Skoro już jesteśmy przy zegarkach ręcznych, to warto rzucić okiem na ich dalekowschodnią odmianę…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W poprzednim odcinku mogliśmy podziwiać hitlerowski zegarek z obrotową swastyką zamiast wskazówek. Dziś natomiast proponuję obrazek z kraju będącego kolebką swastyki, czyli Indii. Bez swastyki, ale za to z zegarkiem ręcznym… wiszącym na ścianie jako dekoracja. Oczywiście zegarek jest dużo większy od normalnego, tak, żeby mógł uchodzić za klasyczny zegar ścienny. Z kolei nie aż tak wielki, żeby trzeba było obcinać proporcjonalnie powiększone paski bransoletki w celu zmieszczenia go między podłogą a sufitem. Choć – tak po prawdzie – o jakim suficie mówimy, skoro w filmowym studiu robi zań dach hangaru… Ta osobliwa, zegarkowa dekoracja „nowoczesnego mieszkania” pochodzi z tamilskiego filmu o wdzięcznym – i adekwatnym – tytule „Tik Tik Tik”. Film powstał w 1981 roku i wbrew pozorom nie ma nic wspólnego ani z zegarkami, ani z czasem. To klasyczny jak na tamte rejony kryminał sensacyjny. Młody paparazzi (Kamal Haasan) dzięki swej niezdarności i zarazem urokowi osobistemu nawiązuje bliższe stosunki kolejno z trzema modelkami, które właśnie wróciły z zagranicznego tournée. W jednej nawet – z wzajemnością – się zakochuje. Wkrótce jednak te dwie, w których się nie zakochał, giną gwałtowną śmiercią. Ponieważ podejrzenia oczywiście padają na niego (jedna zginęła, gdy był u niej w gościnie – gdy się zorientował, że nie żyje, z grubsza usunął ślady swojej bytności i zwiał przez okno, i to na oczach policji; druga zginęła nazajutrz po jego wizycie), próbuje schronić się u tej trzeciej, ale ta najpierw obraziła się na niego za spóźnienie, a potem poleciała za granicę. Bohaterowi nie zostaje nic innego, jak samodzielnie poprowadzić śledztwo i odkryć kto oraz dlaczego morduje młode modelki. Opis fabuły brzmi może niewinnie, zaś początkowo film ogląda się całkiem przyjemnie – głównie dzięki nowoczesnej muzyce, nietypowym tańcom i nieszablonowemu ukazaniu rodzenia się uczucia – ale od chwili, gdy bohater zaczyna uciekać, opowieść pogrąża się w oparach absurdu, obnażając pozbawione rozsądku podstawy pomysłu. W odbiorze nie pomaga też dość idiotyczna psychologia postaci. Swobodnie można więc odpuścić sobie poszukiwanie filmu i poprzestać na oglądaniu niniejszego kadru. |