Cytując klasyka, „po 40-stce człowiek wie na co stać go na co nie”. 40 lat spędzone głównie na siedząco, spora nadwaga i ogólna ’nieruchawość’. Aż nagle, 4 lata temu, coś się zmienia, zaczynam regularnie chodzić po górach, z czasem ubywa 20kg i teraz w weekendy trudno mi usiedzieć w domu. Pamiętam pierwszą wyprawę, czerwiec 2016 i Barania Góra, wejście od Białej Wisełki. Serce wali jak szalone, ciężko oddech złapać. Po powrocie dwa dni zakwasów… A teraz +30km w górach jest do przejścia – nie dochodzę do celu na czworakach i następnego dnia mogę przejść kolejnych -dzieścia km. Kiedyś w słotny dzień nie ruszyłbym się z domu, w minioną sobotę wybrałem się na Małą Babią Górę wiedząc, że będzie padać.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
O Głównym Szlaku Beskidzkim W tym roku zrealizowałem projekt przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego. To najdłuższy ciągły szlak pieszy w Polsce. Prowadzi od Wołosatego w Bieszczadach do Ustronia w Beskidzie Śląskim (lub odwrotnie, jak chcą puryści tego szlaku – był projektowany od zachodu; przy okazji polecam obszerny artykuł nt. historii tego szlaku). 499km przez Bieszczady, Beskid Niski, Beskid Sądecki, Gorce, Beskid Żywiecki i Śląski (i jeszcze Pogórze Bukowskie i Pogórze Orawsko-Jordanowskie, gwoli poprawności grograficznej). Ponad 22 000 metrów sumy podejść. Oto Główny Szlak Beskidzki, sprofilowany od wschodu:  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Cykl artykułów Przez najbliższe 21 tygodni będę na łamach Esensji relacjonował poszczególne etapy. Moje przejście GSB to nie tylko wysiłek fizyczny i udowadnianie czegoś sobie. GSB jest szlakiem, które obfituje w ciekawostki krajoznawcze. Są miejsca gdzie Historia przez duże H splata się z tą małą historią lokalnych społeczności. Jestem ciekawy świata i wykorzystałem każdą okazję do poszerzenia wiedzy o „Polsce małych ojczyzn”. Tu warto zaznaczyć, że moje przejście w 21 dni jest stosunkowo długie (w tej chwili mój znajomy kończy ten szlak i pewnie zmieści się w 13-14 dniach…) – ze średnią ok. 24km/dzień miałem sporo czasu na zatrzymywanie się przy licznych tabliczkach informacyjnych. Robiłem zdjęcia, a poźniej już w domu szukałem informacji uzupełniających.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Całość umieściłem na Blogu Włóczykijów, który powstał z myślą o udokumentowaniu mojego przejścia GSB 2020 (w międzyczasie blog rozrósł się i oprócz opisu GSB mam sekcje „ Poznaj swój Kraj”, w której opisuję 1-2 dniowe wycieczki w Polsce i „bliskiej zagranicy”, zorganizowane przeze mnie dla znajomych oraz „ Cały ten świat”, gdzie w miarę wolnego czasu umieszczam wpisy dotyczące miejsc na świecie które dane mi było odwiedzić.). Mam opis i zdjęcia każdego etapu, tworzone na gorąco, najczęściej w schronisku kończącym dany odcinek oraz serie „ Szczyt Dnia” i „ Literka Sponsor”. Ta ostatnia to próba zebrania ciekawych historii związanych z danym etapem. Czasem te historie ciągną się przez kilka etapów, czasem są to ciekawostki związane z konkretnym miejscem. Niniejszy cykl w ramach Esensji będzie zbierał wszystko co najważniejsze w 21 artykułów, po jednym na etap, ze szczególnym naciskiem na lokalne historie.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pomysł Grudzień 2019. Spędzam święta w Pokrzywnej (Góry Opawskie). Z braku innych gór, trzy dni z rzędu wchodzę na Biskupią Kopę. Trasy krótkie, ludzi mało, więc w schronisku mam czas na przeczytanie wszelakich tabliczek informacyjnych. I dowiaduję się, że Biskupia Kopa jest na Głównym Szlaku Sudeckim. I świta myśl, żeby przejść cały szlak. Tylko świta, bo za chwilę zmienia się w pomysł przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego – jest mi bliższy. Część zachodnią Beskidów dość dobrze znam, poza tym jestem w trakcie planowania majówki w Bieszczadach, więc pomysł zaczyna się spinać i powstaje zgrubny plan.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W styczniu 2020 plan się konkretyzuje. Buduję go wokół trzech założeń: - W związku z tym, że do tej pory najdłuższe moje wędrówki były 3-4 dniowe, ale zawsze z powrotem na noc do bazy, GSB przejdę częściowo odcinkowo, z doskoku – a częściowo jednym ciągiem. Po prostu nie jestem pewien czy dam radę iść ~20 dni bez przerwy.
