powrót; do indeksunastwpna strona

nr 01 (CCIII)
styczeń-luty 2021

30 najlepszych płyt 2020 roku
Rok 2020 był dziwnym rokiem. Pandemia i lockdowny sprawiły, że zasadniczo mniej chciałem słuchać nowej muzyki, zatapiając się w dobrze znanych dźwiękach. Proszę się zatem nie zdziwić, że na niniejszej liście królować będą weterani i artyści z dorobkiem.
‹The Isolation Tapes›
‹The Isolation Tapes›
Niemców z Kadavar odkryłem na wysokości ich trzeciej płyty „Abra Kadavar” z 2013 roku i z miejsca mnie zauroczyli swoją wersją retro psychodeli. Niestety na następnych krążkach nie odnalazłem tej magii. „The Isolation Tapes” to powrót do wysokiej formy. Może nie jest to pozycja wybitna, ale świetnie się jej słucha. Zwłaszcza w czasie lockdownowych, pandemicznych wieczorów.
‹Renata Przemyk i mężczyźni›
‹Renata Przemyk i mężczyźni›
Mam ogromny sentyment do twórczości Renaty Przemyk. Zwłaszcza tej z rockowym pazurem. Na tym albumie znajdziemy kilka reprezentantów ostrzejszego grania. Przede wszystkim są to jednak dobrze znane utwory w nowych wersjach, nagranych z towarzyszeniem mężczyzn. Moimi faworytami są „Zero” z Damianem Ukeje, „Babę zesłał Bóg” z Markiem Dyjakiem, „Kochana” z Igorem Herbutem i przede wszystkim „Makijaż twarzy” z Czesławem Mozilem. I wszystko byłoby super, gdyby tylko mojego ulubionego „Nie mam żalu” nie śpiewał Artur Andrus, który absolutnie tu nie pasuje.
‹Dead Star›
‹Dead Star›
Trudno połapać się, czy „Dead Star” to pełnoprawny album King Buffalo, czy tylko EP-ka. Jeśli ta druga, to bardzo długa, bo mająca czterdzieści minut. Przy tym zawiera dwuczęściową kompozycję „Red Star”, trwającą ponad szesnaście minut, która poraża swoją mocą. Zaczyna się mrocznie i ambientowo, by w dalszej części zaskoczyć rockowym, całkiem przebojowym riffem. O jego nośności można przekonać się pod koniec albumu, gdzie znajduje się wersja radiowa utworu, przycięta do czterech minut z hakiem, zawierająca samą esencję.
‹Punisher›
‹Punisher›
Gdybyśmy mieli normalny rok, zapewne drugi w dorobku album Phoebe Bridgers miałby spore szanse stać się hitem. Alternatywne rozgłośnie radiowe lubią takie delikatne, nastrojowe granie, okraszone namiętnym, kobiecym wokalem. Amerykanka udowodniła, że jest godną następczynią Lany Del Rey czy Birdy.
‹Quadra›
‹Quadra›
Nie myślałem, że Sepultura, pozbawiona umiejętności braci Cavalerów, będzie mnie w stanie jeszcze czymś zaskoczyć. Tymczasem „Quadra” to nie tylko ciekawy pomysł wyjściowy, dotyczący idei czterech dróg (w sztuce, prawie, religii, czy edukacji), ale przede wszystkim zróżnicowana i nie tracąca swojej mocy muzyka. Obok ostrego thrashowania, mamy tu bowiem elementy progresywne, a nawet partie chóru, nadające gotyckiego posmaku. W XXI wieku Brazylijczycy nie mieli jeszcze tak udanej pozycji.
‹The New Abnormal›
‹The New Abnormal›
I kolejny zespół, na którym postawiłem już kreskę, a który w minionym roku zaprezentował ciekawy materiał. Nie wiem, co brała w studiu ekipa Juliana Casablancasa, ale pozwoliło to wydobyć z niej energię, jakiej zespół ten nie miał od… co najmniej 2006 roku i albumu „First Impressions of Earth”. Co prawda nie jest to już to samo bezczelne, szczeniackie granie, co za panowania nowej rockowej rewolucji, ale na „The New Abnormal” znów daje się wyczuć ten pierwiastek łobuzerskiej energii.
‹Through Shaded Woods›
‹Through Shaded Woods›
Lockdown zazwyczaj ludzi przytłaczał, tymczasem Mariusz Duda wykorzystał go twórczo, wydając w zeszłym roku dwie autorskie płyty. Jedną – ambientową pod własnym nazwiskiem i drugą… prawie ambientową pod szyldem Lunatic Soul. Przyznaję się bez bicia, że „Through Shaded Woods” zrobił na mnie nieco mniejsze wrażenie, niż pierwsze trzy dokonania projektu, niemniej to wciąż jest bardzo wysoki poziom i należy cieszyć się, że możemy pochwalić się na świecie tak zdolnym artystą.
‹Alkustycznie›
‹Alkustycznie›
Krążek, który powstał na zasadzie wygłupu i bez spinki. Kochanek gra na nim kilka swoich sztandarowych utworów akustycznie i, o dziwo, świetnie mu to wychodzi. W tych oszczędnych wersjach nawet lepiej można wychwycić chwytliwe melodie, towarzyszące niezbyt mądrym tekstom. W każdym razie „Alkustycznie” to pozycja, która sprawiła, że miniony rok nie był całkiem taki szary i pochmurny.
‹Weltschmerz›
‹Weltschmerz›
Jeśli wierzyć zapewnieniom artysty, „Weltschmerz” ma być jego ostatnim albumem długogrającym. Dlatego solidnie się do niego przyłożył i w efekcie otrzymaliśmy aż dwie płyty muzyki. Nie powiem, momentami trochę przytłaczającej, ale niezmiennie urokliwej. Choć trudno tu szukać przebojów na miarę tych, które Fish wylansował z Marillion, to bez wątpienia znajdziemy kilka fragmentów, od których co wrażliwszych słuchaczy na pewno ściśnie w gardle.
‹The Outskirts of Reality›
‹The Outskirts of Reality›
Przypomnijmy, że ten Yuri Gagarin to nie radziecki kosmonauta, a szwedzki zespół, specjalizujący się w klimatach spacerockowych. „The Outskirts of Reality” to jego trzecia płyta, nagrana po czterech latach przerwy i nieco inna od poprzedniczek. Choć wciąż stylistycznie poruszamy się w międzygwiezdnych odlotach, które zapewniają nam długie, instrumentalne utwory, to jednak tym razem musimy zderzyć się z prawdziwą ścianą dźwięku. Yuri, jako podkład o solówek gitarowych, zaserwował bowiem bardzo intensywne podkłady, które swoją mocą mogą równać się z hukiem silników startującej rakiety z kosmodromu Bajkonur.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

200
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.