powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CCII)
grudzień 2020

Graficzna zaskoczka
Dagmara Trembicka-Brzozowska
Julien Lambert ‹Miasto Wyrzutków #1: Mężczyzna, który gromadził rupiecie›
Ten komiks bierze z zaskoczenia: historia w nim opowiedziana jest fabularnie prosta, ale to, co dzieje się wokół bohaterów, zdecydowanie ma większy stopień złożoności.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Historia w „Mieście Wyrzutków” to po części fantastyczna baśń i noir, osadzona w realiach dotkniętego kryzysem Detroit. Jacques Peuplier, nasz protagonista oraz przewodnik, to dziwak i samotnik, zarabiający na życie odnajdywaniem zaginionych przedmiotów. Ma do tego dryg, głównie dlatego, że… rzeczy do niego mówią. Jego egzystencja zmienia się, gdy zmuszony zostaje ruszyć na poszukiwanie zaginionej córki szefowej mafii, a po mieście zaczynają kręcić się latający mężczyźni. Brzmi dość sztampowo? Na pierwszy rzut oka – owszem.
Bo i nie fabułą ten komiks stoi. Julien Lambert na drugim planie tworzy inną, samodzielną opowieść. Sceną jest tutaj tytułowe Miasto Wyrzutków: zniszczone, ciasne i przypominające pułapkę, pełne rozpadających się fabryk, dziurawych chodników i ciemnych zaułków. Aktorów, obok Jacques’a, jest niewielu: bezdomny chłopiec, żyjący z grupką dzieci na ulicy, szalony naukowiec, kilku przedstawicieli mafii, porwana dziewczyna i stary, złośliwy dziadyga. Jako rekwizyty, obok gadających do Jacques’a przedmiotów, dostajemy wspomnianych latających ludzi i fruwające istoty – ni to wróżki, ni przerośnięte muchy. Wyłania się z tego ciekawa narracja o nieistniejącym mieście rządzącym się prawami, które nam umykają, ale które bardzo chętnie byśmy poznali.
No i sam Jacques. Czy jest zdrowy na umyśle? Czy przedmioty w tym świecie mogą mówić? Czy cała historia to efekt choroby, czy może rzeczywistość? Tyle zagadek, żadnych odpowiedzi!
Urzeka też część graficzna „Miasta Wyrzutków”. Pozornie niedbała kreska Lamberta jest zadziwiająco ekspresyjna, ale to nie ona tu rządzi – a barwy. Plansze są świetnie zaplanowane kolorystycznie – wszystko do siebie w obrębie strony pasuje; to chyba było dla mnie największe estetyczne zaskoczenie. Paleta jest przytłumiona, pełna brązów, żółci, błękitów i zieleni o różnym stopniu „brudności” – dobrze współgra z atmosferą tej historii. Nadmienię, że kolory Lambert przygotowywał z pomocą Manon Textoris, francuskiej komiksiarki dopiero startującej z własnymi pracami.
„Miasto Wyrzutków” zaskakuje – spodziewamy się historii kryminalnej z lekko fantastycznym zacięciem, a dostajemy coś bardziej złożonego, pełnego niuansów i narysowanego z ogromną precyzją. To komiks podkreślający, jak istotne jest w nim to, co niewypowiedziane: korelacja rysunku i treści, narracja i kadrowanie, planowanie plansz i koloru. Zdecydowanie to jedna z ciekawszych pozycji, które ukazały się w ostatnim czasie w Polsce. Warto zaryzykować lekturę.
Plusy:
  • gra kolorem na planszach
  • opowieść „z drugiego planu”
  • nieoczywistość świata przedstawionego
Minusy:
  • brak



Tytuł: Miasto Wyrzutków #1: Mężczyzna, który gromadził rupiecie
Tytuł oryginalny: L’homme aux babioles
Scenariusz: Julien Lambert
Data wydania: 15 stycznia 2020
Przekład: Jakub Syty
ISBN: 978-83-8110-931-4
Format: 96s. 230×310mm; oprawa twarda
Cena: 49,00
Gatunek: kryminał, sensacja
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

71
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.