„Sunless Skies”, kontynuacja gry Indie „Sunless Sea”, przenosi akcję w kosmos, gdzie jako dowódcy parowej lokomotywy (sic!) możemy eksplorować steampunkowy wszechświat. Nie powinno dziwić, że twórcy zdecydowali się w końcu dokonać konwersji swojego świata na grę fabularną.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Skyfarer” to króciutka broszurka prezentująca bardzo uproszczone zasady. Widac wyraźnie, że autorom chodziło raczje o stworzenie drobnego dodatku wykorzystującego bogaty świat przedstawiony w obu grach niż o pełnoprawnego erpega. Mechanicznie mamy do czynienia z najprostszym z możliwych wariantów: rzucamy jedną kością, dodajemy odpowiednie modyfikatory i porównujemy wynik z poziomem trudności ustalonym przez MG. Na uwagę zasługuje fabularne rozwiązanie kwestii związanej z tym, kim tak naprawdę są bohaterowie graczy. Zarówno w „Sunless Sea”, jak i w „Sunless Skies” wcielaliśmy się w kapitana odpowiednio okrętu i lokomotywy parowej. By uniknąć sytuacji, w której jeden z bohaterów rozkazuje pozostałym, zastosowano tutaj nieco inne podejście. Bohaterowie to oficerowie i załoga, którzy muszą przejąć stery (dosłownie i w przenośni) ze względu na nieobecność lub niezdolność do dowodzenia ich dowódcy. Nie wydaje mi się, by w obecnej formie „Skyfarer” mógł posłużyć za podstawę do rozbudowania bardziej pełnoprawnego erpega. Nie sądzę również, by można było uznać grę za przeznaczoną dla graczy, którzy nie mieli jeszcze do czynienia z „Sunless Skies”. Jednak ci, którzy od początku dostrzegali potencjał dzieł Failbetter Games powinni czuć się usatysfakcjonowani. |