To dziwna (mikro)powieść Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego, kolejna opublikowana w serii „Ewa wzywa 07…”. Choć pojawia się w niej wielu klasycznych bohaterów stworzonych przez tego autora – pułkownik Leśniewski, major Walczak, porucznik Olszewski oraz sierżant Pakuła – nie ma w „Dżemie z czarnych porzeczek” tego najważniejszego, czyli majora Stefana Downara (i na dodatek brakuje wyjaśnienia, dlaczego tak się stało).  |  | ‹Dżem z czarnych porzeczek›
|
Jakby na to nie patrzeć, była to dość sprytna zagrywka pisarza z czytelnikami. Pomysł trochę karkołomny, bo finalnie mógł zirytować wielbicieli prozy kryminalnej Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego, ale jednocześnie trzymający ich w napięciu do (prawie) ostatniej sceny. Bywało już wcześniej – zwłaszcza w książkach z sierżantem / porucznikiem Franciszkiem Kociubą w roli głównej („ Czerwona nitka”, „ Nawet umarli kłamią”, „ Pieczeń sarnia”), że major Stefan Downar pojawiał się dopiero w dalszej fazie akcji, początkowo więc jego nieobecność nie wzbudza szczególnych podejrzeń. Ale kiedy przedłuża się na kolejne rozdziały, niepokój rośnie – zwłaszcza że w śledztwo w sprawie śmierci niejakiego Mieczysława Kozielskiego zostają zaangażowani wszyscy najbliżsi współpracownicy Downara: major Karol Walczak (będący tu najważniejszą postacią!), porucznik Stanisław Olszewski oraz sierżant Pakuła, nad którymi tradycyjnie trzyma pieczę pułkownik Leśniewski. A Downara nie ma – i nawet nie zostaje wyjaśnione z jakiego powodu (a wystarczyłoby wspomnieć, że jest na urlopie, w szpitalu czy sanatorium…). Wszystko jednak zaczyna się nie w Warszawie, lecz w Trójmieście. Jest środek lata, w jednym z domów wypoczynkowych nad Bałtykiem umiera turysta – to Mieczysław Kozielski, który przyjechał dwa tygodnie wcześniej ze stolicy z żoną. Jego ciało znajduje w pokoju właśnie małżonka, która wyszła na chwilę, aby odebrać od pokojówki pranie. Wezwani na miejsce zdarzenia oficerowie gdańskiej Komendy Wojewódzkiej – major Zielniak i porucznik Morawski – podejmują pierwsze działania. Badający denata lekarz sądowy potwierdza ich podejrzenia, że przyczyną zgonu był… cyjanek potasu. Co oznacza, że Kozielski – zajmujący się na co dzień komponowaniem piosenek popowych – został otruty. A truciznę podano mu w dżemie porzeczkowym, który uwielbiał. Sytuacja komplikuje się jednak, kiedy milicjanci dowiadują się, że nieboszczyk zjadał także dżem przeznaczony dla innych mieszkańców pensjonatu, którzy akurat – z różnych przyczyn – nie przepadali za tym przetworem. Należy więc brać pod uwagę, że trucizna była przeznaczona dla kogoś innego, a Kozielski stał się przypadkową ofiarą własnego łakomstwa.  | ‹Czwartek, godzina 22 / Dżem z czarnych porzeczek›
|
To komplikuje sprawę, bo należy założyć, że morderca uderzy raz jeszcze – tym razem w tę osobę, na której śmierci mu zależało. Tylko kto to będzie? Schorowany impresario Andrzej Ślewicki, sprawiający wrażenie człowieka nienawidzącego wszystkich dookoła, czy też podstarzała poetka Cecylia Gruszecka, która nie mogąc pogodzić się z odchodzącą bezpowrotnie urodą, pociesza się młodszymi kochankami? Wkrótce wszyscy oni wracają z urlopu do Warszawy, w efekcie czego dochodzenie przejmują milicjanci z Komendy Stołecznej. Przesłuchają i poddają dokładnej