„Avegers: Tajne imperium” należy do tych komiksów, które bardzo ciężko jednoznacznie sklasyfikować. Słabo sprawdza się bowiem jako osobny byt, będąc tak po prawdzie uzupełnieniem większej całości.  |  | ‹All New Avengers #5: Tajne imperium›
|
W tym wypadku chodzi o event „Tajne imperium”, w którym, z grubsza ujmując, chodzi o to, że Kapitan Ameryka okazał się zdrajcą narodu, współpracującym z Hydrą. Dobrze zatem przed sięgnięciem po piąty album z serii „Avengers” zapoznać się z tym obszernym eventem. Ci, którzy tego nie zrobią, będą mieli trochę pod górkę. Choć nie od samego początku. Całość zaczyna się niepozornie, bo od nagłego pojawienia się Doktora Dooma, który, jak gdyby nigdy nic, oznajmia, że porzucił ścieżkę zła i postanowił stać się postacią pozytywną. A, że aktualnie Iron Man jest niedysponowany, postanowił, że zajmie jego stanowisko. Jak wiadomo, nie wszystkim superbohaterom ten układ odpowiada. Nie bardzo można jednak się nad tym roztkliwiać, bo grupa zaraz musi udać się do czegoś w rodzaju harcerskiego obozu dla przyszłych zdobywców świata. Choć motyw ten jest dość absurdalny, to jednak lekko poprowadzony. Taka przystawka dla podsycenia apetytu. W podobnym klimacie pozostaje historia numer dwa. W archiwach siedziby Avengers znajduje się sarkofag z tajemniczym nadrukiem „Avenger X”. Wkrótce okazuje się, że jest on miejscem spoczynku jednej z pierwszych przeciwniczek Mścicieli, a która po uwolnieniu się, pała rządzą zemsty. Tu również nie ma co liczyć na wielkie emocje, choć trzeba przyznać, że scenarzysta Mark Waid, całkiem zgrabnie ukazał wewnętrzne konflikty w teamie, wkładając w usta bohaterów drobne złośliwości względem siebie. Wraz z nastaniem zeszytu trzeciego, przyszły schody, a konkretnie wydarzenia dziejące się w czasie „Tajnego imperium”. Na dzień dobry spotykamy Thor, która została przeniesiona do całkiem obcego świata, a także pozbawiona swojego młota. Następnie trafiamy na zupełnie popaprany skład Avengers, który zasilają takie indywidua, jak Doktor Octopus, Deadpool, Taskmaster, czy wyjątkowo frywolna (bo opętana) Scarlet Witch. Przyznam, że ogarnięcie tego rozdziału przyszło mi z wielkim trudem, a i tak okazał się on daremny, ponieważ chwilę potem wracamy do tradycyjnego składu i wydarzeń podsumowujących „Tajne imperium”. Jest tu sporo rozmów i wewnętrznych rozterek, co akurat odczytuję na plus. Tym, co do mnie zupełnie nie przemawia w niniejszym albumie, jest szata graficzna. Być może to przez fakt, że jestem tradycjonalistą, ale utrzymane w podobnej estetyce prace Phila Noto i Mike′a del Mundo, to nie moja bajka. Ich cechą charakterystyczną jest brak konturów postaci i jaskrawa kolorystyka, imitująca „malarski” styl. O ile w spokojniejszych momentach, ten wielobarwny tygiel może się podobać, to w sekwencjach walki staje się zupełnie nieczytelny. Irytujący jest także brak szczegółów tła, tak, jakby postacie zawieszone były w próżni. Ostatnim, podobnym, uzupełniającym albumem Avengers był ten związany z „II Wojną Domową”, który okazał się klapą. Tym razem na szczęście jest lepiej. Poza jedną wpadką, historie wydają się w miarę spójne i szybko się je czyta (choć graficy starają się nas spowolnić). W efekcie otrzymujemy komiks do zaliczenia, ale na pewno nie stanowiący pozycji obowiązkowej.
Tytuł: All New Avengers #5: Tajne imperium Tytuł oryginalny: Secret Empire Data wydania: 12 sierpnia 2020 ISBN: 9788328196612 Format: 108s. 167x255mm Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 60% |