Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedno z najwcześniejszych płytowych dokonań niemieckiego pianisty Wolfganga Daunera.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Śmierć wybitnego artysty zawsze jest dobrą okazją, aby przypomnieć jego twórczy dorobek. By jednak nie zostać posądzonym o koniunkturalizm, przypomnę, że o niemieckim pianiście Wolfgangu Daunerze mowa była w tej rubryce już wielokrotnie (precyzyjniej: przy okazji dwunastu albumów, w których nagraniu brał udział w latach 60. i 70. ubiegłego wieku). Przyglądałem się więc jego współpracy z francuskim skrzypkiem jazzrockowym Jean-Lukiem Pontym („ Sunday Walk”, 1967), jak również z próbującym podbić rynek amerykański niemieckim klarnecistą Rolfem Kühnem („ Devil in Paradise”, 1971). Nie umknęły mojej uwadze liczne wydawnictwa sygnowane przez kolejne formacje tworzone przez Daunera: od Quintetu, poprzez The Group, aż po efemeryczne Iris, Inri, Pencil and Psalm („ The Oimels”, 1969; „ Rischka’s Soul”, 1970; „ Output”, 1970; „ Rischka’s Light Faces”, 1971). Sporo miejsca poświęciłem także grającej fusion międzynarodowej supergrupie Et Cetera („ Et Cetera”, 1971; „ Knirsch”, 1972; „ Live”, 1973). Na marginesie jego twórczości wspomniałem natomiast chociażby o udziale w realizacji płyty niemieckiego kontrabasisty Siegfrieda Buscha („ Age of Miracles”, 1975) czy wspólnych koncertach z polskim skrzypkiem Zbigniewem Seifertem („ Live in Hamburg, 1978”). Ale to i tak był jedynie wycinek dokonań Wolfganga Daunera! Jest zatem jeszcze do czego wracać. A śmierć muzyka wydaje się dobrym ku temu przesłaniem. Zmarły 10 stycznia tego roku pianista przyszedł na świat w Stuttgarcie na cztery lata przed wybuchem drugiej wojny światowej. Karierę zaczął pod koniec lat 50. XX wieku jako… trębacz. Grał wówczas w zespole akompaniującym trzem gwiazdom niemieckiej estrady, spośród których dwie – Węgierka Marika Rökk (1913-2004) i Szwedka Zarah Leander (1907-1981) – w czasach III Rzeszy robiły wielką karierę aktorską. Trzecia z nich, Niemka Lale (Liselotte) Andersen (1905-1972) – notabene pierwsza wykonawczyni legendarnej piosenki „Lili Marleen” (jeszcze przed Marleną Dietrich) – miała w tym czasie zupełnie inne doświadczenia (była nawet aresztowana przez Gestapo i miała czasowy zakaz występów z powodu utrzymywania kontaktów z Żydami). W 1958 roku Wolfgang rozpoczął studia w stuttgarckiej Akademii Muzycznej i to właśnie wtedy przeobraził się z trębacza w pianistę, któremu to instrumentowi pozostał wierny już do końca kariery.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zadebiutował na początku lat 60. w Sekstecie saksofonisty Jokiego (Waltera Jakoba) Freunda, z którym w 1963 roku nagrał longplay „Yogi Jazz”. Wśród pozostałych muzyków grupy znalazł się także młody, dwudziestodwuletni kontrabasista Eberhard Weber, który od tej pory stał się etatowym współpracownikiem Daunera. Ośmielony pierwszymi sukcesami Wolfgang stworzył własny zespół – Trio, w którym grali u jego boku kontrabasista Götz Wendland (potem zastąpiony przez Eberharda) oraz perkusjonista Kurt Bong. Z nimi dokonał kilku nagrań, które w 1962 roku, a więc faktycznie jeszcze przed publikacją „Yogi Jazz”, ukazały się na płycie „Jazz-Studio H.G.B.S. Number One”, dzielonej na pół z Oktetem austriackiego saksofonisty Hansa Kollera. Z którym w następnej dekadzie Dauner nagrał album „ Kunstkopfindianer” (1974). Po zawarciu bliższej znajomości z Weberem Wolfgang postanowił jednak przemodelować skład Tria; wymienił także bębniarza – Bonga zastąpił przybyły ze Stanów Zjednoczonych – urodzony w 1938 roku w Detroit – Fred Braceful. Z nimi nagrał następnie pierwszy pełnowymiarowy album Tria – „Dream Talk”.