powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CXCVIII)
lipiec-sierpień 2020

Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 2
W pierwszym odcinku naszego wakacyjnego cyklu zajmowaliśmy się kultowymi produkcjami George’a A. Romera. Jego pierwsza trylogia o żywych trupach doczekała się licznych remake’ów, którym dziś się przyjrzymy. Co najmniej kilka z nich zasługuje bowiem na szczególną uwagę.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Noc żywych trupów” z 1968 roku zdobyła taką popularność, że dziś w jej przypadku można mówić, iż to prawdziwe popkulturowe zjawisko. Fani roztrząsają znaczenie każdej sceny, a także sami kręcą jej mniej lub bardziej nieudolne wersje. Film został już przekształcony w sztukę teatralną, a nawet musical. Niemniej pierwszą osobą, która podjęła się konsekwentnego odświeżenia klasyka był Tom Savini, twórca makabrycznych efektów specjalnych ze „Świtu…” i „Dnia żywych trupów”. Choć jego produkcja wiernie trzyma się pierwowzoru, została naznaczona piętnem indywidualności. I nie chodzi tylko o lepszą charakteryzację zombiaków, czy fakt, iż mamy do czynienia z filmem kolorowym. Tu Barbara nie jest eteryczną, przerażoną blondynką, a kobietą, która, wraz z Benem (Tony Todd tuż przed przełomową dla niego rolą w „Candyman”), skutecznie stawiają czoła hordom nieumarłych. Tom Savini w większym stopniu postawił na dynamiczną akcję i zmienił nieco zakończenie. To, co Romero subtelnie zaznaczył w swoim dziele, jego następca znacznie uwypuklił, dając do zrozumienia, że ludzie, to bestie wcale nie lepsze od żywych trupów. A może i gorsze, bo zombie mordują instynktownie, a żywi robią to jedynie dla zabawy. Niemniej, pomimo tych zmian, produkcję z 1990 roku wciąż się świetnie ogląda i pozostaje ona jednym z najlepszych remake’ów horrorów w historii.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
To, co rewelacyjnie wypaliło u Saviniego, totalnie poległo w przypadku przedziwnego remake’u „Nocy żywych trupów” w reżyserii Jeffa Broadstreeta. Nic dziwnego, albowiem patrząc na jego pozostałe dokonania, nie można powiedzieć, by był mistrzem kamery. Tym razem fabułę rozbudowano o postać szalonego właściciela domu pogrzebowego (rewelacyjny, jak zwykle Sid Haig), zasugerowano skąd wzięła się epidemia zombie i nie ograniczono się do jednego miejsca akcji. I może nawet by to się dało oglądać, gdyby całość nie została podana w irytująco półamatorski sposób. Tym bardziej dziwacznym pomysłem było to, by film ów wydać w wersji 3D. Ja wiem, że wówczas taka była moda, ale na ogół dotyczyła produkcji kinowych, a i to nie zawsze się sprawdzało. Pozycja dla opornych.
Jeśli o „Nocy żywych trupów 3D” wspomniałem, jako produkcji półamatorskiej, to w przypadku „Night of the Living Dead: Ressurection” można tylko mówić o czymś filmopodobnym. Do tego, poza żywymi trupami w tle, nie mającym nic wspólnego z sagą Romera. Owszem, nawet przez moment pokazuje się czarnoskóry Ben, ale ten po chwili zostaje przypadkowo zamordowany, zaś bohaterami niewydarzonej akcji jest rodzina uwięziona w swojej willi, gdzieś w środkowej Walii. Pod względem jakości wykonania, scenariusza i gry aktorskiej, mamy do czynienia z porażką, z której nie da się nawet pośmiać. Uwaga, nie oglądać!
I kolejna pozycja dla prawdziwych twardzieli, z tym, że wcale nie chodzi mi o ekstremalne doznanie grozy. Co najwyżej zgrozy. I zażenowania. Komuś przyszło do głowy aby popełnić animację komputerową o ataku żywych trupów na miasto. Jak łatwo się domyślić, niewiele ma to wspólnego z filmem Romera. Pod względem jakości natomiast otrzymujemy grafikę rodem z gier komputerowych z początku wieku. Ze wszystkich omawianych tu pozycji uległem tylko tej i poddałem się walkowerem, nie dając rady obejrzeć więcej niż piętnastu minut.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przechodzimy do remake’u drugiej części klasycznej trylogii Romera. I trafiamy na niekwestionowanego lidera w kwestii wznawiania klasyki. Reżyser Zack Snyder poszedł drogą twórców „28 dni później” i postawił na neozombie, czyli takich, które potrafią biegać, skakać i są zręczniejsze, niż te klasyczne. Z oryginalnego scenariusza pozostawił jedynie miejsce akcji, czyli supermarket, w którym zabarykadowali się ocaleni ludzie. Reszta to już własna inwencja. Tempo akcji jest znacznie podkręcone, ofiar więcej, zaś zombie bardziej malownicze. Nie oznacza to, że mniej obrzydliwe. W kwestii przekraczania dobrego smaku Snyder poszedł nawet dalej, niż Romero, prezentując nam noworodka zombie. Oczywiście w efekcie ucierpiała warstwa filozoficzna filmu. To typowe kino rozrywkowe, bez próby zaprezentowania w krzywym zwierciadle konsumpcyjnego społeczeństwa. Niemniej bardzo udane. Obok „Watchmen” to zdecydowanie najlepszy film reżysera, który ostatnio utknął na twórczej mieliźnie.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ktoś zachęcony sukcesem remake’u „Świtu żywych trupów”, uznał, że w podobnym tonie należy zrobić także nową wersję „Dnia żywych trupów”, tylko bardziej. Zatrudniono więc reżysera, który niegdyś udanie odświeżył serię o mordercy Michaelu Myersie, kręcąc „Halloween – 20 lat później” i postawiono na sprawdzonego aktora, czyli Vinga Rhamesa (który świetnie zagrał w „Świcie…”). Do tego dorzucono jeszcze bardziej nakręcone żywe trupy. Jeśli więc u Snydera mieliśmy do czynienia z turbo-zombie, to teraz są mega-hiper-turbo-power-zombie. Nie tylko biegają jak oszalałe, ale także łażą po ścianach i sufitach, tak, że bliżej im do obcych z filmu Jamesa Camerona, niż z dostojnych umarlaków Romera. Swobodnie potraktowano także pierwowzór pod względem scenariusza. Gdyby nie tytuł, można by pomyśleć, że mamy do czynienia z całkiem niezwiązaną produkcją. W ostatecznym rozrachunku dostaliśmy szmirę w sam raz do puszczenia w ramach nocnego seansu na TV4.
Nieco bardziej udanym jest remake „Dnia żywych trupów” z 2018 roku. Fabularnie bliżej mu oryginałowi. Mamy żołnierzy uwięzionych w bunkrze i próbę stworzenia leku na plagę zombie, co prowadzi do wykształcenia inteligentnego nieumarłego osobnika. Mogło być więc dobrze, ale jest tak sobie. Inteligentny zombie wygląda niczym pomarszczony Jocker i generalnie przeszedł szkolenie, niczym bohaterowie pamiętnego akcyjniaka „Uniwersalny żołnierz”. Radzi sobie bowiem z wojskowymi perfekcyjnie. Widać, że twórcy mieli ambicję nakręcenia dzieła z przesłaniem, niczym mistrz Romero, ale zabrakło im umiejętności i w efekcie wyszedł im przekombinowany, sztuczny średniak. I to z niższej półki.
Zestawienie zamykamy przedziwnym obrazem, który stanowi nieoficjalną kontynuację „Nocy żywych trupów”. Dowiadujemy się z niego, co spowodowało inwazję zombie i w jaki sposób rozprzestrzeniła się na cały świat. Choć mamy do czynienia z produkcją zrobioną za psie pieniądze, wyjątkowo dobrze się ją ogląda. Przede wszystkim to zasługa ciekawie zarysowanych, pierwszoplanowych postaci, którymi są pacjenci ze szpitala psychiatrycznego. Do tego po przydługim wstępie, otrzymujemy całkiem sporo efektownego gore. I tylko zastanawia, czemu wirus zombie przenosi się, niczym świetlista kula, jak w filmach o spotkaniach z obcymi. Ot, taka licentia poetica.



