„Anibal 5” to komiks, który Alejandro Jodorowsky stworzył wspólnie z Georgesem Bessem. Ten duet można kojarzyć z kilku udanych serii: „Juana Solo”, „Białego Lamy” i „Legendy Białego Lamy”. Jak wypada ich kolejne wspólne dzieło?  |  | ‹Anibal 5›
|
Jodorowsky jest twórcą, który od dziesięcioleci spełnia się w wielu dziedzinach sztuki. Większość osób kojarzy go zapewne jako reżysera awangardowych filmów („Święta góra”, „Kret”) lub twórcę komiksów (zwłaszcza tych stworzonych w duecie z Moebiusem, takich jak m.in. „Incal”, czy „Szalona z Sacre-Coeur”). Chilijski artysta jest też jednak performerem, muzykiem, tarocistą, rzeźbiarzem… długo by wymieniać. Wróćmy jednak do komiksów. Bibliografia (komiksografia?) Jodorowsky’ego jest bogata, a polscy wydawcy dokładają wszelkich sił, by przybliżyć ją czytelnikom. Kiedyś przodował w tym Egmont, obecnie najwięcej albumów tego autora dostarcza nam Scream, ale tytuły z jego nazwiskiem na okładce w swoim katalogu mają też Taurus oraz Bum Projekt. I bardzo dobrze. Wśród tych pozycji znajdują się dzieła wybitne, wiele jest całkiem niezłych, znalazło się też kilka bardzo słabych. Do tych ostatnich zaliczyć niestety trzeba „Anibala 5”. Tytułowy Anibal 5 to wysokiej klasy cyborg, wyposażony w multum zabójczych usprawnień oraz niepohamowany popęd seksualny. Jego przeznaczeniem jest walka z różnymi zagrożeniami, jakie dotykają naszą planetę. Szalony tyran, budujący pod ziemią niewolniczą armię? Szamanka atakująca Europę przy pomocy lewitujących zwierząt? Wyślijcie Anibala 5! Seria Jodorowsky’ego i Bessa miała być w założeniu parodią przygód Jamesa Bonda. I teoretycznie można tak ten komiks odczytywać – przy dużej dozie dobrej woli. Jednak jak na parodię, „Anibal 5” jest zadziwiająco mało zabawny. Autor wyraźnie starał się wykrzesać jakiś komizm z przygód cyborga, ale żarty w „Anibalu 5” są ciężkie, toporne i przez większość czasu po prostu żenujące. Humor jakim operował Jodorowsky był zawsze specyficzny. Często balansował na granicy dobrego smaku (i równie często ją przekraczał), jednak przeważnie udawało mu się przy okazji zrobić dobre (lub przynajmniej poprawne) komiksy. W przypadku tego albumu to po prostu nie wyszło. Poza nieudaną warstwą humorystyczną, „Anibal 5” to też po prostu słabo napisany scenariusz. Jodorowsky prawdopodobnie miał na początku jakiś zarys fabuły, ale po drodze wszystko mu się rozjechało. Narracja się rwie, absurdalne pomysły nie mają okazji nawet wybrzmieć, bo zaraz zastępowane są kolejnymi. Wszyscy bohaterowie zachowują się infantylnie, a ich dialogi brzmią po prostu okropnie. Wyszedł komiks ciężkostrawny i męczący – całość wygląda, jakby Jodorowsky wrzucił do jednego worku wszystko co akurat mu przyszło do głowy i nawet się nie zastanowił jak to będzie ze sobą grało. Bess wyraźnie marnuje się w tym komiksie. To świetny artysta, o bardzo plastycznej kresce, co doskonale to widać we wspomnianych wcześniej dziełach. W Anibalu 5 też można dostrzec jego umiejętności – zwłaszcza przy przedstawianiu postaci ludzkich (mało kto umie tak sugestywnie pokazać dynamikę ciała). Jednak artysta nie błyszczy tak jak powinien. I to nie do końca ze swojej winy. W wielu miejscach Bess po prostu nie ma jak pokazać swojego talentu, bo plansze przeładowane są dymkami i ramkami z tekstem. „Anibal 5” jest komiksem chaotycznym i bardzo słabo napisanym. Nie ratują go nawet świetne rysunki Bessa. Szkoda – po Jodorowsky’m można spodziewać się więcej. Plusy: Minusy: - Infantylna, nielogiczna fabuła
- Kiepsko napisane postaci
- Ciężki, żenujący humor
Tytuł: Anibal 5 Data wydania: 28 sierpnia 2018 ISBN: 9788365454812 Format: 144s. 240x320 mm Cena: 89,99 Gatunek: sensacja Ekstrakt: 40% |