Uzbecki reżyser Jusup Razykow od lat pozostaje wierny swemu autorskiemu kinu. Kręci filmy, które – twórca ma tego pełną świadomość – niekoniecznie przebiją się do powszechnej świadomości, ale na pewno nie przejdą niezauważone na festiwalach. Nie inaczej jest z ubiegłoroczną „Naftą” – opowieścią o miłości do bliskich i przywiązaniu do swojego miejsca na świecie.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jusup Sulejmanowicz Razykow (rocznik 1957), mimo że przyszedł na świat i dorastał w Taszkiencie (stolicy Uzbekistanu), od lat związany jest z kinematografią rosyjską. Pisze scenariusze („ Ucieczka z Moskwabadu”, 2015) i reżyseruje („ Wstyd”, 2013; „ Tureckie siodło”, 2017) – i zawsze może liczyć na przychylność festiwalowych jurorów i krytyków. Nie z definicji i za nazwisko, ale dlatego, że kręci wartościowe filmy na ważne tematy. Przed laty w polskiej telewizji można było zobaczyć „Mówcę” (1999), jeden z jego wczesnych obrazów, zrealizowany jeszcze w ojczyźnie autora, zarazem pierwsze jego dzieło, na które spadł deszcz nagród. I tak jest nieprzerwanie od ponad dwóch dekad. W roku ubiegłym na równie duże zainteresowanie mogły liczyć najnowsze filmy Jusupa Sulejmanowicza – „Taniec z szablami” oraz „Nafta” (oba zresztą prezentowane podczas trzynastej edycji „Sputnika nad Polską”). „Nafta” miała swoją oficjalną premierę w trakcie poprzedniego „Kinotawru” w Soczi; tam też otrzymała nagrodę Gildii Filmoznawców i Krytyków Filmowych oraz nominację do Grand Prix, którą ostatecznie zgarnął „ Byk” Borisa Akopowa, czemu zresztą trudno się dziwić. Na jego tle „Nafta” wypada mniej atrakcyjnie fabularnie i wizualnie, poza tym przedstawia świat odleglejszy od wielkomiejskiej rzeczywistości, a przecież osoby zasiadające w jury wywodzą się właśnie z tych środowisk. Ale nie można zapominać, że dzieło Razykowa zostało mimo wszystko zauważone, wytypowanie go do głównej nagrody otworzyło mu zaś furtkę do prezentacji podczas wielu innych przeglądów na całym świecie. Przyglądając się temu obrazowi i porównując go do wcześniejszych kinowych przejawów działalności artystycznej Uzbeka (należy bowiem podkreślić, że sporo kręci on także dla telewizji), łatwo można dostrzec pewną prawidłowość, swoisty wspólny mianownik. Razykow chętnie portretuje ludzi zagubionych w rzeczywistości, wyobcowanych, ciężko doświadczonych przez los. Tym razem jest takim człowiekiem jest ponad osiemdziesięcioletnia staruszka Pawła, żyjąca samotnie w starej drewnianej chacie w zapomnianej przez Boga wsi. Z trudem wiąże koniec z końcem. Gdyby nie udostępnianie pokojów i kuchni kierowcom tirów na kilkugodzinny odpoczynek bądź pijackie libacje, przymierałaby głodem. Ale kiedy zostaje definitywnie zamknięty jedyny sklep spożywczy w Porożkach – i to niewielkie źródło jej dochodów wysycha. Wyjściem z problemów mogłaby okazać się przeprowadzka do córki do miasta, lecz na staruszkę niechętnie patrzy konkubent kobiety.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nie wyobraża sobie, by w niewielkim mieszkaniu w bloku żyć wspólnie z kochanką, jej córką (Pawła doczekała się także wnuczki) i starą, nieprzystosowaną do funkcjonowania w mieście matką. Każe więc konkubinie dokonać wyboru – albo on, albo… Rozczarowana Pawła wraca do siebie. Zresztą czy przywykłaby do życia w mieście? Przecież całe dotychczasowe życie – dzieciństwo, wiek dojrzały, starość – spędziła na wsi, na skraju lasu. Wiele lat miała u swego boku ukochanego męża Piotra Iwanowicza, który – kobieta głęboko w to wierzy – opiekuje się nią także po swojej śmierci. Przychodzi do niej w snach i udziela rad, jak postąpić w danej sytuacji. Miałaby go teraz opuścić? Nadzieją na spokojniejsze ostatnie lata Pawły jest Polina, jej wnuczka, która wyprowadza się od matki i „przyszywanego” ojczyma i wprowadza do staruszki.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Stąd każdego dnia jeździ do szkoły w mieście; popołudniami babcia czeka na nią na przystanku i razem wracają do domu. Aż pewnego dnia okazuje się, że Poliny nie ma w autobusie. To zły znak! Znak, że wydarzyło się coś złego. Znak, który uruchamia ciąg tragicznych wydarzeń. Jusup Sulejmanowicz opowiedział tę historię w formie ponurej współczesnej bajki, dzieląc ją na siedem powiązanych ze sobą fabularnie rozdziałów („Kurka Riaba”, „Nowy rozkaz Piotra Iwanowicza”, „Iwan Dureń”, „Licho”, „Żywa woda”, „Martwa woda”, „Nafta”). Dzięki temu w jeszcze większym stopniu wyeksponował cechy charakteru i siłę woli staruszki, której całemu życiu sens nadaje miłość: z jednej strony do świata i przyrody, z drugiej do nieżyjącego, ale duchowo wciąż obecnego przy niej, męża i ukochanej wnuczki.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Tym samym „Nafta” to głęboko humanistyczny film, rozdzierający serce, lecz jednocześnie – jakkolwiek patetycznie to zabrzmi – dający siłę do walki o własną godność i lepszą przyszłość. W Pawłę wcieliła się, urodzona w 1934 roku, Jelena Susanina („ Arytmia”), która jako aktorka filmowa zadebiutowała, mając… siedemdziesiąt lat. Jej zmarłego męża zagrał Walerij Masłow („ Tureckie siodło”), córkę Lidię – znana głównie z seriali Inna Stiepanowa, a wnuczkę Polinę – Anna Bielienkaja („ Wstyd”). Za zdjęcia odpowiadali Jurij Michajliszyn oraz Jurij Kroczuk, już wcześniej współpracujący z Jusupem Sulejmanowiczem. Uwagę przykuwa także ścieżka dźwiękowa, której autorem jest Siergiej Starostin – etnograf, pieśniarz, kompozytor, producent muzyczny, klarnecista po konserwatorium, który jako student zakochał się w rosyjskim folklorze i od tamtej pory zajmuje się badaniem kultury wiejskiej, w czasie licznych ekspedycji naukowych zbierając zapomniane utwory. Śpiewa je również w tym filmie, akompaniując sobie na oryginalnych ludowych instrumentach (można go było usłyszeć także w filmie „ Nasi”). Oprócz tego prowadzi zespół awangardowo-jazzowy. W listopadzie ubiegłego roku jego koncert folkowy uświetnił „Sputnika”.
Tytuł: Nafta Tytuł oryginalny: Керосин Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: Rosja Czas trwania: 77 minut Gatunek: dramat, psychologiczny |