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sesja odbyła się 14 września 1964 roku w studiu umieszczonym w Villa Berg w Stuttgarcie. Płytę jeszcze w tym samym roku opublikowała amerykańska wytwórnia CBS (będąca częścią Columbii). Na krążek trafiło osiem kompozycji, pięć wyszło spod ręki pianisty, trzy były przeróbkami klasycznych utworów, ale zaaranżowanymi i zagranymi tak, aby idealnie wpisywały się w stylistykę Tria. W efekcie mniej zorientowanym słuchaczom trudno byłoby odróżnić, które utwory są oryginalne, a które to covery. I takie rozwiązanie wydaje się najbardziej korzystne dla wszystkich – zarówno muzyków (którzy mogą doskonalić warsztat i rozwijać wyobraźnię), jak i odbiorców (którzy nie otrzymują odegranej nuta w nutę kopii). Longplay otwiera kompozycja tytułowa, dzieło własne Daunera – i jest początek bardzo delikatny, znaczony subtelnymi dźwiękami kontrabasu Eberharda Webera. Kiedy dołączają do niego pianista i perkusista, utwór nabiera właściwego charakteru, jednoznacznie wskazując, jakie były podstawowe zainteresowania lidera w tamtym czasie. „Dream Talk” jest więc najbardziej typowym dla lat 60. przykładem jazzu modalnego, ale z zarysowującymi się już elementami awangardy (specyficzny sposób gry na fortepianie akordami). W tym kontekście przestaje dziwić to, w jaki sposób rozwinęła się dalsza kariera Wolfganga.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Drugie miejsce na liście zajmuje nowa wersja – pochodzącego z krążka „Change of the Century” (1960) – freejazzowego utworu „Bird Food” Ornette’a Colemana. Z miejsca robi się bardzo dynamicznie, głównie za sprawą wybijającej się na plan pierwszy improwizacji fortepianu, który godnie zastępuje saksofon altowy Ornette’a. W części środkowej znajduje się również miejsce na popisy solowe kontrabasisty i perkusisty, którzy tym samym rzucają wyzwanie wielkim instrumentalistom wspomagającym Coltrane’a w oryginalnym nagraniu (a byli nimi Charlie Haden i Billy Higgins). W finale całość spina fortepianową klamrą Dauner. Po tej freejazzowej peregrynacji pojawia się balladowy „A Long Night”, z miejsca przywodzący na myśl zadymione klubowe piwnice z czasów, kiedy w Stanach Zjednoczonych rodził się bebop. Kontynuacją tego numeru okazuje się też, wieńczący stronę A winylowego krążka, „Dämmerung”, w którym zespół zaczyna bardzo nastrojowo, ale z czasem, w miarę rozwoju improwizacji Daunera, zyskuje na intensywności. Pasja pianisty udziela się zresztą także pozostałym muzykom. Strona B zaczyna się od „Zehn Notizen”. Lider ponownie skupia się na swobodnej narracji, z wielką łatwością przechodząc od momentów nadzwyczaj dynamicznych do stonowanych i klimatycznych. W tych drugich oddaje pole kolegom, zwłaszcza Weberowi, który, gdy tylko fortepian milknie bądź schodzi na dalszy plan, wypełnia arenę dźwiękami głębokimi i refleksyjnymi. Połączeniem smooth jazzu z improwizacją okazuje się „Soul Eyes” – utwór amerykańskiego pianisty Mala Waldrona, skomponowany siedem lat wcześniej na potrzeby legendarnej płyty „Interplay for w Trumpets and 2 Tenors”, w nagraniu której wziął udział między innymi John Coltrane. Z kolei we „Free Fall” trio ponownie podkręca tempo, nie tracąc przy tym nic na melodyce i nastroju. Dauner udowadnia tutaj, że potrafi także tworzyć piękne motywy i porywająco improwizować na ich bazie. Nie mniej uroczo brzmi zamykający całe wydawnictwo „Yesterdays”, będący wyimkiem z broadwayowskiego musicalu Jerome’a Kerna i Ottona Harbacka „Roberta”. Jego premiera sceniczna miała miejsce w… 1933 roku, lecz w opracowaniu Tria wydaje się, że nie mogło to być później niż na początku lat 60. „Dream Talk” – właściwy debiut płytowy Daunera – zaprezentował go jako doskonałego pianistę i kompozytora. Nie dziwi więc absolutnie fakt, że w kolejnych latach wyrósł on na jednego z gigantów współczesnego jazzu. Skład: Wolfgang Dauner – fortepian Eberhard Weber – kontrabas Fred Braceful – perkusja
Tytuł: Dream Talk Data wydania: 1964 Nośnik: Winyl Czas trwania: 43:06 Gatunek: jazz W składzie Utwory Winyl1 1) Dream Talk: 07:12 2) Bird Food: 04:31 3) A Long Night: 05:33 4) Dämmerung: 05:41 5) Zehn Notizen: 05:43 6) Soul Eyes: 04:00 7) Free Fall: 03:49 8) Yesterdays: 06:37 Ekstrakt: 80% |