W jedenastym roku publikacji serii kryminałów „Ewa wzywa 07…” ukazał się setny zeszyt. Jego autorem był jeden z najpoczytniejszych twórców „powieści milicyjnych” Zygmunt Zeydler-Zborowski. Czy był to przypadek, czy też wydawnictwo Iskry świadomie uhonorowało w ten sposób znanego pisarza – trudno orzec. Ale pewne jest jedno: nikt nie nadawał się lepiej do podkreślenia wagi tego jubileuszu niż major Stefan Downar.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pierwszym tekstem Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego, jaki ukazał się w serii Iskier „Ewa wzywa 07…”, był „ Złoty centaur”, opublikowany w zeszycie szóstym z 1969 roku. „Major Downar zastawia pułapkę” pojawił się natomiast dziewięć lat później jako setny w cyklu. Był też dziesiątą – z jedenastu – (mikro)powieści, jakie twórca postaci Stefana Downara przekazał wydawcom. Ktoś mógłby się zastanawiać, skąd ten nagły przeskok o prawie dekadę (i dziewięćdziesiąt cztery numery). Nic z tych rzeczy! Chronologia zostaje bowiem zachowana. Zeydler-Zborowski zaliczał się do autorów, którzy w czasach swej największej świetności i popularności, a więc głównie w latach 70. ubiegłego wieku, chętnie wygrzebywał swoje nieco już zakurzone dziełka i sprzedawał je ponownie. Nierzadko zmieniając przy tym ich tytuły… I tak: „Major Downar zastawia pułapkę” pierwotnie ukazał się osiem lat wcześniej jako tak zwany „gazetowiec” na łamach „Gazety Olsztyńskiej” (w numerach od 56. do 84.). Nosił też wtedy mało komercyjny tytuł „Parafina zdradza mordercę”. Jako że – prawdopodobnie – w kolejnych latach tekst ten nie został przedrukowany przez inne czasopisma, szybko popadł w zapomnienie. Nic więc dziwnego, że po ośmiu latach Zeydler-Zborowski wpadł na pomysł, aby wydobyć go z szuflady. Skoro był popyt, należało zapewnić podaż. Przynajmniej w tym przypadku działało w Polsce Ludowej kapitalistyczne prawo rynku. Pytanie tylko, czy warto było sięgać po kryminał, nad którego grobem dawno już wyrosły kwiatki. Otóż… – tak! Bo choć, jak w przypadku wielu innych dzieł prozatorskich pisarza, powiela on wiele wypracowanych przez niego samego schematów, to jednak czyta się go szybko i z przyjemnością. Ot, typowa lektura na wakacyjne popołudnie. Akcja powieści rozgrywa się w ciągu kilku zimowych dni – zaczyna się pomiędzy Świętami Bożego Narodzenia a Sylwestrem, kończy natomiast na początku nowego roku. Aura w Warszawie jest wyjątkowo niesprzyjająca; przenikliwy chłód wszystkim daje się we znaki. Na Czerniakowie, niedaleko Wisły, o świcie znalezione zostają zwłoki mężczyzny. Na miejsce zdarzenia udaje się porucznik Stanisław Olszewski (wreszcie poznajemy jego imię!). Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się prosta. Jako że ofierze, której strzelono z bliskiej odległości w plecy, zabrano zegarek i portfel, oczywistym wydaje się motyw rabunkowy. Otwarta pozostaje jedynie kwestia, czy kradzieży i zbrodni dokonano w miejscu znalezienia zwłok, czy zrobiono to gdzie indziej, a potem ciało podrzucono. Nie wszystko jednak pasuje do tego schematu, na co zwraca uwagę doktor Ziemba. Bo skoro chciano jedynie okraść tego człowieka, dlaczego nie zabrano również gatunkowo bardzo dobrego ubrania ani uszytych na miarę butów ze skóry?