- Idę ze wschodu na zachód. Głównie dlatego, że planowana majówka w Bieszczadach będzie dobrą inauguracją, ale potem dołożyłem wątek celowości. Otóż zaraz po II WŚ mój dziadek przeszedł z wciąż niespokojnych Bieszczad na Śląsk na piechotę. Nie szedł oczywiście górami, bardziej wzdłuż obecnej DK94. Trochę naciągając, przejście GSB ze wschodu na zachód będzie upamiętniało 75-tą rocznicę wędrówki dziadka.
- Nocuję w schroniskach/pensjonatach. Tu warto wtrącić, że (chyba zdecydowana) większość „GSB-owiczów” idzie z namiotami i biwakuje po drodze. To dodaje aspektu przygody. Ale ja postanawiam „spać w czystej pościeli i świeże mleko pić”. Jest to oczywiście ułatwienie – głównie ze względu na mniejszą wagę plecaka. Ale z drugiej strony sprawia, że każdy dzień staje się realizacją planu – bo trzeba dojść do konkretnego miejsca.
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Planowanie W tym samym czasie udało mi się odnowić kontakt ze „starymi znajomymi” z Chorzowa, związanymi z Wisłoczkiem. A Wisłoczek to świetna baza do przejścia odcinków GSB znajdujących się w Beskidzie Niskim. Jedna dłuższa kawa i plan nabiera rumieńców – w maju dwa etapy w Bieszczadach, potem seria weekendowych wypadów do Wisłoczka i przejście 8 etapów aż do Krynicy. No i wreszcie urlop z plecakiem – 258km z Krynicy do Ustronia, 11 dni z noclegami w schroniskach. Potem nastaje COVID i związane z tym ograniczenia. Majówkę trzeba przełożyć, ale plan będzie realizowany. Powstaje skoroszyt z datami, konkretnymi trasami, miejscami noclegu. Lubię planowanie. To jedna z większych przyjemności związanych z wędrowaniem. Epidemia powoduje tylko jedną niedogodność – moim pierwszym etapem będzie odcinek nr 3 z mojego planu: Smerek–Cisna. A początek GSB będzie dopiero po odcinku nr 8. Trochę nie po kolei, ale uznaję, że może być. Na rok 2021 planuję przejście „klasyczne”, czyli bez powrotów do domu i tym razem z zachodu na wschód.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Plan – w kolejności geograficznej – jest taki: - Etap 1: Wołosate–Ustrzyki Górne
- Etap 2: Ustrzyki Górne–Smerek
- Etap 3: Smerek–Cisna
- Etap 4: Cisna–Duszatyn
- Etap 5: Duszatyn–Przełęcz pod Tokarnią
- Etap 6: Przełęcz pod Tokarnią–Wisłoczek
- Etap 7: Wisłoczek–Chyrowa
- Etap 8: Chyrowa–Bartne. Natura weryfikuje ten plan – burza i inne „atrakcje” zmuszają mnie do zejścia ze szlaku i w konsekwencji odcinek 8 realizuję w dwóch kawałkach:
- Etap 8a: Chyrowa–nad Przełęczą Hałbowską
- Etap 8b: nad Przełęczą Hałbowską–Bartne
- Etap 9: Bartne–Ropki
- Etap 10: Ropki–Krynica Zdrój
- Etap 11: Krynica Zdrój–Hala Łabowska
- Etap 12: Hala Łabowska–Przehyba
- Etap 13: Przehyba–Krościenko
- Etap 14: Krościenko–Turbacz
- Etap 15: Turbacz–Skawa
- Etap 16: Skawa–Hala Krupowa
- Etap 17: Hala Krupowa–Markowe Szczawiny
- Etap 18: Markowe Szczawiny–Hala Miziowa
- Etap 19: Hala Miziowa–Węgierska Górka
- Etap 20: Węgierska Górka–Stożek
- Etap 21: Stożek–Ustroń
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Końcowe refleksje Ten artykuł to prolog do serii, ale pozwolę sobie zamieścić spoiler i podzielić się refleksjami powstałymi już po przejściu całego szlaku. Z jednej strony nie ma się czym chwalić – ukończyłem cały szlak przez wakacje, ale tylko połowę przewędrowałem jak należy, dzień po dniu. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę moją przeszłość, nadwagę i braki kondycyjne – jestem z siebie dumny. 45 lat i po raz pierwszy w życiu przygoda z plecakiem w górach. Wędrówka z plecakiem to domena młodości. Ja – w przeciwieństwie do chyba większości spotkanych na szlaku – nie byłem aktywny jako nasto- czy 20-latek. Owszem, zdarzały się pojedyncze wypady w góry, ale każda Barania, Śnieżka czy Pilsko były okupione 2-3 dniami zakwasów. Nie uprawiałem żadnego sportu, trudno mówić o jakiejkolwiek regularnej aktywności fizycznej. O wędrowaniu kilka dni z rzędu z plecakiem nawet nie myślałem. 20kg temu wiele rzeczy wydawało się niemożliwych, nie dla mnie.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
I w takim kontekście każdy kilometr Szlaku smakuje podwójnie. A kilometry przebyte dodatkowo, po dniu na szlaku – po to by wejść na Babią na zachód słońca, w kolejny wieczór na Pilsko i jeszcze następnego dnia znowu na Pilsko na wschód słońca – smakują jak najlepsze lody. I pomimo pewnej dumy z osiągnięcia celu nie dominuje uczucie wyczynu. Jeśli miałbym określić przejście jednym słowem, będzie to WDZIĘCZNOŚĆ. Dominująca jest wdzięczność Bogu. Wdzięczność za brak kontuzji, odcisków, otarć, które mogły mnie wyeliminować z dalszego wędrowania. Wdzięczność za widoki, wschody i zachody słońca, za wodę z górskiego strumyka, za obfitość leśnych owoców, ludzi spotkanych po drodze. A przede wszystkim za nowe spojrzenie na życie. Jestem wdzięczny za zdrowe kolana i serducho. Jestem wdzięczny za pogodę – za pochmurne niebo, gdy przechodziłem Rabkę i Jordanów. Za piekące słońce, które wysuszyło szlak pod Baranią Górą i Pilskiem. Za mgły i mżawki w Beskidzie Niskim. Za perfekcyjną temperaturę w Bieszczadach i Beskidzie Sądeckim.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jest też wdzięczność dla ludzi. Przede wszystkim dla znajomych z Wisłoczka, dzięki którym skomplikowana logistycznie operacja przejścia Beskidu Niskiego „z doskoku” stała się logiczną układanką. Jestem wdzięczny Robertowi, Bogdanowi i Jonaszowi za kilka odcinków przewędrowanych razem. Jestem wdzięczny pani Ludmile ze schroniska pod (C)Hyrową, właścicielom agro z Latarni Wagabundy i Dworu Rajdany za elastyczność i pomocną dłoń. Jestem wdzięczny spotkanym ludziom, za pozdrowienia, uśmiechy, miłe słowa. Szkoda, że ta przygoda się skończyła. Ale już jest w głowie plan przejścia w przyszłym roku – w drugą stronę, od Ustronia do Wołosatego. I oczywiście kolejny raz będzie klasycznie – z plecakiem, dzień po dniu, w 19-20 dni. Jeśli będzie taka możliwość, będę wdzięczny. Jeśli życie potoczy się inaczej – będę miał w pamięci ten rok i to łączone przejście. W artykule powinny być zdjęcia :) No to są – ale tym razem bez opisów, bez komentarza. Kto przeszedł GSB, może rozpozna miejsca i widoki. Kto nie miał okazji wędrować – niech te zdjęcia będą zachętą. Do zobaczenia na szlaku w 2021! |