powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXCVI)
maj 2020

Tu miejsce na labirynt…: Dwanaście miesięcy wcześniej
Andrzej Chochół, Henryk Gembalski, Krzysztof Majchrzak, Michał Zduniak ‹Our Last Session. Michał Zduniak in Memoriam›
To była niezwykła sesja. Jedna z ostatnich, a może w ogóle ostatnia, w jakiej wziął udział perkusista Michał Zduniak. Odbyła się ona w najbliższym mu miejscu, dzień przed ważnym koncertem i… równo rok przed przedwczesną śmiercią artysty. Towarzyszyli mu w niej przyjaciele: gitarzysta Andrzej Chochół, skrzypek Henryk Gembalski oraz basista Krzysztof Majchrzak. Jedenaście lat po rejestracji ukazała się ona na albumie „Our Last Session”.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W ciągu ostatniego tygodnia Michał Zduniak był częstym gościem na łamach „Esensji”. Z jednej strony z uwagi na przypadającą 5 maja jedenastą rocznicę śmierci muzyka, z drugiej – na wydane w ostatnich latach płyty z archiwalnymi materiałami, w realizacji których brał udział. I które, co istotne, ujrzały światło dzienne dopiero po jego śmierci. Pierwszym chronologicznie był zapis występu z kwietnia 1999 roku w Częstochowie (ukazał się na krążku „1999 Harmolodic Odyssey”), drugim – sesja w studiu radiowym w Kielcach, którą zarejestrowano sześć lat później pod szyldem Byrklymyny Trio („Opera in Heaven”), trzecim wreszcie – nagrania powstałe 5 maja 2008 roku w Studiu Wąchock. Czyli w mieście, w którym Zduniak mieszkał przez ostatnie lata życia, na dodatek w jego Pracowni (sic!), o której na okładce płyty Henryk Gembalski napisał, że była „miejscem spotkań artystycznych i warsztatowych poszukiwań twórców z różnych kręgów (…)”.
Była to swoista „próba generalna” przed koncertem, jaki miał odbyć się następnego dnia w Ostrowcu Świętokrzyskim. Los sprawił, że ją nagrano i po latach udostępniono publicznie (za sprawą Fundacji im. Michała Zduniaka i przy wsparciu między innymi władz lokalnych Kielc i Wąchocka). Obok Zduniaka zagrali tutaj muzycy, których bębniarz doskonale znał od lat: skrzypek Henryk Gembalski, basista Krzysztof Majchrzak oraz – najmniej znany w tym gronie – gitarzysta Andrzej Chochół. Jak się później okazało, w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy, czyli do śmierci Zduniaka, nie mieli oni już okazji dokonać wspólnych nagrań, stąd jak najbardziej adekwatny do sytuacji tytuł tego niszowego wydawnictwa – „Our Last Session”. Wydawnictwa, które powinno przypaść do gustu wszystkim wielbicielom jazzu improwizowanego i które na pewno nie powinno przejść niezauważone.
Na album trafiło siedem utworów, spośród których sześć było spontaniczną zespołową improwizacją; jedynie ostatni – „Rock i Roll” – miał nieco ściślej nakreślone przez Krzysztofa Majchrzaka ramy, co jednak nie oznacza, że i tutaj artyści nie pozwolili sobie na odrobinę swobody. Fakt, że prawie czterdzieści minut muzyki rodziło się „na żywo” w głowach i sercach artystów, nie oznacza jednak wcale, że mamy do czynienia z dźwiękowym chaosem, z którego jedynie od czasu do czasu wykluwa się coś realniejszego. Gembalski, Majchrzak oraz Zduniak byli nie tylko zaprawionymi w bojach improwizatorami jazzowymi (co już jest sztuką samą w sobie!), lecz na dodatek artystami, którzy znali siebie nawzajem „na wylot” – w ułamku sekundy znajdowali więc wspólny język, podrzucali sobie pomysły i rozwiązania brzmieniowe oraz harmoniczne. Mieli też – nawet we free jazzie nie da się tego przecież uniknąć – wypracowane pewne schematy. Chochół, dotąd grający głównie ze Zduniakiem, też się doskonale w tej konfiguracji odnalazł, zajmując istotne miejsce na drugim planie.