powrót; do indeksunastwpna strona

nr 01 (CCIII)
styczeń-luty 2021

Tu miejsce na labirynt…: Daj się ponieść fali…
pg.lost ‹Oscillate›
Trochę to trwało! Cztery lata członkowie szwedzkiego kwartetu postrockowego pg.lost kazali swoim fanom czekać na nową – piątą w dyskografii (a szóstą w ogóle) – pełnowymiarową płytę studyjną. Najważniejsze jednak, że było warto czekać. Najbardziej usatysfakcjonowani krążkiem „Oscillate” powinni być ci, których sercom bliskie są dokonania japońskiego Mono i francuskiego Alcest.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Oscillate›
‹Oscillate›
Trzeba przyznać, że panowie z pg.lost nie należą do szybkobiegaczy. W ciągu trwającej już ponad szesnaście lat kariery wydali zaledwie sześć płyt długogrających. Początki, jak to często bywa, nie były najłatwiejsze. Najpierw trzeba było zainwestować w siebie, aby później zebrać owoce. Tą inwestycją było między innymi sfinansowanie za własne pieniądze dwóch pierwszych EP-ek („pg.lost”, 2005; „Yes I Am”, 2007). Na szczęście opłaciło się. Na grupę z Norrköping zwrócili w końcu uwagę szefowie wytwórni Black Star Foundation z Malmö, którzy podpisali z pg.lost kontrakt na wydanie trzech pełnowymiarowych krążków. Tak doszło do publikacji „It’s Not Me, It’s You!” (2008), „In Never Out” (2009) oraz „Key” (2012). Wprawdzie żadna z tych płyt nie uczyniła Szwedów gwiazdami pierwszej wielkości, lecz pozwoliła im zrobić kolejny ważny krok w karierze, polegający na związaniu się ze znacznie bardziej wpływową w środowisku berlińską firmą Pelagic Records. I odtąd poszło z górki.
Album „Versus”, którego premiera miała miejsce we wrześniu 2016 roku, spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem fanów post-rocka i post-metalu. Muzycy postanowili więc pójść za ciosem i rok później zdyskontowali jego sukces, wydając podwójny longplay koncertowy (tylko na winylu) „Live at Dunk!Fest 2017”. Od tamtej pory jednak o zespole trochę przycichło, co jest o tyle zrozumiałe, że jego członkowie udzielają się także w innych projektach. Przykładowo: gitarzysta i klawiszowiec Gustav Almberg jest również muzykiem progresywno-metalowego The Greay Discord („Duende”, 2015; „The Rabbit Hole”, 2017), basista Kristian Karlsson w 2015 roku dołączył już na stałe – jako klawiszowiec – do pokrewnego stylistycznie Cult of Luna („Mariner”, 2016; „A Dawn to Fear”, 2019; „The Raging River”, 2021), natomiast perkusista Martin Hjertstedt jeszcze nie tak dawno udzielał się w bluesowo-rockowym Dead Soul i metalowym Ghost.
Skład pg.lost uzupełnia jeszcze ten, który trwa cały czas na posterunku, to jest gitarzysta Mattias Bhatt. Przed laty występował on między innymi w alternatywnym Eskju Divine (razem z Karlssonem), synthpopowym Class of Kill’em High („Class of Kill’em High”, 2014) oraz indierockowym Kid Wave („Wonderlust”, 2015); teraz skupia się na interesach formacji, z którą odniósł bezsprzecznie największy sukces. I jest motorem napędowym kolejnych, bo o jak najbardziej pozytywny odbiór najnowszego dzieła kwartetu – albumu „Oscillate” (wydanego w drugiej połowie listopada ubiegłego roku) – jestem spokojny. To płyta tak samo bardzo, jak „Versus”, bez wątpliwości dorównująca poziomem dokonaniom takich tuzów atmosferycznego post-rocka i post-metalu, jak japońskie Mono czy francuski Alcest.
