powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXCIV)
marzec 2020

Mała Esensja: Na własne życzenie
Zofia Kossak ‹Puszkarz Orbano›
Faktem historycznym jest upadek Konstantynopola w maju 1453 roku, zdobytego przy użyciu wielkich dział (bombard) wykonanych przez węgierskiego inżyniera Orbana, którego projekty zostały wcześniej w stolicy Cesarstwa Wschodniorzymskiego wyśmiane. Zofia Kossak w „Puszkarzu Orbano” (wydanej w 1936 roku) przydała mu nastoletniego syna i poprowadziła akcję głównie oczami chłopaka.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Puszkarz, czyli wytwórca armat, zwanych bombardami. Pierwotnie budowane były z listew łączonych pierścieniami, na przełomie XIV i XV wieku udoskonalono je i zaczęto odlewać z brązu. Miały krótką lufę, szerszą u wylotu niż na dnie, a nośność ich wynosiła 200-600 metrów. W połowie XV wieku Węgier (prawdopodobnie) z pochodzenia, niejaki Orbano, przedstawia plany super-bombardy (o innym nieco kształcie) doży Wenecji oraz podeście Genui, ci jednak wyśmiewają go, uważając za szaleńca – zwłaszcza gdy twierdzi, że „o dwie mile poniesie pocisk blisko półtora tysiąca funtów ważący”, a co więcej, mieć przy tym będzie jeszcze impet by skruszyć mur, w który uderzy.
Wraz z całą swą rodziną konstruktor przenosi się więc do Konstantynopola, uważanego za siedlisko wiedzy, nauki. Tu dokańcza prace, wszystko wylicza (wraz z kosztami odlania potwora długiego na kilka metrów), po czym przedstawia projekt cesarzowi, zwierzchnikowi sił zbrojnych, cesarskiemu doradcy – z podobnym efektem. Bliski obłędu, wybiega z pałacu, a nie chcąc zmarnować dziesięciu lat pracy, odchodzi z miasta, gotów udać się choćby do diabła, jeśli ten go zechce wysłuchać…
…i spotyka go w osobie sułtana tureckiego, Mehmeda II. Ten uważa zdobycie Bizancjum za cel swego życia, a już raz zmuszony do przerwania oblężenia i wycofania się, przyjmuje Orbana z otwartymi ramionami, gotów wydać fortunę na odlanie bombardy zdolnej zniszczyć przemyślne mury miasta.
Umocnienia te są wysokie, grube i położone jedne za drugimi. Od wieków zapewniają bezpieczeństwo mieszkańcom – Grekom, Italczykom, Genueńczykom i przedstawicielom wielu innych narodów cesarstwa, żyjącym w lekceważącym zagrożenie błogostanie. Zajęci rozrywkami, bogaceniem się z handlu oraz korupcji, nie chcą zauważyć, że mury te nie tyle zaczynają się sypać, co na skutek wieloletnich zaniedbań nadają się jedynie do natychmiastowego remontu. Przybyły z Rzymu kardynał ofiaruje na ten cel własne pieniądze, ale te – jak się wkrótce okazuje – trafiają głównie do kieszeni ważnych osób, a same roboty przy murze prowadzone są byle jak, najtańszym kosztem, głównie w celu pisania zadowalających wszystkich raportów.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Mieszkańcy stolicy wierzą w kilka przepowiedni. Jedna z nich mówi, że jeśli nawet wróg wedrze się do miasta, nie przekroczy kolumny Konstantyna Wielkiego, bo wtedy z nieba zstąpi anioł i wszystkich ocali. Druga, że nikt nie zdobędzie miasta, nim statki nie będą płynąć po lądzie. Ale o ile ta pierwsza nigdy się nie spełniła (mieszkańcy, którzy tam się zgromadzili, zostali w większości wymordowani), o tyle historycy potwierdzają, że wypełnienie się drugiej istotnie miało miejsce. Turecka flota, nie mogąc wedrzeć się do zatoki Złotego Rogu (wejście chronione było między innymi przez gruby, rozciągnięty w poprzez łańcuch) i znajdującego się w niej portu, przy pomocy wozów drewnianych, bali drewna i sił tysięcy niewolników przewiozła kilkadziesiąt okrętów ścieżką przez wzgórza Galackie, wodując je w bezpiecznej odległości od strzeżonego wejścia.
Na te wydarzenia spoglądamy głównie oczami nastoletniego Mario Orbano, syna puszkarza. Będąc świadkiem odejścia ojca, nie chce uwierzyć, że przeszedł na stronę Turków. By obalić tę pogłoskę, potajemnie przekrada się do obozu wroga, gdzie o mało nie zostaje zabity na miejscu – ale, ku swemu zdziwieniu, ocala go jego własne nazwisko. Skoro jest synem ważnej postaci, której sprzyja sam sułtan, może po obozie poruszać się swobodnie. Z przerażeniem odkrywa, że istotnie – ojciec, uważany za zmarłego, pomaga śmiertelnemu wrogowi zdobyć własne miasto, skazując rodzinę na niechybną śmierć.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Powieść pochyla się nad wieloma zagadnieniami – obok wspomnianej już drążącej państwo korupcji i rozleniwiającego błogostanu, poprzez brak umiejętności i siły charakteru osób stojących na wysokich stanowiskach, po te najważniejsze: czy winna jest broń, czy ręka, która tej broni używa? Czy inżynier i wytwórca armaty ponosi winę za skutki jej użycia? Czy winny zagładzie miasta jest ten, który został przezeń wyśmiany i odtrącony, czy raczej bardziej ci, którzy żyjąc w nim, nie zamierzają wydawać ani grosza na sposobienie się do jego obrony, za wszelkie zło zrzucając zawsze winę na innych?
Ucząc historii i, po części, geografii tego rejonu, Zofia Kossak nie potrafiła jednak nadać „Puszkarzowi Orbano” takiej porywającej mocy, jak to było w przypadku powieści „Topsy i Lupus”. Znając losy miasta, wiedząc z góry, jak się wszystko skończy, nie potrafiłem się wciągnąć w akcję, w wewnętrzną (a potem całkiem zewnętrzną także) walkę chłopaka, w jego rozterki i próby ratowania stolicy. W końcu skoro Bizancjum postanowiło zginąć „na własne życzenie” (a rodzinie puszkarza udało się wcześniej bezpiecznie opuścić miasto), czymże się tu przejmować?



Tytuł: Puszkarz Orbano
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-88162-89-3
Format: 201s. 145×205mm
Gatunek: dla dzieci i młodzieży, historyczna
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

24
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.