Autorzy komiksu o bitwie o Monte Cassino postawili sobie zadanie szalenie ambitne. Tym trudniejsze, że zdecydowali się być zarazem dokumentalistami, gawędziarzami, jak i komentatorami tamtych wydarzeń. Obawa, że mogą ponieść porażkę była w pełni uzasadniona.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Z początku idea wydaje się jasna. Do biura Melchiora Wańkowicza przybywa por. Jakub Grebowski. Z ramienia dowództwa II Korpusu ma przypilnować krewkiego literata uparcie drążącego temat bitwy. Wańkowicz nie robi tego dla własnej sławy. Przynajmniej nie wyłącznie. Chce wystawić godny, literacki pomnik polskiemu orężu. Monument, który wpłynie na bieżącą sytuację polityczną, na traktowanie Polaków przez aliantów zachodnich. Jednocześnie pragnie udokumentować jak najdokładniej to, co lada chwila uleci z ludzkiej pamięci. I tu już od razu widać, że narracja toczyć będzie się wielotorowo, a dociekania Wańkowicza to właściwie jedynie pretekst do ukazania relacji z pola walki. Dodatkowo to wszystko przenikają jeszcze demony tkwiące w samym Grebowskim, też przedwojennym literacie, który dodatkowo z Wańkowiczem ostro polemizował. Teraz jednak porucznik, okaleczony weteran spod Tobruku, utracił swą muzę, podobnie jak wcześniej wszystkich bliskich. Wewnętrzne monologi porucznika bywają naprawdę ciekawe. Jego zwątpienie zmieszane z buntem pobudza emocje, daje do myślenia. Także niejednoznaczna postać Wańkowicza i złożone, wzajemne relacje obu panów ożywiają części, w których zbierają oni materiały, dyskutują o bitwie i nie tylko o niej. Najgorzej bywa w częściach typowo wspomnieniowych. Tu, w pierwszym tomie komiksu, dominują opisy pierwszego natarcia Polaków na okalające sam klasztor wzgórza nad Cassino. Mowa jest o walkach rozpoczętych 12 maja 1944 roku szturmem Strzelców Karpackich na wzgórze 593. Do walki wchodzi 5. Dywizja Kresowa. Zbigniew Tomecki postawił tu na bezpośrednie relacje, które niewątpliwie zapewniają najlepszy wgląd w to, co działo się na polu walki. Ta bezpośrednia perspektywa, wzbogacona uogólnieniami z dokumentów sztabowych, to ukłon, a zarazem hołd dla dzieła Wańkowicza – trzytomowego dokumentu o bitwie, który unieśmiertelnił ją w pamięci Polaków. Problem w tym, że komiks nie pozwala na tyle, na ile literatura. Czytelnik niezaznajomiony z sytuacją łatwo się pogubi. I tak jest też tutaj. Brak map, natłok nazwisk, nazw jednostek wojskowych, miejsc – to wszytko od samego początku wylewa się wielką falą, która nieco przesłania sens, o który chodziło najbardziej, czyli wymiar dogłębnie humanitarny, studium ludzkiego, trudnego do opisania dramatu. Problemem jest także grafika. Przyjęta przez Gabrielę Beclę czarno-biała konwencja od razu ogranicza możliwości ekspresji, różnicowania poszczególnych kadrów. Co więcej zmusza do większej staranności w dopracowaniu szczegółów, szczególnie postaci ludzkich, ale także niezwykle tu licznych scen batalistycznych. O ile występują w nich konkretni ludzie i mamy do czynienia z pojedynczym zdarzeniem, wszytko jest w miarę dobrze. Kiedy jednak pojawia się szersza narracja z offu, kolejne kadry i plansze zlewają się w dość monotonną całość, którą ratuje jedynie opis. A ten, choć dogłębnie merytoryczny, jest po prostu przyciężki. Ambitne dzieło komiksowe, nawiązujące konstrukcją do analogicznych książek Wańkowicza, nie jest całkowitą porażką. Stanowi wszelako produkcję zdecydowanie „przedobrzoną”. Reklamowane jako „poprawione” w stosunku do edycji pierwotnej, starszej o siedem lat, rozszerzone zostało o dwanaście stron. Nie wykorzystano ich jednak należycie. Nadal zbyt wiele treści gnieździ się tutaj na zbyt małej przestrzeni, rwana narracja i perspektywa oglądu zdarzeń nie pomagają w odbiorze. Sugerują wręcz, że kolejne dwa tomy serii będą atakować świadomość czytelnika w podobnym stylu. Oczywiście tylko czytelnika, który przebrnie przez pierwszy tom. Ambitny projekt okazał się zbyt ambitny. Autorzy chcieli pomieścić w jednej historii zbyt wiele, nie przygotowując na to czytelnika, nie dostarczając mu stosownego zaplecza. Zamiast epopei czy nawet patriotycznego manifestu wyszła lektura dla wytrwałych. Trud polskiego żołnierza pod Monte Cassino był zbyt wielki, aby jeszcze z trudem o nim czytać. Plusy: - ciekawa, choć fikcyjna postać głównego narratora
- interesujący obraz niejednoznacznej codzienności II Korpusu Polskiego we Włoszech
- polemika wokół samej bitwy, zagadnień wojskowych ówczesnej polityki i geopolityki
- spora liczba bardzo ciekawych ilustracji
Minusy: - brak wprowadzania w temat i brak zaplecza, choćby w postaci map sytuacyjnych
- czarno-białe ilustracje, momentami niewiele wnoszące, jako komentarz do tekstu, wręcz monotonne
- zbyt wiele perspektyw narracyjnych
- rwana narracja złożona z pojedynczych epizodów złączonych ogólnym oglądem sytuacyjnym
- nadmierne epatowanie faktami, liczbami, nazwiskami, miejscami
Tytuł: Monte Cassino #1: Maj 1944 (wyd.II) Data wydania: wrzesień 2016 ISBN: 9788363711085 Format: 136s. 210x290 mm Cena: 25,00 Gatunek: historyczny |