powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CXCVIII)
lipiec-sierpień 2020

Dokąd tak pędzisz, Conanie?
Gerry Duggan, Ron Garney ‹Conan – Miecz barbarzyńcy #1: Kult Kogi Thuna›
Wiele sobie obiecywałem po tym, jak Conan Barbarzyńca powrócił do Marvela. Niestety na razie szału nie ma. Otrzymaliśmy jeden komiks bardzo dobry, jeden bardzo zły i jeden średni. Tym ostatnim jest „Conan. Miecz Barbarzyńcy: Kult Kogi Thuna”.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Conan – Miecz barbarzyńcy #1: Kult Kogi Thuna›
‹Conan – Miecz barbarzyńcy #1: Kult Kogi Thuna›
Każdy mniej więcej wie, jak wygląda stereotypowe przedstawienie postaci Conana. Jest on wielkim, dzikim barbarzyńcą, który mało mówi, ale chętnie wyciąga miecz do walki. Do tego posiada nadzwyczajną siłę i zręczność. Kobietom natomiast miękną kolana na jego widok. Mężczyznom, co prawda również, ale ze zgoła innego powodu. Oryginalne opowiadania Roberta E. Howarda przedstawiają Cymeryjczyka na przestrzeni ponad dwudziestu lat – od czasu, kiedy był niedoświadczonym młokosem, działającym szybciej, niż myśli, aż po nobliwego króla Akwilonii, którym został po czterdziestce. Zmiany, jakie zachodzą w bohaterze daje się odczuć w opowiadaniach. Twórców komiksów jednak one nie interesują. Przynajmniej takie wrażenie sprawia scenarzysta Jason Aaron, który odpowiada za „Kult Kogi Thuna”, miniserię, jaka ukazała się w reaktywowanym, kultowym wydawnictwie „Savage Sword of Conan”. Jest to o tyle dziwne, że jednocześnie pracował nad serią zatytułowaną po prostu „Conan the Barbarian” i tam o wiele lepiej poradził sobie z prezentacją howardowskiego herosa.
A może po prostu dostał narzucone odgórnie zadanie, by stworzyć historię, wykorzystując najbardziej ikoniczny wizerunek Conana, jaki tylko można? W każdym razie od pierwszych stron albumu nie mamy czasu się nad tym zastanawiać. Akcja bowiem gna na łeb na szyję, nie pozwalając skupić się na szczegółach. Widzimy więc barbarzyńcę, który od kilku dni dryfuje, jako rozbitek, po pełnym morzu, następnie zostaje wyłowiony przez handlarzy niewolnikami, kiedy dochodzi do siebie, stosunkowo łatwo się uwalnia, następnie poznaje tajemnicę pewnego skarbu, a dalej stara się go odnaleźć, co rusz wpadając w kłopoty. Jakże to inna narracja, niż dostojne, wielowątkowe scenariusze Roya Thomasa, które często bazowały na opowiadaniach i powieściach.
Na zbytnim pośpiechu cierpi niestety wyrazistość świata przedstawionego. Plenery zmieniają się jak w kalejdoskopie, zaś postacie drugoplanowe są tak jałowe i bezbarwne, jakby ich wcale nie było. Nawet przez moment nie obchodzi nas, co się z nimi stanie. Podobnie sytuacja wygląda z tytułowym Kogi Thunem, który pojawia się na końcu, ale poza tym, że trzeba go unieszkodliwić, nie dowiadujemy się o nim niczego więcej.
Nieco lepiej na szczęście wypada strona graficzna komiksu, za którą odpowiada uznany rysownik Ron Garney. Kadry ciosa niedbałymi liniami, dzięki czemu dynamiczna akcja zostaje jeszcze bardziej nakręcona. Co najwyżej można się zastanawiać, czy szkicowość kadrów świadczy o oryginalnym zamyśle twórcy, czy też jest wynikiem pośpiechu. Mam nadzieję, że to kwestia tego pierwszego, aczkolwiek brak detali na niektórych stronach, może świadczyć o drugim.
„Kult Kogi Thuna” to taki tradycyjny akcyjniak, w którym dostajemy z miejsca sformatowanego bohatera, który nawet na moment nie wychodzi ze swej roli. Reszta zaś to tylko statyści. Komiks ten można więc przeczytać w ramach umilacza wolnego czasu, ale nie zostaje na dłużej w pamięci. Nie tego oczekiwałem od powrotu Cymeryjczyka pod skrzydła Marvela.



Tytuł: Conan – Miecz barbarzyńcy #1: Kult Kogi Thuna
Scenariusz: Gerry Duggan
Data wydania: 20 maja 2020
Rysunki: Ron Garney
Wydawca: Egmont
ISBN: 9788328198289
Format: 128s. 167x255mm
Gatunek: fantasy, superhero
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

151
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.