Do tej pory Moon Knight był w naszym kraju traktowany po macoszemu. Na szczęście Egmont naprawia tę sytuację, serwując w ramach Marvel Now 2.0 grubaśny album „Moon Knight” ze scenariuszem Jeffa Lemire′a i rysunkami Grega Smallwooda.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To znaczy już wcześniej Egmont zaprezentował nam trzy albumy poświęcone Księżycowemu Rycerzowi, ale były to jedynie epizody, bez spójnej wizji. Swoją drogą zdaje się, że same szefostwo Marvela jej wtedy nie miało, zajęte przygotowaniami do wielkiego wydarzenia, jakim miały być „Tajne wojny”. Kuedy to wreszcie się zakończyło, można było konstruować świat od nowa. W przypadku Moon Knighta zadania tego podjął się ceniony scenarzysta Jeff Lemire. Kanadyjczyk podszedł do zadania koncepcyjnie, prezentując niespiesznie rozwijającą się, oniryczną fabułę, rozpisaną na czternaście zeszytów komiksowych. Następnie zostały one zebrane w trzy tomy zbiorczego wydania, ale na szczęście Egmont nie bawił się w półśrodki i całą historię zaprezentował nam w całości w jednym, przyjemnie grubiutkim, albumie. Zaczyna się od tego, iż nasz bohater, budzi się, jako Marce Spector w szpitalu psychiatrycznym. Tam dowiaduje się, że spędził w nim większość swojego życia, a jego alternatywne osobowości, a zwłaszcza zwalczanie przestępczości pod maską Moon Knighta, było jedynie wytworem jego wyobraźni. To samo dotyczy wizji egipskiego bóstwa Khonshu. Marc nie może się z tym pogodzić, zwłaszcza, że wracają do niego wyraźne obrazy z przeszłości. Tyle tylko, czy nie są to jednak odbicia szpitalnego świata w jego fantazjach? Aby się tego dowiedzieć, podejmuje próbę ucieczki, która szybko zamienia się w psychodeliczną podróż, na granicy marzeń sennych. Lemire lubi niejednoznaczność i zgłębianie osobowości, poprzez balansowanie na granicy tego co rzeczywiste i ułudy, za którą bohaterowie chowają swoje lęki. Widzieliśmy to już w jego w pełni autorskich dziełach, jak „Royal City”, czy „Podwodny spawacz”. Jednak, o ile tam wiedzieliśmy, co jest elementem nadprzyrodzonym, a co nie, tak tutaj niczego nie możemy być pewni. Na przykład tego, czy uciekając z psychiatryka, Spector podróżuje pustym metrem, czy wypełnionym zombie, a może to wcale nie metro, a płynąca przez wszechświat arka Anubisa, za przejazd którą należy się ofiarowanie jej właścicielowi czyjejś duszy? Trzeba uczciwie przyznać, że Lemire odszedł daleko od marvelowskich standardów, nie dając prostych odpowiedzi, ani nie ułatwiając lektury niezaznajomionemu z tematem czytelnikowi. Zwłaszcza temu z Polski, który o Moon Knigthcie wie niewiele. I właśnie ta ostatnia sprawa stanowi największy mankament komiksu. Choć przy odrobinie większego skupienia, ostatecznie większość wątków udaje się poskładać, zwłaszcza tych, dotyczących przeszłości Spectora i relacji z jego towarzyszami, to jednak z początku można się poczuć zagubionym. Marvel zdaje się dostrzegł ten problem i do drugiego tomu zbiorczego wydania dodał zeszyt przygód Moon Knighta z 1980 roku, w którym przybliża się nam główne postacie z życia Moon Knightha i szczególną więź, jaka ich wiąże. Egmont epizod ten dołącza na końcu zbioru, jednak aby dobrze zrozumieć całość, najlepiej sięgnąć po niego już na początku. Dodatkową atrakcję stanowi to, że narysowany został przez Billa Sienkiewicza. A skoro przy rysunkach jesteśmy, to być może „Moon Knight” nie robiłby tak pozytywnego wrażenia, gdyby nie fantastyczne prace Grega Smallwooda, który idealnie uchwycił wizje Jeffa Lemire′a. O wielkości jego wkładu w ten album, niech świadczy to, że w zależności od tego, przygody której osobowości Marca Spectora aktualnie śledzimy, zmienia się też styl rysowania. Mamy więc zgrabną, nowoczesną kreskę w momencie, kiedy widzimy Spectora, ale także klimaty retro, gdy na scenę wchodzi Steven Grant, a także noir przy okazji Jake′a Lockley′a, czy brudne, jakby pochodzące ze szkicownika, sekwencje spotkań z Khonshu. „Moon Knight” w wersji Marvel Now 2.0 to pozycja bardzo nietypowa, jeśli chodzi o komiks superbohaterski. Nie znajdziecie tu spektakularnych pojedynków, zaś sama lektura, przez swoją niejednoznaczność, może być momentami nieco drażniąca. Ale paradoksalnie stanowi to atut tego wydawnictwa, które zdecydowanie wybija się ponad marvelowską średnią. Rzecz godna polecenia, nie tylko fanom trykociarzy.
Tytuł: Moon Knight Data wydania: 3 czerwca 2020 ISBN: 9788328197732 Format: 344s. 167x255mm Cena: 79,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 80% |