powrót; do indeksunastwpna strona

nr 01 (CXCIII)
styczeń-luty 2020

Ten okrutny XX wiek: „Rzeźnik” z odzyskanego Dzikiego Zachodu
Jarosław Molenda ‹Rzeźnik z Niebuszewa›
W ciągu ostatnich paru tygodni szczeciński morderca Joseph Zyppeck (Józef Cyppek) doczekał się aż dwóch książek na swój temat: beletrystycznej Maxa Czornyja i reportersko-publicystycznej Jarosława Molendy. W tytułach obu pojawia się słowo „rzeźnik”, które podkreśla okrucieństwo, z jakim miał działać zbrodniarz.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kiedy przed paroma tygodniami recenzowałem „Rzeźnika” Maxa Czornyja, zwieńczyłem tekst następującymi słowy: „(…) doceniając wysiłek autora «Rzeźnika», nie mam jednak wątpliwości, że ten temat wciąż czeka na dziennikarza śledczego z prawdziwego zdarzenia – jak na przykład Cezary Łazarewicz bądź Przemysław Semczuk – który prawie siedemdziesiąt lat po dokonanych przez Józefa Cyppka zbrodniach podejmie trud dojścia do prawdy (…)”. Nie miałem wówczas najmniejszego pojęcia, że kolejna książka poświęcona tej samej postaci jest już praktycznie w druku. Niestety, moje życzenie nie stało się faktem. Jej autor nie okazał się „dziennikarzem śledczym z prawdziwego zdarzenia”, choć na pewno – z punktu widzenia historyka – swoje zadanie wykonał bardziej rzetelnie. Ale też, co należy podkreślić, inne postawił przed sobą cele: o ile bowiem Czornyj napisał opartą (częściowo) na faktach powieść, o tyle Jarosław Molenda zdecydował się trzymać rzeczywistości. A że w archiwach zachowało się niewiele materiałów…
Kim był pochodzący z Opola – w połowie Niemiec (po ojcu), w połowie Polak (po matce) – Joseph Zyppeck? Zgodnie z popularną w Szczecinie od lat 50. ubiegłego wieku legendą miejską – okrutnym seryjnym mordercą i kanibalem, który miał na swoim sumieniu co najmniej kilkadziesiąt osób. Mordował je między innymi po to, aby później przerabiać na mięso i sprzedawać na bazarze. Problem w tym, że w czasie rozprawy sądowej udowodniono mu tylko jedną zbrodnię, której ofiarą padła dwudziestoletnia Irena Jarosz, sąsiadka z kamienicy przy ówczesnej ulicy Wilsona 7 (dzisiejszej Niemierzyńskiej – numer pozostał ten sam). Skąd więc przekonanie, że Cyppek – jakiś czas po przeprowadzce z Opola via Wałbrzych do Szczecina spolszczył pisownię swego nazwiska – był właśnie grasującym po dzisiejszej stolicy Pomorza Zachodniego okrutnym zbrodniarzem?
To samo pytanie zadał sobie Molenda. I zaczął szukać: w Internecie, w książkach, wreszcie – w archiwach. I tam też dopiero znalazł rzeczy najbardziej wartościowe: prasę z epoki oraz przede wszystkim akta sprawy karnej, jaką wytoczono Cyppkowi. Te ostatnie, niestety, okazały się nadzwyczaj ubogie. I zamiast pomóc Molendzie znaleźć odpowiedzi na nurtujące go (i przy okazji czytelników) pytania, skłoniły raczej do zadawania nowych. A wiadomo, że gdy w rekonstrukcji przeszłych wydarzeń pojawiają się znaczące luki, pisarska wyobraźnia, chcąc je wypełnić, podsuwa przeróżne – niekiedy nawet fantastyczne – koncepty. Autor „Rzeźnika z Niebuszewa” postanowił dopowiedzieć to, czego nie wiemy, posługując się analogiami. Niekiedy bliskimi, a więc całkiem realnymi, innymi znów razy dość odległymi, czyli w tym konkretnym przypadku (chodzi o punkt odniesienia, jakim jest Cyppek) nadzwyczaj trudno weryfikowalnymi.
