Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj efemeryczny międzynarodowy kwintet jazzowy, który tworzyli między innymi Didier Lockwood, Gordon Beck oraz Allan Holdsworth.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Chociaż na okładce płyty jako pierwsze widnieje nazwisko zmarłego przed prawie trzema laty – w lutym 2018 roku – legendarnego francuskiego skrzypka jazzowego i jazzrockowego Didiera Lockwooda (znanego między innymi z występów w takich formacjach, jak Magma, Zao, Lockwood, VanderTop, Surya, Fusion), to nagrania te nie powstałyby, gdyby nie wyprawa do Paryża, na jaką na początku lata 1979 roku, zdecydowali się dwaj – również już nieżyjący – angielscy muzycy: pianista Gordon Beck (1935-2011) oraz gitarzysta Allan Holdsworth (1946-2017). Beck był już wtedy uznanym instrumentalistą, który profesjonalną karierę zaczynał pod koniec lat 50. ubiegłego wieku; w kolejnych dekadach tworzył własne zespoły, ale też zdarzało mu się dołączać do grup istniejących, jak na przykład słynny Nucleus, z którym nagrał dwa klasyczne albumy („Labyrinth”, 1973; „Under the Sun”, 1974). Holdsworth z kolei obracał się w nieco innych, bardziej rockowych i progresywnych kręgach; w swoim curriculum vitae miał kooperację z Soft Machine, Gong, UK czy Tempest. W czerwcu i lipcu 1979 roku Gordon i Allan przybyli do Paryża, aby dla wytwórni Disques JMS, kierowanej przez Jean-Marie Salhaniego (syąd pojawiający się w nazwie skrót), zarejestrować materiał, który następnie ukazał się na longplayu zatytułowanym „Sunbird”. W sesji tej wzięli udział jeszcze dwaj Francuzi: kontrabasista Jean-François Jenny-Clark (przed laty współpracujący z Joachimem Kühnem i Michelem Portalem) oraz perkusista Aldo Romano, który z Jenny-Clarkiem spotkał się w formacji Pork Pie, a poza tym wspierał swym talentem i Barneya Wilena, i braci Rolfa i Joachima Kühnów. Po wydaniu płyty Salhani zastanawiał się, jak ją wypromować na rynku francuskim – i wpadł na pomysł, aby zorganizować koncert kwartetu odpowiedzialnego za „Sunbird” (Beck, Holdsworth, Jenny-Clark i Romano) z będącym wówczas u szczytu sławy i popularności Didierem Lockwoodem. Do wspólnego występu doszło w paryskim Théâtre de la Ville (dawnym Théâtre Sarah-Bernhardt) 1 listopada 1980 roku. Koncert zarejestrowano, po czym na cztery dekady trafił on do archiwum; dopiero na początku listopada tego roku zdecydowano się upublicznić te nagrania jako „The Unique Concert”. To około sześćdziesięciu minut muzyki (jako ostatni track dołączono krótki wywiad dziennikarza muzycznego Frédérica Goaty’ego z ostatnim żyjącym członkiem tamtego kwintetu, którym okazał się Aldo Romano), w sumie – pięć kompozycji. Trzy wyszły spod ręki Becka i pojawiły się wcześniej na „Sunbird”, dwie natomiast dorzucił Lockwood, który sięgnął po nowe numery, jakie w tamtym czasie – z różnymi składami (solo bądź z Fusion) – grywał „na żywo”. Stylistycznie znacznie więcej w nich klasycznego jazzu modalnego charakterystycznego dla dokonań Gordona, niż jazz-rocka, z jakim zazwyczaj kojarzony był Didier (i, jakby na to nie patrzeć, także pozostali instrumentaliści). Od razu rzuca się więc w oczy, że ta kooperacja to owoc artystycznego kompromisu, raczej ciekawostka, a nie ewentualny zalążek trwałej współpracy. Co nie zmienia faktu, że na scenie Théâtre de la Ville pojawili się muzycy światowego formatu!  