powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CXCVIII)
lipiec-sierpień 2020

Klasyka kina radzieckiego: A gdzie się podziało powstanie warszawskie?
Jurij Ozierow ‹Wyzwolenie: Bitwa o Berlin›
Z każdym kolejnym filmem składającym się na kinową epopeję Jurija Ozierowa „Wyzwolenie” Armia Czerwona zbliżała się do znienawidzonego legowiska nazistowskiej żmii. W „Bitwie o Berlin” po udanych ofensywach zimowej i wiosennej 1945 roku stało się możliwe wkroczenie na przedmieścia stolicy III Rzeszy. A stamtąd był już tylko „krok” do Bramy Brandenburskiej i Reichstagu.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W 1971 roku trwająca wiele lat, licząc od momentu powstania scenariusza, praca nad „Wyzwoleniem” dobiegła wreszcie końca. Jurijowi Nikołajewiczowi Ozierowowi udało się przygotować dwa ostatnie filmy pentalogii, które połączono w jedno i skierowano do dystrybucji kinowej. Premiera obu, to jest „Bitwy o Berlin” i „Ostatniego szturmu”, miała miejsce tego samego dnia – 5 listopada. W ten sposób hucznie uczczono przypadającą dwa dni później pięćdziesiątą czwartą rocznicę Wielkiej Rewolucji Październikowej. Opowieść o zwycięskim marszu Armii Czerwonej od Łuku Kurskiego („Ognisty łuk”), przez Ukrainę („Przełom”), Białoruś i Polskę („Kierunek głównego uderzenia”), aż do stolicy III Rzeszy doczekała się spektakularnego zwieńczenia. Mniej spektakularne – w porównaniu z poprzednimi częściami – były jednak wyniki sprzedaży biletów. Ale tego chyba się spodziewano…
„Bitwę o Berlin” i „Ostatni szturm” oglądnęło łącznie „jedynie” 28 milionów widzów, co dziełu Ozierowa w box-offisie za 1972 roku dało dopiero jedenaste miejsce. Dla porównania: na zwycięskie „Tak tu cicho o zmierzchu” do kin wybrało się niemal 66 milionów osób; film z miejsca drugiego – awanturniczą komedię „Hełm Aleksandra Macedońskiego” – obejrzało tylko 700 tysięcy kinomanów mniej; zamykająca podium ostatnia część trylogii o Nieuchwytnych Mścicielach, czyli „Korona carów rosyjskich”, spotkała się natomiast z zainteresowaniem prawie 61 milionów widzów. Może więc tak ograniczone, jak na możliwości Związku Radzieckiego, zainteresowanie epopeją Jurija Nikołajewicza wynikało z tego, że po prostu konkurencja w tamtym roku była olbrzymia, a możliwości finansowe społeczeństwa mizerne.
Od strony faktograficznej Ozierow skupił się tym razem na wydarzeniach, jakie miały miejsce w ciągu pierwszych czterech miesięcy 1945 roku – od niemieckiej kontrofensywy w Ardenach (którą obserwujemy za pośrednictwem kronik filmowych) po wkroczenie Armii Czerwonej, z niewielką pomocą „ludowej” 1 Armii Wojska Polskiego, do Berlina. O dziwo jednak, tym razem mniejszy nacisk położony został na przedstawienie jednostkowego wysiłku krasnoarmiejców (z jednym wyjątkiem), większy za to na ukazanie wpływu na sytuację na froncie dowódców sowieckich: w pierwszej kolejności marszałka Gieorgija Żukowa, w drugiej… Józefa Stalina. Gdy Żukow, będący wówczas dowódcą 1 Frontu Białoruskiego, znajduje się dosłownie na pierwszej linii, Stalin – mówiąc symbolicznie – zajmuje miejsce tuż za jego plecami. To on jest głową, która myśli, i ustami, które wydają rozkazy; Żukow natomiast jego śmiałe i świetliste koncepty zamienia w czyny.
„Wyzwolenie” było pierwszym filmem od czasów Chruszczowowskiej „Odwilży”, w którym rola Gruzina w zwycięstwie nad III Rzeszą została tak mocno wyeksponowana. I wcale nie jest to dziwne. Od siedmiu już lat na kremlowskim „czerwonym tronie” zasiadał Leonid Breżniew, który, umocniwszy się u władzy, rozpoczął proces historycznej rehabilitacji Stalina. Stąd taki jego portret przedstawiony przez Ozierowa. Stalin, choć rzadko rusza się z Kremla, zawsze wie i widzi więcej. Patrzy daleko w przyszłość, przewiduje, co może stać się za pięć czy dziesięć lat – tym sposobem, co podkreślone jest chociażby w sekwencjach pokazujących konferencję pokojową w Jałcie (4-11 lutego 1945), bije na głowę zaślepionego nienawiścią do komunizmu Winstona Churchilla oraz naiwnego Franklina Delano Roosevelta. Patrząc na mapy sztabowe, analizując na nich rozlokowanie wojsk własnych i przeciwnika, potrafi wyczytać więcej niż tabuny sowieckich marszałków i generałów. Trzyma w ręku cyrkiel, oblicza i rysuje, a potem wydaje rozkazy. Widz miał wyjść z kina z przeświadczeniem, że gdyby na jego miejscu była inna osoba – wojna albo trwałaby znacznie dłużej, albo zostałaby przegrana.