Wprawdzie wampiry zazwyczaj są przerażające, ale perypetie Szlurpa i Burpa wzbudzają u czytelników nie strach, lecz współczucie dla pary biednych krwiopijców. No bo jak można się bać kogoś, kto nie potrafi wpić swoich kłów nawet w bezbronną staruszkę? Inną sprawą jest, że w obliczu zagrożenia ze strony głównych bohaterów „Bezdomnych wampirów o zmroku” starsza pani przechodzi doprawdy zadziwiającą przemianę. Zaledwie kadr wcześniej wydaje się przecież łatwym łupem dla Szlurpa i Burpa, ale w chwili gdy przystępuje do (kontr)ataku werbalnego, wygląda już niczym straszliwy potwór. Możemy zresztą podejrzewać, że od wrzasku staruszki napastnikom mogą wręcz popękać bębenki, skoro widzimy jej powiększoną do monstrualnych rozmiarów jamę ustną z groźnie prezentującym się uzębieniem. No cóż, najwyraźniej niedoszła ofiara nie przelękła się pary krwiopijców, którzy w tym momencie zresztą nie prezentują się zbyt okazale i w sumie nie są w ogóle przerażający. A jakby tego było mało, starsza pani szybko przechodzi od słów do czynów. Zanim dwa wampiry otrząsną się z zaskoczenia, celnie wymierzony kopniak i cios torebką sprawią, że trzeba będzie wezwać karetkę, aby jak najszybciej przewieźć obezwładnionych agresorów do szpitala. Z pewnością więc zapamiętają oni do końca swych dni, że właśnie tak prawdziwa kobieta broni własnego honoru! |