Wbrew znanemu powiedzeniu „Zimne wody Wenisany” spokojnie można byłoby ocenić po okładce, bo krótka powieść Linor Goralik jest równie zachwycająca jak przepiękne rysunki Rocha Urbaniaka. Szkoda tylko, że to zaledwie początek tej fantastycznej historii, a wewnątrz nie ma już żadnych ilustracji.  |  | ‹Zimne wody Wenisany›
|
Trzeba przyznać, że autorce udało się tutaj stworzyć naprawdę intrygujący świat. Tworzą go Weniskajl i Weniswajt, które są otoczone kulą chroniącą przed zielonym trującym powietrzem. Te dwa miasta są jakby swoimi lustrzanymi odbiciami, bo wszystkie budowle z pierwszego mają odpowiedniki w drugim, tyle że w tym ostatnim przypadku znajdują się one w całości pod powierzchnią wody. Liczne kanały i mostki nad nimi sprawiają zaś, że Weniskajl pod wieloma względami przypomina Wenecję. Zamieszkujący go ludzie lękają się jednak choćby krótkotrwałego zanurzenia, gdyż może to wywołać chorobę zwaną tęczowicą. Zarażeni nią podobno najpierw wariują, a potem znikają, bo nie potrafią się oprzeć pragnieniu pójścia do strasznego granatowego lasu Wenisfajn, gdzie czeka ich już tylko śmierć. Z kolei ci, którzy nie wydostali się na powierzchnię, nie do końca umierają, lecz są skazani na dziwne życie topielców wśród zasadniczo ignorujących ich innych istot zamieszkujących Weniswajt. Towarzysząc dwunastoletniej Agacie, stopniowo jednak coraz lepiej poznajemy Wenisanę i zaczynamy się orientować w rządzących tam regułach. Co istotne, w rzeczywistości nie zawsze są one zgodne z wiedzą wpajaną tamtejszym dzieciom. Niezależne od dziewczynki okoliczności powodują, że zostaje ona w praktyce zmuszona do odkrycia rozmaitych sekretów tego świata. Jesteśmy więc świadkami, jak po wpadnięciu do wody nie zostaje zaatakowana przez żyjące w Weniswajcie gabo, lecz wręcz przez nie uratowana. Okazuje się bowiem, że te przypominające ptaki stworzenia zabijają wprawdzie dorosłych, ale mają litość dla dzieci, a w dodatku mogą w dość specyficzny sposób komunikować się z ludźmi. Bohaterka ma więc nadzieję, że nie tylko uda jej się ocalić własną skórę, ale również doprowadzić do zaniku wrogości między wszystkimi istotami rozumnymi z Wenisany. Liczy przy tym, że pomogą jej najlepsi przyjaciele z koledżu, a także pewien młody gabo, z którym udaje jej się nawiązać bliższy kontakt. Niestety w miarę rozwoju wydarzeń Agata przekona się, że nie będzie to tak proste zadanie, jak jej się wydawało. I nie chodzi jedynie o to, że dorośli puszczają mimo uszu rady dzieci. Równie ważne jest, że nieporozumienia pomiędzy Weniskajlem i Weniswajtem mają swe źródło zarówno w toczonej przed laty Wielkiej Wojnie o Wolność, która przyniosła setki ofiar po obu stronach, jak i w obecnych działaniach ludzi i gabo. Co gorsza, dziewczynka dostrzega, że jej pobratymcy wcale nie mają zamiaru zmienić swego postępowania, a przywódcy zdają się przymykać oko na wiele czynów, które powinny być surowo karane. Niestety nasza ciekawość odnośnie historii Wenisany czy warunków codziennego życia w tym świecie nie zostaje do końca zaspokojona, a sama opowieść zostaje przerwana w bardzo dramatycznym momencie. Zastanawiamy się też na przykład, jakie naprawdę znaczenie ma w Weniskajlu kult świętych – znajdujący swój oddźwięk nawet w tytułach poszczególnych rozdziałów, które w tej książce noszą miano scen zapisanych ku czci różnych patronów. W związku z tym czytelnikom pozostaje tylko mieć nadzieję, że Linor Goralik nie każe im długo czekać na możliwość poznania dalszego ciągu losów Agaty.
Tytuł: Zimne wody Wenisany Tytuł oryginalny: Холодная вода Венисаны Data wydania: 19 maja 2021 ISBN: 978-83-8141-328-2 Format: 240s. 145×203mm; oprawa twarda Cena: 34,99 Gatunek: dla dzieci i młodzieży Ekstrakt: 80% |