Nie będzie wielki odkryciem stwierdzenie, że western jako gatunek najlepsze lata ma już za sobą. O ile jednak w dziedzinie filmowej tego gatunku polski odbiorca był w miarę na bieżąco, tak dokonania światowego komiksu na tym polu pozostawały dla nas przez długi czas białą plamą. To się powoli zmienia, między innymi za sprawą takich pozycji jak „Cartland”.  |  | ‹Cartland #1 (wyd. zbiorcze)›
|
Okładka nie pozostawia żadnych wątpliwości, „Cartland” to klasyczny komiksowy western. Jego bohaterem jest Jonathan Cartland, traper lub, używając nazwy z „Winnetou” (ktoś to jeszcze pamięta?), westman. Komiks zadebiutował na łamach krótko funkcjonującego magazynu „Lucky Luke” w roku 1974, a kolejne historie ukazywały się do roku 1996. W sumie powstało dziesięć albumów. Dużą niespodzianką może fakt, że za scenariusz odpowiadała kobieta – Laurence Harlé. Rola, zwłaszcza w tamtych czasach wszak zdominowana przez mężczyzn. Za stronę graficzną wszystkich albumów odpowiadał Michel Blanc-Dumont, który nie ukrywał inspiracji kreską Jeana Girauda w „Blueberrym”. I tu kolejna ciekawostka, kilka lat po zakończeniu przygody z „Cartlandem”, Blanc-Dumont przejął rysowanie serii „La Jeunesse de Blueberry” („Młody Blueberry”), którą obok głównego cyklu rozkręcał także Giraud. Wydanie zbiorcze Elementalu składa się z czterech części. Pierwsza, zatytułowana po prostu „Jonathan Cartland”, od razu wprowadza nas w atmosferę charakterystyczną dla całego cyklu. Akcja rozgrywa się gdzieś u podnóża Gór Skalistych i w związku z tym dominują górzyste pejzaże oraz nieprzebyte lasy. Od samego też początku istotną rolę odgrywają rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej. Wręcz można zauważyć swoistą fascynację nimi obojga autorów zarówno w kwestii poświęconych Indianom wątków, jak i niezwykle malowniczego i precyzyjnego odtwarzania ich wyglądu. To właśnie skierowana przeciw nim podła intryga jest osią pierwszej części. Biali handlarze wraz z dowódcą miejscowego fortu chcą sprowokować Indian do ataku na osadników, w odwecie rozpocząć krucjatę przeciwko czerwonoskórym i w rezultacie zająć ich tereny. Cartland, będąc przyjacielem Indian, stara się zapobiec rozlewowi krwi. I chociaż udaje mu się nie dopuścić do masakry, to nie obędzie się bez niewinnych ofiar zarówno po stronie białych, jak i czerwonoskórych. I to, że „kawaleria nie zawsze przybywa na czas”, jest istotnym wyróżnikiem „Cartlanda” chociażby w porównaniu ze wspominanym „Blueberrym”. Pozytywne zakończenie jest wzmocnione ślubem Cartlanda z Małą Śnieżką, Indianką z plemienia Siuksów. Ale Dziki Zachód nie jest dobrym miejscem na małżeńską sielankę, a małżeńska sielanka nie jest dobrym tematem na opowieść o traperze z Gór Skalistych. Samotnie stojąca chata jest doskonałym celem dla wszelkiej maści rzezimieszków, nieważne już czy to białych, czy czerwonoskórych. Śmierć żony odmienia Cartlanda. Po dłuższym okresie żałoby naznaczonym bliskimi związkami z whisky staje się klasycznym jeźdźcem znikąd, człowiekiem do wynajęcia. Niczym Lucky Luke prowadzi karawanę pionierów zdobywających Dziki Zachód, pełni rolę przewodnika w tajemniczej wyprawie. I tylko chwilami można odnieść wrażenie, że Harlé nie może się do końca zdecydować czy zrobić z Cartlanda zgorzkniałego cynika, czy też śmierć żony była tylko pretekstem scenarzystki do rzucenia bohatera w różnej maści intrygi. Co najważniejsze, cykl wraz z kolejnymi historiami zdaje się dojrzewać. Zarówno pod względem scenariusza, jak i oprawy graficznej. Kolejne przygody stają się coraz bardziej niebanalne, a umiejętne wplatanie magii rdzennych mieszkańców Ameryka czyni je naprawdę wciągającymi. Są miejsca słabsze, zwłaszcza tam, gdzie akcja przyspiesza, czytelnik łatwo może się pogubić. Nie zawsze wiadomo, kto kogo uderzył, zabił. Wygląda to trochę, jakby zabrakło synchronizacji między scenarzystką a rysownikiem. Jeśli lubicie niebanalne, sprawnie narysowane historie przygodowe w formule klasycznego westernu to „Cartlandem” nie będziecie zawiedzeni. Trochę szkoda, że w albumie nie znajdziemy informacji na temat autorów, historii powstania komiksu oraz szkiców koncepcyjnych. To już teraz standard, a w przypadku pozycji, które powstawały kilkadziesiąt lat temu, takie dodatki byłyby niezwykle interesujące dla miłośników komiksów.
Tytuł: Cartland #1 (wyd. zbiorcze) Data wydania: 30 czerwca 2020 ISBN: 978-83-955958-4-4 Format: 196s. 215x290 mm Cena: 125,00 Gatunek: western Ekstrakt: 70% |