Wszyscy mówią, żeby nie podgrzewać mleka w czajniku. Ale gdyby tak zrobić to na Nikonie…? Tak, zgadza się, zastosowałem chwyt poniżej pasa. Bo owszem, Nikon to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek aparatów fotograficznych, ale też – o czym już mało kto wie – filipiński koncern dostarczający na lokalny rynek m.in. kuchenki gazowe, żelazka, wentylatory, blendery czy ścienne zegary. Kuchenkę ich produkcji widać właśnie na dzisiejszym kadrze. Jednak podstawową przyczyną, dla której sięgnąłem po kadr, jest mleko. Wylewane do szklanki z… regularnego czajnika. Gdzie nie spojrzeć w sieci, wszędzie wisi przestroga, by nie gotować mleka w czajniku. Bo nie dość, że wykipi, a pewnie do tego i wysadzi pokrywkę, to jeszcze uświni wnętrze na amen. A tu proszę – ciepłe mleko płynie z czajnika wartką strugą, dowodząc, że Filipińczycy nie słyszeli o żadnej przestrodze i wcale nie wyszli na tym jak Zabłocki na mydle. Tu należy dodać, że widoczna scena wbrew pozorom nie rozgrywa się w domu, a w… szpitalu. Tak jest, to sala szpitalna, a mleko zostało właśnie zagrzane dla jednej z pacjentek. Powyższy kadr pochodzi z filipińskiego horroru „Txt” (po naszemu „SMS”), nakręconego w 2006 roku. Film oferuje dość interesujący pomysł i porządną, pozbawioną happy endu końcówkę, choć chwilami miewa spore kłopoty z dość prymitywnymi efektami specjalnymi. Rodzina zmarłego w wypadku samochodowym chłopaka odcina się od jego dziewczyny, obwiniając ją o tragedię (to ona prowadziła samochód), aczkolwiek ktoś ciągle dzwoni do niej z komórki chłopaka. Wkrótce okazuje się, że komórki używa sam duch, wysyłając dodatkowo SMS-y dowodzące, że nieustannie jest tuż obok dziewczyny. Przy czym każdy SMS wieszczy śmierć osoby w jakiś sposób związanej z bohaterką. Gdy kolejne osoby giną zaraz po odebraniu dziwnego połączenia, dziewczyna zaczyna szukać pomocy u speca od spraw nadprzyrodzonych. A wtedy na jaw wychodzą rzeczy niepokojące, zyskujące pełne wytłumaczone dopiero bezpośrednio w finale. Jeśli przymknąć oko na pewną siermiężność efektów, film będzie w stanie zapewnić rozrywkę na przyzwoitym poziomie – tak jeśli chodzi o klimat, jak i o zwroty akcji. Nie da się jednak ukryć, że czas nie obszedł się z nim łaskawie i „Txt” odstaje nieco od dzisiejszych standardów kina grozy. |