powrót; do indeksunastwpna strona

nr 09 (CCI)
listopad 2020

Tu miejsce na labirynt…: W hołdzie genialnemu pianiście
Janczarski & Siddik 4tet ‹Contemplation›
Ten skład nigdy wcześniej ze sobą nie grał. Został „skrzyknięty” na jeden koncert, który odbył się 24 stycznia tego roku w warszawskim klubie jazzowym 12on14. Biorąc jednak pod uwagę markę artystów oraz repertuar, jaki wybrali – można było być spokojnym o jakość występu. Co zresztą potwierdza wydany przed miesiącem album „Contemplation”, który sygnowany jest przez Janczarski & Siddik 4tet.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
To, że ta konkretna czwórka instrumentalistów nigdy wcześniej ze sobą w tym zestawieniu nie występowała, nie oznacza oczywiście, iż muzycy ci się nie znali. Nic bardziej mylnego! Spiritus movens całego przedsięwzięcia, czyli saksofonista tenorowy Borys Janczarski od niemal dwóch dekad grywa z nestorem polskich perkusistów jazzowych Kazimierzem Jonkiszem („Expression”) w jego formacji Jazz Energy. Z kolei amerykańskiego trębacza i flecistę Rasula Siddika poznał przy okazji kooperacji z perkusistą Stephenem McCravenem („Travelling East West”, 2015; „Liberator”, 2018). Siddik (rocznik 1949) – pochodzący z St. Louis w stanie Missouri – jest bardzo doświadczonym jazzmanem; ma bowiem na koncie współpracę między innymi z takimi tuzami, jak trębacz Lester Bowie czy saksofoniści Julius Hemphill, David Murray, Henry Threadgill i Idris Ackamoor. Najmniej wprowadzony w arkana artystyczne zdaje się więc kontrabasista Michał Jaros, ale nie zmienia to faktu, że i on wie już doskonale, co i gdzie w jazzowej trawie piszczy. Ma za sobą występy chociażby w Triu Michała Wróblewskiego i Kwartecie Radka Nowickiego, a nawet płytę solową („Floating Bridges”, 2018), w realizacji której wspomogli go saksofonista Maciej Obara i trębacz Piotr Damasiewicz.
Nawet jeśli więc wyżej wymieniona czwórka nie spotkała się na scenie nigdy wcześniej, można było założyć z niemal stuprocentową pewnością, że szybko znajdzie ze sobą wspólny język. Zwłaszcza że w repertuarze koncertu znalazły się – w przypadku sześciu na siedem utworów – kompozycje doskonale znane każdemu zaprawionemu w bojach jazzmanowi. O czym będzie jeszcze okazja wspomnieć. Koncert odbył się w warszawskim klubie jazzowym 12on14 w drugiej połowie stycznia i był tym samym jednym z ostatnich w tym miejscu przed ogłoszeniem antyepidemicznego lockdownu. Kilka tygodni później jazzowy świat obiegła natomiast niezwykle smutna wieść o śmierci fenomenalnego amerykańskiego pianisty McCoya Tynera, ostatniego muzyka legendarnego kwartetu Johna Coltrane’a. A że i jego dzieło zespół wziął tamtego styczniowego wieczoru na warsztat, najzupełniej naturalne wydało się, aby opublikowaną pół roku później płytę zadedykować temu właśnie wybitnemu artyście.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kompozycję Tynera, która dała tytuł całemu wydawnictwu – „Contemplation” (z wydanego oryginalnie w 1967 roku longplaya „The Real McCoy”) – kwartet wybrał na otwarcie. I był to wybór ze wszech miar słuszny. Jest to bowiem jeden z tych jazzowych evergreenów, które są w stanie „porwać” chyba każdego. Po subtelnym wprowadzeniu sekcji rytmicznej pojawia się grający unisono duet dęciaków; ten pochód saksofonu i trąbki jest tyleż monumentalny, co naznaczony smutkiem – nawet wówczas, gdy najpierw Janczarski, a następnie Siddik pozwalają sobie na rozbudowane improwizacje na bazie głównego motywu. I choć trębacz początkowo tonuje emocje, popis swój wieńczy najdynamiczniejszą możliwą frazą. Gdyby instrument Siddika mógł – po ludzku – krzyczeć, tak właśnie należałoby to określić. W finale muzycy wracają do punktu wyjścia i w efekcie na powrót robi się patetycznie i nastrojowo. Dodanie, że również przepięknie – i tak nie oddałoby wszystkiego.