Niepozorny czarno-biały belgijski komiks, z rysunkami nie rzucającymi na kolana, okazuje się być znakomitą, świetnie napisaną, precyzyjną, ale też grającą dobrze na emocjach historią kryminalną.  |  | ‹Bękart›
|
Dwudziestokilkuletnia kobieta wchodzi do meksykańskiej knajpy i zamawia jedzenie na wynos. W lokalu woła ją po imieniu jeden z gości. Twierdzi, że zna ją z przeszłości, z czasów szkolnych. Kobieta stanowczo zaprzecza i udaje się z obiadem do pobliskiego motelu. Tam czeka na nią oglądający telewizję dzieciak imieniem Eugene. May (bo takim imieniem posługuje się kobieta) informuje go, że dawny chłopak ją rozpoznał i muszą się szybko zmywać. Kim są? Już wkrótce dowiadujemy się, że May nie należy do aniołków. Wzięła niedawno udział w jednym z największych skoków w historii Ameryki. W miasteczku Prescott dokładnie o tej samej godzinie dokonano aż 52 napadów – na banki, sklepu, jubilerów i inne. Zdezorientowana policja nie zdążyła zareagować. May, jak się okazuje, była jednym ze złodziei, jej skok w pełni się powiódł. Niestety dla niej, na tym sprawa się nie skończyła. Organizatorzy napadu mieli plan na dalsze kroki – już wkrótce policja zaczęła znajdować zwłoki osób, które uczestniczyły w zrównoleglonych rabunkach. Wygląda na to, że May jest ostatnią, której nie udało się dopaść. Z torbą pełną pieniędzy, opiekując się (bardzo zaradnym, to fakt) dzieckiem ucieka poprzez Stany Zjednoczone zarówno przed policją, jak i swymi wcześniejszymi mocodawcami. Co dalej? Ucieczki, mylenie tropów, szukanie pomocy i znajomych i nieznajomych. Zdrady i podstępy. Komu ufać? Jak wykręcić się z tej matni? I jak przy tym zadbać o dziecko? A może to dziecko będzie potrafiło zadbać o matkę? „Bękart” Maxa de Radiguesa jest sensacyjno-kryminalną opowieścią co się zowie. Znakomicie napisaną, nadającą się właściwie od zaraz do filmowej ekranizacji. Autor wie, jak opowiadać takie historie – nie bawi się we wstępy, nie przedstawia szczegółowego przebiegu skoku, od razu wrzuca nas w sam środek kryminalnej opowieści. A potem miesza wrogów i sojuszników, dawkuje zwroty akcji, buduje dramatyczne kulminacje, nie pomija scen akcji i przemocy i stopniowo odsłania złożoną relację między May i Eugenem. Nie zabraknie więc w komiksie akcji, zagadki, ale też emocji i wzruszeń. I oczywiście także zaskakującego finału. Opowiedziałem o fabule „Bękarta” w samych superlatywach, ale skłamałbym, gdybym stwierdził, że zakochałem się w tym komiksie od pierwszego wejrzenia. Mac de Radigues, poprawny rysownik, nie jest jakimś mistrzem swego rzemiosła, albo owego mistrzostwa nie chce pokazać. Graficzna strona komiksu jest przejrzysta, ale nieskomplikowana, dość schematyczna i uproszczona, choć nie można rysownikowi odmówić umiejętności oddawania scen dynamicznych (spójrzcie choćby na wypadek samochodowy na stronach 84-85). Tak naprawdę grafika jest tu po prostu służebna wobec samej historii – ma ją jasno przekazać, nie bawiąc się w piękno i artyzm. Rysunek więc nie porywa, ale bardzo szybko przestaje to przeszkadzać podczas lektury, bowiem znakomicie rozpisana fabuła potrafi całkowicie zawładnąć czytelnikiem. Nie przeoczcie więc tej niepozornej belgijskiej produkcji komiksowej na naszym rynku. To znakomity powrót do klasycznych opowieści spod znaku czarnego kryminału, o precyzyjnym scenariuszu, świetnie poprowadzonej intrydze z poruszającym wątkiem złożonej rodzinnej relacji.
Tytuł: Bękart Data wydania: 18 marca 2020 ISBN: 9788366128262 Format: 180s. 150x190 mm Cena: 44,90 Gatunek: kryminał Ekstrakt: 80% |