Egmont przygotowuje nas do kolejnego restartu uniwersum Marvela. Na pierwszy ogień poszła miniseria o wszystko mówiącym tytule „Phoenix zmartwychwstanie: Powrót Jean Grey”.  |  | ‹Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey›
|
Przygotowuje, co nie znaczy, że nie wrzuca nas od razu na głęboką wodę. Omawiany tytuł stanowi bowiem bezpośrednie rozwinięcie nieznanych w Polsce serii „X-Men Red”, „X-Men Blue” i „X-Men Gold”. Z początku można więc poczuć się skołowanym ilością mutantów, oraz sytuacją w drużynie. Myślę jednak, że czytelnicy znad Wisły przyzwyczaili się już do tego typu zagrań i po prostu zaakceptują zastany stan rzeczy. W końcu chodzi o najważniejsze, czyli powrót Jean Grey. Rudowłosa piękność niewątpliwie miała szokujące życie i równie szokującą śmierć. I to kilka razy. To chyba najczęściej uśmiercana i wskrzeszana postać Marvela. Jej powiązanie z kosmiczną mocą Mrocznej Phoenix, a także fakt, że zakochani w niej są dwaj kluczowi mutanci, czyli Cyclops i Wolverine, sprawia, iż posiada ona spory potencjał dla sprawnych scenarzystów. Najpierw wykorzystał to Chris Claremont w genialnym „Dark Phoenix Saga”, a po nim kilku innych, w tym Grant Morrison tworząc na początku XXI wieku „New X-Men”. Jednak uśmiercanie Jean Grey to jedno, a jej wskrzeszanie to zupełnie inna para kaloszy i łatwo tu wpaść w pułapkę. Matthew Rosenberg odpowiedzialny za „Phoenix zmartwychwstanie: Powrót Jean Grey” dość sprawnie wystartował w swoją podróż po polu minowym. Umiejętnie kluczył niemal przez całą jego długość. Niestety niedaleko przed końcem szczęście go opuściło. Zaczął bowiem od tajemnicy. Członkowie X-Men, niczym Mulder i Scully ze „Z Archiwum X” przybyli na miejsce tajemniczego zdarzenia. Otóż dwie nastolatki po prostu zawisły w powietrzu w stanie kompletnego stuporu. Podobnych zjawisk na całym świecie zaczęło pojawiać się więcej: tu rozbłysnął na moment ognisty ptak, gdzie indziej naszych bohaterów zaatakował widmowy Wolverine. Wszystko to sprowadzało się do jednego wniosku – Phoenix powraca. Ponieważ nigdy nie wróżyło to nic dobrego, należało zrobić wszytko, by stłamsić ją w zarodku. Tymczasem, gdzie indziej w sielskim, małym miasteczku żyje sobie dziewczyna o imieniu Jean. Jest kelnerką w barze, ma grupę znajomych i jest tak daleko od superbohaterskiego życia, jak to tylko możliwe. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że wewnątrz gnębi ją uczucie, iż coś z tym wszystkim jest nie tak. Nie powiem, pierwszą połowę komiksu czyta się na jednym wdechu. Rosenberg bardzo umiejętnie rozegrał scenariusz, tworząc z niego dramat obyczajowy z elementami science fiction, który bez wątpienia wciąga swoją niejednoznacznością. Aż by się chciało, by finalnie powodem tych wszystkich zdarzeń była jakaś nieznana siła, a nie oklepane schematy związane z Ognistym Ptakiem. Bo niestety im bliżej końca, tym opowieść robi się coraz mniej spójna, by wreszcie się rozpaść w swojej niekonsekwencji. Inną rzeczą, która zdecydowanie przeszkadza w czasie lektury jest próba dania czasu antenowego każdemu mutantowi wchodzącemu w skład X-Men. A, że widzimy ich na prawdę sporo, miejscami wydają się nam wpychać przed szereg na siłę. Najbardziej irytował mnie Iceman ze swoimi durnymi grypsami w najmniej odpowiednich momentach. Aż dziw bierze, że Staruszek logan nie nakarmił go adamantium. Dziwnym zabiegiem jest również to, że do tak krótkiej miniserii zatrudniono aż czterech rysowników. Ciągła zmiana stylów nie wpływa korzystnie na spójność całości. Na szczęście w tym wypadku nie ma mowy o jakichś drastycznych woltach stylu. Leinil Francis Yu, Carlos Pacheco, Joe Bennett i Ramon Rosanas posiadają zbliżone klimatem kreski i na szczęście dość sprawnie się uzupełniają, kładąc większą wagę na klimat, niż na epickość. W ostatecznym rozrachunku „Phoenix zmartwychwstanie: Powrót Jean Grey” nie jest pozycją złą, ale na pewno mógłby być lepszą. Wciągający początek nie znalazł bowiem równie zadowalającego zakończenia, które według mnie jest jednym z najbardziej naiwnych i łzawych, jakie zdarzyło mi się czytać w pozycjach z logiem Marvel Now 2.0. To raczej próba naprawienia chaosu, jaki powstał po „Tajnych wojnach”, niż rzecz całkiem autonomiczna, przeznaczona głównie dla tych, którzy chcą być na bieżąco z wydarzeniami w uniwersum Marvela.
Tytuł: Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey Data wydania: 2 grudnia 2020 ISBN: 9788328196674 Format: 144s. 167x255mm Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 60% |