powrót; do indeksunastwpna strona

nr 03 (CCV)
kwiecień 2021

Z filmu wyjęte: A na co mi ta noga…
Czasami podczas oglądania filmów pojawiają się zdrożne myśli, podające w wątpliwość kwalifikacje co poniektórych członków ekipy realizacyjnej. Na przykład w materii znajomości ludzkiej anatomii.
Dzisiejszy kadr przedstawia dzielnego wojaka, który zaczął ewoluować w pająka. Jego lewa noga – w teorii złamana – ma tak dziwaczną krzywiznę uda i tak bezsensowną długość, że nie sposób uznać pokazanego zjawiska za naturalne. Nawet jeśli wiemy, że właściciel pokręconej nogi w istocie nie jest człowiekiem, a cyborgiem. Niestety, film był tani i przy odrobinie cierpliwości można zauważyć, w którym miejscu dosztukowano do oryginalnych spodni dodatkową nogawkę. Dobrze chociaż, że wykopano dół, w którym aktor mógł schować „złamaną” nogę, a nie kazano mu ją podwijać pod siebie. Bo tak też już bywało w produkcjach klasy od B wzwyż. Wzwyż alfabetu oczywiście.
Obraz, z którego pochodzi ta scena, to kręcony na Dominikanie włoski kicz SF o szumnym tytule „Cyborg – Il guerriero d’acciaio”, puszczony w świat w 1989 roku. W Polsce był swego czasu dostępny na VHS jako „Wojownik cyborg”. Jego fabuła jest prosta jak słomka. Podczas prowadzonej w ładowni statku gry w pokera niechcący zostaje uruchomiony tytułowy android (w tej zacnej roli tytan kina klasy B, czyli Frank Zagarino). Obija graczy, skacze w morskie fale i dociera dnem na odległą wyspę. Ponieważ nie ma nad nim żadnej kontroli ze względu na tylko częściowo wgrane oprogramowanie, do jego złapania lub likwidacji zostaje wysłany oddział żołnierzy po cywilnemu, dowodzony przez Henry’ego Silvę. Cyborg, osaczony po dłuższym pościgu i zmuszony do skoku z mostu do rzeki, łamie nogę i zostaje przygarnięty przez przypadkowego dzieciaka, mieszkającego na odziedziczonej po zmarłych rodzicach plantacji trzciny cukrowej z nastoletnią siostrą. Dalszego ciągu można bez trudu się domyślić.
Mimo że fabuła nie grzeszy głębią, a aktorzy talentem, „Wojownik cyborg” ogląda się zaskakująco przyjemnie – być może głównie dzięki specyficznemu, niepodrabialnemu klimatowi lat 80. Wiele też dają egzotyczne plenery, w których rozgrywają się pościgi i strzelaniny. W tej sytuacji można przymknąć oko na niezbyt zrozumiałe utopienie było nie było krwawej historii w kinie familijnym, acz muszę przyznać, że naiwny, silnie ckliwy finał może być jednak sporym wyzwaniem dla miłośników tandetnego kina złotej ery VHS.
powrót; do indeksunastwpna strona

55
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.