powrót; do indeksunastwpna strona

nr 09 (CCI)
listopad 2020

To nie jest kraj dla starego Punishera
Jason Aaron, Roland Boschi, Steve Dillon ‹Punisher MAX #9›
W czasie lektury 9 tomu „Punisher Max” złapałem się na myśli, że tym razem Garth Ennis pojechał po bandzie pisząc scenariusz. Ale to nieprawda. Tym razem za makabry, o których możemy przeczytać odpowiada Jason Aaron.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Punisher MAX #9›
‹Punisher MAX #9›
Przypomnijmy, że w ramach serii „Punisher Max” mamy do czynienia z Frankiem Castle′em w czasie rzeczywistym, a więc gościem po sześćdziesiątce, który na przełomie lat 60. i 70. zostawił rodzinę i zaciągnął się do wojska, by walczyć w Wietnamie. Wrócił będąc innym człowiekiem, który nie potrafił odnaleźć się, jako przykładny mąż i ojciec. Nie musiał jednak długo się męczyć, ponieważ wkrótce jego rodzina padła ofiarą wojny gangów w czasie pikniku w Central Parku. Od tamtej pory Castle przemienił się w Punishera i od ponad czterdziestu lat prowadzi krwawą krucjatę przeciwko wszelkiej przestępczości. Choć jest to schemat, który dobrze znamy, ten Frank, poza wiekiem, jest także socjopatą, którego ciężko polubić. Dobrze widać to w omawianym tomie, ponieważ aby dostać w swoje łapy Kingpina, posuwa się do czynów, których Frank z podstawowego uniwersum by nie zrobił.
Ten świat został ochrzczony, jako Ziemia-200111, zaś sama seria wyszła w ramach imprintu Max, czyli przeznaczonego dla dorosłych czytelników. Kierownictwo Marvela zdecydowało więc, że da Jasonowi Aaronowi wolną rękę. Zarówno pod względem ukazywania brutalności, jak i pomysłu na to, co definitywnie stanie się z tytułowym bohaterem. Ten skorzystał z zaoferowanej wolności i stworzył rzecz ekstremalną, kontrowersyjną, ale jednocześnie niezwykle wciągającą.
O tym, że Aaron ma swój własny pomysł na Pogromcę, mogliśmy dowiedzieć się już w poprzednim tomie „Punisher Max”, kiedy to podczas finalnego starcia Franka z Bullseye′em, zburzony został mit, jakoby mściciel z czachą na piersi, narodził się podczas felernego pikniku. Okazało się bowiem, że jego życie rodzinne było dalekie od ideału, zaś Castle-morderca zaistniał w Wietnamie, z którego mentalnie nigdy nie powrócił. Wątek ten został tu szczególnie uwypuklony i stał się nawet ważniejszy, niż definitywne rozwiązanie kwestii Kingpina. W głównej mierze poświęcona jest mu pierwsza połowa komiksu, a druga stanowi jego dopełnienie. Zdarzenia obecne przeplatają się bowiem ze wspomnieniami, zaś sam Castle zaczyna odczuwać, iż czas jego vendetty dobiega końca. Jednak taki twardziel, jak on, nie podaje się tak łatwo i nawet będąc emerytem z pogruchotanymi kośćmi po starciu z Bullseye′em, potrafi niejednego złola wysłać do piachu.
Nie powiem, wizja Aarona może się podobać. Na pewno została zaprezentowana w intrygujący sposób, a fakt, że mógł zrobić ze swoimi bohaterami cokolwiek, tym bardziej wzmacniało ciekawość. Duża w tym zasługa także bezkompromisowych i, momentami, przegiętych pod względem ukazywania przemocy, rysunków Steve′a Dillona. Każdy, kto zetknął się z serią „Kaznodzieja”, od razu będzie wiedział o co chodzi. Ma on tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ja należę do tych pierwszych, więc tym bardziej rozsmakowałem się w tej pozycji.
A jednak nie jest to najlepszy album o Punisherze, jak twierdzą niektórzy recenzenci. Jason Aaron to jednak nie Garth Ennis, choć mam wrażenie, że bardzo chciałby nim być. Scenariusze Irlandczyka cechuje spora doza ironii, tymczasem Amerykanin cały czas uderza w wysokie „C”, tworząc końcówkę przesadnie pompatyczną. Do tego ten pierwszy zawsze obudowywał historię całą plejadą barwnych postaci drugoplanowych. Czasem ciekawszych od samego Pogromcy. Tymczasem ten drugi skupił się na swoim bohaterze i Kingpinie, a reszta była tylko tłem dla ich konfliktu. Szczególnie widać to na przykładzie Elektry, która miała wszelkie zadatki, by stać się czarnym koniem serii, zmieniając wszystko o sto osiemdziesiąt stopni, niczym Bullseye. Tak się jednak nie stało. Jak na najgroźniejszą zabójczynię świata, jej rola okazała się wybitnie enigmatyczna.
Powyższe rozważania, nie zmieniają faktu, że mamy do czynienia z bardzo udaną pozycją, która potrafi wstrząsnąć czytelnikiem. Zarówno pod względem formy, jak i treści. Dla tych, którzy nie boją się ubrudzić mentalnie, będzie to komiks wprost wymarzony. Natomiast osobom bardziej wrażliwym odradzałbym lekturę.



Tytuł: Punisher MAX #9
Scenariusz: Jason Aaron
Data wydania: 7 października 2020
Przekład: Marek Starosta
Wydawca: Egmont
ISBN: 9788328196834
Format: 292s. 170x260mm
Cena: 89,99
Gatunek: superhero
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

132
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.