W świecie nauki istnieją dziedziny, które są traktowane nieco jak dużo młodsze i bardzo upośledzone rodzeństwo głównych gałęzi. Przykład: kryptozoologia, która usiłuje posługiwać się narzędziami właściwymi archeologii, paleontologii czy biologii, ale robi to, by udowodnić tezy rodem z mitologii. Właśnie z niej czerpie garściami „Mroczna otchłań”.  |  | ‹Mroczna otchłań #1›
|
Ten komiks to w założeniu połączenie fantastycznych teorii kryptozoologów, thrillera i „Szczęk” Stevena Spielberga. Zawiązanie akcji wydaje się początkowo proste: pracownicy platformy wiertniczej znajdują ukrytą jaskinię, w niej niesamowite, prehistoryczne stworzenia, w tym megalodona – największego rekina wszechczasów. Korporacja paliwowa chce ukryć ten fakt, bo wiadomo – straty. Potem atmosfera się zagęszcza – Christophe Bec, scenarzysta, zaczyna dorzucać nowe wątki nieomal wiadrami: oceanografkę z tragiczną przeszłością, organizację ekologiczną o niejasnych motywach, multimilionera z Europy pragnącego zdobyć osobnika megalodona dla siebie, a to wszystko podlewa obecnością prehistorycznych morskich gadów, yeti i tajemniczej, wodnej cywilizacji; ten miszmasz okraszono dodatkowo porwaniami, obecnością rosyjskiej armii i dzieckiem, które zdecydowanie nie ma anatomii człowieka. Rysowane przez Erica Henninota i Milana Jovanovica plansze, pokazujące głębiny i późniejsze sceny z gigantycznym rekinem, kreują interesujący klimat i bywają zaskakująco pełne napięcia. Jednak Bec zdecydował się na przerywanie budowanej tak „podmorskiej” narracji retrospekcjami lub krótkimi scenami dziejącymi się w różnych zakątkach globu – od Tybetu, poprzez święte jaskinie Aborygenów, po koło podbiegunowe – wybijającymi z rytmu lektury. Dodatkowo sceny te czasem nie mają kontynuacji fabularnej – są raczej nieudaną próbą nadania tempa czy rozmachu akcji. Nie pomaga też fakt, że cały pierwszy tom „Mrocznej otchłani” zbudowany jest na historii polowania na megalodona, by pod sam koniec zamienić się w poszukiwanie zaginionej cywilizacji. Muszę też wtrącić, że odbiór utrudniają dialogi i fakty. Pierwsze są za długie – nie można nie odnieść wrażenia, że komiks momentami jest przegadany, a dymki wręcz przytłaczają kadr. Co do faktów zaś… Nie spodziewamy się wiedzy ściśle biologicznej po komiksie o kryptydach i pradawnych cywilizacjach z dna oceanu. Jednakże wypadałoby, żeby Bec na przykład sprawdził nazwę rodzajową megalodona – używa nieaktualnej od lat Carcharodon megalodon zamiast prawidłowej Carcharocles megalodon. „Mroczna otchłań” to komiks nierówny i narracyjnie poszatkowany. Z jednej strony autorzy świadomie sięgają po popkulturowe klisze, usiłując zbudować z nich interesującą opowieść o pieniądzach, mitach i wielkich rekinach, z drugiej dopiero pod koniec albumu docierają do sedna akcji. Jednocześnie jest narysowany z rozmachem, pełen robiących ogromne wrażenie scenerii podmorskich głębi i dobrze oddanego tego, co czai się w mroku. Nabiera rozpędu (i większego sensu) na finiszu, więc wygląda na to, że kolejne będą składniejsze i po prostu lepsze – a przynajmniej mniej chaotyczne niż tom pierwszy. Można dać mu to wotum zaufania. Plusy: - dopracowane rysunki, zwłaszcza podwodnych głębin
- zarysowanie przyjemnej fabuły rodem z akcyjniaków lat 80.
Minusy: - łapanie zbyt wielu srok za ogon
- przegadanie
- pofragmentowanie narracji
Tytuł: Mroczna otchłań #1 Data wydania: 3 czerwca 2020 ISBN: 9788328197503 Format: 172s. 216x285mm Cena: 99,99 Gatunek: SF Ekstrakt: 50% |