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Brak dokumentów utrudnia początkowo identyfikację zwłok, ale gdy parę godzin później do Milicji Obywatelskiej zgłasza się kobieta informująca o zaginięciu męża – i ta zagadka zostaje rozwiązana. Zamordowanym okazuje się znany warszawski chirurg Karol Rodecki. Pułkownik Leśniewski, przeczuwając, że w związku z tym będą wywierane na niego naciski, postanawia przydzielić Olszewskiemu do prowadzenia śledztwa majora Stefana Downara, który akurat bada sprawę serii napadów (tę z kolei ma otrzymać po nim w „spadku” Karol Walczak). Downar, chcąc nie chcąc (bardziej jednak nie chcąc), wypełnia oczywiście polecenie służbowe przełożonego. I już pierwsze godziny dochodzenia wystarczą mu, aby zdać sobie sprawę, że wdepnął w prawdziwe gniazdo os. Rodecki miał żonę – notabene piękną kobietę (ale wiemy już, że w powieściach Zeydlera-Zborowskiego innych praktycznie nie ma) – ale zdradzał ją z młodszą i jeszcze piękniejszą (a jakże!) kochanką, Joanną Grabińską, pracownicą Ministerstwa Handlu Zagranicznego. O czym zresztą żona wiedziała i specjalnie się przeciwko temu nie buntowała. W dniu, w którym został zamordowany, chirurg jednak rozstał się ze swoją przyjaciółką, co – jak zeznaje żona – wywołało w nim wielkie wzburzenie. Kiedy więc w środku nocy obudził ich telefon i w słuchawce wybrzmiał głos kobiety, Rodecka nie była szczególnie zdziwiona. Tyle że dzwoniąca przedstawiła się jako gosposia doktora Kowierskiego, przyjaciela męża, który prosi o to, aby Karol wziął swoje narzędzia lekarskie i przyjechał pomóc mu w ważnej sprawie. Rodecki spełnił tę prośbę i… do domu już nie wrócił, parę godzin później znaleziono go nieżywego. Sprawa od początku wydaje się skomplikowana, zwłaszcza kiedy Downar i Olszewski dowiadują się, że dawno temu Rodecka była narzeczoną doktora Kowierskiego, a Grabińska porzuciła starego kochanka, ponieważ znalazła sobie nowego. Prawdziwa inteligencka Sodoma i Gomora! Aż głowa może od tych niewierności i zdrad rozboleć prowadzących – w miarę – przykładny tryb życia funkcjonariuszy MO. Cóż jednak autor miał zrobić? Podobna fabuła, mająca za tło robotników i chłopów, wyglądałaby przecież nadzwyczaj niewiarygodnie. W każdym razie major Downar dość szybko orientuje się, że ta sprawa ma swoje drugie dno, a nowy trop wiedzie go do stolicy polskich Tatr – Zakopanego (znowu!), gdzie chcąc rozwikłać zagadkę, wciela się w rolę nieco nierozgarniętego zachodnioniemieckiego turysty o polskich korzeniach. To jest właśnie ta „pułapka”, jaką zastawia. Pułapki mają jednak to do siebie, że przy chwili nieuwagi równie łatwo mogą wpaść w nie także ci, którzy je przygotowują. Mimo że intryga nie jest, biorąc pod uwagę znajomość wcześniejszych powieści Zeydlera-Zborowskiego, nazbyt wyrafinowana i oryginalna, powieść ma kilka plusów. Akcja pędzi na złamanie karku, nie sposób więc nudzić się w czasie lektury; na dodatek portret warszawskiej inteligencji końca lat 60. ubiegłego wieku, czyli epoki schyłkowego Gomułki, wypada całkiem intrygująco i zapewne nie jest daleki od rzeczywistości „małej stabilizacji”. Wszak sam autor zaliczał się do elity; opisywał zatem to, co znał z autopsji. Choć może niekiedy poszukiwał negatywnych bohaterów w zbyt wąskich środowiskach.
Tytuł: Major Downar zastawia pułapkę Data wydania: 1978 Format: 36s. Gatunek: kryminał / sensacja / thriller Ekstrakt: 60%
Tytuł: Dziewczyna w męskiej koszulce / Major Downar zastawia pułapkę Data wydania: 19 lipca 2016 ISBN: 978-83-7565-487-5 Format: 198s. Cena: 22,– Gatunek: kryminał / sensacja / thriller |