Luiz Eduardo de Oliveira, bardziej znany jako Leo, najwyraźniej jest fanem klasycznego science fiction z lat 80. Jego „Betelgeza” nosi wszystkie znaki inspiracji powieściami, jakie pisali Sheri Tepper, Brian Aldiss czy Nancy Kress – jednak wypada na ich tle słabo. Przez główną bohaterkę!  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Betelgeza” to druga seria w cyklu „Les Mondes d′Aldébaran” – czyli „Światy Aldebarana” – opus magnum Leo, rysowanego i wydawanego przez 25 lat (pierwszy tom serii „Aldebaran” to 1994 rok, najnowszy, drugi epizod „Powrotu na Aldebarana”, ukazał się w 2019 roku). Autor, zajmujący się i rysunkiem, i scenariuszem, prezentuje całkiem odważną wizję kolonizacji planet w różnych układach słonecznych, a także wprowadza elementy pierwszego kontaktu z przedstawicielami innych gatunków. Jest tu sporo rozmachu i bardzo mało technikaliów, stąd to raczej pozycja dla fanów miękkiego SF lub space opery (jak u Kress czy Tepper właśnie). Trafiamy więc na Betelgezę 6, nowoskolonizowaną planetę z odległego układu. Statek kolonistów uległ awarii – utracono łączność, na powierzchnię globu dostała się zaledwie niewielka grupa, reszta zginęła w komorach hibernacyjnych. Z Aldebarana wyrusza misja mająca określić, co się stało – i także wpada w tarapaty. Planeta jest bardziej nieprzyjazna, niż myślano, a ocalali koloniści są w stanie permanentnego konfliktu światopoglądowego między „konserwatywnym uciskiem” a „oświeconą równością”. Clue staje się jednak wyprawa głównej bohaterki, znanej z serii „Aldebaran”, Kim Keller. Gdy dowodzona przez nią misja zwiadowczo-ratunkowa się nie udaje, postanawia negocjować z kolonistami i wyruszyć z nimi na poszukiwanie dowodu na istnienie wyższej inteligencji w lasach Betelgezy. Sam motyw nie jest nowy ani odkrywczy – korzystało z niego, z sukcesami, wielu autorów fantastyki naukowej. Daje za to ogromne pole do popisu, a także do rozważań, które miękka SF lubi: na temat społeczności i ich rozwoju, cywilizacji, kultury. Leo wyraźnie próbował iść w tym kierunku, dokładając do swoich tez pełną rozmachu wizję obcej przyrody Betelgezy 6. Popełnił jednak zasadniczy błąd: za bardzo skoncentrował się na głównej bohaterce. I to w złym sensie. W trakcie lektury można odnieść wrażenie, że „Betelgeza” nie jest o podboju kosmosu i jego konsekwencjach, ale o urodzie Kim Keller. Niemal każdy z męskich bohaterów zachwyca się jej pięknem, zakochuje, usiłuje zaciągnąć do łóżka, zobaczyć nago, a przynajmniej namówić na randkę. Przybiera to wręcz groteskowy wymiar, zwłaszcza że Kim część amantów traktuje przychylnie, dla części bez wyraźnego powodu jest zwyczajną suczą, a w międzyczasie potrafi rzucić tekstem w rodzaju „O rety! Ciągle wszystkich podniecam”. W tej afirmacji bohaterki gubi się sens opowieści o możliwym kontakcie z obcą inteligencją czy moralnych rozterkach „przeżycie czy wolność”. Dostajemy opowieść o seksownej pani biolog o bardzo lewicowych poglądach, nielubiącej dyskusji, za to lubiącej obserwować zwierzątka. Graficznie jest doskonale średnio. Krajobrazy, te kosmiczne, jak i planetarne, są super: pełne rozmachu, nasyconych barw, przedziwnych stworzeń. Z kolei postaci ludzkie są… niezbyt ładne, tak to nazwijmy. Podobne do siebie, z dość kanciastymi rysami, raczej mało atrakcyjne dla czytelnika. „Betelgeza” miała być przyjemnym komiksem science fiction o eksploracji kosmosu. Ze względu na dziwną fiksację autora na głównej bohaterce – nie broni się w tym zakresie. Zasygnalizowane ciekawe problemy natury moralnej toną w narracji, a całość pozostawia wrażenie, jakby wątki były poszarpane i niedokończone. Może w kolejnych cyklach „Światów Aldebarana” będzie lepiej, ale w tym momencie to tylko standardowy średniak. Plusy: - ciekawa wizja obcej planety
- próba naszkicowania problemów społecznych i etycznych
Minusy: - dominacja wątku Kim Keller
- wątki „romantyczne”
- średnia kreska
Tytuł: Betelgeza (wyd.II) Data wydania: 15 kwietnia 2020 ISBN: 9788328197893 Format: 248s. 216x285mm Cena: 119,99 Gatunek: SF Ekstrakt: 50% |