To był 2003 rok. Na ekranach polskich kin wyświetlano jeszcze hit „Władca pierścieni: Dwie wieże”, w polskim parlamencie działała komisja mająca wyjaśnić sprawę afery Rywina, stacja TVN wyemitowała pierwszy odcinek serialu „Na Wspólnej”, siedmiu astronautów zginęło w katastrofie promu Columbia, a Arnold Schwarzenegger został wybrany na urząd gubernatora Kalifornii. W takich to właśnie realiach, za sprawą wydawnictwa Ares, ukazał się komiks „Wiedźmun: Dwie wieże funduszu emerytalnego”, autorstwa nieznanego wówczas, młodego rysownika Tomka Samojlika.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W tych zamierzchłych czasach, które z trudem pamiętają najstarsi górale, Wiedźmina znali głównie tylko fani literatury fantasy, miłośnicy komiksów – za sprawą adaptacji autorstwa Macieja Parowskiego i Bogusława Polcha oraz fani złych filmów – dzięki produkcji z Michałem Żebrowskim w roli Geralta z Rivii. Do nich więc był kierowany komiks Tomka Samojlika. Opowieść o Gierwaldzie, który zajmuje się zabijaniem potworów, była więc typową parodią, w której pojawiały się nawiązania do popkultury, krew lała się strumieniami, a mocniejsze przekleństwa ocenzurowano. Teraz Wiedźmun powraca w zupełnie nowych okolicznościach, gdy Wiedźmin za sprawą świetnych polskich gier komputerowych stał się globalną marką, a Tomek Samojlik jednym z najpłodniejszych autorów książek i komiksów dla dzieci. Więc skoro świat tak się zmienił, to jasne było, że to nie będzie wznowienie starego komiksu, a zupełnie nowa przygoda. Dla osób, które znają komiks „Wiedźmun” sprzed 17 lat, początek albumu „Słodki zapach potwora o zmierzchu” może być pewnym zaskoczeniem. Akcja rozpoczyna się bowiem w przyszłości. Za sprawą globalnego ocieplenia ludzie zostali zmuszeni do zamieszkania w specjalnych klimatyzowanych bunkrach. Dzieci mają lekcje online, a dorośli próbują znaleźć sposoby aby dostać się na zdatniejsze do życia planety lub do innych światów. Tym właśnie zajmował się ojciec głównej bohaterki – Kiry. Zdołał on otworzyć portal do świata, w którym żyją potwory, a ich największym wrogiem jest Wiedźmun uzbrojony w miecz z rękojeścią zakończoną kaczuszką. Widać tu oczywiście sporo nawiązań do „Dwóch wież funduszu emerytalnego”. Są ci sami bohaterowie drugoplanowi (wzorowani w znacznej części na tych stworzonych przez Andrzeja Sapkowskiego), działa ta sama karczma „Pies z kulawą nogą”, a imię żeńskiej postaci to Czyrak. Nie ma już za to licznych nawiązań do „Gwiezdnych wojen” – są natomiast częste do innych dzieł Tomka Samojlika – jak chociażby przygód żubra Pompika czy komiksów o ryjówkach. To logiczne, bo zmienił się kompletnie target – poprzedni „Wiedźmun” był adresowany do dorosłych fanów fantasy, ten recenzowany komiks to produkt dla dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej. Dlatego też humor jest dopasowany do tego wieku, a przemoc – wszak tytułowy bohater zabija potwory – jest ukazana bez krwi. Ot po prostu pokonane stwory leżą i mają krzyżyki na oczach – momentów uderzania mieczem nie ma na kadrach. Pierwszy tom tej serii wprowadza fajnie bohaterów, przerzuca akcję do atrakcyjnego odległego świata, serwuje sporą dawkę humoru i przekazu ekologicznego dla dzieci. Tego ostatniego z pewnością będzie więcej, bo to realny problem współczesnych ludzi, a podany w atrakcyjnej przygodowej formie będzie mógł dotrzeć nie tylko do najmłodszych, ale też do ich rodziców. Wiedźmun powraca, ale nie ma już twarzy i gołej klaty Michała Żebrowskiego. Niezmiennie jednak zajmuje się tropieniem i zabijaniem potworów, choć tym razem w sposób bez przemocy – wszak to komiks dla dzieci. Plusy: - przekaz ekologiczny
- ciekawe wprowadzenie do serii
- nawiązania do świata Wiedźmina
Tytuł: Wiedźmun #1 Data wydania: 20 maja 2020 ISBN: 978-83-66128-40-8 Format: 64s. 165×235mm Cena: 34,90 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 80% |