W czwartym tomie historycznych przygód zatytułowanym „Puk, puk! Chcecie psa?” do głównego bohatera Stasia Bielskiego dołącza sympatyczny czworonóg. Autor Marcin Przewoźniak znów postarał się o porcję edukacyjnej zabawy, choć nie jest to, niestety, najlepsza książka z cyklu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Lekturę powieści z serii „Puk, puk!” można zacząć od dowolnej części, są one powiązane ze sobą postaciami Stanisława i jego rodziców. W każdym tomie autor przypomina nam, że po zakupie a pchlim targu od dawna brakujących drzwi do spiżarni w ich ponadstuletnim mieszkaniu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Powstał tajemniczy tunel czasowy, przez który odwiedzają rodzinę Bielskich ludzie z przeszłości. Więcej przeczytamy w pierwszym tomie „ Puk, puk! Zastałem króla?”. Staś zaprzyjaźnił się tutaj ze swoim rówieśnikiem Spytkiem, błazenkiem króla Zygmunta Starego. „Puk, puk! Chcecie psa?” zaczyna się obiecująco: mrożącą krew w żyłach sceną, gdzie Staś (zdecydowanie woli zdrobnienie Stanley) i jego dziewczyna Karina są w rękach groźnych zbójów. Wszystko wskazuje na to, że nie ujdą cało z życiem. „Widoki na happy end maleją do zera”, czytamy. Jak doszło do tej sytuacji i czym się ona zakończy – dowiemy się, gdy sięgniemy po tę książkę. Mogę tylko zdradzić, że będzie naprawdę wybuchowo. Do domu państwa Bielskich nieoczekiwanie trafia pies, któremu dają na imię Magnat. Okazuje się, że czworonoga wysłał do nich ktoś z przeszłości… Zwierzę całkiem nieźle adaptuje się w nowym domu i szczególnie przypada do gustu Karinie (zresztą z wzajemnością). Wydarzenie to daje autorowi pretekst, by zapoznać młodych czytelników ze słynnymi psami z przeszłości: jest tutaj pewien słynny bernardyn oraz Dorek, pies Józefa Piłsudskiego. Mało tego, z psem zawita do Bielskich pewien znany amerykański pisarz oraz mega gwiazda pop, co szczególnie ucieszy mamę Stasia. Nie można oprzeć się wrażeniu, że ten tom jest nieco słabszy od pozostałych. Goście Bielskich jeden po drugim wpadają i wypadają z ich mieszkania, sceny są chaotyczne, niespecjalnie widać, aby akcja miała jakąś przewodnią ideę. Zniknęła gdzieś ta niepowtarzalna subtelność opowieści, bardzo brakuje drobnych „smaczków”, które w poprzednich tomach budowały płynną narrację. W porównaniu z poprzednimi książkami mniej tu również sytuacyjnego humoru, który dotąd był mocną stroną tego cyklu. Zaletą jest tu na pewno uzmysławianie młodym czytelnikom i popularyzowanie zasad paradoksu czasu, co przygotowuje ich do przyszłego poznawania podstaw fizyki. Wielką zaletą książki są niezmiennie ilustracje Nikoli Kucharskiej, które świetnie podkreślają to wszystko, co zostaje opowiedziane w narracji. Są one częściowo także komiksem, włączając się w przebieg akcji, co znacznie uatrakcyjnia (i przyspiesza) lekturę. Podpowiem, aby mimo wszystko nie rozpoczynać spotkania ze Stasiem Bielskim od tej części – te poprzednie są po prostu lepsze. Jednak ten, kto dobrze zna książki z serii „Puk, puk!”, z przyjemnością przeczyta oczywiście i ten tom. Dzieje się tutaj naprawdę sporo. Większość z nas chyba zakończy czytanie z poczuciem ulgi, że wydarzenia rozgrywające się w mieszkaniu Bielskich, to na szczęście tylko literacka fikcja. „Przed otwarciem wrót czasu dobrze się zastanów, ponieważ wizyty gości z przeszłości mogą być przyczyną wielu poważnych kłopotów…”, ostrzega Stanisław.
Tytuł: Puk, puk! Chcecie psa? Data wydania: 30 września 2020 ISBN: 978-83-8154-690-4 Format: 184s. 145×205mm Cena: 24,90 Gatunek: dla dzieci i młodzieży Ekstrakt: 60% |