Czy happy end może być szary, rozpływający się w strugach deszczu? Tak, jeśli to udana ucieczka tych, którym kibicujemy.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W dzisiejszym „Kadrze…” przedstawiamy nie jeden, ale trzy kolejne kadry, kończące album „W imieniu Polski Walczącej #4: Starachowice, 6 sierpnia 1943. Końskie, 5 czerwca 1944”. Po rozbiciu więzienia w Końskich, uwolnieniu stamtąd trojga zmaltretowanych partyzantów oraz wielu przetrzymywanych cywili, czas na odskok głęboko w lasy. Trzeba to zrobić szybko i sprawnie, bo Niemcy z całą pewnością wkrótce ruszą w pościg – a jest ich w całej okolicy około tysiąca. Nie może być jednak mowy o panicznej ucieczce; wszyscy są zmęczeni, niektórzy lżej lub ciężej ranni. Na odsiecz przychodzi jednak pogoda: zaczyna padać obfity deszcz. Drogi gruntowe nasiąkają, ślady przejścia nawet setek ludzi rozmywają się w błotnistych kałużach. Psy nie będą potrafiły złapać tropu. Uciekinierzy mogą odetchnąć z ulgą: są bezpieczni. W tych kadrach ważną rolę odgrywają kreski. I te ukośne, znaczące deszcz, i te nieregularne, tworzące odcisk buta, i te podłużne, stanowiące grzbiet koleiny. Aby nie powodować ich natłoku, nadmiaru, rysownik – Krzysztof Wyrzykowski – postanowił zrezygnować z obramowań kadrów. Dało to dodatkowe możliwości: nieco dłuższa narracja nie przytłacza żadnego z kadrów, a nogi niknące po prawej stronie ładnie wypełniają białą plamę, choć teoretycznie zachodzą na kadr poprzedni. Ładnie także ujęto efekt – nomen omen – upływu czasu. Im dłużej pada deszcz, tym więcej kresek pionowych czy ukośnych, tym mniej nóg i kół. Kałuże (w których odbijają się pnie drzew) łączą się w większe płaszczyzny, zakrywając wszelkie drobne nierówności terenu – ślady po butach i wozach. A im większa powierzchnia kałuży, tym dalej rozchodzą się drobne fale po uderzeniach kropel. |