W „Martwej wodzie” Tomasz Kontny, scenarzysta serii, kontynuuje wątek rozpoczęty w poprzednim zeszycie, zatytułowanym – dla odmiany – „Żywa woda”. Pracownicy Wydziału 7 (VII) muszą tym razem zmierzyć się z wrogiem niezwykle groźnym, a na dodatek działać niezwykle ostrożnie, mając w bezpośrednim sąsiedztwie tajną bazę wojsk radzieckich.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Rozkręca się ta seria bardzo ładnie, z czego tylko należy się cieszyć. Po dwóch zeszytach opublikowanych w 2018 roku („ Operacja Totenkopf” oraz „ Larinae”) trzy kolejne albumiki ujrzały światło dzienne w ubiegłym; dwa z nich, co sugerują już same tytuły – „ Żywa woda” i „Martwa woda” – są ze sobą ściśle powiązane fabularnie. Ich akcja rozgrywa się wiosną 1963 roku na Dolnym Śląsku i za punkt wyjścia ma rzeczywiste wydarzenia – epidemię ospy prawdziwej, jaka wybuchła we Wrocławiu parę tygodni później. Scenarzysta serii wychodzi jednak z nieco innego założenia: że tamte dramatyczne wypadki były jedynie „przykrywką”, mającą ukryć znacznie poważniejsze zagrożenie. Pierwszy na miejscu tragedii pojawia się, wysłany przez swoich przełożonych z Kurii, dominikanin Jakub Lange. Powierzone zadanie wydaje się, jak na wcześniejsze doświadczenia zakonnika, dość banalne – ma zbadać doniesienia o cudownych właściwościach wody bijącej ze źródełka w jednej z dolnośląskich wsi. Okazuje się jednak, że sprawa jest znacznie poważniejsza. Woda, owszem, leczy pewne dolegliwości, ale jednocześnie wpływa na zachowanie mieszkańców, którymi kieruje zachowujący się bardzo niepokojąco proboszcz. Całej sytuacji pikanterii dodaje fakt, że nieopodal wsi znajdują się tajne baza i poligon braterskiej Armii Radzieckiej, której dowództwo zdecydowanie nie życzy sobie, aby po okolicy pałętał się ktoś obcy. Zwłaszcza gdy w bazie dochodzi do eksplozji zbiorników z chemikaliami i skażenia ziemi oraz wód gruntowych. Z „Ruskimi” lepiej nie wchodzić w zatargi. Aby więc dociec prawdy, szefostwo Służby Bezpieczeństwa wysyła na miejsce pozostałych członków Wydziału 7 (VII) Ministerstwa Spraw Wewnętrznych: doświadczonego majora Filipa Dobrowolskiego oraz stawiającego dopiero pierwsze kroki w służbie podporucznika Szymona Wilka; później dołącza do nich jeszcze – poznana przy okazji śledztwa prowadzonego w Szczecinie – doktor Bogumiła Fiszer, specjalistka od medycyny sądowej. Jej obecność okazuje się wyjątkowo pożądana, biorąc pod uwagę, na co bohaterowie trafiają we wsi. A to wcale nie koniec kłopotów – epidemia bowiem rozprzestrzenia się błyskawicznie, a rutynowe sposoby walki z nią okazują się mało skuteczne. W takiej sytuacji – bez wyjścia – trzeba sięgnąć po znacznie drastyczniejsze środki. Tym razem Tomasz Kontny postanowił przede wszystkim zdyskontować popularność słynnej serii komiksowej Roberta Kirkmana; nawiązał też, choć już zapewne nie tak świadomie, do cyklu Sylvaina Cordurié „ Sherlock Holmes Society”, który na polskim rynku pojawił się wprawdzie krótko przed „Żywą wodą”, ale swoją premierę na Zachodzie miał już w 2015 roku. Najważniejsze jednak, że stworzył fabułę na tyle interesującą, iż mimo wtórności, wywołuje ona u czytelnika satysfakcję. Żałować można jedynie, że z kart komiksu zniknęła – oby na krótko! – piękna i zmysłowa TW „Aleksandra”. Czwartą część opowieści o specjalnym wydziale SB zilustrował czwarty z kolei rysownik; tym razem jest nim Robert Adler (współautor „48 stron” i „Statusu 7”), który z powierzonego mu zadania wywiązał się nadzwyczaj udanie. Ale też scenariusz Kontnego idealnie wpisał się w jego dotychczasowe dokonania. Nie ma się więc co dziwić, że przedstawienie sensacyjnych wydarzeń rozgrywających się w podwrocławskiej wsi zapewne było dla Adlera prawdziwą przyjemnością.
Tytuł: Wydział 7 #4: Martwa Woda Data wydania: październik 2019 ISBN: 978-83-65803-58-0 Format: 32s. 170 x 246 mm Cena: 15,00 Gatunek: sensacja Ekstrakt: 70% |