Po kilku słabszych tomach, w których Hugo Pratt opowiadał o młodości bohatera, sennych wizjach czy kryminalnej historii – autor powraca do korzeni serii. Mamy więc tajemnicę związaną z dawną cywilizacją i wielką przygodę. Czy jednak ten album dorównuje poziomem najlepszym tomom tego cyklu?  |  | ‹Corto Maltese #12: Mu – zaginione miasto›
|
Akcja komiksu rozpoczyna się na pokładzie statku, którym wspólnie podróżuje Corto Maltese i grupa jego przyjaciół znanych z wcześniejszych tomów. Jest tu więc między innymi Złotousta, Lewi Colombio, Steiner, Soledad, Tristan i oczywiście Rasputin. Można odnieść wrażenie, że to taki album podsumowujący losy bohatera, bo takie zabiegi można zaobserwować w innych seriach – i po części tak faktycznie jest. Wydaje się, że Pratt postanowił w ten sposób pożegnać postacie, które najbardziej lubił, tym bardziej, że w zasadzie poza Rasputinem, ich obecność sprowadza się do roli statystów. Niektórzy pojawiają się raptem na chwilę, by powiedzieć kilka zdań i zniknąć z kart komiksu. Podobnie dzieje się z wieloma nowymi postaciami, które zaznaczają swą obecność, ale nie odgrywają jakiejś większej roli w tej historii. Sama opowieść dotyczy poszukiwania skarbu, do którego droga prowadzi przez skomplikowany labirynt najeżony pułapkami oraz niebezpieczeństwami mogącymi zarówno pozbawić życia, jak i namieszać w głowie. Ta droga na zawsze zmieni niektórych bohaterów i wpłynie na ich życie. Brakuje jednak w tym wszystkim jakiegoś błysku, wyraźnie widocznego w pierwszych tomach serii, dzięki czemu Hugo Pratt dał się poznać jako mistrz snucia opowieści. Tu znów tego próbuje, ale te akurat historie nie zazębiają się, nie przeradzają się w coś, co jest w stanie poruszyć czytelnika. Zamiast tego mamy narracyjny chaos. Bohaterowie pojawiają się i znikają, podążają gdzieś szukając celu, znów się spotykają, by chwilę później przepaść bez wieści i wyjaśnienia dla czytelnika. Całość konstrukcyjnie przypomina klasyczne filmy katastroficzne takie jak „Tragedia Posejdona”, „Płonący wieżowiec”, czy chyba najmocniej „Po tragedii Posejdona”. Brakuje jednak w tym komiksie emocji, jakie powinny towarzyszyć tego rodzaju opowieści. „Mu – zaginione miasto” to oczywiście album lepszy niż „Młodość” czy „Przygody szwajcarskie”, także pod względem graficznym, jeśli chodzi komponowania plansz i zabawy obrazem – jak choćby w scenach z rybami. Nie sposób jednak uciec od wrażenia, że jest to dla Pratta komiks, w którym żegna się z uniwersum swego ukochanego bohatera, unicestwiając ten świat i to nawet w dosłowny sposób. Można to odczytywać symbolicznie, jako poszukiwanie w życiu czegoś nieosiągalnego – jednak dla bohatera porażka jest tylko zachętą do kolejnych prób i nowych przygód. „Mu – zaginione miasto”, to ostatni album serii, który stworzył Hugo Pratt przed śmiercią. Jednak wcale nie ostatni z tym bohaterem. Cykl jest kontynuowany przez innych autorów, a tom „Pod słońcem północy” Egmont wydał w październiku 2020 r. Plusy: - pojawienie się dobrze znanych bohaterów drugoplanowych, w tym Rasputina
- przygodowy charakter historii
Minusy: - chaos narracyjny
- niewielkie wykorzystanie większości postaci
Tytuł: Corto Maltese #12: Mu – zaginione miasto Data wydania: 22 stycznia 2020 ISBN: 9788328197411 Format: 176s. 216x285mm Cena: 99,99 Gatunek: przygodowy Ekstrakt: 70% |