Zachęcając do obejrzenia „Solid Gold”, Jacek Bromski „ukradł” mi ponad dwie godziny życia! Kiedyś pewnie mu to wybaczę, na razie jednak łykam gorzkie łzy nad zmarnowaniem: po pierwsze – świetnego tematu (daleko w tle jest bowiem afera Amber Gold), po drugie – dobrych aktorów, których zaprosił na plan (broni się jedynie Andrzej Seweryn).  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi starano się wykorzystać „Solid Gold” do walki politycznej, co zaowocowało szeroko dyskutowanym skandalem podczas festiwalu gdyńskiego i – ostatecznie – przełożeniem premiery kinowej na koniec listopada. Czy było o co kruszyć kopie? Niekoniecznie. Z aferą Amber Gold, jaką przed paru laty żyła prawie cała Polska, obraz Jacka Bromskiego („ Anatomia zła”) wspólne ma chyba tylko słowo „gold” w tytule. Co oczywiście nie musi być niczym złym. Wiązanie fabuły dzieła z przekrętem dokonanym przez Marcina Plichtę mogło raczej zaszkodzić, niż pomóc filmowi. Choć z drugiej strony trudno sobie wyobrazić, by Bromski był w stanie w jeszcze większym stopniu zepsuć temat… Reżyserowi zapewne zamarzyło się być trochę jak Alan J. Pakula w „Klute” (1971) bądź Constantin Costa-Gavras w „Żądzy bankiera” (2012). Nie okazał się jednak ani jednym, ani drugim. Ba! bardzo daleko mu nawet do Eldara Saławatowa, twórcy pokrewnej tematycznie rosyjskiej „ PiraMMMidy” (2011). Opowieść o próbującym otworzyć parabank gangsterze Tadeuszu Kaweckim (grający go Andrzej Seweryn jako jedyny aktor wyszedł zwycięską ręką ze starcia z Bromskim) i depczącym mu po piętach byłym wysokim oficerze CBŚ Nowickim ( Janusz Gajos), który perfidnie wykorzystuje do swoich celów młodą policjantkę Kaję Miller (Marta Nieradkiewicz), miała spory potencjał. Cóż z tego, skoro został on po mistrzowsku wprost zmarnowany za sprawą ciągnących się w nieskończoność dyskusji, które w żaden sposób nie popychają akcji do przodu. Żeby to był jednak jedyny grzech filmu! Niestety, do totalnego przegadania trzeba dorzucić jeszcze kompletny brak napięcia (w przypadku thrillera jest to niewybaczalne) i rozmycie głównego wątku intrygi poprzez dodanie kilku całkowicie zbędnych postaci (wszystkie związane z lokalem „Sommelier”), które snują się po ekranie, kompletnie nic nie wnosząc. Nie pomaga nawet fakt, że są sukcesywnie eliminowane przez Bromskiego z gry. Konstrukcja fabuły pomyślana została tak, aby – wzorem „Gorączki” (1995) – napięcie rosło aż do momentu, gdy Kawecki i Nowicki (jak Manna McCauley i porucznik Hanna u Michaela) staną naprzeciw siebie. Może uda Wam się do tej sceny nie zasnąć. Ale i tak nie obiecujcie sobie po niej zbyt wiele. Nie ukrywam, że przez cały seans nie opuszczał mnie ogromny żal, iż Jacek Bromski nie powściągnął swych ambicji reżyserskich i nie zdecydował się na przykład na oddanie napisanego przez siebie scenariusza takiemu twórcy, jak Władysław Pasikowski. On zapewne dużo lepiej poradziłby sobie z pokazaniem, jak przecinają się interesy służb specjalnych (o rodowodzie komunistycznym), skorumpowanych gliniarzy i współczesnych gangsterów, którzy marzą o legalizacji brudnych interesów. Dawno, dawno temu udowodnił to w „Psach” (1992), a przed paroma tygodniami potwierdził w ostatniej części „psiej trylogii” – „ W imię zasad” (2020)… I jeszcze drobna uwaga na marginesie. Nie pojmuję, co kierowało Bromskim, aby – obok takich tuzów aktorskich, jak Seweryn, Gajos czy Olgierd Łukaszewicz (który wcielił się w wyjątkowo „szarą eminencję”, generała Wilkosza) i Krzysztof Stroiński (zaufany człowiek Wilkosza) – zatrudnić Macieja Maleńczuka i Piotra Stramowskiego, którzy przy wcześniej wymienionych wypadają jak dzieci uprowadzone na plan filmowy ze szkolnych jasełek.
Tytuł: Solid Gold Data premiery: 6 kwietnia 2020 Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: Polska Czas trwania: 134 min Gatunek: dramat EAN: 5906190326638 Ekstrakt: 40% |