powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXCVI)
maj 2020

Z filmu wyjęte: Podręczna salamandra
Któż (z palaczy) by nie chciał darmowej zapalniczki? Wystarczy sięgnąć w trawę, złapać przebierające łapkami zwierzątko i otworzyć mu pyszczek…
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Naturalnie zionąca ogniem salamandra to czyste bajki, ale niektórzy lubią żyć złudzeniem i zamawiają sobie zapalniczki w kształcie jaszczurki. Nawet jeśli ani to wygodne (plastikowe łapki drapią przez kieszeń), ani poręczne (ciężko wpasować taką zapalniczkę w dłoń), ani nawet ładne (główka jaszczurki musi być nieproporcjonalnie duża, by pomieścić zawór i iskrownik). No chyba że się jest czarownicą…
Niestety, mimo że zapalniczka-jaszczurka pojawia się w filmie o szumnym tytule „Witchcraft IV: The Virgin Heart” (w wolnym tłumaczeniu „Czary IV: Serce dziewicy”), nie jest żadnym nadprzyrodzonym gadżetem, a właśnie plastikową zapalniczką. Która w dodatku nie ma żadnej roli w fabule. Ot, sympatyczny gadżet, którym jedna z bohaterek przypala sobie papierosa – trzymając urządzenie tak, jakby wyciskała z niego ogień. Z tej jaszczurki, znaczy się.
Mimo że scena jest nawet sympatyczna, przestrzegam jednak przed sięganiem po film, jest to bowiem kawałek wyjątkowo nędznego cyklu bardzo tanich pseudo-horrorów, który zdechł dopiero po wydaniu trzynastego tchnienia. Co ciekawe, od samego początku seria szorowała po dnie, trudno więc zgadnąć, skąd u twórców wziął się taki upór – żeby kręcić, kręcić, i kręcić. O czym zaś była czwarta odsłona tych żałosnych wysiłków? Ano o adwokacie, który jako domorosły detektyw próbuje wytropić porywacza nastolatki, zgarniętej z tak zwanej budki telefonicznej (ustawiono ją w szczerym polu udającym szosę). W trakcie śledztwa trafia na gnębioną przez szefa striptizerkę, a potem na demonicznego menadżera, który pojawia się, gdy delikwent idzie z gitarą na rozstaje dróg i tuż przed północą zaczyna coś zagrać. Film jest strasznie męczący, nudny i źle stylizowany na kino noir, a w dodatku szwankuje w nim dźwięk. Jedynym jaśniejszym akcentem jest Julie Strain. Oczywiście jako striptizerka.
powrót; do indeksunastwpna strona

68
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.