Dynamika walk wręcz powinna mieć w komiksie dobre odwzorowanie. Ale tym razem chyba rysownik nieco przesadził…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wydany w sierpniu „ Ostatni bastion” z podtytułem „Wojna polsko-bolszewicka 1919-1921” opowiada głównie o obronie Włocławka latem 1920 roku. Dwóch głównych bohaterów, szeregowych ochotników, walczy na przedmościu miasta z nacierającą Armią Czerwoną, chcącą przedrzeć się na drugi brzeg Wisły, by stamtąd ruszyć na Warszawę od północy, odcinając także zaopatrzenie docierające torami, lewym brzegiem rzeki, z Gdańska. Walka idzie już na bagnety i kolby, bolszewicy docierają do okopów. Kto jednak ma tylko nieco miejsca przed sobą (i amunicję), nadal strzela z karabinu. Jest w tym kadrze, szerokim na całą stronę (kadr w rzeczywistości rozciąga się na całą planszę, jednak w zdecydowanej większości jest tylko jej tłem) nieco zamieszania. Skąpa kolorystyka i zbliżone w szczegółach umundurowanie nie pozwala rozróżnić, kto strzela. Niemniej w centrum kadru widać wyraźnie, że ktoś został trafiony – z lufy obok wystrzeliwuje żółty płomień. Zachodzi jednak pytanie, z czego właściwie wystrzelono, bo postać wygląda jak po wystrzale z armaty – wzlatuje w powietrze z rękami i nogami rozstawionymi szeroko na boki. Ot, siła magnum w niepozornym pierwszowojennym karabinie. |