Tok rozumowania Molendy bywa bowiem taki: Skoro Urząd Bezpieczeństwa w Polsce Ludowej potrafił dogadywać się ze zbrodniarzami nazistowskimi, aby wykorzystywać ich przeróżne talenty, a potem odwdzięczał się na przykład przeprowadzanym po cichu nadzwyczajnym złagodzeniem kary, to oznacza, że brak wzmianki o współudziale dwóch innych sąsiadów Ireny Jarosz w zabójstwie kobiety (Cyppek mógł bowiem nie działać sam!) można wytłumaczyć tym, iż byli oni współpracownikami UB bądź właśnie wtedy zostali przez niego zwerbowani. Tyle że podobne analogie często oparte są na bardzo wątłych podstawach, ponieważ zakładają, że – po pierwsze – ktoś Cyppkowi musiał pomagać (albo nawet kierował zbrodnią), po drugie natomiast, że bezpieczniacy zechcą w ogóle podjąć kooperację z sadystycznymi mordercami z marginesu społecznego (pamiętajmy, że ciało Jarosz zostało poćwiartowane, a wnętrzności usunięte), ryzykując za czas jakiś „powtórkę z rozrywki”.
Prawda, że sposób, w jaki poprowadzono dochodzenie rodzi wiele wątpliwości co do tego, czy wszystko odbyło się w zgodzie ze sztuką kryminalistyczną, ale z drugiej strony nie należy zapominać, że poziom intelektualny i fachowość wielu ówczesnych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej pozostawiał wiele do życzenia. Na potknięciach milicjantów Molenda buduje przeróżne teorie, odrzucając najprostsze wyjaśnienia, które mogłyby okazać się najbardziej realne. Ale wtedy niespecjalnie miałby o czym pisać z uwagi na ubogość zachowanych do dzisiaj materiałów ze śledztwa i procesu. Chcąc więc „napompować” książkę, autor wypełnia ją masą dygresji. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby zamykały się one w jednym akapicie, a tymczasem niektóre z nich zajmują po kilka stron. Molenda rozwija chociażby wątki innych polskich seryjnych morderców, jak na przykład Zenon Kawczyński, Zdzisław Marchwicki czy Paweł Tuchlin. Ba! na kartach „Rzeźnika z Niebuszewa” plączą się nawet Rudolf Höß, komendant obozu Auschwitz, i Ludwik Kalkstein, żołnierz Armii Krajowej, który został agentem Gestapo i zdradził Niemcom generała Stefana Grota-Roweckiego.
Molendzie na pewno zależało na tym, aby odmalować jak najpełniejszy portret tamtych czasów. I to mu się – przynajmniej częściowo – udało. Wiele stron poświęca na przedstawienie rzeczywistości szczecińskiej drugiej połowy lat 40. XX wieku i początków następnej dekady. Gorzej, że wraca do tego w kilku miejscach, za każdym razem podkreślając praktycznie te same elementy (niemieckość miasta do 1945 roku, migracje ludności po zakończeniu wojny, bezkarność żołnierzy Armii Czerwonej, szerzący się bandytyzm spowodowany etatowymi brakami w miejscowych komendach MO). Podobnie rzecz ma się z opisami dzielnicy, w jakiej mieszkał tytułowy „rzeźnik”, czyli Niebuszewa – te same (bądź bardzo podobne) dotyczące jej informacje autor przytacza co rusz jak mantrę. W tym wszystkim rozmywa się gdzieś główny temat książki, to jest przestępcza działalność Cyppka. W każdym razie, dotarłszy do ostatniej strony, wiemy niewiele więcej niż na początku. A już na pewno nie odpowiemy sobie na pytanie zawarte w podtytule.
Powtórzę zatem: „ten temat wciąż czeka na dziennikarza śledczego z prawdziwego zdarzenia (…) który prawie siedemdziesiąt lat po dokonanych przez Józefa Cyppka zbrodniach podejmie trud dojścia do prawdy (…)”.



Tytuł: Rzeźnik z Niebuszewa
Data wydania: 19 listopada 2019
Wydawca: Replika
ISBN: 978-83-66217-92-8
Format: 400s. 145x205mm
Cena: 39,90
Gatunek: kryminał / sensacja / thriller, non-fiction
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

23
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.