Po publikacji drugiej w dorobku Acid Mammoth płyty „Under Acid Hoof” kariera greckiego kwartetu nabrała rozpędu. Czternaście miesięcy później zespół wydał kolejny album – „Caravan”, który okazał się pod każdym względem lepszy i ciekawszy. Jak widać, współpraca ateńczyków z rzymską wytwórnią Heavy Psych Sounds służy obu stronom.  |  | ‹Caravan›
|
Owszem, można w świecie muzyki działać na swój rachunek – za własne pieniądze realizować nagrania, wydawać płyty i zbierać (ewentualne) profity. W rzeczywistości mogą sobie jednak na to pozwolić głównie wykonawcy cieszący się sporym powodzeniem, od dekad funkcjonujący na rynku, ewentualnie tacy, którzy działają wprawdzie w niszy, lecz mają zaprzysięgłych wielbicieli, gotowych bez wahania wydać pieniądze na kolejne wydawnictwa ulubieńców. Zdecydowana większość zespołów skazana jest na współpracę z – mniejszymi bądź większymi – wytwórniami, które dodatkowo biorą na siebie koszty promocji i marketingu. Dopóki grecki kwartet Acid Mammoth nie podpisał kontraktu z Heavy Psych Sounds, cieszył się jedynie lokalną sławą (kto bowiem słyszał o nich cztery lata temu, kiedy własnym sumptem wydali debiutancki krążek?). Teraz mają szansę zawojować cały kontynent. Zaczęło się od publikacji – w styczniu ubiegłego roku – całkiem udanego, ale mimo najszczerszych nawet chęci, dalekiego od arcydzielności krążka „ Under Acid Hoof”. Podpisawszy pierwszy profesjonalny kontrakt, Grecy rozpoczęli intensywną pracę nad stylem, w efekcie czego wydany czternaście miesięcy później album „Caravan” okazał się jeszcze lepszy, a przede wszystkim oryginalniejszy, od poprzednika. Materiał zarejestrowano w dwóch ateńskich studiach: Descent (gdzie pracowali wokalista i gitarzysta Chris(tos) Babalis junior, jego ojciec i zarazem drugi gitarzysta Chris(tos) Babalis senior oraz basista Dimosthenis Varikos) i Ignite (tam ulokował się z kolei perkusista Marios Louvaris). Swoją drogą to zastanawiające, dlaczego drugi raz z rzędu ścieżki perkusyjne nagrywane były w innym niż reszta studiu. Może szefostwo Descent powinno zainwestować w nowocześniejsze wyposażenie, a może przyczyny tkwią zupełnie gdzie indziej… Album „Caravan” ujrzał światło dzienne 5 marca. W porównaniu z „Under Acid Hoof”, oprócz składu, w jakim zarejestrowano materiał, nie zmieniło się jeszcze jedno – ponownie na płytę trafiło pięć kompozycji, które trwają dokładnie tyle, że bez problemu zmieszczą się również na krążku winylowym. Ale poza tym mamy do czynienia z dziełem z nieco innej już bajki. Prawda, to wciąż jest klasyczny doom metal – powolny i ciężki, bez naleciałości stonerowych i sludge’owych, wyrastający z tradycji pierwszych czterech longplayów Black Sabbath, lecz unikający zbyt dosłownego cytowania Brytyjczyków. Babalis junior nie śpiewa już jak Ozzy Osbourne (zmienił rejestr na niższy), więcej jest na tej płycie melodii i bardziej zróżnicowane jest tempo. Jakby Grecy postanowili pójść tropem wskazanym przed kilkunastu laty przez Candlemass. Co im się zresztą chwali. Nie oznacza to jednak, że fani kochający Acid Mammoth właśnie za nawiązania do Black Sabbath, poczują się nowym albumem rozczarowani. Ani trochę! Powinni docenić fakt, że kwartet z Aten postanowił zboczyć nieco z głównej drogi. Wydawnictwo otwiera najkrótszy w całym zestawie, ale za to bardzo intensywny, „Berserker”, któremu ton przez cały czas nadaje monotonny gitarowy riff – bardzo gęsty i „mięsisty”, dobiegający z głębi piekielnych otchłani. W niemal dziewięciominutowym „Psychedelic Wasteland” Grecy bawią się trochę z pogłosami i przesterami, ale nade wszystko nadają swemu utworowi charakter psychodeliczny; można odnieść wrażenie, że głos wokalisty, zanim dociera do słuchacza, przebija się przez bardzo gęstą mgłę. Partia gitary zyskuje zaś na powłóczystości, całość zaś wydaje się nie tyle może lżejsza, co świeższa i nowocześniejsza. Więcej melodyjności ma w sobie również „Ivory Towers”, w którym ponownie Chris(tos)owi Babalisowi juniorowi wokalnie bliżej jest do Amerykanina Roberta Lowe’a (swego czasu wokalisty Candlemass) niż Ozzy’ego Osbourne’a. Opus magnum albumu jest jedenastominutowa kompozycja tytułowa, w której doom miesza się po raz kolejny z psychodelią, a gitarzysta skupia się już nie tylko na miażdżeniu uszu słuchaczy, ale stara się ich także zaintrygować. Temu służy także pojawiający się w końcowej fazie intrygujący dialog dwóch przesterowanych gitar – prywatnie: ojca i syna. Nowe akcenty słyszalne są też w zamykającym wydawnictwo „Black Dust”, w którym wybrzmiewają tony „płacząco”-elegijne, jakby ateńczycy postanowili dokonać krótki zwiadowczy desant na obszar funeral doomu. W każdym razie zabrzmiało to bardzo rasowo i nie miałbym nic przeciwko temu, aby na następcy „Caravan” podobnych dźwięków pojawiło się jeszcze więcej. Skład: Christos Babalis Jr – śpiew, gitara elektryczna Christos Babalis Sr – gitara elektryczna Dimosthenis Varikos – gitara basowa Marios Louvaris – perkusja
Tytuł: Caravan Data wydania: 5 marca 2021 Nośnik: CD Czas trwania: 40:18 Gatunek: metal W składzie Utwory CD1 1) Berserker: 05:02 2) Psychedelic Wasteland: 08:53 3) Ivory Towers: 06:18 4) Caravan: 11:07 5) Black Dust: 08:58 Ekstrakt: 80% |