Im głębiej w las, tym więcej drzew. Co w kontekście miniserialu Stanisława Goworuchina „Gdzie jest Czarny Kot” można sparafrazować następująco: im więcej zachodu wokół tropienia bandy, tym większa zuchwałość przestępców. A już na szczyty bezczelności wznosi się niejaki Foks. Jewgienij Foks!  | ‹Gdzie jest Czarny Kot? cz. 3›
|
Praca milicjanta nigdy nie należała do łatwych. Mimo zadekretowanego odgórnie w krajach komunistycznych szacunku dla munduru, obywatele w rzeczywistości niechętnie mieli do czynienia z funkcjonariuszami. Zwłaszcza, że jednoznaczne kojarzyli im się oni z aparatem represji. W Związku Radzieckim w szczególności! Rykoszetem uderzało to także w tych, którzy ewidentnie stali po stronie zwykłych ludzi – pracowników wydziałów kryminalnych, codziennie narażających zdrowie i życie podczas tropienia bezwzględnych morderców, zuchwałych złodziei czy przebiegłych aferzystów. Oficjalna propaganda widziała to oczywiście zupełnie inaczej. Milicjantom oddawano cześć, doceniano ich trud, niemal kłaniano się w pas. Pisano o nich podniosłe wiersze (ba! nawet o ubekach, którzy nie śpią w nocy, by spać mógł ktoś), kręcono filmy, w których odznaczali się niezwykłą inteligencją i nadzwyczajną odwagą. Dlaczego więc ujęcie przestępcy trwało zazwyczaj bardzo długo? Zawsze trzeba brać bowiem poprawkę na to, że bandyta też może być zaskakująco inteligentny i szaleńczo odważny. Przynajmniej jeden taki pojawia się w miniserialu Stanisława Goworuchina „Gdzie jest Czarny Kot?”. To Jewgienij Foks! A raczej – po prostu – Foks, bo podobno nie lubi, jak inni zwracają się do niego po imieniu. Kapitan Gleb Żegłow i inni milicjanci z moskiewskiego Wydziału do Walki z Bandytyzmem tropią go już od jakiegoś czasu. Niestety, z marnym skutkiem. Jakby ścigali nie żywego człowieka, lecz cień. Nie są nawet pewni jak wygląda. Nie mają jego zdjęcia. Choć jeden z nich – konkretnie starszy lejtnant Władimir Szarapow – spotkał go już raz na swej drodze. I dał mu się klasycznie wywieść w pole. Niepowodzenia milicji sprawiają, że banda Czarnego Kota staje się coraz bardziej śmiała. Napadają na sklepy i magazyny już praktycznie każdego dnia; nie wahają się zabić. Po kolejnym udanym skoku szef Żegłowa wzywa do siebie kapitana i obsztorcowuje go jak uczniaka. Gorzej, że oficer nie ma nic na swoją obronę. Choć jednak jakaś nadzieja tli się… Wpadłszy na trop krawcowej-modystki Wiery, u której tajemniczy Foks przechowuje skradzione fanty, Żegłow zarządza „kocioł”, licząc na to, że prędzej czy później złodziej pojawi się po trefny towar. Dzień i noc czyhają więc na niego dwaj doświadczeni funkcjonariusze, którzy… Otóż to, w zetknięciu z tak zdeterminowanym i sprytnym bandytą nawet ich doświadczenie okazuje się nic nie warte. W momencie zagrożenia Foks sięga bowiem po broń i nie ma najmniejszych zahamowań, by jej użyć. Ale kolejna porażka, choć dotkliwa, nie zniechęca Żegłowa – nie może zresztą pozwolić sobie na rezygnację. Doskonale zdaje sobie przecież sprawę z tego, chociaż głośno to w filmie nie wybrzmiewa, że za ewentualną klęskę w tej bitwie zapłaciłby bardzo wysoką cenę. Na szczęście pozostaje do sprawdzenia jeszcze jeden trop. Jest nim ekskochanka Foksa, Ira (a w zasadzie Ingrid) Sobolewska.  | |
To kobieta może już nie najmłodsza, ale wciąż urzekająca (dojrzałą) urodą. Rozstała się z Foksem przed paroma miesiącami, ponieważ – dla przesłuchującego ją Szarapowa to żadna nowość – miał on skłonność do przestępstw, z popełniania których nie miał zamiaru się wycofać. Oficer nie ma jednak wątpliwości, że Ira wciąż czuje do niego sympatię. Zresztą kiedy i on, poznawszy rysopis poszukiwanego bandyty, zdaje sobie sprawę, że już kiedyś go spotkał – zaczyna rozumieć Sobolewską. Wszak to człowiek, który dzięki miłej powierzchowności jest w stanie oszukać chyba każdego. Rozmowa przynosi też konkretną wiadomość – od jakiegoś czasu Foks utrzymuje kontakt z pozującym na człowieka z elity wyrafinowanym złodziejem Piotrem Rucznikowem, który okazuje się „starym znajomym” – teraz trzeba go tylko odszukać, przyskrzynić i zmusić do mówienia. Co na pewno nie będzie łatwe, bo przecież Rucznikow to tak zwany „wor w zakonie” – bandycki autorytet. A tacy za punkt honoru poczytują sobie nie rozmawiać z milicją. W trzeciej odsłonie opowieści, poza dobrze już znanymi odtwórcami głównych ról, jak Władimir Wysocki i Władimir Konkin, pojawiają się kolejni nowi aktorzy. Wreszcie dowiadujemy się, w kogo wcielił się przesympatyczny Aleksandr Bielawski („ Ironia losu, czyli Szczęśliwego Nowego Roku”) – i wtedy łatwiej nam zrozumieć, dlaczego, mimo złych doświadczeń, Ira Sobolewska, grana przez Natalię Fatiejewą („ Hełm Aleksandra Macedońskiego”, „ Zgrywa”), wciąż czuje do niego „miętę”. Surowy szef Żegłowa ma twarz Jewgienija Szutowa („ Niezłomny [Komunista]”, „ Ty dla mnie, ja dla ciebie”), dystyngowany Rucznikow – Jewgienija Jewstigniejewa („ 9 dni jednego roku”, „ Zakręt szczęścia”), a jego pomocnica Swietłana Wołokuszyna – Jekatieriny Gradowej (rocznik 1946), absolwentki szkoły aktorskiej przy Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym, która na ekranie pojawiła się zaledwie kilka razy, a na deskach teatralnych niewiele więcej.
Tytuł: Gdzie jest Czarny Kot? cz. 3 Tytuł oryginalny: Место встречи изменить нельзя Obsada: Władimir Wysocki, Władimir Konkin, Aleksandr Bielawski, Wsiewołod Abdułow, Natalia Fatiejewa, Jewgienij Jestigniejew, Jekatierina Gradowa, Andriej Gradow, Natalia Daniłowa, Zinowij Gierdt, Jewgienij Szutow, Lew PierfiłowRok produkcji: 1979 Kraj produkcji: ZSRR Czas trwania: 70 min Gatunek: kryminał |