powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXCVI)
maj 2020

Anioł w zielonych kaloszach
Łukasz Stec ‹Psychoanioł w Dublinie›
„Psychoanioł w Dublinie” Łukasza Steca zaskakuje lekką formą i dowcipem. No i postacią charyzmatycznego, rudego Borysa.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Łukasz Stec ma do tej pory na swoim koncie jedynie dwie książki, co trochę dziwi, zważywszy na jego pisarskie umiejętności, bogatą wyobraźnię i przyzwoite poczucie humoru. Zadebiutował w 2007 roku niegrubym zbiorem opowiadań „Bimber”, po czym – siedem lat później – opublikował będącą obiektem niniejszej recenzji powieść „Psychoanioł w Dublinie”. I znów zapadła cisza. Mija właśnie jej szósty rok. Mam nadzieję, że w grę wchodzi raczej przesadnie długie dopieszczanie dziecka (literackiego) niż niemożność dopchania się do jakiegokolwiek wydawcy…
Głównym bohaterem książki jest Wowa, mieszkający w Dublinie Polak, ledwo wiążący koniec z końcem pracą w lokalnej pierogarni. Pewnego dnia budzi się z tygodniową dziurą w pamięci i aniołem u boku. A konkretnie psychoaniołem, czyli aniołem ateistów – wyposażonym w anielskie, choć sztuczne, skrzydła, a także w indiański pióropusz, biały kitel i zielone kalosze. Anioł informuje Wowę, iż właśnie został przywrócony do życia po tym, jak ktoś go zamordował. I ma przed sobą siedem dni życia. Tyle bowiem nasz bohater dostał czasu na zorientowanie się, kto mógłby być sprawcą, oraz opracowanie planu, który pozwoli mu wywinąć się przed ostatecznym zejściem z naszego łez padołu. I to zejściem w wigilię trzydziestych urodzin.
Wowa plącze się więc po okolicy w towarzystwie widocznego tylko dla niego, ochoczo nadużywającego różnych używek anioła, i próbuje sobie przypomnieć, komu zbyt mocno nadepnął na odcisk. Na pierwszy rzut oka nie znajduje żadnej takiej osoby, ale kolejne dni przynoszą szeroką pulę świeżutkich potencjalnych konfliktów, w związku z czym na listę podejrzanych wchodzą kochliwy, czeski sąsiad, narajony przez barmana sprzedawca broni, pracodawca, który nieopatrznie wysłał bohatera na konferencję jako tłumacza z niemieckiego, była żona Dezyderia, poślubiona kiedyś wyłącznie ze względu na pokrewieństwo w imiennej niedoli (oboje z Wową – czyli w istocie Wawrzyńcem – nie cierpieli swoich imion), a nawet pogrążony w nieustającej depresji kot Borys. Którego myśli notabene Wowa zaczyna pewnego dnia słyszeć w wyniku zaleconych przez anioła ćwiczeń.
Pozornie powieść nie podąża żadnym konkretnym tropem. Bohater snuje się po mieście, spotyka kolejnych ludzi i rozmyśla nad życiowymi wyborami, od czasu do czasu – często pod wpływem dokazującego anioła – robiąc jakieś głupstwa. Autorowi udało się jednak uniknąć klasycznej pułapki z utopieniem historii w ckliwości i szablonowym dążeniu do finałowego pozytywnego rozstrzygnięcia. Poczynania Wowy są praktycznie niemożliwe do przewidzenia, jego motywacje chwilami wręcz abstrakcyjne, a sytuacje, którym musi stawić czoło, mimo swej pozornej zwyczajności zupełnie zwariowane i prowadzące do ciągu groteskowych nieporozumień. Wszystko zaś jest napisane lekko, zgrabnie i z żywym humorem, z plejadą rozpoznawalnych, pełnowymiarowych postaci, wliczając w to kota, który potrafi wyczytać z oczu wyścigowego konia siłę – oraz przyczynę – żądzy zwycięstwa w gonitwie. Przy tym tu i ówdzie rozsiane są po fabule przykłady działań artystycznych bohatera – na pierwszy rzut oka wydumanych, ale w istocie rozsądnie wytłumaczonych i solidnie umotywowanych interpretacyjnie, że choćby wspomnę instalację „Ciepłe kraje”, czyli kaloryfer wymalowany w kontury tropikalnych państw. Co więcej, również zakończenie powieści jest dalekie od schematów, i w sposób urokliwy koronuje całą intrygę.
Muszę przyznać, że początkowo byłem raczej sceptycznie nastawiony do lektury z powodu umiarkowanie interesującego startu intrygi i nieprzesadnie urodziwej okładki, ale z biegiem przewracanych kartek coraz bardziej ujmował mnie sposób poprowadzenia narracji, swoboda w kreowaniu rzeczywistości i bogactwo detalu opisywanych zdarzeń. Jeśli więc szukacie lekkiej, sympatycznej, nieco zakręconej książki, która dałaby chwilę wytchnienia, to serdecznie polecam „Psychoanioła w Dublinie”.



Tytuł: Psychoanioł w Dublinie
Data wydania: 25 czerwca 2014
Wydawca: Akurat
ISBN: 978-83-775-8720-1
Format: 304s. 130×205mm
Cena: 35,–
Gatunek: fantastyka, obyczajowa
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

28
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.