powrót; do indeksunastwpna strona

nr 01 (CXCIII)
styczeń-luty 2020

Szóstka na tróję (z plusem)
Mark Bagley, Brian Michael Bendis, Trevor Hairsine ‹Ultimate Spider-Man #5›
Piąty tom zbiorczego wydania „Ultimate Spider-Man” serwowany przez Egmont przynosi spotkanie ze zremasterowaną Złowieszczą Szóstką. Spychającą Pająka na dalszy plan.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przygody Spider-Mana w świecie Ultimate są bardzo podobne do tych, które znamy. Różnią się jednak szczegółami. Chociażby tym, że Gwen Stacy nie zginęła, a mieszka w domu cioci May i Petera Parkera. Ortodoksi mogą przy tym kręcić nosem, ale trzeba przyznać, że scenarzysta Brian Michael Bendis całkiem zgrabnie unowocześnił całą historię. Czasem jednak niektóre zmiany wydają się robione na siłę.
Tu dobrym przykładem jest właśnie Złowieszcza Szóstka. Po pierwsze dlatego, że tak po prawdzie jest to piątka (szósty członek teamu pojawi się później, ale nie będę spojlerował). A po drugie, ponieważ nie do końca odpowiadają mi nowe wcielenia łotrów. Norman Osborn nie jest tylko szaleńcem w masce, a faktycznie staje się Zielonym Goblinem, co wydaje się nieco spłycać jego zwichrowaną osobowość. Zawsze też uważałem, że Electro w masce z tymi żółtymi piorunami wygląda świetnie i zrobienie z niego brata Silver Surfera zupełnie mi nie podeszło. Sandman został przedstawiony jako bezduszny morderca, choć w naszym świecie praktycznie cały czas waha się, czy być złym, czy dobrym. Z drugiej strony pokazanie Kravena, jako szefa telewizyjnego show, który jest podrasowanym Bearem Gryllsem, to szalony, ale ciekawy pomysł. W sumie najbliżej pierwowzoru pozostaje doktor Octopus.
Panowie przetrzymywani są w więzieniu przez S.H.I.E.L.D. i Nicka Fury’ego (tego o aparycji Samuela L. Jacksona) i poznają się w czasie swoistej terapii grupowej. Razem również z niego uciekają. Choć co do zasady przyświeca im jedna idea, by zdobyć pieniądze i amnestię, w szczegółach ich dążenia się rozmijają. Jedni zamierzają zemścić się na Fury’m, inni po prostu prysnąć, a kilku ma zamiar dokopać Spider-Manowi. Zaś Norman Osborn zamierza go usynowić. Może nie tyle samego Spidera, co Petera Parkera, którego uważa za o wiele zdolniejszego i przebojowego, niż jego syn Harry. Za Złowieszczą Szóstką w pogoń rusza ekipa Ultimates (Kapitan Ameryka, Thor, Iron Man, Hawkeye, Czarna Wdowa i Wasp).
Należy przy tym zaznaczyć, że zeszyty poświęcone tej historii nie należą do cyklu o Spider-Manie, a stanowią osobną miniserię „Ultimate Six”. W efekcie naszego bohatera jest tu stosunkowo mało. O wiele więcej do powiedzenia mają członkowie Ultimates i to właśnie oni rozegrają finałową bitwę ze zbiegami. Choć zawsze lubiłem Złowieszczą Szóstkę, to jednak nie wydaje się ona specjalnie wielkim wyzwaniem dla gości, którzy ujarzmili Hulka. Do tego łotry sami się podkładają. Pomimo tego, że w ich szeregach znajdują się dwaj tędzy mózgowcy (Osborn i Octopus), nie mają opracowanego żadnego sensownego planu. Tak, jakby Brian Michael Bendis nie miał pomysłu, co z nimi zrobić.
Za tę część historii odpowiada rysownik Trevor Hairsine, preferujący bardziej brudną kreskę od Marka Bagley’a, który jest głównym twórcą „Ultimate Spider-Man”. Zwłaszcza dobrze wyszedł mu wkurzony Nick Fury. Szkoda tylko, że osoby odpowiedzialne za kolory niewystarczająco się porozumiały. Peter Parker zawsze miał kasztanowe włosy i takie ma w dalszej części komiksu, tymczasem w „Ultimate Six” pokazano go z czarnymi. Fuszerkę także odstawił odpowiedzialny za okładkę John Cassaday. Nie wiem, co mu się stało, bo to bardzo dobry artysta, ale w jego wersji Kraven ma wodogłowie, Sandman wygląda, jakby uciekł z planu horroru „The Society” Briana Yuzny, zaś Green Goblin chyba statystował w którejś z trzech części serii „Ghoulies”.
Druga połowa komiksu to już zeszyty 54-59 „Ultimate Spider-Man”, w których ponownie spotykamy się z Otto Octaviusem. Ich atrakcją jest autoparodia związana z filmami o Pająku w reżyserii Sama Raimiego. Peter Parker przypadkowo trafia na plan produkcji, gdzie poza słynnym reżyserem znajduje się także Tobey Maguire, czyli jego filmowy odpowiednik. W porównaniu z walką ze Złowieszczą Szóstką, więcej tu luzu i zabawy, co można potraktować jako plus.
Piąty tom „Ultimate Spider-Man” Egmontu jest chyba najsłabszym z dotychczasowych. Cechuje go także mała spójność pod względem klimatu. Nie znaczy to, że źle się go czyta, wręcz przeciwnie, ale tym razem zabrakło specyficznej magii, która przyciąga do przygód Petera Parkera. W efekcie tom ten klasyfikuje się bardziej jako rzecz jednorazowego użytku, niż coś, do czego będzie chciało się wrócić.



Tytuł: Ultimate Spider-Man #5
Data wydania: 13 listopada 2019
Przekład: Marek Starosta
Wydawca: Egmont
ISBN: 9788328141834
Format: 360s. 170x260mm
Cena: 99,99
Gatunek: superhero
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

147
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.