I tak oto minął już rok od premiery pierwszego „Doom Pipe′a”. Wiele się wydarzyło, przede wszystkim w samym zinie, Nie sposób tego nie docenić. Już choćby fakt, że przez rok udało się wypuścić siedem numerów robi wrażenie. A że ósmy trochę zawisł w wypełnionej nieprzyjazną substancją przestrzeni, nikogo nie powinno zniechęcić!  |  | ‹Doom Pipe #8›
|
Ten numer jest szczególny. Otóż nastąpił przełom w sprawie redaktora Tomaszyny! Kolejny wstępniak przynosi nowe szczegóły, choć jeszcze nie wyjaśnienia. Po nim zaś następują trzy, a nie zwyczajowe dwie historie komiksowe, zawarte na nieco większej liczbie stron. W story pierwszym – „Wymiana” – łatwo rozpoznać rękę Henryka Glazy. Utrzymana w jego przewrotnie mrocznym duchu opowieść o spełnieniu marzeń i o przypadku, który rządzi ludzkim losem, nasuwa skojarzenia z wcześniejszymi produkcjami na łamach Doom Pipe′a. Narysowana została z charakterystyczną dla niego umownością, schematycznymi rysunkami pokrytymi wyrazistymi plamami barw. Nie to jest jednak najistotniejsze, a zgrabne przemycenie dylematu, jaki nasuwa puenta, pokazując, iż każdy medal ma przynajmniej dwie strony. W „Żnieś”, gdzie Henryka graficznie wyręcza Tomasz Kaczkowski, podwórko i bohaterka też wyglądem nie zaskoczą obytych już czytelników. Będzie tu natomiast jaśniej, jeśli chodzi o przesłanie. Jest ono nie tak dwuznaczne, jak w Wymianie, ale również z pewnego rodzaju „morałemˮ. Ostatnie, jubileuszowe story to gościnny występ znanej dotąd raczej z grafik w książkach dla dzieci oraz z animacji Anny Oparkowskiej. Wróżka ujawnia jej bardziej „mroczne obliczeˮ. Przepojony humorem – czarnym oczywiście – horror do dzieci skierowany zdecydowanie nie jest. Choć o temat dzieci zahacza jak najbardziej… Do tego, co równie ważne, estetyką graficzną w ducha „Doom Pipe′a” wpisuje się znakomicie. Zabrakło tym razem przewodniego motta. Za to dwie rozkładówki wypełnia korowód postaci, z którymi mieliśmy okazję zapoznać się we wcześniejszych numerach zina. Zestaw całkiem już barwny i liczny. Trębaczka na okładce zeszytu ósmego ogłasza tryumf. Czy „Doom Pipe′owi” udało się ujeździć diabła? Niewątpliwie nad wieloma kwestiami udało się póki co zatryumfować – nad niszczącą i deprawującą siłą upływającego czasu, nad edytorską bylejakością czy nad zniechęcającą twórców i czytelników rutyną. Autorzy muszą wszak rozważyć, jak dalej traktować powtarzalne wątki, powracające postaci i podobne zagrania fabularne, które uważny czytelnik wyłapie z pewnością. Wszystkim pozostaje życzyć, żeby decyzje ich były słuszne. „Doom Pipe” świętuje jubileusz rocznego istnienia rozszerzając tradycyjną formę dwóch opowieści o historię trzecią i o nową autorkę. To zdecydowanie wypada na korzyść zeszytu. Glazie i Kaczkowskiemu nie braknie pomysłów na kolejne szorty, a nawet stają się one w pewien sposób bardziej wyrafinowane – przejrzystsze, dające do myślenia. Muszą jednak uważać, żeby nie popaść w powtarzalność, a przynajmniej jakoś ją usankcjonować, by po następne numery ich zina sięgało się równie przyjemnie jak dotąd. Plusy: - trzy, a nie dwie historie
- opowiastki niejednoznaczne, z przesłaniem
- nowa autorka, „świeża krewˮ, trochę powietrza wpuszczonego w utarte schematy
- udany jubileusz
Minusy: - powtarzalność rozwiązań fabularnych
- poczucie „gdzieś już to czytałemˮ bez jasno zarysowanych związków z historyjkami z poprzednich numerów
Tytuł: Doom Pipe #8 Data wydania: marzec 2020 Cena: 25,00 Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 80% |