Zawsze sądziłam, że toksyczne środowisko szkolnych układów towarzyskich pokazywane w amerykańskich filmach dla młodzieży jest przerysowane, aby fabuła była ciekawsza. „Prawdziwe przyjaciółki” sugerują, że jednak nie: komiks oparty jest na wydarzeniach z dzieciństwa autorki. Choć obawiam się, że wiele polskich uczennic mogło mieć zbliżone doświadczenia.  |  | ‹Prawdziwe przyjaciółki›
|
Komiks w pewnych aspektach podobny jest do recenzowanego już przeze mnie „Głowa do góry, Sunny”. Mamy wczesne lata 80. Rozpoczynająca właśnie edukację szkolną Sara ma bujną i niezwykle twórczą wyobraźnię oraz (co czyni ją podobną do Sunny) pewne kłopoty z rodzeństwem, w tym wypadku – z najstarszą siostrą, która jest niemiła, nerwowa i często się z niej wyśmiewa. Dziewczynka często wyobraża ją sobie jako groźnego niedźwiedzia, dookoła którego trzeba chodzić na paluszkach. W dodatku mama w pewnym momencie odmawia mediacji między siostrami, argumentując, że Wandę irytuje, kiedy ktoś z rodziców bierze stronę Sary (dzieci w rodzinie jest pięcioro, jednak te najmłodsze pojawiają się tylko jako ruchome elementy tła). Jednak znacznie większe problemy spotykają naszą bohaterkę w szkole. W klasie tworzy się grupka dziewczynek – zwana po prostu Grupą – która Sarę czasami łaskawie akceptuje, a czasami brutalnie odrzuca. Rządzące tym zasady są na tyle niejasne, że biedaczka czuje się jak na wzburzonym morzu, co zresztą zostaje adekwatnie zilustrowane. Szczególnie bolesne jest to, że Adrianna, najlepsza przyjaciółka Sary, jest w Grupie lubiana i nie chce jej opuścić, aby bawić się tylko z Sarą, jak to było w przedszkolu. W dodatku jedna z członkiń nieustannie kopie dołki pod Sarą: już to twierdząc, że ta obgaduje przywódczynię Grupy, już to kradnąc jej pomysł na nową zabawę. Intrygi i hierarchia wyglądają niemal jak na dworze królowej, co również zostaje przedstawione na obrazkach. Trzeba przyznać, że autorki wykazały się sporym talentem w przedstawianiu przeżyć bohaterki. Jej rozpacz spowodowana odrzuceniem jest niemal namacalna – każdy, kto w szkole choć raz spotkał się ze stanowczym „tu już jest zajęte”, na pewno ją zrozumie. Zaś ilustracja marzenia Sary o tym, jak obie z Adrianną porzucają „dwór” uciekając na koniach, wzruszyła mnie głęboko. Nieprzyjemności towarzyskie są raczej uniwersalne, natomiast bardzo mocno widać, że opowieść dzieje się w Stanach Zjednoczonych: domki na przedmieściu, osobne stoliki w klasie, wielokolorowość uczniów. W tym kontekście bardzo zgrzyta spolszczenie na siłę wszystkiego: nie tylko imion – co byłoby jeszcze zrozumiałe – ale i nazwisk, na przykład Sara chodzi do „klasy pani Lewandowskiej”. A już wyjątkowo pokraczne jest zrobienie z cheerleaderek… chirliderek. Ratunku. „Czirliderki” byłyby uzasadnione, ale to coś jest gorsze niż „Frodo Bagosz”. Na końcu tomu umieszczono zdjęcia Shannon Hale z dzieciństwa – widać podobieństwo z bohaterką komiksu – oraz posłowie (szkoda, że na kolorowym, niezbyt czytelnym tle), w którym Hale wyjaśnia, ile w scenariuszu komiksu wzięte zostało z jej własnych przeżyć.
Tytuł: Prawdziwe przyjaciółki Data wydania: 13 marca 2019 ISBN: 9788376867656 Format: 224s. 135x200 mm Cena: 29,90 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 60% |