Seria „Kapitan Ameryka”, stworzona przez Eda Brubakera półtora dekady temu, obrosła już legendą. I, rzeczywiście, znakomity pierwszy tom pozwalał oczekiwać wiele. Wchodził gładko. Przy drugim jednak trochę zaczynamy się dławić.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wiadomo już, że Red Skulla pozbyć się nie tak łatwo. Jako alter ego trudnego do wytropienia dawnego gen. Łukina, bezpiecznie skryty pod wizerunkiem superwpływowego biznesmena, będzie dalej knuć złowieszcze plany. Wiadomo też, że Rogers nie odpuści, dopóki nie skonfrontuje się ze „zmartwychwstałym” Buckym. Swoje miejsce w tym wszystkim musi znaleźć Sinthea Schmidt, w której Crossbones pragnie zbudzić uśpione, mordercze instynkty. No i będą jeszcze powroty z przeszłości – z czasów wojny, obwieszone dla jasności stosownymi symbolami. Cały ten taniec spisków i knowań przenosi się najpierw do małego, nic nieznaczącego miasteczka, gdzie dzieją się dziwne rzeczy, a następnie na Stary Kontynent, głownie do Londynu. Tu okazją do wielkiej koncentracji wszystkich dotychczas głównych postaci serii jest wielka gala korporacji Kronas. Muszą pojawić się na niej wszyscy – ci zaproszeni i wpraszający się – chcący przy okazji załatwić swoje brudne interesy. Przenosiny na Wyspy Brytyjskie stały się okazją do podbicia kolejnych reaktywacji – konkretnie zespołu Invaders. Wzajemne relacje między nimi, jak też z samym Capem, to kolejny przyczynek do poszerzania inner space bohaterów. Podobny cel przyświeca naświetlaniu wzajemnych „stosunków” pomiędzy Łukinem a Red Skulem. Jednak w wątku Sinthei i Crossbonesa Brubaker popłynął w objętość. Rozepchał go mglistymi tłumaczeniami wewnętrznych przemian córki Red Skulla oraz ich wspólnymi, dziwnymi akcjami, pozbawionymi w sumie jakiegoś wyraźnego celu. Świetną wycieczką w przeszłość jest wpleciony w ten tom numer specjalny, przygotowany z okazji 65. rocznicy narodzin Kapitana Ameryki. Cudownie oldskulowy, porywa w pierwotne realia serii i czasy II wojny światowej. W pewnym niemieckim zamku Red Skull prowadzi tajemnicze wykopaliska, mogące dać mu do ręki broń o niebywałej potędze. Potencjalny sukces misji, której przewodzą Rogers i Fury będzie rzutował na przyszłość. Nie tylko tę najbliższą. Potem znów wracamy do teraźniejszości i znów wkrada się pewien zamęt. Zwłaszcza, gdy dochodzi do finałowej walki. Zupełnie nie wiadomo, co tak nagle odmieniło nastawienie niedawnego antagonisty. Bucky przepadł pod koniec „Zimowego żołnierza”, a gdy znów się objawi… właściwie nie wiadomo kim będzie. W jego pamięci coś zaczęło się budzić. Jednak co i ile się obudziło, chyba nawet scenarzysta nie był pewien. Mimo to „Czerwony łajdak” jest nadal dobrą, dynamiczną historią, na równi superbohaterską, jak sensacyjną. Jednak w porównaniu z poprzednią częścią już nie tak mięsistą i mniej spójną. Albo Brubaker dostał zadyszki, albo nie bardzo wiedział, w którą stronę pójść. Wyraźny, jakościowy związek z tomem pierwszym podtrzymuje grafika, Zbyt wiele w niej może pustki w tłach, i przerysowań, zwłaszcza w twarzach, żeby uznać ją wprost za realistyczną, niemniej to naprawdę solidna robota. Jest klimatyczna, w większości mroczna, jak cała ta historia. Jej zupełną przeciwnością są ilustracje we wspomnianym, „zainsertowanym” 65th Anniversary Special. W stylu „retro” bryzga on żywo rozlewającymi się kolorami, nawiązując do oryginalnych zeszytów z przygodami Capa. Drugi tom serii „Kapitan Ameryka”, kompletujący scenariuszowy run Eda Bubakera, jest znacząco chudszy od poprzedniego – o blisko sto stron. I dobrze, bo w sumie przy wielu napoczętych wątkach brak tu wyrazistego konceptu na całość. Gdyby tak dobrą historię rozmyć w liczbie stron albo klasycznych pomysłach ongoing, po prostu byłoby żal. Choć to nadal bardzo solidna, mocna pozycja w Marvelowym katalogu, to jednak w oczy rzucają się pewne niekonsekwencje i rozdęcia. Może „Czerwony łajdak” padł zwyczajnie ofiarą fenomenu poprzedniego tomu, któremu dorównać trudno. Tak trudno, że nie udało się nawet samemu Brubakerowi. Czekam na tom trzeci. Ponoć znów lepszy. Plusy: - świetnie budowane postaci i relacje miedzy nimi
- znakomite, oldskulowe interludium (numer rocznicowy)
- trzymające poziom i budujące w sposób istotny nastrój grafiki
Minusy: - widoczne fabularne niekonsekwencje
- rozwleczone wątki (Crossbones i Sinthea Schmidt, Invaders)
- „doklejony” wątek Sinthii Schmidt
Tytuł: Kapitan Ameryka #2: Czerwony łajdak Data wydania: 4 grudnia 2019 ISBN: 9788328141766 Format: 216s. 170x260mm Cena: 89,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |