powrót; do indeksunastwpna strona

nr 01 (CCIII)
styczeń-luty 2021

Rozsypane złotka
Erin Morgenstern ‹Bezgwiezdne Morze›
Jak na książkę o opowieściach i ich mocy „Bezgwiezdnemu Morzu” Erin Morgenstern stanowczo brakuje wyrazu.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
‹Bezgwiezdne Morze›
‹Bezgwiezdne Morze›
Kilka lat temu „Cyrk nocy”, czyli debiutancka powieść Erin Morgenstern, pomimo pewnych braków warsztatowych zrobił na mnie pozytywne wrażenie onirycznym klimatem, pomysłowością autorki i oryginalnością. Lekturę skończyłam z miłym wrażeniem apetytu na więcej i ucieszyłam się na zapowiedź polskiego wydania „Bezgwiezdnego Morza”. W ojczyźnie autorki książka ta ukazała się osiem lat po premierze „Cyrku…”. To całkiem sporo czasu na dopieszczenie autorskiej wizji i rozwinięcie się pod względem literackim. Niestety, stylistycznie nie jest lepiej niż w przypadku debiutu, a że fabuła jest bardziej rozmyta i koncepcje już nie tak świeże, całość robi gorsze wrażenie niż historia pary młodych magów.
Morgenstern miała na tę książkę pomysł bardzo ambitny i dobry, jednak zawiodło wykonanie. Zamiast porywającej opowieści o wplątanych w mit marzycielach szukających własnej drogi i bratniej duszy, czytelnik dostaje do ręki historię, która nie wzbudza silniejszych uczuć i nie pobudza wyobraźni tak, jak powinna.
W notce o autorce przeczytałam, że studiowała ona teatrologię, może stąd moje skojarzenie – „Bezgwiezdne Morze” pełne jest rekwizytów. Klucze i zamki, malowane drzwi prowadzące do świata pod światem, konfetti, rzeźby, maski, papierowe kwiaty, biżuteria, lalki, stare książki, świece i obrazy. Wszystkiemu temu jednak brakuje autentyczności i emocjonalnego oddziaływania.
Chociaż znaczenie mogą mieć też oczekiwania czytelnika. Podobnie jak główny bohater powieści, w dzieciństwie zdarzyło mi się przesiadywać w szafie, licząc na otwarcie się drzwi do Narni. Marzyłam wtedy o światach, gdzie przysłowiowa trawa jest zieleńsza, oddycha się pełną piersią, jednym słowem – żyje. Tymczasem miejsce, do którego drzwi przekracza Zachary, to coś w rodzaju opustoszałej podziemnej biblioteki, gdzie można zaszyć się i w spokoju czytać, rozkoszując się magicznie wytwarzanym smacznym jedzeniem (przez autorkę opisywanym z niekłamanym entuzjazmem). Jeżeli taka wizja jest szczególnie bliska czyjemuś sercu, szansa na przyjemność z lektury „Bezgwiezdnego Morza” powinna być większa.
W „Cyrku nocy” postaci były najsłabszym ogniwem autorskiej kreacji, jednak wśród intrygujących opisów wszelakich atrakcji i cudowności tytułowego miejsca aż tak to nie raziło. W „Bezgwiezdnym Morzu” dekoracje są uboższe, fabuła nie wpisuje się w łatwy do odgadnięcia schemat, który sprawia, że czytelnik automatycznie dopowiada sobie resztę, a i bohaterów jest więcej. Niestety, sprawia to, że ogólna nijakość postaci i brak bardziej rozbudowanych portretów psychologicznych doskwierają podczas lektury. Charakterystyczne cechy wyglądu, czy (w niektórych przypadkach) informacje na temat czyichś upodobań, to za mało, by stworzyć wrażenie żywej osoby i skłonić czytelnika do przejęcia się jej losem. Wśród bohaterów „Bezgwiezdnego Morza” pojawiają się trzy pary, które w teorii miały pałać do siebie gorącym uczuciem. W praktyce nie dość, że nie uświadczy się już nawet nie tylko żaru namiętności, ale choćby przysłowiowej chemii, to jeszcze wszelkie te romanse nie wydają się wiarygodne.
„Bezgwiezdne Morze” w zamyśle chyba miało być hymnem na cześć opowieści, szkoda więc, że samo zawodzi jako opowieść. Początek książki jest nudnawy, końcówka z kolei chaotyczna. Zabrakło konsekwencji w budowaniu napięcia oraz finału, który by wszystko ładnie domykał. W zamian odnosi się wrażenie, jakby w drugiej połowie bohaterowie snuli się to tu, to tam, by stworzyć okazję do serii opisów, po czym nagle rozgrywa się dramatyczne wydarzenie, a niedługo później następuje koniec.
Ale nawet przy zachowanych założeniach dotyczących świata, postaci, fabuły oraz sposobu narracji, „Bezgwiezdne Morze” mógłby uratować barwny, a przy tym poetycki, pełen inwencji styl. Tymczasem Erin Morgenstern wyobrazić sobie potrafi rzeczy efektowne, ale opisuje je dosyć zwyczajnym językiem, co nie pozwala tchnąć magii w autorską wizję.
Internetowe opinie na temat powieści są dość mocno spolaryzowane. Części czytelników „Bezgwiezdne Morze” nie poruszyło, ale znalazło się wiele osób zachwyconych. Stąd moja ocena; sama nudziłam się podczas lektury, jednak nie jest to rzecz tak źle napisana, by ją zdecydowanie odradzać – może w kimś innym ta książka wzbudzi żywsze uczucia.
P.S. Co wypada pochwalić, to bardzo ładne pod względem graficznym wydanie.



Tytuł: Bezgwiezdne Morze
Tytuł oryginalny: The Starless Sea
Data wydania: 14 października 2020
ISBN: 978-83-813-9442-0
Format: 660s. 135×215mm; oprawa twarda
Cena: 59,90
Gatunek: fantastyka
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

37
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.