powrót; do indeksunastwpna strona

nr 03 (CCV)
kwiecień 2021

Z filmu wyjęte: Za wysokie progi
Z lataniem jest jak z jazdą konno – najpierw trzeba wsiąść na siodło. Jak już na tym etapie jest kłopot, to nie ma co dalej próbować…
Nie każdy samolot jest małą, zwinną, uroczą zabaweczką, do której kabiny można się dostać jednym skokiem. Albo pasażerskim monstrum, pod którego drzwi podstawią nam wygodne schodki, albo wręcz podsuną rękaw, żebyśmy nie stracili ani jednej z cennych kalorii, tak pracowicie ciułanych w co tłustszych zakamarkach ciała. Niektóre maszyny mają muskuły, a gdyby ich skóra nie była z aluminium, zapewne porastałby ją gąszcz czarnych kłaków. Samoloty macho. Testosteron ze skrzydłami. IŁ-4.
Dzisiejszy kadr przedstawia niezbyt udaną próbę dostania się do wieżyczki strzeleckiej wymienionego wyżej radzieckiego bombowca ery II wojny światowej, IŁa z numerkiem czwartym. Maszyna nie była zbyt duża. Miała jedynie dwa silniki i niespełna 15 metrów długości. Jednak o ile bombowce zgniłego Zachodu posiadały na przykład jakąś drabinkę, drzwiczki w kadłubie czy inne wynalazki zamontowane w trosce o zdrowie załogi, to sowieckie odpowiedniki oferowały co najwyżej poranną gimnastykę. Boć to pilot jest dla maszyny, a nie maszyna dla pilota. Jak dla niego taki kłopot podnieść stopę na wysokość pępka, to niech bierze w dłoń pepeszę i idzie na giermańskie tanki.
Scena – uświadamiająca nam, że romantyzm lotniczego życia to jakieś mrzonki – pochodzi z jednego z późniejszych radzieckich filmów wojennych, „Torpedonosca”, po polsku znanego jako „Samolot torpedowy”. Obraz powstał w 1983 roku i cieszy się dobrą opinią, choć tak naprawdę trudno uwierzyć, że miał jakiegokolwiek scenarzystę. Gdzieś na północy stacjonuje eskadra samolotów torpedowych. Sceny nalotów są dwie – z grubsza na początku, na jakiś niemiecki konwój, i na sam koniec, gdy trzeba zatopić ciągniętą na holu uszkodzoną niemiecką łódź podwodną. Cała reszta to luźne interakcje szeregu bohaterów, nie lepiące się w jakąś jednolitą historię. Jest więc mąż, który – nieco rozgoryczony odmową seksu ze strony żony, mającej tego dnia urodziny – leci na akcję i się rozbija postrzelanym samolotem już na lądzie. Jest dawny ukochany tejże żony, który wraca ze szpitala po zaleczeniu rany głowy i – rozgoryczony zamążpójściem wybranki – kieruje uczucia w stronę jej siostry. Jest brzydka kobieta, którą upatrzył sobie jeden z lotników, ale z którą nie bardzo wie, jak postępować. Jest w końcu inny lotnik, który ściąga z głębi kraju dzieciaka wierząc początkowo, że to jego syn. I tak to się kręci, w finale mocno dryfując w stronę gorzkiego, fatalistycznego dramatu.
Film posiada dobrą muzykę, świetną scenografię i porządne zdjęcia, co ogólnie jest dość zaskakujące jak na sowieckie kino tamtego okresu, ale pozbawiona osi intrygi fabuła potrafi dać w kość. Mimo to polecam zerknięcie na ten film, bo całkiem przyzwoicie pokazuje, jak wyglądało wojenne życie załóg sowieckich bombowców.
powrót; do indeksunastwpna strona

53
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.