„Złodziej dusz” Anety Jadowskiej doczekał się już czwartego wydania – i w sumie słusznie. To jedna z lżejszych, i zarazem przyjemniejszych lektur na krajowej niwie fantastycznej…  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sympatyczne czytadełko skierowane raczej do czytelnika płci żeńskiej. Co nie znaczy, że faceci powinni trzymać się od niego z dala. Rzecz jest napisana płynnie, zgrabnie i z dowcipem, trzeba się jednak przygotować na fabułę utopioną w romansach i słodkościach uczuciowych, od czasu do czasu barwionych starciami tak magicznymi, jak i fizycznymi. Całość jest podana jakoś tak wesoło, postaci też w większości dają się lubić w zasadzie od pierwszego kontaktu, ale chlustająca co jakiś czas słodycz potrafi momentami przyprawić o najprawdziwsze mdłości, przez co lektura książki jest jak kraul na morzu – raz fala uniesienia, raz ssące w dołku nurkowanie między grzywacze. Dodatkowo tu i ówdzie daje się odczuć mocno naiwne, skrótowe podejście do tematu, a także – co jest znacznie bardziej irytujące – celowe nabijanie objętości wzdychaniami, mizianiami i dialogowym szczebiotaniem. W efekcie wątek kryminalny porusza się ciągle poboczem nurtu intrygi, i zasadniczo rozwiązuje się sam z siebie. I gdy docieramy do końca opowieści i już, już będziemy odkładać książkę z uśmiechem – na półkę, bo gdzieżby się jej pozbywać… chlust! Znów trafia się wiaderko melasy, przypominające, dlaczego „Złodziej dusz” jest książką tylko fajną, a nie dobrą. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że z chęcią sięgnę po kolejne tomy. To się naprawdę miło czyta…
Tytuł: Złodziej dusz Data wydania: 12 lutego 2020 ISBN: 978-83-8129-711-0 Format: 464s. 135×210mm Cena: 39,99 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 60% |