Jason Aaron to twórca świetnych komiksów autorskich – m.in. „Skalpu” i „Bękartów z południa”. Na koncie ma też mnóstwo projektów dla Marvela, w tym przygody Doktora Strange’a, naczelnego maga naszej planety. Pierwszy tom tego cyklu średnio mu wyszedł – komiks pod względem konstrukcji fabuły za bardzo przypominał początkową opowieść z pisanego przez niego wcześniej „Thora”. Druga część wypada zdecydowanie lepiej.  |  | ‹Doktor Strange #2›
|
Ponownie dostajemy gruby album, zbierający dwa tomy wydania oryginalnego (w sumie 11 zeszytów), jednak tym razem fabuła jest mniej skondensowana, nie ma właściwie większego wątku przewodniego – mamy do czynienia z serią galopujących, następujących po sobie (ale niekoniecznie ściśle ze sobą powiązanych) wydarzeń. Mistrz magii musi zmierzyć się z szeregiem przeciwników: Baronem Mordo, córką diabła, Dormammu, a także z potężną istotą zrodzoną z jego własnego cierpienia. Czeka go też kilka mniej wymagających wyzwań. Aaron pozwala sobie tu na więcej luzu i humoru, nie stara się trzymać czytelnika w nieustannym napięciu, przetyka akcję scenami spokojniejszymi. Nie pędzi już na złamanie karku, zatrzymuje się, żeby pobawić się trochę magicznymi elementami tego świata, daje też więcej miejsca pomocnikom Strange’a – Wongowi i Zelmie Stanton. Zelma to nowa postać, wprowadzona przez Aarona i Bachalo w poprzednim tomie. Bohaterka coraz mocniej zaznacza swoją obecność w cyklu – i ładnie się weń wpasowuje, nadając serii młodzieńczej lekkości. To wychodzi serii zdecydowanie na dobre. Podobnie jak dodanie większej dawki humoru i szeroko pojętej dziwaczności. Aaron wreszcie ogarnął, że nie musi tworzyć dla Strange’a wielkiej narracji, a wystarczy, że da mu kilka ciekawych fabuł doprawionych nutką szaleństwa. „Doktor Strange”, mimo iż wciąż jest komiksem czysto rozrywkowym, to jednak sposobem prowadzenia historii odbiega od typowych trykotów – bo to jednak trochę inny typ herosa. Strange, owszem, jest czarownikiem, ale też trochę tricksterem i trochę naukowcem. Sprawy załatwia więc w trochę inny sposób. Oprócz klasycznego marvelowskiego mordobicia sporo tutaj rozwiązań opartych na sprycie tytułowego bohatera – a także, rzecz jasna, magii. Która ma swoją cenę i protagonista musi ją raz za razem płacić. Aaronowi całkiem zgrabnie udało się pokazać koszt czarów, jak również ich mroczną, bardziej obrzydliwą stronę. Większość albumy ponownie rysuje Chris Bachalo (znany z takich tytułów jak „Sandman”, „Śmierć”, czy „Uncanny X-Men”). To artysta posługujący się bardzo charakterystycznym stylem – uproszczonym, opierającym się na grubym konturach, ale jednocześnie bardzo rozbuchanym. Na jego planszach panuje radosny chaos, wszystko jest w ciągłym ruchu, kadry zdają się momentami wręcz wibrować i pulsować – to doskonale oddaje dziwaczną, nadrealną atmosferę magicznej części uniwersum Marvela. Bachalo jest wspierany przez kilku innych artystów, z których szczególnie wyróżnia się Kevin Nowlan ze swoją czystą kreską, tak ładnie kontrastującą z pracami głównego rysownika, oraz Frazer Irving, akcentujący niesamowitość świata, którym poruszają się bohaterowie. Po trochę topornym pierwszym tomie, „Doktor Strange” nabrał wiatru w żagle. Aaron zrobił przyjemny, rozrywkowy komiks, dający czytelnikom sporo radochy. To też niestety ostatni album pisany przez tego twórcę. Ciekawe, jak poradzą sobie inni autory. Plusy: - Przyjemna, dająca sporo radochy fabuła
- Elementy humorystyczne
- Rysunki Bachalo, Nowlana i Irvinga
Minusy: - Nie spodziewajcie się cudów, to jednak wciąż komiks czysto rozrywkowy
Tytuł: Doktor Strange #2 Data wydania: 22 stycznia 2020 ISBN: 9788328197701 Format: 264s. 167x255mm Cena: 69,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |