Niesamowity jest ten „Invincible”. Pomimo, że to już ósmy tom wydania zbiorczego serii, to nie tylko się ani na moment nie nudzi, ale wciąż potrafi zaskoczyć czytelnika.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wydawać by się mogło, że kulminacyjnym punktem serii będzie wojna z kosmiczną rasą zdobywców Viltrum. Choć obfitowała w wiele dramatycznych momentów, to wcale nie był koniec. Zwłaszcza, że ostatni przedstawiciele tego nieznającego litości ludu ukryli się na Ziemi. Ponieważ wygląda na to, że nasz glob stał się tykającą bombą z opóźnionym zapłonem, Allen the Alien, przyjaciel Invinciblea, który obecnie piastuje funkcję przywódcy Koalicji Planet, podejmuje trudną dla siebie decyzję o zarażeniu Ziemi wirusem, który jest śmiertelny dla Viltrum. Cały problem polega jednak na tym, że prawdopodobnie może także zagrozić ludziom. Jak łatwo się domyślić, nasz bohater nie ma zamiaru pozwolić, by ktokolwiek podjął takie ryzyko. Choć komiks obfituje w spektakularne i krwawe pojedynki kosmiczne, w czasie których niejedna twarz jest doszczętnie zdemolowana, to jednak o wiele ważniejszą rzeczą są rewelacyjnie nakreślone postacie. I nie chodzi tylko o samego Invincible′a, który obecnie traci swój idealistyczny zapał superbohatera, ale także o całą gamę niebanalnych charakterów zasilających drugi, a nawet trzeci plan. Nie wszyscy bowiem zachowują się tak, jak byśmy tego od nich oczekiwali. Na ten przykład, brat Invincible′a zaczyna przejawiać więcej negatywnych cech, niż wskazywałoby na to jego pochodzenie, zaś okrutny Dinosaurus wcale nie musi być postrzegany przez pryzmat swojego mięsożernego fizis. Małą odskocznią od głównego wątku historii jest pojawienie się Robota i Monster Girl, którzy, jak się okazało, zostali uwięzieni w innym wymiarze, w którym czas biegnie szybciej, niż na Ziemi. Choć dla nas nie było ich zaledwie kilka tygodni, dla nich były to całe stulecia. O tym, co się w tym czasie działo, opowiada niemal jedna trzecia omawianego tomu. I trzeba przyznać, że nie jest to miejsce stracone. Scenarzysta Robert Kirkman po raz kolejny potwierdził, że ma nieograniczoną wyobraźnię i potrafi komplikować swoim bohaterom życie. Mam też wrażenie, że sam potrzebował takiej odskoczni od tematu Viltrum, by nabrać dystansu do swojego dzieła. Od strony graficznej otrzymujemy to, do czego przywykliśmy, czyli nowoczesną, dynamiczną kreskę, podrasowaną jaskrawymi kolorami, co robi szczególne wrażenie, kiedy dochodzimy do tych bardziej krwawych momentów. Trzeba przy okazji dodać, że tym razem w większym stopniu, niż ostatnio Ryana Otley′a wspiera pierwszy rysownik serii Cory Walker. Panowie świetnie się uzupełniają i nie widać drastycznych różnic między ich stylami. Tom ósmy „Invincible′a” nie jest może tym, od którego należałoby zacząć śledzenie przygód Marka Graysona. Zbyt dużo tu odwołań do przeszłości. Niemniej przygody Robota i Monster Girl w innym wymiarze spokojnie można przeczytać, bez znajomości poprzednich albumów. Mnie najbardziej cieszy, że seria wciąż trzyma wysoki poziom i ani przez chwilę nie czuć znużenia materiałem. Jest to niebywałe osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że praktycznie od początku tworzy ją ten sam team ludzi, a za chwilę dotrzemy do oryginalnego zeszytu numer sto.
Tytuł: Invincible #8 (wyd. zbiorcze) Data wydania: 15 lipca 2020 ISBN: 9788328198524 Format: 296s. 170x260mm Cena: 99,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 80% |