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Akcja poprzedniej części, czyli „Kierunku głównego uderzenia”, zakończyła się w momencie przekraczania przez Armię Czerwoną Bugu, to jest w lipcu 1944 roku. Fabuła „Bitwy o Berlin” rozpoczyna się w styczniu roku następnego. Można się więc zastanawiać, dlaczego Ozierow „zgubił” aż sześć miesięcy wojny? I czy zrobił to świadomie? Nie ma wątpliwości co do tego, że tak. Dzięki temu uniknął bowiem konieczności odniesienia się na ekranie do… powstania warszawskiego. Mowa jest w filmie o wyzwoleniu Warszawy, ale o trwającej sześćdziesiąt trzy dni walce jej mieszkańców z Niemcami – nie ma nawet pół słówka. Powstanie, naświetlone z odpowiedniej perspektywy, pojawi się dopiero w kolejnej wielkiej epopei wojennej Jurija Nikołajewicza – „Żołnierzach wolności” (1977). Będzie to już jednak po wielu hołdach lennych oddanych Breżniewowi przez Edwarda Gierka (włącznie z dopisaniem do Konstytucji PRL zdania o „umacnianiu przyjaźni i współpracy ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich”, co uczyniono, wbrew wielu protestom społecznym, w lutym 1976 roku).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Patrząc z perspektywy strategicznej, w „Bitwie o Berlin” Ozierow skupił się na trzech działaniach zbrojnych: operacji wiślańsko-odrzańskiej (styczeń-luty 1945 roku), walkach o Pomorze Zachodnie (luty-marzec) oraz pierwszej fazie operacji berlińskiej (kwiecień). To stworzyło reżyserowi okazję do rozwinięcia dwóch wątków. Pierwszy dotyczy Adolfa Hitlera i jego ostatnich dni, które zmuszony rozwojem sytuacji na froncie postanowił spędzić w bunkrze pod Kancelarią III Rzeszy. Drugi wiąże się z podkreśleniem wkładu polskich żołnierzy we wspólne zwycięstwo. Na ekranie widzimy więc ponownie postaci, które epizodycznie przewinęły się już w poprzednich częściach: byłego czołgistę, a teraz dowódcę piechurów Janka Wolnego (patrz: „Ognisty łuk”) oraz – znanych z „Przełomu” – byłych członków warszawskiego oddziału Gwardii Ludowej: porucznika Henryka Dąbrowskiego (teraz dowodzącego batalionem piechoty) i piękną Helenę (uwolnioną z obozu koncentracyjnego więźniarkę).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zupełnie nowym bohaterem jest natomiast podwładny Dąbrowskiego, sierżant Pełka, w którego wcielił się Franciszek Pieczka (i zrobił to tak, jakby wciąż był Gustlikiem z „Czterech pancernych i psa”). Z innych aktorów, którzy pojawili się dopiero w „Bitwie o Berlin” warto wspomnieć o Waleriju Nosiku („Operacja Y, czyli Przypadki Szurika”), który wcielił się w tankistę Dorożkina, bezlitosnego wobec żołnierzy niemieckich i szarmanckiego w odniesieniu do cywili, oraz o Michaile Postnikowie (1918-2004), który zagrał generała Wasilija Sokołowskiego, zastępcę dowódcy 1 Frontu Białoruskiego. Postnikow był doświadczonym aktorem teatralnym, ale w kinie pojawiał się nadzwyczaj rzadko. Dość powiedzieć, że „Wyzwolenie” było jego pierwszym radzieckim filmem, a miał już wtedy pięćdziesiąt trzy lata. Z aktorów niemieckich doszlusowali natomiast Angelika Waller jako Eva Braun oraz Horst Giese (1926-2008), który użyczył swej twarzy ministrowi propagandy Josephowi Goebbelsowi. W efekcie został do tej postaci przypisany na kolejne lata. Później był również Goebbelsem w opowiadającym o podpaleniu Reichstagu w 1933 roku bułgarskim dramacie Christo Christowa „Kowadło czy młot” (1972), w „Żołnierzach wolności” (1977) Ozierowa, a nawet w… czechosłowackiej komedii science fiction „Jutro wstanę rano i oparzę się herbatą” (1977) Jindřicha Poláka.



Tytuł: Wyzwolenie: Bitwa o Berlin
Tytuł oryginalny: Освобождение: Битва за Берлин
Reżyseria: Jurij Ozierow
Rok produkcji: 1971
Kraj produkcji: Jugosławia, NRD, Polska, Włochy, ZSRR
Czas trwania: 86 min
Gatunek: wojenny
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

75
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.