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na początek koncertu wybrano czteroczęściową suitę Becka „Flight”, która w tej wersji rozwinęła się do dwudziestu minut (studyjna była o kilka krótsza). We fragmentach, w których rolę solisty pełni kompozytor, zespół pozostaje w konwencji stricte jazzowej (z ewidentnymi nawiązaniami do lat 50. i 60.); w tych, w których dominują skrzypce – skręca wyraźnie w stronę fusion; w przypadku gitary można natomiast odnieść wrażenie, że Holdsworth był wyraźnie rozdarty między lojalnością wobec Gordona a jazzrockowymi ciągotkami Lockwooda – i nie zawsze wiedział, komu pokłonił się niżej. Co oczywiście nie oznacza, że wykonał swoje zadanie z mniejszym przekonaniem. Wirtuoz pozostaje wirtuozem w każdej sytuacji. We „Flight” popisów solowych nie brakuje; Beck pozostawił swoim kompanom miejsce na improwizacje i Didier oraz Allan skwapliwie z tego skorzystali. Ba! nie omieszkali dorzucić swoje „trzy grosze” również Jean-François Jenny-Clark i Aldo Romano, chociaż mimo wszystko starali się głównie podporządkowywać narracji narzucanej przez dwóch liderów zespołu. Dodatkowymi smaczkami suity są dialogi, w jakie Lockwood chętnie wdaje się i z Beckiem, i z Holdsworthem (w tym przypadku panowie pozwalają sobie na freejazzowy odjazd).  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Kolejne dwa utwory to dzieła skrzypka. Zarówno „Zebulon Dance”, jak i „Fast Travel” ukazały się w tamtym czasie na koncertowym longplayu „Live in Montreux” (1980); ten drugi Didier wykonywał także na koncertach granych z Christianem Vanderem, Jannickiem Topem i Benoît Widemannem, czego dowodzi wydany po latach krążek „Paris 80” (2001). „Zebulon Dance” to, co sugeruje po części już sam tytuł, radosny i skoczny kawałek, w którym Lockwood inspiruje się muzyką ludową, chociaż Holdsworthowi pozwala na zagranie solówki stricte jazzowej. Z kolei „Fast Travel” rozpięty jest pomiędzy muzyką klasyczną (vide partia instrumentu smyczkowego) a fusion (Beck sięga tutaj po fortepian elektryczny), za to w końcówce pojawia się sporo miejsca na improwizację skrzypcową, której moc podkreśla dodatkowo intensywna gra sekcji rytmicznej. Słuchając tego utworu, można jednak nabrać przekonania, że brytyjski pianista średnio czuł się w takiej stylistyce. Że mimo wszystko wolał bardziej stonowane, tradycyjne klimaty.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Cały zespół powrócił do nich w dwóch ostatnich kompozycjach, które ponownie zaczerpnięte zostały z repertuaru longplaya „Sunbird”. Wersje koncertowe okazały się jednak bardziej rozbudowane: „Halfway House” o mniej więcej cztery minuty, a tytułowy „Sunbird” – o ponad siedem. Pierwszy z wymienionych to nostalgiczny powrót w lata 50. i 60., czyli czasy, kiedy Gordon Beck stawiał pierwsze kroki na scenie jazzowej. Do tej stylistyki dopasowuje się także Lockwood, wieńcząc całość subtelnym duetem skrzypcowo-fortepianowym. Ostatni numer poszerzono natomiast o nastrojowe (dwuminutowe) preludium na skrzypcach, które mocno kontrastuje z głównym fortepianowym motywem utworu – lekkim, skocznym, a momentami wręcz żartobliwym. To, czego tu brakuje, to głównie gitara Holdswortha, który swoje miejsce oddał Didierowi i dopiero w zamykającej kompozycję repryzie dołącza do pozostałych muzyków. Chociaż to wyśmienita muzyka, zagrana przez fenomenalnych artystów, nie można podchodzić do „The Unique Concert” inaczej niż do intrygującej nowinki. Tym bardziej po tylu latach. Skład: Didier Lockwood – skrzypce elektryczne Gordon Beck – fortepian, fortepian elektryczny Allan Holdsworth – gitara elektryczna Jean-François Jenny-Clark – kontrabas Aldo Romano – perkusja
Tytuł: The Unique Concert Data wydania: 2020 Nośnik: CD Czas trwania: 68:17 Gatunek: jazz, koncert W składzie Utwory CD1 1) Flight: 20:54 2) Zebulon Dance: 04:19 3) Fast Travel: 11:14 4) Halfway House: 10:28 5) Sunbird: 14:55 6) Interview d’Aldo Romano: 06:27 Ekstrakt: 80% |