Gdyby Szwedzi dorzucili do „Oscillate” jeszcze jeden utwór, płyta trwałaby ponad godzinę. Ale i bez przekroczenia tej granicy nie ma absolutnie na co narzekać. Począwszy od otwierającego wydawnictwo numeru tytułowego, na zamykającym je „The Headless Man” skończywszy. Pomiędzy czeka słuchaczy niezwykle klimatyczna, obfitująca w zmieniające się nastroje instrumentalna podróż, której podstawowymi wyznacznikami są mrok i piękno. Idące ze sobą w parze. „Oscillate” zaczyna się od trzyminutowej niepokojącej introdukcji shoegaze’owo-ambientowej, w której dźwięki instrumentów klawiszowych mieszają się z gitarowymi pogłosami i stonowanymi noise’owymi zgiełkami. A potem nagle i niespodziewanie – no dobra, tak naprawdę to zapewne wszyscy spodziewali się tego – wyrasta potężna ściana dźwięku, w budowaniu której istotną rolę odgrywają także członkowie sekcji rytmicznej. Moc, którą generuje zespół, jest przytłaczająca, ale jednocześnie ujmująca smutkiem, który dodatkowo podkreślają pojawiające się w finale tonujące emocje klawisze.
Dla odmiany „E22” otwarcie ma optymistyczne, choć z czasem ten optymizm zostaje zastąpiony majestatycznymi partiami gitar i klawiszy, przez które przebija się przetworzony elektronicznie głos (choć równie dobrze może to być syntetyczny dźwięk imitujący chór). W niczym jednak nie umniejsza to potęgi brzmienia. Po tak mocnym początku płyty „Mindtrip” może wydać się zjazdem w dół; na szczęście jedynym na całym krążku. Nie, to nie jest wcale zły numer, tylko że… nie jest – jak pozostałe – rewelacyjny. Zastanawiam się zresztą, ile zespołów chciałoby mieć tego typu problemy z recenzentami. Począwszy od „Shelter” zespół ponownie wznosi się na wyżyny. Nowością są tutaj pulsujące bębny, które do spółki z klawiszami sprawiają wrażenie, że to, co usłyszymy w dalszym ciągu, może być pochodną dark ambientu. Że takie myślenie jest błędem, przekonuje jednak rozbrzmiewająca wkrótce, ostra jak miecz samuraja gitara Bhatta. Mattias potrafi doprowadzić do rozstroju nerwowego; każdy słuchacz ze zrozumieniem więc przyjmie chwilowe wyciszenie, po którym panowie zaczynają budować nowy wątek, z kolejnym majestatycznym motywem.
Bardzo różnorodnie na tle pozostałych wypada „Suffering”, który po złowrogim elektronicznym wstępie przeobraża się w klimatyczny post-metal, niestroniący jednak od natchnionych ambientowych syntezatorów. Jeszcze większe wrażenie robi ponad siedmiominutowy, mocno pulsujący „Waves”. To post-rock o tyle nietypowy, że panowie z pg.lost przełamują typowy dla tego gatunku klimat a to wtrętem kołysankowo-walczykowym, a to motywem świąteczno-zimowym. Wszystko jest jednak tak udanie wplecione w główny wątek narracji, że nie sprawia wrażenia ciała obcego. Końcówka zaś wgniata w fotel – mocą i klimatem. Przedostatni na liście „Eraser” to z kolei najbardziej metalowy fragment albumu – utrzymany w szybkim tempie, z motoryczną sekcją rytmiczną i chrzęszczącymi gitarami. O dziwo jednak, Szwedzi nawet w takim wydaniu nie tracą klasy ani jakości. Całość zamyka, pochodzący z innej bajki, „The Headless Man” – monotonny i natchniony, sprawiający, że głowa bezwiednie unosi się w górę, a wzrok zaczyna błądzić pomiędzy chmurami.
„Oscillate” można spokojnie postawić obok „Versus” i zamiennie sięgać po te płyty w chwilach uniesienia. Dzięki nim oderwanie się od rzeczywistości i poszybowanie w zupełnie inne rejony zmysłowego poznania – mamy zagwarantowane. Żałować można jedynie, że zapewne nieprędko będzie można posłuchać pg.lost na żywo. Taka muzyka grana na żywo musi robić kolosalne wrażenie!
Skład:
Mattias Bhatt – gitara elektryczna
Gustav Almberg – gitara elektryczna, instrumenty klawiszowe
Kristian Karlsson – gitara basowa
Martin Hjerstedt – perkusja



Tytuł: Oscillate
Wykonawca / Kompozytor: pg.lost
Data wydania: 20 listopada 2020
Nośnik: CD
Czas trwania: 56:38
Gatunek: metal, rock
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Oscillate: 07:25
2) E22: 06:59
3) Mindtrip: 05:06
4) Shelter: 06:56
5) Suffering: 05:52
6) Waves: 07:17
7) Eraser: 08:30
8) The Headless Man: 08:35
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

187
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.