powrót; do indeksunastwpna strona

nr 07 (CXCIX)
wrzesień 2020

Z filmu wyjęte: Obiekt adoracji
Zawsze robi się interesująco, gdy na spotkaniu autorskim któryś z sympatyków przychodzi z długim, czarnym przedmiotem w rękach i z dumą prezentuje go swojemu idolowi.
W dzisiejszym odcinku proponuję kadr z porządnie zrealizowanego, ale raczej przeciętnego slashera „Random Acts of Violence”, czyli „Przypadkowe akty przemocy”. Film ujrzał światło dzienne w 2019 roku i opowiada o autorze komiksów o Slashermanie, seryjnym mordercy lubującym się w artystycznym rozwalaniu ludzi (dosłownie – na kawałki) lub tworzeniu z ich zwłok „artystycznych” instalacji. Komiksiarz jedzie wraz z partnerką życiową, partnerem biznesowym i asystentką w trasę po miasteczkach, w których czekają fani żądni jego autografu. Przy okazji on szuka natchnienia, jego partnerka materiałów na książkę o zbrodniach, które legły u podstaw rysunkowego cyklu o mordercy, a pozostała dwójka zajmuje się organizacją trasy. W trakcie podróży okazuje się jednak, że ktoś postanowił zaczerpnąć z komiksów garść makabrycznych pomysłów i po kolei zaczął wcielać je w życie…
Co zaś znajduje się na kadrze? Po prostu – kwintesencja spotkań autorskich. Autor, którego dłoń uzbrojoną w długopis widać u dołu w centralnej części kadru, osoba ostentacyjnie zliczająca mamonę, i to na oczach kolejki fanów, oraz Fan Ostateczny, czyli świr, który tak zakochał się w komiksie o bezwzględnym, brutalnym mordercy, że aż przyniósł do podpisu… miniaturę ogromnej ciężarówki, w której morderca miał swoje przewoźne studio tortur. Ba! Gdy się zdjęło dach z naczepy, można było zobaczyć celki, w których tkwiły oblane czerwoną farbą figurki katowanych osób, wnętrze zaś wesoło oświetlał rząd kolorowych diod. Pozostają pytania: gdzie (o ile w ogóle) fascynacja fanowska posiada swoje granice, czy tak mocne uwielbienie dla zwichrowanego umysłowo bohatera nie jest już samo w sobie aberracją, a także – gdzie niby autor ma się podpisać? Zwłaszcza że ciężarówka jest tak samo czarna, jak flamaster komiksiarza…
Notabene warto zwrócić przy okazji uwagę na to, że „Random Acts of Violence” jest ekranizacją pojedynczego komiksu, co jest dość przewrotne, skoro z kolei komiks w filmie jest rekonstrukcją prawdziwych zdarzeń, a przy tym ktoś zaczyna przenosić zdarzenia z komiksu do rzeczywistości. Aż szkoda, że twórcy nie pokusili się o lepsze rozwinięcie tej garści paradoksów, i po prostu poszli na łatwiznę, topiąc historię w rozczarowująco przyziemnej, wcale nie aż tak krwawej rąbaninie…
powrót; do indeksunastwpna strona

90
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.