Gdy w gwiazdy lecą biuraliści, zabierają z sobą tradycyjny pakiet wyobrażeń o komforcie…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dzisiaj nici z seksu. Na filmowym kadrze, ma się rozumieć. Tym razem proponuję klasyczne turlane krzesełko biurowe, znane chyba każdemu, kto choć przez chwilę miał styczność z pracą przy komputerze. W większości przypadków krzesełka tego typu są tandetnie wykonane, z opornymi kółeczkami, odpadającymi w najmniej pożądanych momentach podłokietnikami oraz oparciem, które potrafi nieść udrękę na przynajmniej pół tuzina sposobów. Innymi słowy – nie jest to symbol trwałości i komfortu. A jednak twórcy japońscy uznali, że wyściełane miękkim materiałem siedzisko, zaopatrzone w cztery plastikowe kółka, będzie wyśmienitym sposobem na pokazanie technologicznego zaawansowania przybyszów z innej planety. Ekipę kręcącą „Inwazji Neptunian” – jak na własny użytek przetłumaczyłem angielską wersję tytułu, „Invasion of the Neptune Men” – tłumaczy w tym momencie tylko jedno: w 1961 roku, kiedy powstawał ten film, nikt jeszcze nie słyszał o „Star Treku” i nie było wiadomo, że w przypadku kosmicznych wybojów załoga mostka fruwa po kabinie nawet wtedy, gdy siedzi na przykręconych do podłogi zydlach. Bo przecież nikt w kosmosie nie zapina pasów. W „Inwazji Neptunian” jest więc jeszcze bardziej kolorowo – można zlecieć na pysk z krzesełka i zsunąć się w inną część mostka, można śmignąć razem z krzesełkiem i spaść z półpiętra (tak, jest tam coś takiego), a można też oberwać pozbawionym już rezydenta krzesełkiem, których horda w pewnym momencie jeździ w tę i z powrotem. Na statku cywilizacji, która ruszyła w kosmos, pokusiła się o zdobywanie cudzych planet, i która zapewne miała już spore doświadczenie z awariami. No ale tradycja – kółka! – najważniejsza. Pominę milczeniem fakt, że rakieta raz lata pionowo (lądowanie/start), a raz poziomo (lot regularny), mostek zaś… jest wbudowany na stałe i nie widać, żeby gdzieś tam była własna grawitacja. Ale od czegóż licentia poetica… W końcu film, wyemitowany zresztą w serii „Mystery Science Theater 3000” z odpowiednio złośliwym komentarzem, był zasadniczo przeznaczony dla dzieci. Opowiadana bowiem historię grupki dzieciaków, które pierwsze zauważają zagrożenie ze strony gości z Neptuna, i które zawsze są w centrum wydarzeń, podobnie jak pojawiający się znikąd i zaraz po walce wsiąkający bez śladu heros w latającym samochodziku, skonstruowanym na bazie japońskiej wersji „malucha” (podstawą było naprawdę malutkie autko, co doskonale widać podczas jazdy po łące, kiedy to wehikuł buja się na wszystkie strony i pełznie z ogromnym trudem). Film nie jest zbyt dobry, źle się też zestarzał, ale dla miłośników antycznego, kiczowatego SF będzie z pewnością interesującym kąskiem. |