Kusiło mnie, żeby recenzję zatytułować „Agent J-23 ma małego ptaka”, ale byłoby to nieścisłe, bo po pierwsze, żadne prawo własności czy przynależności tutaj nie zachodzi, a po drugie, gołąb wcale aż tak małym ptakiem nie jest. Za to w polskiej wersji językowej agent o pseudonimie J-23 naprawdę się pojawia.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Animowane filmy sensacyjne to może być przyszłość kinematografii. Nie trzeba budować dekoracji, które się zniszczy, ani wydawać pieniędzy na wożenie ekipy po Hongkongach, Londynach, Wenecjach i Marakeszach. Nie trzeba kaskaderów z kosztownymi ubezpieczeniami, a za podkładanie głosu płaci się zapewne mniej, niż za pełnowymiarowy występ. Na dodatek można wymyślać bardzo zwariowane scenariusze. „Tajni i fajni” zaczynają się od dopracowanej graficznie czołówki przypominającej otwarcia klasycznych filmów z Jamesem Bondem. Potem mamy spiętrzenie nawiązań do „Men in Black” (Will Smith! siedziba agencji!), znowu do Bonda (arogancki agent, siwowłosa szefowa, sprytne gadżety), kina yakuza i różnych innych misji niemożliwych. Nawet do „Indiany Jonesa” (toczący się wielki gong). Moim prywatnym skojarzeniem jest jeszcze Mrok ze „Strażników marzeń”, do którego podobny jest złowrogi Człowiek Z Metalową Ręką. Will Smith „gra” agenta specjalnego imieniem Lance Sterling, którego skuteczność i charyzma czynią idolem większości pracowników agencji H.T.U.V. (Honor, Trust, Unity and Valor, i bardzo ładnie, ale czemu nie tworzy to tak zgrabnego akronimu, jak S.H.I.E.L.D.?). Jak to często zdarza się w tego typu kinie, zostaje fałszywie oskarżony o zdradę i jego jedyną deską ratunku staje się genialny wynalazca Walter (Tom Holland), świeżo wylany z tejże agencji za sprawą Lance’a. Mamy więc standardowy wątek tak zwanego „buddy movie”, w odmianie „o rany, o rany, partneruję gwieździe!!!”. Lance musi znosić młodzieńczy entuzjazm Waltera, a przede wszystkim jego ekscentryczne wynalazki, ponieważ młodzieniec bardzo się stara, aby nie wyrządzić przeciwnikom najmniejszej krzywdy. Może ich obsypać brokatem, wystrzelić w twarz różowy kocyk, wyświetlić holograficzne wizerunki kociąt albo spowodować chwilowe zaburzenia wzroku, ale prędzej sam zginie niż kogoś uśmierci. Dosłownie. Wygłasza przy tym pacyfistyczne mowy, że nie ma „tych dobrych” i „tych złych”, co w kontekście filmu o walce z facetem planującym zamordować kilkaset osób brzmi cokolwiek nie na miejscu. Na dodatek okazuje się, że głównym powodem Człowieka Z Ręką jest zemsta na Sterlingu, który w pewnej akcji zabił wszystkich jego ludzi. Motyw osobistej zemsty jest częsty w przygodowych filmach, jednak zwykle chodzi o zawiedzionego fana („Iniemamocni”) albo niedocenionego geniusza („Iron Man III”), a nie o – w domyśle – członka komórki terrorystycznej. Wprawdzie nie dowiadujemy się, o co dokładnie chodziło, jednak należy logicznie przyjąć, że Jamesów Bondów nie wysyła się raczej przeciwko nauczycielkom z przedszkola. Główna oś fabularna wypada zatem nieco kulawo. Nie zawodzi za to humor, czy to słowny („podręcznikowe lądowanie” w stercie ręczników) czy wizualny (jeden z wynalazków Waltera sprawia, że ludzkie ciało na pewien czas przybiera formę miękkiej gumy), aczkolwiek tego wymiotującego gołębia twórcy mogli sobie podarować. Ogólnie rzecz biorąc, „Tajni i fajni” to niezłe kino przygodowe. I zarazem przykład, że nawet w filmach dla dzieci nie można przesadzać z morałami, żeby nie wdepnąć na minę. Choćby i taką z brokatem.
Tytuł: Tajni i fajni Tytuł oryginalny: Spies in Disguise Data premiery: 10 stycznia 2020 Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 101 min Gatunek: akcja, animacja, przygodowy Ekstrakt: 70% |