inwigilacji wszystkich zamieszanych w tę sprawę – począwszy od wdowy po Kozielskim, poprzez kolejne ewentualne ofiary, aż po ich bliższych i dalszych znajomych, bo przecież nigdy nie wiadomo, a przynajmniej nie można tego określić na pierwszym etapie śledztwa, jakimi przesłankami kierował się zbrodniarz. Z każdym kolejnym dniem, z każdą kolejną rozmową sprawa coraz bardziej się wikła, pojawiają się również nowi podejrzani, tym bardziej że każdy z objętych indagacją ma coś „za uszami”. Wiadomo, „warszawska yntelygencja”, czyli nieroby i kombinatorzy, którzy myślą tylko o tym, jak na prawo i lewo zdradzać małżonków, oraz jak kombinować, by dużo zarobić, ale się nie narobić. Ta obsesja Zeydlera-Zborowskiego staje się z każdą kolejną książka autora coraz bardziej zastanawiająca. Dlaczego to niemal zawsze artyści, inżynierzy, ludzie wykształceni, po studiach okazują się w jego powieściach szumowinami? Bo nie jest to – w prawdziwym życiu – takie oczywiste? Bo źle widziane byłoby przez cenzorów, gdyby zabójcą okazał się robotnik czy działacz partyjny bądź społeczny? W „Dżemie z czarnych porzeczek” pojawia się jeszcze jeden intrygujący wątek. W pewnym momencie major Zielniak przesłuchujący Ślewickiego (jeszcze na Wybrzeżu) słyszy od niego takie oto wyznanie: „Jestem alfonsem”. Po czym kilka akapitów dalej pojawia się wyjątkowo zjadliwe wyjaśnienie tego coming-outu: „Zajmuję się lansowaniem młodych piosenkarek i piosenkarzy, lokuję teksty piosenek, a także muzykę. Zarabiam oczywiście na tej działalności, która ma wszystkie cechy sutenerstwa. Stręczę tych młodych ludzi do występowania na estradzie. Przeważnie nie mają głosu, nie umieją śpiewać, nie posiadają żadnych zdolności. Zdaję sobie z tego doskonale sprawę, ale z czegoś trzeba żyć. Piosenki, które lokuję, także nic nie są warte. Wystarczy chyba przyjrzeć się temu, co się dzieje na tych wszystkich festiwalach. Przyjrzeć się i posłuchać”. Swoją drogą, jakże aktualne okazują się te słowa napisane prawie pół wieku temu! „Dżem z czarnych porzeczek” można by ocenić nieco wyżej, gdyby nie fakt, że wiele elementów fabuły pojawiało się już we wcześniejszych dziełach Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego. Chociażby zawiązanie akcji – przecież to, wypisz, wymaluj powtórka z „ Nieudanego urlopu majora Downara” (1967-1968), wątek spadku otrzymanego od krewnych mieszkających za granicą obecny jest z kolei w „ Testamencie” (1974). Cóż, widać, że produkujący taśmowo swoje powieści pisarz miał coraz większe trudności z inwencją i chętnie chodził na skróty, sięgając po sprawdzone motywy. Pewnie też mniejszą wagę przykładał do tych dziełek, jakie ukazywały się w zeszytowej serii Iskier „Ewa wzywa 07…” („Dżem…” był jej siedemdziesiątą pozycją), zakładając, że służą one jedynie zapewnieniu krótkiej rozrywki, akurat na czas podróży pociągiem z Warszawy do Poznania, Krakowa czy Wrocławia – nie trzeba więc główkować nad wyrafinowanymi formami zbrodni, wystarczy lekko zmodyfikować te już kiedyś opisane.
Tytuł: Dżem z czarnych porzeczek Data wydania: 1974 Format: 42s. Gatunek: kryminał / sensacja / thriller Ekstrakt: 50%
Tytuł: Czwartek, godzina 22 / Dżem z czarnych porzeczek Data wydania: 27 października 2016 ISBN: 978-83-7565-491-2 Format: 206s. Cena: 22,– Gatunek: kryminał / sensacja / thriller |