Trzy lata po premierze dramatu wojennego „Radzieccy” („Szurawi”) Siergiej Niłow powrócił do tematu interwencji wojsk radzieckich w Afganistanie. I chociaż pisząc scenariusza skorzystał z pomocy tego samego autora, przesłanie „Wąwozu duchów” jest już inne – bardziej obiektywne i… pesymistyczne. Ale w 1991 roku, dwa lata po wycofaniu zbrojnego kontyngentu, można było na ekranie pokazać znacznie więcej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przełom lat 80. i 90. ubiegłego wieku, jak już wspominałem dwa tygodnie temu, przyniósł wysyp filmów o wojnie afgańskiej. Dwa z nich wyszły spod ręki dzisiaj niemal kompletnie zapomnianego reżysera Siergieja Niłowa (1944-2004). Pierwszym był zrealizowany w 1988 roku na podstawie noweli „Siwowłosy żołnierz” (1985) Aleksandra Andriejewicza Prochanowa dramat wojenny „ Radzieccy [Szurawi]”; drugim – nakręcony trzy lata później „Wąwóz duchów”. Pomiędzy nimi minęło niewiele czasu, ale politycznie zmieniło się niemal sporo. Przede wszystkim w 1989 roku Michaił Gorbaczow zdecydował się zakończyć interwencję w Afganistanie i wycofać wojska radzieckie. Na toczoną przez dekadę wojnę można było spojrzeć już z nieco innej perspektywy. Także dlatego, że był to okres, kiedy Związek Radziecki rozpadał się już definitywnie. Niepodległość ogłaszały kolejne republiki ZSRR, w tym również Turkmenistan. W kontekście „Wąwozu duchów” jest to o tyle istotne, że film realizowano we współpracy jednej z wytwórni-córek „Mosfilmu” z filmowcami turkmeńskimi (korzystając z plenerów idealnie imitujących Afganistan). I to w momencie, gdy państwo to uniezależniało się politycznie od ZSRR, co ostatecznie nastąpiło 27 października 1991 roku. Dwa miesiące później natomiast oficjalnie przestał istnieć Związek Radziecki. Co oznacza, że w chwili premiery dzieła Niłowa, która miała miejsce w lutym 1992 roku, na mapie świata nie było już kraju, który je wyprodukował. Były za to dwa inne – Rosja i Turkmenistan. Scenariusz obrazu ponownie wyszedł spod ręki reżysera, któremu wydatnie pomagał współtwórca „ Szurawi”, to jest Prochanow. Tym razem w napisach – ani początkowych, ani końcowych – nie ma informacji, czy fabuła filmu miała jakiś konkretny pierwowzór literacki, jest to jednak wielce prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że Aleksandr Andriejewicz w drugiej połowie lat 80. „popełnił” kilka tekstów poświęconych wojnie afgańskiej. „Szurawi” był dziełem bardzo skromnym, wręcz minimalistycznym, w „Wąwozie duchów” Niłow pozwolił sobie, zapewne dzięki nieco większemu budżetowi, na inscenizacyjny rozmach (oczywiście nie w stylu hollywoodzkim ani współczesnym rosyjskim). W swym pierwszym obrazie afgańskim opowiedział historię jednostki – szeregowca Nikołaja Morozowa, w drugim – pokazał los całego oddziału zwiadowców, na czele którego stoi kapitan Graczow. Wreszcie film z 1988 roku kończy się (mimo wszystko) optymistycznie, ten o trzy lata późniejszy nie przynosi żadnej nadziei. Niłow liczył też zapewne na znacznie większy oddźwięk społeczny, może nawet na sukces kasowy (i, mówiąc na marginesie, mocno się przeliczył), dlatego przydał mu pewne elementy kina akcji. Trochę w stylu „Parszywej dwunastki” (1967) Roberta Aldritcha czy też rozgrywającego się na tle wojny w Afganistanie „Rambo III” (1988) Petera MacDonalda.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
