Okładka przywołuje na myśl „Helikopter w ogniu” Ridleya Scotta, opowiadana historia – tę z „Byliśmy żołnierzami” Wallace’a i chociaż środki są dużo mniejsze niż we wspomnianych filmach, to wielbiciele filmów wojennych powinni być usatysfakcjonowani „Bitwą o Long Tan”.  |  | ‹Bitwa o Long Tan›
|
Nie jest powszechnie znanym faktem, że w Wietnamie, poza Amerykanami, walczyły także inne nacje – w tym Australijczycy i Nowozelandczycy. Nie było ich wielu, w szczytowym okresie liczba sięgała kilku tysięcy. Bitwa przedstawiona w filmie była największym starciem z udziałem wojsk tych krajów. Film jest zauważalnie krótszy od wspomnianych na początku amerykańskich produkcji, co powoduje, że widz prawie od razu zostaje wrzucony w ogień walki. Australijsko-nowozelandzka baza w Nui Dat jest regularnie ostrzeliwana przez wietnamskie moździerze rozstawione na plantacji kauczuku Long Tan. Tych kilka dramatycznych jest okazją do szybkiego poznania głównych bohaterów. Przede wszystkich charyzmatycznego majora Harrego Smitha (Travis Fimmel), wyluzowanego szeregowca Paula Large’a (Daniel Webber) i apodyktycznego brygadiera Davida Jacksona (Richard Roxburgh). Liczący niewiele ponad stu żołnierzy oddział zostaje wysłany w kierunku plantacji, by zlikwidować stanowiska moździerzy. Podobnie jak w przypadku „Byliśmy żołnierzami”, nie oceniono prawidłowo liczebności wroga. Według różnych źródeł siły wietnamskie liczyły pomiędzy jeden a dwa tysiące żołnierzy. Problem w tym, że nie bardzo jest kogo wysłać w ramach odsieczy, tym bardziej, że brygadier Jackson obawia się ataku przeciwnika na samą bazę. „Byliśmy żołnierzami” składało hołd obydwu walczącym stronom, Wallace zawarł w nim wiele scen poświęconych Wietnamczykom. „Bitwa o Long Tan” skupia się wyłącznie na żołnierzach z antypodów, Viet Cong i armia północnowietnamska są jedynie tłem. Jest jeszcze jedna istotna różnica między obydwoma tymi dziełami. W amerykańskim relacje między żołnierzami, niezależnie od szarży, są perfekcyjne, wręcz cukierkowe, co jest podkreślane dużą ilością scen rodzinnych. W „Bitwie o Long Tan” jest zgoła inaczej. Major bezceremonialnie beszta szeregowca (fakt, ze nie przy świadkach), ten sam major pyskuje pułkownikowi, pułkownik sabotuje rozkazy brygadiera. A już szczytem jest deklaracja pilota śmigłowca, który słysząc rozkaz o zakazie lotu z zapasami amunicji dla walczących, oświadcza krótko, że na polu walki on sam podejmuje taktyczne decyzje. Film ma kilka mielizn. Wbrew początkowym informacjom, że mamy do czynienia z nowicjuszami, Australijczycy walczą jak weterani. Wystarczy jedna rozmowa Smitha z szeregowcem Large’m, aby odmienić tego ostatniego nie do poznania. Plus niewiele wnosząca scena z zespołem muzycznym. I chociaż sami uczestnicy bitwy uznali film za nieco podkolorowany, to seans jest całkiem wciągający zwłaszcza dla kogoś, komu przypadły filmy wymienione na samym początku tej recenzji. Dodatkowym atutem jest Travis Fimmel, którego rola nie różni się bardzo od tej z „Wikingów”. I to nie jest zarzut.
Tytuł: Bitwa o Long Tan Tytuł oryginalny: Danger Close Data premiery: 4 stycznia 2020 Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: Australia Czas trwania: 118 min Gatunek: dramat, wojenny Ekstrakt: 70% |