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Po tak mocnym wstępie kwartet nieco spuszcza z tonu, ale wcale nie w negatywnym znaczeniu tego powiedzenia. „Sweet Love of Mine” to – znany już ze wspomnianego krążka „Liberator” – utwór z repertuaru trębacza Woody’ego Shawa (pierwotnie ukazał się w 1982 roku na płycie „Master of the Art”). Skoczny hardbopowy rytm staje się tu podstawą do improwizacji instrumentów dętych, ale zanim, podobnie jak w „Contemplation”, zespół zatacza pełen obrót, znajduje się także miejsce na krótkie popisy solowe kontrabasisty i bębniarza. Co oczywiste, w trzecim w kolejności „Self-Portrait in Three Colors” autorstwa kontrabasisty Charlesa Mingusa (patrz: album „Mingus Ah Um”, 1959) główną rolę odgrywa Michał Jaros, lecz wcześniej (później zresztą też) pojawiają się idealnie wprowadzające w senno-hipnotyczny klimat saksofon i trąbka. Zaskoczeniem może być natomiast kompozycja numer cztery, czyli „Witchi Tai To”, pochodząca z wczesnego repertuaru saksofonisty Jima Peppera, który po raz pierwszy nagrał ją pod koniec lat 60. ubiegłego wieku z zespołem Everything is Everything, a po dwóch latach przypomniał na solowym debiucie „Pepper’s Pow Wow” (1971). Jazz miesza się tutaj z psychodelią, a efekt dziwności podkreślają jeszcze wokalne wyczyny Siddika.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Powrotem na przetarty wcześniej szlak okazuje się z kolei „Complete Communion”, znany z tak właśnie zatytułowanego albumu freejazzowego kornecisty (i nie tylko) Dona Cherry’ego. Początek wypada zaskakująco optymistycznie, ale z każdą kolejną minutą kwartet coraz śmielej improwizuje, zbliżając się do brzmienia oryginału. Prym wiedzie saksofon tenorowy Janczarskiego, który dba jednocześnie o dynamikę przekazu, ale i bogactwo barw. Jedenastominutowy „Dedication” to jedyny numer własny – konkretnie Rasula Siddika – jaki trafił na „Contemplation”. Wpisuje się on jednak w narrację charakterystyczną dla dokonań McCoya Tynera, od razu więc wiadomo, komu został dedykowany. Tu zespół ma też najwięcej luzu, co przekłada się na prawdziwie freejazzową energię i popisy każdego z instrumentalistów. Na zakończenie liderzy wybrali „Caribbean Free Dance”, numer autorstwa saksofonisty Joego Hendersona (z longplaya „Mode for Joe”, który premierę miał w 1966 roku). Od pierwszych sekund jest bardzo dynamicznie i, w znaczeniu stricte etnicznym, tanecznie; nawiązanie w tytule utworu do Karaibów nie jest przecież wcale przypadkowe.
Parę tygodni po tym występie w związku z epidemią koronawirusa świat – nie tylko artystyczny – wstrzymał oddech. Branża koncertowa zapewne długo jeszcze nie wróci do normalnego funkcjonowania. Wizyty artystów zza Oceanu w Europie – i tym samym w Polsce – staną się rzadkością. Raczej więc nie ma co liczyć na to, że w tym czy przyszłym roku ponownie zobaczymy na żywo 4tet Janczarskiego i Siddika. Tym bardziej cieszy fakt, że wytwórnia For Tune zdecydowała się upublicznić te nagrania. Są bowiem warte tego, by do nich często powracać.



Tytuł: Contemplation
Wykonawca / Kompozytor: Janczarski & Siddik 4tet
Data wydania: 23 września 2020
Wydawca: For Tune
Nośnik: CD
Czas trwania: 57:42
Gatunek: jazz
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Contemplation: 10:30
2) Sweet Love of Mine: 10:20
3) Self-Portrait in Three Colors: 06:09
4) Witchi Tai To: 05:14
5) Complete Communion: 06:13
6) Dedication: 11:12
7) Caribbean Free Dance: 08:04
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

146
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.