzut oka wystarczy by z żalem skonstatować, iż Tatooine nie jest już tą planetą co kiedyś. Ani widu po przestępczym konglomeracie Jabby, Gildia łowców także straciła zainteresowanie planetą. Kantynę w Mos Eisley nie spowija gwar rozmów najlepszych łotrów i pilotów Galaktyki.Znalezienie zajęcia dla Łowcy nie będzie łatwe, lecz kanapa naprzeciwko baru zapewniła już nie jeden intratny deal komuś, kto desperacko potrzebował sporej ilości kredytów. Cel – niejaka Fenned Shand, zabójczyni na usługach zbrodniczych Syndykatów. Utrudnienie – pomocnik Toro Calican, oryginalny posiadacz zlecenia, dla którego wykonanie zadania ma być przepustką do wcielenia na stałe w szeregi Gildii łowców nagród. Zadzieranie ze sługusami rządzących na Tatooine Huttów nigdy nie jest pomysłem do oprawienia w ramkę, ale Mando nie znajduje się w pozycji, w której może narzekać na ręce pełne roboty. Mieliśmy już zatem Mando-ojca, wracający za reżyserską kierownicę Dave Filoni, rozszerza arsenał umiejętności miękkich Mandalorianina o cechy dobrego nauczyciela. W końcu od kogo nie pobierać nauk w łowieckim fachu jak od żywej legendy – statusu, który sprawia, że Mando coraz trudniej zachować anonimowość nawet na zapyziałych krańcach Galaktyki.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Gunslinger”, bo taki tytuł nosi piąta odsłona serialu, przywraca sporo z fabularnej dynamiki z początkowych faz sezonu. Pytanie tylko na jak długo jeszcze koncept „zlecenie-wykonanie” ma szanse utrzymać serię w poczuciu względnej świeżości. Filoni pudruje powtarzalną strukturę sentymentem: po pustynnym Morzu Wydm łowcy śmigają ścigaczami z „Powrotu Jedi”, wokół statku krzątają się zabawne droidy DUM, bezkresnych piaskowych szlaków strzegą Ludzi pustyni. Liczne i staranne odwołania coraz rzadziej jednak stają na fundamencie filmowego konkretu. Mimo iż poszczególne odcinki i wątki przeprowadzane są co najmniej przyzwoicie, serial jako spójna i atrakcyjna całość zaczyna powoli cierpieć na zbyt przesadne utrzymywanie się za podwójną gardą. Do czasu finału sezonu ekranowego czasu pozostaje już niewiele, a na fabularnym horyzoncie wciąż nie majaczy się nawet zarys jego ewentualnego zakończenia. Kwestią otwartą jest także domyślne nemezis Mando. Siły osoby czy organizacji, której łowca zapewne będzie musiał się ostatecznie przeciwstawić. Czy jest nim pojedynczy Łowca, żądny zemsty za okrycie fachu złą sławą? A może formujący się gdzieś na Odległych Rubieżach Nowy Porządek? Polityczny krajobraz Galaktyki jest bowiem dalej niejasny. Nabite na pale hełmy szturmowców robią inscenizacyjną robotę, lecz nie wyjaśniają wiele z coraz gęstszego labiryntu sekretów i sugestii. Od Tatooine nie raz i nie dwa w „Gwiezdnych wojnach” rozpoczął się lepszy rozdział w opowieściach w ramach Sagi. Miejmy – nomen omem – nadzieję, że z „The Mandalorian” będzie podobnie.
Tytuł: Star Wars: The Mandalorian Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: USA Liczba odcinków: 8 Czas trwania odcinka: ok. 40 min Gatunek: akcja, SF Ekstrakt: 60% |