powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CXCVIII)
lipiec-sierpień 2020

Z filmu wyjęte: Z języczkiem
Skoro już jesteśmy w tematach zahaczających o erotykę, warto poświęcić chwilę uwagi jednemu z bardzo użytecznych narzędzi, w jakie wyposażony jest każdy z nas – językowi.
Co prawda jakiś czas temu zajmowałem się już kwestią języka, ale wówczas chodziło raczej o jego ogólną giętkość i wygimnastykowanie. Dzisiaj natomiast proponuję leciutką perwersję, czyli lizanie za uchem. Językiem przynajmniej piętnastocentymetrowej długości. I to przez ducha, który – sądząc z wyrazu jego twarzy – być może narkotyzuje się aromatem pobieranym z głowy wybranej osoby. Pomijam w tym momencie kwestię, w której części ust może mieścić się tak długi i gruby zwój języka…
Kadr pochodzi z indonezyjskiego horroru „Pocong 2”, nakręconego na serio, co jest niezbyt częstym zjawiskiem w tamtejszym kinie, opanowanym przez kręcone taśmowo głupawki grozy. Jego fabuła jest całkiem sensowna, choć jej odbiór utrudnia brak jakichkolwiek napisów, uniemożliwiający zrozumienie niektórych niuansów intrygi. Ze względu na śmierć rodziców asystentka z uczelni przeprowadza się ze swoją młodszą, krnąbrną siostrą do mieszkania w świeżo wykończonym, choć generalnie pustym i wzbudzającym dreszcze apartamentowcu. Ponieważ jednak siostra twierdzi, że jest prześladowana w domu przez poconga, bohaterka idzie do przygodnego szamana z prośbą o otwarcie jej wewnętrznego oka, co pozwoli jej widzieć duchy. Co też się dzieje, choć niekoniecznie po jej myśli, widzi bowiem m.in. małe dziecko przyczepione do nogi kulawej profesor oraz kumpla lizanego po twarzy przez upiorzycę (tak, to z tej sceny pochodzi dzisiejszy kadr). Gdy wreszcie spostrzega nękającego siostrę poconga, znajduje też zakrwawioną bluzkę szkolną, nie należącą jednak do siostry, i zaczyna iść tropem makabrycznych zdarzeń sprzed lat. Bo teraz nie tylko musi rozwiązać zagadkę poconga, ale i odzyskać siostrę, ewidentnie uwięzioną poza naszym wymiarem.
„Pocong 2”, nakręcony w 2006 roku, nie jest może jakimś szczytowym osiągnięciem indonezyjskiej kinematografii, ogląda się jednak całkiem przyzwoicie – nie tylko ze względu na brak mrugnięć okiem do widza, ale również dlatego, że jego fabuła mocno odbiega od klasycznych schematów, jakimi karmią nas twórcy dominującego na rynku amerykańskiego i kanadyjskiego kina.
Zaś tak na marginesie – cyfra „2” przy tytule wcale nie oznacza, że był jakiś „Pocong” z numerkiem „1”. Owszem, pierwszy „Pocong” faktycznie powstał, ale ze względu na brutalne sceny jawnie nawiązujące do świeżych zamieszek antychińskich z 1998 roku1) został zakazany i ekipa, próbująca minimalizować straty, w kilka dni nakręciła „Poconga 2”.
1) W pierwsze dwa tygodnie maja 1998 roku ludność wielu indonezyjskich miast plądrowała i paliła sklepy należące do chińskiej mniejszości, doszło też do szeregu gwałtów i morderstw, zaś przynajmniej 10 tysięcy Chińczyków – choć według niektórych szacunków liczba ta mogła osiągnąć nawet sto tysięcy – uciekło z kraju, między innymi do Australii (echa tych zdarzeń można znaleźć m.in. w „Teranezji” Grega Egana).
powrót; do indeksunastwpna strona

105
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.