Ten odcinek podłamał mnie. Nie, nie dlatego, że był słaby. Wciągnęła mnie ta historia, zarówno wątki poszczególnych bohaterów jak i amerykańskiego programu kosmicznego jako całości. I wygląda na to, że wszystko właśnie rozsypało się jak pudełko puzzli.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po obejrzeniu „Okaleczonego ptaka”, dziewiątego odcinka serii, czułem się dziwnie. Miałem wrażenie, że już kiedyś doświadczyłem czegoś podobnego. Oczywiście, końcówka „Imperium kontratakuje”. Han zamrożony w karbonicie, Luke z odciętą dłonią, Imperium tryumfujące nad Rebelią. Ogarnęła mnie wtedy całkowita beznadzieja i jedyne, co miałem na swoje usprawiedliwienie to moje dwanaście lat. Tutaj początkowo było podobnie, ale już po chwili pojawiła się irytacja. Wydawać się mogło, że po niezwykle smutnym poprzednim odcinku, twórcy serialu odpuszczą i zaczną powoli żeglować ku szczęśliwemu zakończeniu całości. Śmierć Shane’a, paradoksalnie dała ukojenie Karen i widzowi. I teraz można było się spodziewać, że dwa ostatnie odcinki sezonu poświęcone zostaną ściągnięciu na Ziemię pogrążonego w apatii Baldwina. A zrobiono taką jesień średniowiecza, że posprzątanie tego w ostatnim odcinku wydaje się praktycznie niemożliwe a jeśli nawet, to można oczekiwać skrótów i uproszczeń, które zepsują dobre wrażenie całego serialu. Zaczęło się całkiem optymistycznie, od startu Apollo 24 z Deke’m Slatonem i Ellen Wilson na pokładzie. Wilson to postać, która najprawdopodobniej nawiązuje do prawdziwej pierwszej amerykańskiej astronautki – Sally Ride, ze względu na jej orientację seksualną. Apollo 24 wystartował ale problemy pojawiły się przy uruchamianiu kolejnego stopnia rakiety mającego wynieść pojazd na orbitę Księżyca. Stopień ten najzwyczajniej nie odpalił. Wygląda na to, że trzeba wymienić moduł sterujący. W tym celu wysyłany został na pomoc Apollo 25, który co prawda nie wykorzystuje jako rakiety nośnej Saturna V (tylko wersję IB) ale ponieważ wszystko się rozgrywa na niskiej orbicie to w sumie nie ma znaczenia. Naprawa udaje się aż za bardzo i zaczyna się prawdziwy kociokwik. Kogoś spopielają silniki Saturna, kogoś wyrzuca w pustkę kosmiczną, ktoś jest ciężko ranny i tak dalej. A Baldwin siedzi samotnie na kawałku kosmicznej skały niczym Robert Więckiewicz w Twardowsky’m. No, prawie samotnie, bo są jeszcze Rosjanie i właśnie w ramach dopełnienia całego tego zamieszania, zaczynają działać. To znaczy, pukają do drzwi Jamestown. W dziewiątym epizodzie dzieje się dużo, chyba za dużo. Można mieć obawy czy scenariuszowo serial wyjdzie z tego obronną ręką.
Tytuł: For All Mankind Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: USA Liczba odcinków: 10 Gatunek: akcja, SF Ekstrakt: 60% |