Tytuł: Noc żywych trupów
Tytuł oryginalny: Night of the Living Dead
Dystrybutor: Imperial
Data premiery: 11 września 2006
Reżyseria: Tom Savini
Zdjęcia: Frank Prinzi
Rok produkcji: 1990
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 92 min
Gatunek: groza / horror
EAN: 5903570117961
Zobacz w:

Tytuł: Night of the Living Dead 3D
Tytuł oryginalny: Noc żywych trupów 3D
Reżyseria: Jeff Broadstreet
Zdjęcia: Andrew Parke
Muzyka: Jason Brandt
Rok produkcji: 2006
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 80 min
Gatunek: groza / horror
Zobacz w:

Tytuł: Night of the Living Dead: Resurrection
Reżyseria: James Plumb
Zdjęcia: James Morrissey
Rok produkcji: 2012
Kraj produkcji: Wielka Brytania
Czas trwania: 86 min
Gatunek: groza / horror
Zobacz w:

Tytuł: Night of the Living Dead: Darkest Dawn
Zdjęcia: Gabriel Sabloff
Rok produkcji: 2015
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 62 min
Gatunek: animacja, groza / horror
Zobacz w:

Tytuł: Świt żywych trupów
Tytuł oryginalny: Dawn of the Dead
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 11 czerwca 2004
Reżyseria: Zack Snyder
Scenariusz: James Gunn
Muzyka: Tyler Bates
Rok produkcji: 2004
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 100 min
WWW:
Gatunek: groza / horror
Zobacz w:

Tytuł: Dzień żywych trupów
Tytuł oryginalny: Day of the Dead
Dystrybutor: SPI
Reżyseria: Steve Miner
Zdjęcia: Patrick Cady
Scenariusz: Jeffrey Reddick
Muzyka: Tyler Bates
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 86 min
Parametry: DTS ES, Dolby Digital 5.1; format: 1,85:1
Gatunek: groza / horror
Zobacz w:

Tytuł: Day of the Dead: Bloodline
Zdjęcia: Anton Ognianov
Rok produkcji: 2018
Czas trwania: 90 min
Gatunek: groza / horror
Zobacz w:

Tytuł: Dzień żywych trupów 2
Tytuł oryginalny: Day of the Dead 2: Contagium
Zdjęcia: James M. LeGoy
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 103 min
Gatunek: groza / horror
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.