Podążajcie za kurą w stronę zachodzącego słońca! Nawet jeśli jest zadziwiająco podobne do bandery Japońskiej Marynarki Wojennej.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa” – a bardziej precyzyjnie, „W pustyni i w paszczy” – ma piękną klamrę kompozycyjną. Zarówno w pierwszej jak i w ostatniej scenie bohaterowie dryfują, trzymając się belki (najpierw po oceanie, potem – po rzece powstałej w wyniku niezakręcenia kranu). A nawet można powiedzieć, że dwie klamry: drugą jest wieloryb. Przyjacielska kałamarnica przenosi rozbitków na grzbiet wieloryba, a z kolei w czymś, co jako fanka filmów Marvela nazwałabym „sceną po napisach” wieloryb wykluwa się z jajka. Jajko zostało zniesione przez kurę, z którą Bąbelek i Kudłaczek przeprowadzali wywiad, i okazało się złote. Nie od promieni zachodzącego słońca, które barwią cały kadr, tylko naprawdę ze złota, bo przy uderzeniu robi „dzyń”. Miniaturowy wieloryb domyka wątek, a żeby było jeszcze bardziej absurdalnie, autor podkręca swoje odjechane poczucie humoru, serwując czytelnikom wiedzę z dziedziny zoologii. Czy przy pierwszej lekturze tego komiksu chwyciliście encyklopedię, żeby sprawdzić, czy dziwacznie brzmiąca łacińska nazwa jest prawdziwa? Bo ja tak właśnie zrobiłam. |