Młodym widzom obserwującym z zainteresowaniem przygody ulubionych bohaterów raczej nie będzie bardzo przeszkadzać, że „Pettson i Findus – Wielka wyprowadzka” nie rozpieszcza nas poziomem efektów specjalnych. Mieszane odczucia mogą natomiast wzbudzić podjęte przez scenarzystę próby ulepszenia historii stworzonej przez Svena Nordqvista.  |  | ‹Pettson i Findus – Wielka wyprowadzka›
|
Wbrew temu, czego można by się spodziewać, film nie jest wierną adaptacją książki „ Findus się wyprowadza”. Owszem, na ekranie obserwujemy, że skakanie kota na nowym łóżku – podobnie jak w literackim pierwowzorze – przeszkadza staruszkowi w spokojnym przespaniu nocy. Ponadto ultimatum Pettsona prowadzi do efektu odwrotnego od zamierzonego, bo na jego skutek niesforny Findus decyduje się na wyprowadzkę. W związku z tym będziemy też świadkami przerabiania starego wychodka na nowy domek dla kota, a także okaże się, że taka samodzielność ma też swoje minusy – szczególnie gdy nadchodzi ciemna noc. Wygląda jednak na to, że Thomas Springer uznał, iż w książce Svena Nordqvista jest za mało materiału na pełnometrażowy film, i pełnymi garściami zaczerpnął pomysły z innych części cyklu. I tak zanim Findus trafi do swojego nowego domku, najpierw będzie chciał spać w rozbitym na podwórku namiocie – a przecież o znalezionej na strychu „kiełbasie z materiału” czytaliśmy w „ Pettsonie na biwaku”. A chociaż o budowaniu alarmu odstraszającego lisy opowiada „Findus się wyprowadza”, to już perypetie Gustavssona ścigającego rudego złodzieja kur są przecież zaczerpnięte z „ Polowania na lisa”. Oczywiście dla części młodych widzów tropienie takich powiązań między książkami a filmem może być wręcz dodatkową atrakcją, ale niestety połączenie tych wątków odbiło się niekorzystnie na spójności całej historii. U Svena Nordqvista często ważna jest przecież kolejność scen o zróżnicowanym nastroju, a także jasny przekaz danej opowieści. Zaczerpnięcie z innych tomów cyklu pojedynczych scen tylko pozornie wzbogaca fabułę, bo w efekcie tracą one sporo ze swego komizmu, a na domiar złego jeszcze „rozwadniają” główny ciąg wydarzeń. Podobnie nie do końca sprawdza się rozbudowanie roli sąsiadki staruszka – Bedy Andersson, gdyż na przykład wizyta, jaką niespodziewanie składa jej Pettson, niepotrzebnie rozbija opowieść o przygotowanym w sekrecie przez Findusa przyjęciu. Z kolei już tylko kwestią gustu jest to, czy komuś spodoba się dodanie zupełnie nowego wątku o muklach, które szukają miejsca, gdzie mogłyby się odbywać próby ich zespołu. Jeżeli do tego dodamy, że „Pettson i Findus – Wielka wyprowadzka” od strony realizacyjnej też nie rzuca na kolana (scenografia i efekty specjalne są niekiedy na poziomie godnym Domisiów a nie filmu kinowego), aktorzy w swej grze czasem zaś po prostu niepotrzebnie szarżują, to w efekcie otrzymujemy dzieło, które może wprawdzie spodobać się przedszkolakom, ale raczej nie zachwyci zagorzałych fanów książek Svena Nordqvista.
Tytuł: Pettson i Findus – Wielka wyprowadzka Data premiery: 14 września 2018 Kraj produkcji: Niemcy Gatunek: familijny Ekstrakt: 50% |