W „Szrankach i konkurach” jest wiele zabawnych kadrów (kto pamięta sceny z miską kaszy jako motywatorem bojowym?), a już zwłaszcza w epizodzie, gdzie Kajko i Kokosz wraz z piratami-weteranami przygotowują się do wyruszenia w morze śladem Rangara Złotowłosego. Najchętniej wybrałabym do opisu całą stronę. W starym, czarno-białym wydaniu szczególnie dobrze było widać pracowite kreskowanie, wydobywające przestrzenność form oraz – niekiedy – fakturę, na przykład sękatych desek, kamiennego progu czy szorstkiej polepy. Jak przystało na plemię mniej-więcej-Wikingów, kobiety są bardzo bojowe i mimo braku dostępu do broni radzą sobie świetnie. Cóż za postawa, jakie wyczucie miejsca do zasadzki! Gdyby nie kolega z redakcji, nawet bym nie zauważyła, że jedna z dłoni ma kciuk nie z tej strony, co trzeba. Cios starszej pani posłał Kokosza efektownym saltem z powrotem przez drzwi; w czasach premiery komiksu powiedziano by pewnie, że nakrył się nogami. Po rzuceniu wypowiedzi, która jest tytułem niniejszego tekstu, nasz bohater sprokurował sobie zaimprowizowany pancerz z pustej beczki, co również miało humorystyczne skutki, ponieważ beczki z natury rzeczy nie zawierają otworów na oczy. Kokosz wpadł na słup podtrzymujący powałę (dziwny element konstrukcyjny, w żadnym skansenie takiego nie widziałam… choć co prawda nie były to skandynawskie skanseny) i rozbił swoją zbroję, co jednak nie przeszkodziło mu wyrwać pirata z "niewoli" - ale to już był skutek pomyślnych zbiegów okoliczności. |