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na „Our Last Session” trafił materiał, który należałoby jeszcze dopracować, dopieścić – gdzieniegdzie coś wyciąć, gdzieniegdzie dodać fragment, który przykryłby jakiś mankament. Tego nie zrobiono. Po to, aby oddać prawdziwy charakter tej sesji, żywiołowego spotkania muzyków, którzy zwarli szeregi i dokonali przeglądu wojsk przed zaplanowanym na następny dzień koncertem. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że dobrze się stało, iż nie ingerowano w te nagrania. Dzięki temu otrzymujemy bowiem to, co w jazzowej i rockowej improwizacji jest najważniejsze, czyli emocje towarzyszące artystom tu i teraz, a nie generowane w studiu. Istotna jest więc każda chropawość, każda drobna niedoskonałość, za którą kryją się w jednej chwili potężna energia, w innej – subtelność i romantyczna natura. W tych nagraniach nie brakuje ani jednego, ani drugiego.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wbrew pozorom, brzmienie wcale nie jest jednak takie surowe, jak można by się spodziewać. Artyści bowiem „na żywo” wzbogacali swoje instrumentarium o efekty elektroniczne, które sprawiały, że muzyka stawała się bardziej przestrzenna, miejscami zyskując wręcz ambientowy posmak (vide pogłosy generowane przez Gembalskiego czy też elektroniczny smyczek wykorzystany przez Majchrzaka w „Well, It’s Winter”). Ale przede wszystkim w trakcie tej „ostatniej sesji” królują żywiołowe emocje i niczym nieskrępowana radość zespołowej improwizacji. Na plan pierwszy najczęściej wybijają się skrzypce, rzadziej gitara (jak w drugiej części „The Scent of Wine”); sekcja rytmiczna z kolei wcale nie jest zepchnięta do tła. I Majchrzak, i Zduniak często stają w jednym rzędzie z Gembalskim i Chochółem – albo po to, aby wejść z nimi w dyskurs (vide otwarcia „Harmolodic Spring” i „Lazy Summer”), albo by przejąć kontrolę nad całością i wytyczyć nowy szlak poszukiwań.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Dominującym elementem w tej czterdziestominutowej, podzielonej na sześć części, improwizowanej suicie są utwory odnoszące się do poszczególnych pór roku. Widać muzycy dostrzegli w nich silne pokrewieństwo stylistyczne (względnie mentalne), skoro zdecydowali się nadać im charakterystyczne tytuły: od „Harmolodic Spring”, poprzez „Lazy Summer” oraz „Autumn Already”, aż po „Well, It’s Winter”. To nie oznacza wcale, że odstają one w znaczący sposób od dwóch wcześniejszych, to jest „Onset” i „The Scent of Wine”, należy to raczej traktować jako zabieg artystyczny, ukierunkowanie słuchacza. A może po prostu, co byłoby jak najbardziej zrozumiałe, wyraz fascynacji Gembalskiego „Czterema porami roku” Antonia Vivaldiego… Całość wieńczy „Rock i Roll”, którego autorem jest basista. Mimo to główną rolę grają tu instrumenty solowe, czyli skrzypce i gitara. Swoją drogą to najbardziej melodyjny i nastrojowy fragment albumu, idealnie dobrany, aby wyciszyć emocje i pożegnać przyjaciela, powiedzieć mu po proste: „In memoriam”.
Skład:
Andrzej Chochół – gitara elektryczna
Henryk Gembalski – skrzypce elektryczne, efekty elektroniczne
Krzysztof Majchrzak – gitara basowa, elektroniczny smyczek (6)
Michał Zduniak – perkusja



Tytuł: Our Last Session. Michał Zduniak in Memoriam
Data wydania: 23 czerwca 2019
Nośnik: CD
Czas trwania: 45:20
Gatunek: jazz
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Onset: 07:38
2) The Scent of Wine: 13:14
3) Harmolodic Spring: 06:50
4) Lazy Summer: 04:32
5) Autumn Already: 04:20
6) Well, It’s Winter: 02:02
7) Rock i Roll: 06:45
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

117
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.