No, może nie do końca pies Pluto… bardziej Goofy?… Z komiksu „ Boba Fett. Wróg Imperium” opisałam już jeden kadr. Tam skojarzenie miałam z jedną z polskich postaci historycznych, znaną głównie z obrazu Matejki, tutaj – z niemal równie historyczną kreskówką. Przygody Mikiego, Donalda, Daisy, Minnie, Pluto i Goofy’ego potrafiły w latach 80. zgromadzić przed telewizorem całą rodzinę, i to mimo faktu, że filmy animowane uważano wówczas w Polsce za coś przeznaczonego wyłącznie dla dzieci ( coś takiego pewnie wywołałoby drastyczny dysonans poznawczy). Może działał tu blask amerykańskości produkcji? Legenda Disneya? W każdym razie pomocnik ekipy łowców nagród natychmiast skojarzył mi się z mroczniejszą wersją psa Pluto. A może raczej Goofy’ego, bo ten mimo ogólnej „psiowości” nosił ubranie i buty. W komiksie podoba mi się charakterystyczna, nieco kanciasta kreska Iana Gibsona, fabuła też jest całkiem niczego sobie: postaci uganiają się z planety na planetę, są walki, pościgi, śledzenie… Kompozycja kadru jest tak klasyczna, że można by się na niej uczyć. Łowcy nagród stoją na pierwszym planie, zaś kierunek ich spojrzeń, paneli na suficie i nawet cienia prowadzi wzrok czytelnika w głąb, ku postaci mrocznego lorda. Jest ona stosunkowo niewielka, jednak jednolita plama czerni ma swoją „ciężkość”, która równoważy bardziej zatłoczoną lewą połowę obrazka. |