Święta Bożego Narodzenia to czas, kiedy jesteśmy bardziej wrażliwi na rodzinne kłopoty czy samotność drugiej osoby. Agnieszka Błażyńska w powieści „Dorzuć mnie do prezentu” przekonuje, że warto rozejrzeć się wokół siebie i zdobyć się na gesty życzliwości wobec innych.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Powieść ma kilkoro bohaterów i składa się z wątków dotyczących ich życia. Postacie są ze sobą powiązane w bardzo ciekawy i pomysłowy sposób, co pozwala jeszcze lepiej zrozumieć ich losy. Co więcej, to chyba pierwsza w Polsce książka na świąteczny sezon, której akcja rozgrywa się podczas trudnego czasu pandemii. Poznajemy Maję, młodą pracownicę korporacji, uwięzioną w domu za sprawą wirusa COVID-19. Doskwiera jej izolacja, tym bardziej, że zbliżają się święta i nie będzie mogła pojechać do rodziny. Poza tym źle znosi chorobę. Policja (w osobie funkcjonariusza o imieniu Sylwester) gorliwie i systematycznie sprawdza, czy młoda kobieta jest w domu. Ich rozmowy wykraczają poza służbową wymianę zdań… Okres przedświąteczny jest też trudny dla Pauliny. To u niej i jej chłopaka wypada w tym roku wigilia dla szesnaściorga członków rodziny (powieść to oczywiście fikcja literacka, więc nie przejmujmy się wydanymi prawdziwymi zaleceniami dotyczącymi limitu osób przy stole w wigilijny wieczór). Między wierszami wyczytujemy, że Paulina przeżywa kryzys w swoim związku. Jakie znaczenie dla niej będzie mieć „zabłąkany wędrowiec” – gość na Wigilii w jej domu? Jest też ktoś, kto nie pojechał w tym roku na święta do domu, bo za daleko. Muszą wystarczyć maile, telefony, czasami też łączenie za pośrednictwem Skype’a. W tle jest pewien zakład i plan „akcji”, a rodzina mocno trzyma kciuki za jej powodzenie. Bodaj najbardziej wzruszające, ciekawie i przekonująco przedstawione, są historie nastolatków – opowiedziane zresztą z perspektywy ich samych. Siedemnastoletnia Natalia musiała przedwcześnie wkroczyć w dorosłość i zaopiekować się dwójką młodszego rodzeństwa. Ich rodzice, pod presją stale rosnącego kredytu we frankach szwajcarskich i po stracie pracy w Polsce, wyjechali na zarobek za granicę… Natalia może liczyć na wsparcie ze strony jej rówieśnika Borysa, wrażliwego i utalentowanego artystycznie chłopaka. U niego w domu też się nie układa, a tuż przed świętami nadchodzą spore kłopoty. Jak to wszystko uspokoić, rozwikłać, pogodzić? Powieść – czy też kolekcja powiązanych ze sobą szkiców (to może być jedno i drugie) – nie proponuje nam wyidealizowanego spojrzenia „pół żartem pół serio” na poważne życiowe kłopoty, ani też ich łatwiutkiego rozwiązania niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Z drugiej strony, nie brakuje tu nuty nadziei i optymizmu. Agnieszka Błażyńska pisze z wielkim wyczuciem i delikatnie o najtrudniejszych sprawach, a jej postacie nie są pod żadnym względem wydumane ani „papierowe”. Zakończenia wszystkich historii są zawieszone, nie ma tu jednoznacznych „kropek”. Być może doczekamy się ich dalszego ciągu, niewykluczone także, że autorka chciała, aby resztę dopowiedzieli sobie odbiorcy. Z pewnością niejeden czytelnik odnajdzie w którymś z tych portretów echa swojego życia. Podczas lektury można niejeden problem przemyśleć po swojemu, zastanowić się nad jego rozwiązaniem, dostrzec inne perspektywy czegoś, co z pozoru wydaje się nie do przejścia. „Dorzuć mnie do prezentu” sugeruje coś ważnego na dobry początek: to drobne akty życzliwości, skupienia się na drugiej osobie, by więzi z nią mogły być jeszcze bliższe i silniejsze.
Tytuł: Dorzuć mnie do prezentu Data wydania: 10 listopada 2020 ISBN: 978-83-8032-548-7 Format: 208s. 135×205mm Cena: 29,90 Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 70% |