Janusz Christa nie stronił chyba od żadnego gatunku humoru. Choć wydaje się, że ten oparty o dwuznaczność słów występował dość rzadko. Niemniej, w „Wojach Mirmiła”…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Łamignat napadł na gościńcu i obrabował – choć to stanowczo zbyt mocne słowo, wszak podróżny, widząc „bacik” zbója, sam kazał mu zabrać wszystko – królewskiego kanclerza. Ten więc, gdy tylko poczuł się pewniej we dworze Mirmiła, skazał osiłka na śmierć. A że w grodzie nie było kata, mianował na to stanowisko poczciwego Kokosza i posłał go na naukę rzemiosła. Po upływie pierwszego semestru leniuchowania, drzemania i rąbania drewna (czytaj: zajęć praktycznych, wprawiania się w używaniu topora) przyszedł czas na wystawienie ocen. A te są bardzo surowe. „Z zachowania: pała; z rachunków: pała; z rękoczynów: pała; z zajęć: pała…”. Nie byłoby w tym nic dziwnego – w końcu Kokosz obiecał oczekującemu na wyrok Łamignatowi, że będzie chodził na wagary i repetował każdą klasę – gdyby nie to, że mistrz katowski wystawianie ocen potraktował bardzo dosłownie. A że posturą i siłą przewyższał swego ucznia, drewniana pała w jego ręku stałą się bardzo mocnym argumentem… |