Simmonsowi udało się upchnąć bardzo wiele w tej książce i w większości przypadków jej poszczególne elementy zasługują na pochwałę. Kłopot jednak w tym, że połączenie wszystkiego w jedną całość pozostawia trochę do życzenia i sprawia, że „Trupia otucha” nie zalicza się do najlepszych książek tego autora.  |  | ‹Trupia otucha›
|
Nie dajcie się zwieść okładce – to nie jest, jak chciałby King, horror. To raczej solidnie napisany i trzymający w napięciu thriller, którego wątki akcji przywodzą na myśl powieści sensacyjne Cusslera czy Forsythe’a. Bardziej celny jest opis del Toro, choć owych „odległych epok” mamy w książce trzy: międzywojenną Amerykę i Europę, koszmar drugiej wojny światowej i Holocaustu oraz lata 80. XX wieku. Nie sposób zaś odmówić słuszności twierdzeniom Morrella, że mamy tu do czynienia z „jedną z nielicznych poważnych prób reinterpretacji idei wampiryzmu”. Tak, „Trupia otucha” jest o wampirach. Nie, to nie jest ten rodzaj krwiopijców, do jakich przyzwyczaiła nas popkultura bazująca na „Draculi”. Rozpoczyna się całkiem niewinnie, od spotkania po latach trójki starszych przyjaciół: dwóch kobiet i jednego mężczyzny. Początkowo nie wiemy jeszcze, o jakiego rodzaju Grze jest mowa, ale Simmons szybko odsłania przed nami karty: cała trójka posiada, jak sami to nazywają, Talent, polegający na zdolności kontrolowania innych ludzi. Albo subtelnie, podpowiadając im, co powinni zrobić, albo całkowicie przejmując nad nimi władzę i zmuszając do działania wbrew zdrowemu rozsądkowi. Natomiast Gra… ona polega na zdobywaniu punktów za mordy i samobójstwa wykonywane przy pomocy tak kontrolowanych „pionków”. Porównanie do wampirów pojawia się w książce dość późno i trudno jest postrzegać bohaterów obdarzonych tą mocą jako jakikolwiek rodzaj nadludzi – starzeją się (nic jednoznacznie nie wskazuje, by zabijanie przedłużało ich życie) i są jak najbardziej śmiertelni. Owszem, mają swoją moc i wieloletnie doświadczenie w „używaniu” ludzi, ale, co okazuje się dość wcześnie, czasem nawet najbardziej skomplikowane plany nie wystarczają. Początkowa perspektywa Melanie, dystyngowanej starszej pani, która chciała spokojnie wycofać się z Gry, ale została zmuszona do działania (w międzyczasie doprowadzając do śmierci kilku niewinnych osób), prędko ustępuje bardziej realistycznej opowieści. Jej bohaterem jest miejscowy szeryf, córka jednej z zamordowanych przez „wampiry” osób oraz wykładowca psychologii, polski Żyd Saul Laski. Doświadczenia tego ostatniego z obozu zagłady w Chełmnie przedstawione zostały w prologu i okazują się kluczowe dla przebiegu całej fabuły. Znamienne, że także w tym przypadku Simmons nie poszedł na łatwiznę, ani tym bardziej nie nadwyrężył dość wrażliwego tematu Holocaustu. W retrospekcjach bardzo realistycznie przedstawia okrucieństwo i bezduszne traktowanie Żydów przez niemieckich żołnierzy, a szczególnie losy samego Laskiego, na którego doświadczenia nałożył się jeszcze kontakt z Oberstem, jednym z kontrolujących ludzi wampirów. Trudno się dziwić determinacji, z jaką Saul, w latach 80. już dystyngowany profesor uniwersytecki, wciąż dąży do odnalezienia swojego nemezis i, mimo podeszłego wieku, bardzo mocno angażuje się w jego poszukiwania. Zemsty poszukuje również Natalie, której ojciec był jedną z ofiar „pojedynku” między dwoma wampirami w Charleston. Uczynienie bohaterką czarnoskórej studentki z południa Stanów Zjednoczonych pozwala Simmonsowi eksplorować problemy konfliktów na tle rasowym na początku lat 80. ubiegłego wieku. Choć, podobnie jak motywy związane z Holocaustem, nie stanowią one centrum historii, zostały bardzo zręcznie przedstawione i nadają powieści sporej głębi. Oczywiście raz na jakiś czas pojawia się również punkt widzenia wampirów właśnie, który pozwala bliżej przyjrzeć się „mechanizmom” ich manipulacji ludźmi (niezrozumiałym nawet dla nich samych) oraz kierującymi nimi motywacjami. Zwykle chodzi albo o nudę, albo o dążenie do władzy. Bo choć nie są oni jakoś szczególnie długowieczni (aczkolwiek żyją w przekonaniu, że kolejne mordy dokonywane pośrednio dzięki ich talentowi mogą ich odmładzać), to kryje się w nich pewien pierwiastek nadnaturalności. W jednym miejscu Laski określa ich jako zwykłych ludzi, którym obce jest jakiekolwiek poczucie moralności. Możemy obserwować, z jaką łatwością są oni w stanie manipulować różnymi osobami, zupełnie przy tym nie przejmując się konsekwencjami. W ich mniemaniu ludzie są niczym innym jak zwykłymi pionkami w ich grze. Co zresztą ma swoje odzwierciedlenie w przewijającym się od samego początku wątku szachowym – aż do jego rozwiązania w samym finale. „Trupia otucha” jest ogromną książką i niestety Simmons nie uniknął dłużyzn oraz wątków, które – choć kluczowe dla rozwoju fabuły – mogą się wydawać wepchnięte trochę na siłę i spowalniające wartką akcję. Jednak w ostatecznym rozrachunku autor dowodzi nie tylko świetnego pióra (pamiętna scena konfrontacji Laskiego z Oberstem), ale też fenomenalnych zdolności łączenia ze sobą gatunków i pisania bardzo odmiennych od siebie książek. Próżno szukać powiązań między „Trupią otuchą” a, chociażby, „Hyperionem” czy „Terrorem”, bo, jak każda inna powieść Simmonsa, stanowi ona dzieło unikatowe i warte uwagi.
Tytuł: Trupia otucha Tytuł oryginalny: Carrion Comfort Data wydania: 21 lutego 2014 ISBN: 978-83-7480-419-6 Format: 976s. 150×225mm; oprawa twarda Cena: 69,– Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 70% |