Motyw przenoszenia się bohatera z naszego świata do innej rzeczywistości nie jest oczywiście niczym nowym. I chociaż wykorzystująca go powieść Alix E. Harrow nie może się równać choćby z dziełami Lewisa Carrolla czy C.S. Lewisa, to „Dziesięć tysięcy drzwi” okazuje się pozycją wartą uwagi.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Już na pierwszych stronach książki dowiadujemy się, jak istotnym elementem tej historii będą drzwi (a właściwie Drzwi). I nie chodzi tutaj tylko o pojawiającą się w tytule liczbę takich przejść między światami, ale o ich wpływ na życie bohaterki. Okazuje się, że January Scaller po raz pierwszy natrafia na taki niezwykły obiekt w wieku siedmiu lat. Co istotne, pod wpływem perswazji ze strony swego opiekuna dziewczynka na długi czas spycha jednak wspomnienie o tym odkryciu gdzieś w odległe zakamarki pamięci. Zresztą trudno jej się dziwić, w końcu jest wtedy tylko dzieckiem, a pan William Cornelius Locke – jak wielu bogaczy – potrafi być niezwykle przekonujący i nie toleruje żadnych sprzeciwów. Każdemu wydawałoby się przecież, że niewdzięcznością ze strony January byłoby nieokazywanie szacunku swemu dobroczyńcy. Traktuje on ją niemal jak przybraną córkę w czasie, kiedy jej ojciec przemierza najdalsze zakątki świata w poszukiwaniu kolejnych eksponatów do kolekcji Locke’a. Inną sprawą jest, że bohaterka nie czuje się wcale aż tak szczęśliwa mieszkając w luksusowej rezydencji i musząc być zawsze grzeczną dziewczynką pod czujnym okiem niemieckiej guwernantki. Wolałaby móc spędzać więcej czasu z tatą czy swoim przyjacielem Samuelem, który podrzuca jej czasopisma z tandetnymi historyjkami. Na pozór w miarę upływu lat January staje się coraz bardziej pogodzona z takim życiem i w zasadzie już nie liczy, że kiedyś uda jej się wyruszyć w daleką, pełną przygód podróż z ojcem. Wszystko jednak się zmienia, kiedy nastolatka znajduje książkę zatytułowaną – jakżeby inaczej – „Dziesięć tysięcy drzwi”. Czyżby to pan Locke podsunął jej do przeczytania ten niezwykły tekst spisany przez niejakiego Yule’a Iana Uczonego, gdyż uznał, że dorosła już do poznania natury portali łączących różne światy? Na wyjaśnienie tej kwestii czytelnicy będą musieli trochę poczekać, a na razie wraz z bohaterką mogą śledzić opisane w znalezionym przez bohaterkę tomie perypetie Adelaide Lee Larson, która pewnego razu spotkała chłopca-ducha przybyłego z nieznanej krainy. W miarę rozwoju wydarzeń możemy się przekonać, że historie Adelaide i January mają ze sobą znacznie więcej wspólnego, niż początkowo można byłoby przypuszczać. Nie da się też ukryć, że akurat ta lektura będzie miała rzeczywiście wielki wpływ na dalsze losy głównej bohaterki, która będzie musiała zmierzyć się też z prawdą o swoim ojcu i panu Locke’u. Okaże się bowiem, że pewne sprawy w rzeczywistości wyglądają zupełnie inaczej, niż wydawało się pannie Scaller… Jak łatwo się domyślić, te okoliczności zmuszą ją do sporego wysiłku i niejednokrotnie będą jej grozić poważne niebezpieczeństwa. Wszystko to sprawia zaś, że czytelnicy mogą zanurzyć się w porywającej opowieści, w której nie tylko śledzą emocjonujące perypetie kilku postaci, ale poznają też różne fantastyczne krainy. Co ważne, obraz tych niezwykłych miejsc Alix E. Harrow potrafiła nakreślić w naprawdę plastyczny i przekonujący sposób. Niewątpliwą zaletą „Dziesięciu tysięcy drzwi” jest też spójna i przemyślana w szczegółach fabuła, bo dzięki temu powieść ta może wciągnąć nie tylko rówieśników głównej bohaterki.
Tytuł: Dziesięć tysięcy drzwi Tytuł oryginalny: The Ten Thousand Doors of January Data wydania: 27 maja 2020 ISBN: 978-83-7966-061-2 Format: 462s. 135×205mm Cena: 34,90 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 70% |