Dawno temu w czasopiśmie Kawaii w dziale twórczości czytelników opublikowano rap o Usagi Tsukino, którego fragment brzmiał: „…nagle wpada dziewczyna z księżycem na czole / tego jeszcze nie było w tej pieprzonej szkole!” Ten cytat przypomniał mi się w trakcie lektury „Nowej przyjaciółki”, gdzie postaci z pasjami czytanej przez bohaterkę mangi odgrywają pewną rolę w akcji.  |  | ‹Nowa przyjaciółka›
|
Odrzucanym przez klasę dzieciakom zdarza się marzyć, że do szkoły przychodzi nowy uczeń czy uczennica (najlepiej członek ulubionego boys bandu lub ktoś równie sławny) i zaprzyjaźnia się właśnie z nimi. A gdyby udało się taką osobę… stworzyć? Oryginalny tytuł tego komiksu - „Making Friends” - to gra słów bazująca właśnie na tym pomyśle. Trzeba przyznać, że szkoła przedstawiona tutaj jest jako miejsce przyjemniejsze niż w poprzednich komiksach Jaguara z przyjaciółkami w tytule. Nie ma tu klasowej „królowej” rozdzielającej łaski, nikt też nie chowa się z płaczem w krzakach. Ryzyko degradacji społecznej po byciu przyłapanym na rozmowie z kimś pogardzanym jest mniejsze. No i przede wszystkim główna bohaterka nie jest kwalifikującym się do terapii kłębkiem nerwów. Danielle to przeciętna dziewczynka, z jaką zapewne utożsami się większość czytelniczek, niezależnie od wieku. Jest w miarę ładna, choć uważa, że powinna schudnąć. Radzi sobie z nauką, uwielbia mangę i anime i nie lubi sprzątać w swoim pokoju. Nieźle rysuje. To ostatnie staje się zaczątkiem fabuły: w ręce Dan wpada szkicownik odziedziczony po ciotecznej babci. Najwyraźniej jest bliskim krewnym zaczarowanego ołówka z polskiej dobranocki, bo narysowane w nim rzeczy pojawiają się realnie. I nie tylko rzeczy. Właściwości zeszytu bohaterka odkrywa po stworzeniu portretu księcia ze swojej ulubionej mangi. Hop! – i ze stronicy wyskakuje głowa z kawałkiem szyi. Logiczne, skoro tylko tyle zostało narysowane. Głowa ma tę zaletę, że można ją nosić do szkoły w plecaku, chować w szafce na korytarzu i na przerwie konsultować z nią kolejne działania. No a Dan bardzo szybko wpada też na pomysł, żeby – skoro po przeniesieniu z podstawówki do odpowiednika naszego gimnazjum nie ma w klasie bliskich osób – zaprojektować sobie ideał koleżanki. Zadbała nawet o taki szczegół, jak dokument przeniesienia Madison z jednej szkoły do drugiej, oraz historyjkę, że jej rodzice jeszcze nie dotarli do miasta, bo finalizują szczegóły przeprowadzki. Zatem Madison nie ma gdzie mieszkać i chwilowo musi nocować u naszej bohaterki. Czy można sobie wyobrazić coś wspanialszego? Wesoła, bystra dziewczyna, lubiąca te same seriale, no i przede wszystkim lubiąca Danielle! Na dodatek przybyszka z Nowego Jorku! W niewielkiej miejscowości w Connecticut to prawie jak gwiazda. Fabuła przebiega zgodnie z regułami kina rodzinnego – tych filmów, gdzie bohater robi coś, czego w zasadzie nie powinien, i najpierw jest bardzo fajnie, potem sytuacja się psuje, a po dramatycznym finale wszystko układa się jeszcze lepiej, niż na początku. Bohaterka jest realistycznym odwzorowaniem dziewczynki, która jest jeszcze na tyle mała, że tęskni za wygłupianiem się na przerwach z koleżankami z podstawówki, a zarazem zaczyna już dorastać emocjonalnie i stać ją na wypowiedzi w rodzaju „ona nie jest moją własnością”. Zakończenie jest może nieco dydaktyczne (mam na myśli scenę finałowej rozmowy piątki uczniów), ale przyznam, że w wieku 14 lat nie miałabym nic przeciwko temu, żeby ktoś udzielił mi takich porad. Komiks rysowany jest niezbyt oryginalnym, ale klarownym stylem, z czytelną kompozycją kadrów. Niektóre rozwiązania noszą ślady inspiracji mangowych, na przykład rysowanie płaczu jako dwóch rzek lejących się z oczu i znikających na krawędzi szczęki. Tłumaczenie jest niezłe – przynajmniej nie spolszczano na siłę wszystkich imion (za to nazwiska już tak), wpadką są tylko okropne „chirliderki”, które już w poprzedniej recenzji wytykałam.
Tytuł: Nowa przyjaciółka Data wydania: 10 czerwca 2020 ISBN: 9788376868837 Format: 272s. 135x200 mm Cena: 39,90 Gatunek: humor / satyra, obyczajowy Ekstrakt: 70% |