W niektórych albumach Lucky Luke miał już kontakt z amerykańskimi politykami, również tymi z najwyższego szczebla. Tym razem cały komiks toczy się wokół polityki. Poznajemy jej brudne oblicze, pełne nieuczciwych chwytów i ciosów poniżej pasa. Ot zwykła kampania w wyborach na prezydenta Stanów Zjednoczonych, niewiele odbiegająca od tego, co mogliśmy obserwować niedawno także w Polsce.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Lucky Luke ma ręce pełne roboty, musi nie tylko zajmować się łapaniem znanych przestępców, takich jak Billy The Kid, ale także realizacją zadań wagi państwowej. Więc gdy tylko otrzymuje telegram od senatora Waxa, pędzi co koń wyskoczy do Waszyngtonu. Na miejscu okazuje się, że Rutherford Richard Hayes, oficjalny kandydat republikanów, ma problemy. Niejaki Perry Camby samowolnie ogłosił się kandydatem tej partii i rozpoczął kampanię na Zachodnim Wybrzeżu. Hayes zamierza udać się na te tereny by zdobyć głosy wyborców, obawia się jednak grożących mu niebezpieczeństw w tych dzikich rejonach USA oraz ataków inspirowanych przez Camby’ego. Panaceum na to wszystko ma być właśnie Lucky Luke, który zostaje oficjalnym ochroniarzem kandydata. W podróży pociągiem Hayesowi towarzyszy także osobisty sekretarz, zaufany majordomus, francuski kucharz, maszynista oraz oczywiście żona zwana Lemoniadową Lucy, bo jest wrogiem wszelkiego alkoholu. Gdy dochodzi do pierwszych kłopotów Lucky Luke dochodzi do wniosku, że ktoś z pasażerów pociągu musi być zdrajcą, ale odkrycie tego nie będzie wcale łatwe. Ten album to komiks drogi z małą domieszką kryminału. Bohaterowie w czasie podróży zetkną się ze Indianami, bandytami, doświadczą strzelaniny w saloonie, jazdy dyliżansem, a nawet spotkają chińskich budowniczych linii kolejowej. Mamy tu wszystkie typowe motywy Dzikiego Zachodu. I w zasadzie to wszystko działa i śmieszy, choć podobnych scen w tej serii było już sporo. Gorzej gdy autorzy scenariusza wprowadzają do niego odniesienia do współczesnej sytuacji geopolitycznej. Jeden z najcięższych żartów przedstawia runięcie muru berlińskiego w osadzie założonej przez imigrantów z Niemiec. Podobnie sprawa ma się ze sceną z udziałem członków Ku Klux Klanu, a Indianie to znów amatorzy wody ognistej, którzy zrobią wszystko za kilka butelek wysokoprocentowego trunku. Taki obraz królował jeszcze w połowie XX wieku, ale w czasach gdy ten komiks powstawał (rok 2008), można to było sobie darować. „Człowiek z Waszyngtonu” to trzeci album regularnej serii narysowany przez Achde – czyli Herve’a Darmentona. I widać, że czuje się coraz lepiej w tej konwencji, dodając do niej własne elementy. W porównaniu z „Piękną prowincją” widać duży postęp – więcej luzu, lepsza mimika oraz zagospodarowywanie tła. Szkoda, że od poziomu ilustracji odstaje nieco scenariusz, który przy lepszych momentach ma też niestety wiele słabszych. Plusy: - oprawa graficzna zbliżona do stylu Morrisa
- historia prawdziwego prezydenta Stanów Zjednoczonych
Minusy: - kilka ciężkich żartów
- stereotypowe przedstawienie Indian
Tytuł: Lucky Luke #73: Człowiek z Waszyngtonu Data wydania: październik 2019 ISBN: 9788328142480 Format: 48s. 216x285mm Cena: 24,99 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 70% |