No jak tu nie kochać grafika, który nie tylko potrafi poprawnie narysować konia, ale i uprząż?! I w dodatku wie, jak w XIX wieku wyglądały ruchome reklamy.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Cykl komiksowy o małoletnich pomocnikach Sherlocka Holmesa odznacza się niezwykle starannie dopracowanym tłem akcji. Czy to wnętrze podejrzanej speluny czy księgarni, zawsze jego wyposażenie (i ewentualni bywalcy) jest starannie oddane. Podobnie jest z plenerami: w parku bawią się dzieci z bonami i przejeżdżają konne patrole, a na ulicach panuje taki ruch, że niemal słyszymy hałas. Szczególnie podoba mi się jeden z takich widoków, dość niestandardowo zakomponowany w pionowym, podłużnym kadrze. Z lotu ptaka widzimy ulicę tak zakorkowaną, że sprzeczkę między dwoma woźnicami musi rozstrzygać policjant. Wszędzie tłoczą się wozy dostawcze (piwo do pubu), tramwaje konne i małe wózki handlarzy, a pomiędzy nimi przeciska się człowiek z tablicami reklamowymi 1) i dzieci sprzedające… hm, nie za dobrze widać, co to jest, ale chyba cebula albo czosnek. Trójka bohaterów w oddali jest niemal niewidoczna, choć autor podkreślił ich sylwetki smugą słońca, padającą między budynkami. 1) Tak zwany sandwich-man, czyli facet-kanapka – ten rodzaj ruchomej reklamy pojawił się na początku XIX wieku (a już w 1853 doczekał się pierwszych regulacji prawnych) i w rozmaitych mutacjach istnieje do dziś, na przykład w postaci studenta trzymającego na kiju wielką strzałkę wskazującą wejście do księgarni. |