Mimo mody na kryminalne powieści retro, pewien okres z przeszłości nie został jeszcze odpowiednio spenetrowany przez pisarzy. Wciąż brakuje interesujących książek detektywistycznych, których akcja rozgrywałaby się w czasie nazistowskiej okupacji Polski. do takiego samego wniosku doszedł chyba Janusz Majewski, który najpierw napisał „Czarnego mercedesa”, a potem przeniósł go na ekran. Z marnym skutkiem.  |  | ‹Czarny Mercedes›
|
Na początek małe wyjaśnienie. Najnowsze dzieło Janusza Majewskiego nie jest ekranizacją klasycznej powieści milicyjnej Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego (z końca lat 50. ubiegłego wieku), ale jego własnej prozy. Majewski natomiast to jeden z ostatnich żyjących wielkich mistrzów polskiego kina, autor tak znakomitych dzieł, jak „Sublokator” (1966), „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię” (1969), „Zazdrość i medycyna” (1973), „Zaklęte rewiry” (1975), „Sprawa Gorgonowej” (1977) czy „C.K. dezerterzy” (1985). Słowem: postać wielka! Tym bardziej boli fakt, że schodzi ze sceny w tak złym stylu. Choć pomysł miał doskonały. Cóż z tego jednak, skoro nie wykorzystał nawet połowy jego potencjału. Akcja filmu rozgrywa się w okupowanej Warszawie. Do gabinetu mecenasa Karola Holzera ( Artur Żmijewski, który nie zdążył zejść z planu „Ojca Mateusza”) zgłasza się jego przedwojenna studentka Aneta Landau ( Maria Dębska) i prosi o pomoc. Dużo żąda, jest bowiem Żydówką, ale Holzer – związany z Armią Krajową – postanawia zaryzykować. Umieszcza ją w swoim domu, przedstawiając służącej Celinie (Natalia Rybicka) jako przybyłą z Pomorza żonę Krystynę. Wcielenie się w panią Holzer to, zdawałoby się, doskonały kamuflaż, tym bardziej że mecenas przyjaźni się z często bywającym w jego domu oficerem SS, hrabią Maximilianem von Fleckensteinem (Aleksandar Milićević). Pewnego dnia po powrocie do domu Karol zastaje „małżonkę” nieżywą, z wbitym w plecy nożem. Śledztwo przejmuje Rafał Król ( Andrzej Zieliński), przedwojenny specjalista od zabójstw, nadkomisarz działającej niezależnie od tak zwanej „policji granatowej” Polskiej Policji Kryminalnej. Od pewnego momentu dochodzeniem zaczyna jednak interesować się także radca kryminalny Ernst Kluge z Kripo ( Bogusław Linda). I właśnie to, co najbardziej intrygujące w całej tej historii, pojawia się na styku relacji polsko-niemieckich – vide Holzer i von Fleckenstein oraz Król i Kluge. Niestety, wszystko jest jedynie pobieżnie naszkicowane, reżyser każe widzom wierzyć na słowo, że jest tak, jak on mówi, lecz w rzeczywistości nie robi nic, by ich w tym utwierdzić. Przy większych staraniach hrabia-esesman mógłby stać się postacią na miarę Clausa von Stauffenberga, a Kluge – drugim Eberhardem Mockiem. Tak się jednak nie dzieje. Trudno nawet powiedzieć, by Król prowadził jakieś normalne śledztwo – głównie przesłuchuje ludzi, których doprowadzają mu do biura (majstersztykiem są natomiast rozmowy z hrabią-erotomanem granym z dużym dystansem przez Andrzeja Seweryna). Dochodzenie w żaden sposób nie napędza też fabuły, o co zresztą i tak byłoby trudno, ponieważ jest ona wyjątkowo poszatkowana. Ostateczny efekt tych zabiegów jest taki, że „Czarny mercedes” zostaje całkowicie wyprany z emocji i napięcia. Dość powiedzieć, że najwięcej dreszczyku przynosi mniej więcej półminutowe preludium rozgrywające się na peronie dworca kolejowego. Potem jest już coraz nudniej.
Tytuł: Czarny Mercedes Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: Polska Czas trwania: 110 min Ekstrakt: 40% |