O czym jest „Wąwóz duchów”? Obecność wojsk radzieckich w Afganistanie dobiega końca. Wielu żołnierzy marzy już o tym, aby wrócić do domu i aby nie był to powrót zafundowany przez dowództwo w cynkowej trumnie. Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego, niż oznajmić, że kończymy wojnę – po dziesięciu latach zostawiamy was w końcu w spokoju, mamy więc nadzieję, że pozwolicie nam spokojnie przejechać z południa na północ i nie wpadnie wam do głowy atakować nas ani odbierać broń. Nic z tych rzeczy! By bezpiecznie wycofać się, Rosjanie muszą przejechać przez mający strategiczne znaczenie wąwóz, który kontrolowany jest przez mudżahedinów mających bazę w położonym w górach kiszłaku. Należy więc najpierw obezwładnić wrogów, którzy są nadzwyczaj czujni. Tym bardziej że tamtędy wiedzie również droga przemytu narkotyków, który przynosi „duszmenom” wielkie zyski. Zadanie oczyszczenia przejazdu otrzymuje oddział kapitana Graczowa – prawdziwego komunistycznego „psa wojny”, o którym żołnierze mówią, że żyć nie może bez walki, a wojna jest dla niego jak rodzona matka.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Coś w tym na pewno jest. Ale Graczow mimo wszystko nie jest samobójcą. Chce wykonać zadanie przy jak najmniejszych stratach własnych. Wraz z nim wyruszają starszy lejtnant Kołogriwko, młodszy lejtnant Mołdawanow, sierżant Wargin, praporszczyk (to odpowiednik chorążego) Biełonosow oraz szeregowiec Ptienczikow. Do pewnego momentu wszystko idzie zgodnie z planem, potem jednak okazuje się, że mudżahedini byli uprzedzeni i spodziewali się ataku, co oznacza tylko jedno – ktoś zdradził. Od tej chwili zdobycie i obrona osady zamieniają się w misję tyleż szaleńczą i heroiczną, co… samobójczą. A w takim sytuacjach nawet najtwardszym puszczają nerwy. Wcale nie przypadkiem w pewnym momencie Mołdawanow wykrzykuje Graczowowi prosto w twarz: „Tacy jak ty zgubili armię!”. A potem dokłada mu jeszcze, wypominając, że za zaszczyty, za ordery gotowi są narażać życie innych, prowadzić ich na pewną śmierć. Trzy lata wcześniej w „Szurawi” takie słowa paść nie miały prawa; podobnej sceny nie przepuściłaby cenzura.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ale, o dziwo, to wcale nie jest najbardziej wstrząsający fragment „Wąwozu duchów” – jest w tym obrazie, w jego ostatnich minutach, scena, która mogła być prawdziwym szokiem dla widzów, a zwłaszcza dla weteranów wojennych, nie tylko tych z Afganistanu, lecz także pamiętających Wielką Wojnę Ojczyźnianą. Pod względem technicznym dzieło Niłowa ma wiele niedostatków; pamiętajmy jednak, że powstawało w specyficznym czasie i w skrajnie trudnych warunkach. Nie można też nie brać pod uwagę osoby współscenarzysty, komunisty i ultranacjonalisty w jednym. Pamiętając o tym, tym bardziej „Wąwóz…” zadziwia swoim antywojennym wydźwiękiem. W głównych rolach zabrakło gwiazd, ale to nie znaczy, że nie ma kogo chwalić. Nieźle spisał się grający Graczowa Aleksandr Kazakow (1941-2013), znany między innymi ze „ Sprawiedliwości wilków” (2009) i „ Eleny” (2011). Podobnie Wadim Stiepaszkin (Pożarski), który wcielił się w Mołdawanowa, a trzy lata wcześniej był Nikołajem Morozowem. W roli drugoplanowej, jako Biełonosow, pojawia się natomiast Władisław Tołdykow („ Żyć”, „ Major”). Ścieżka dźwiękowa ponownie, jak przy „Szurawi”, wyszła spod ręki Borisa Ryczkowa, z kolei za zdjęcia odpowiadał Andriej Wacura, który dzięki „Wąwozowi…” otrzymał etat operatora w „Mosfilmie”.
Tytuł: Wąwóz duchów Tytuł oryginalny: Ущелье духов Obsada: Aleksandr Kazakow, Wadim Stiepaszkin, Władisław Tołdykow, Wiktor Pawliuczenkow, Denis Bannikow, Dmitrij Griebienszczikow, Mułkoman Orazow, Witalij Miedwiediew, Aszir Chołmamedow, Beardy Suchanow, Durdy Nijazow, Saparmurad OdajewRok produkcji: 1991 Kraj produkcji: ZSRR Czas trwania: 82 min Gatunek: dramat, sensacja, wojenny Ekstrakt: 70% |