W „Złotym dukacie” Grażyna Bąkiewicz nakreśliła niezwykle barwny obraz prężnie rozwijającej się dziewiętnastowiecznej Łodzi oraz sportretowała jednego z pionierów rozwoju przemysłu włókienniczego w tym mieście. Co istotne, opowieść o Ludwiku Geyerze i jego rodzinie z łatwością wciąga młodych czytelników i to nie tylko z powodu tytułowej monety.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Inną sprawą jest, że to właśnie legenda o przynoszącym pecha złotym dukacie potrafiła rozpalić wyobraźnię zarówno siedmiorga dzieci najpotężniejszego wtedy łódzkiego fabrykanta, jak i czytających tę książkę ich rówieśników. Pokojówka i kucharka opowiadają bowiem młodym Geyerom o tym, że podobno dawno temu dwa diabły spotkały się tutaj w karczmie, a potem zapłaciły za wypity miód złotym dukatem. Wkrótce potem karczma spłonęła, a moneta, którą odnaleźli w popiele łodzianie, została wrzucona do Jasienia. Niby to tylko stara legenda, ale wywiera ona wielkie wrażenie na dzieciach, bo przecież fabryka ich ojca stoi nieopodal tej rzeki! Wkrótce możemy z zainteresowaniem obserwować, jak młodzi bohaterowie próbują odnaleźć przeklętą monetę, aby pozbyć się jej raz na zawsze i w ten sposób zapobiec działaniom złych mocy. Oczywiście te poszukiwania obfitują w wiele przygód, a czytelnicy mogą przy okazji bliżej poznać wygląd ówczesnej Łodzi. Do miasta cały czas nadciągają nowi osadnicy (wśród których trafiają się też zbiegli chłopi pańszczyźniani), budowane są nowe domy i zakłady, a na razie nikt się nie przejmuje ich zgubnym wpływem na środowisko. Bez wątpienia na szczególną uwagę zasługuje zaś duma Ludwika Geyera – Biała Fabryka, w której obecnie mieści się Centralne Muzeum Włókiennictwa. Dzięki wykorzystaniu w niej Machiny (czyli maszyny parowej) fabrykant był w stanie produkować więcej niż konkurenci i zyskał miano króla perkalu. Okazuje się, że Ludwikowi Geyerowi nie wystarczała zdobyta pozycja i ciągle decydował się na nowe inwestycje. Fabryka, tartak, cukrownia, gorzelnia – to tylko część jego wciąż rosnącego imperium. Niestety, na to wszystko potrzebne były pieniądze, więc przemysłowiec cały czas zaciągał nowe kredyty, a w końcu jego dobra passa się skończyła. Z książki Grażyny Bąkiewicz dowiadujemy się, że do zguby nie doprowadził go jednak złoty dukat, ale bank, który zażądał zwrotu zaciągniętych pożyczek. Bankructwo nie umniejsza jednak zasług Ludwika Geyera dla rozwoju Łodzi, a drogą przez niego wytyczoną podążyli inni przemysłowcy oraz jego synowie, którzy przez wiele lat z powodzeniem kierowali stworzoną przez ojca fabryką. Autorka zadbała o to, by opowieść o rodzinie i dokonaniach Ludwika Geyera była interesująca dla młodych czytelników, którzy łatwo mogą utożsamić się ze swoimi rówieśnikami uwielbiającymi bawić się na świeżym powietrzu. Wszystko to zostało doprawione jeszcze szczyptą humoru, a wczucie się w klimat tamtych czasów ułatwiają też zamieszczone w „Złotym dukacie” sympatyczne ilustracje Katarzyny Kołodziej oraz przepisy kulinarne na różne dania, które podawano w domu Geyerów. Warto dodać, że pojawia się tutaj też późniejszy łódzki potentat – Karol Scheibler, który właśnie zaczyna rozkręcać swoje interesy. Dalsze losy tego fabrykanta możemy zaś poznać z wcześniejszej książki Grażyny Bąkiewicz „A u nas w domu…” opowiadającej o przygodach jego dzieci. Ale to już zupełnie inna historia!
Tytuł: Złoty dukat Data wydania: 26 marca 2020 ISBN: 978-83-7672-789-9 Format: 144s. 145×205mm; oprawa twarda Cena: 26,90 Gatunek: dla dzieci i młodzieży Ekstrakt: 80% |