Można się było spodziewać, że w finałowym odcinku będziemy świadkami ostatecznego starcia młodych bohaterów z Człowiekiem z bieli, które dostarczy nam wielu emocji. I chociaż te oczekiwania zostają w znacznym stopniu spełnione, to niektóre sceny wypadają jednak zbyt ckliwie.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dla widzów nie jest specjalnym zaskoczeniem, że do Wyrwy jako pierwsi docierają Sherlock i Człowiek w bieli. Co ciekawe, Holmes cały czas zdaje się wahać, czy współpracować ze swoim towarzyszem, czy raczej próbować go powstrzymać. W tym momencie tak naprawdę nie jesteśmy też w stanie ocenić, kiedy moc przybysza z Ameryki osiągnie swe maksimum ani jakie byłyby skutki realizacji jego planu. Równolegle obserwujemy, jak młodzi bohaterowie po zawarciu sojuszu z Watsonem próbują dotrzeć do budowanego tunelu metra, gdzie ma znajdować się Wyrwa. Oczywiście nie powstrzymuje ich zabarykadowane wejście na stację Aldgate, bo doktor zna też inną prowadzącą tam drogę. Niedługo później wędrującą przez kanały grupę czekają ciężkie chwile. Otóż, aby ich powstrzymać, Człowiek w bieli wyciąga na wierzch ich najgłębiej skrywane lęki. I tak na przykład Leopold ma wrażenie, że wykrwawia się na śmierć, Billy staje twarzą w twarz z zabitym przez niego mężczyzną, a Bea wraca myślami do chwili, gdy trafiły z siostrą do przytułku. Jasne jest, że w tej sytuacji całą nadzieję można pokładać tylko w Jessie, która jako ipsissimus dysponuje mocą porównywalną z posiadaną przez przybysza z Ameryki. Trzeba przyznać, że zmagania tych dwojga obserwujemy rzeczywiście z zainteresowaniem, ale nie budzi już specjalnego zachwytu sposób, w jaki scenarzyści postanowili zakończyć ten pojedynek. Niestety jeszcze słabiej wypadają sceny rozgrywające się przy Wyrwie, kiedy wychodzi na jaw, kto ją ponownie otworzył. Jasne, że Sherlock mógł cierpieć z powodu utraty Alice, dziewczynkom brakowało przez te kilkanaście lat matki, a Watson z jednej strony zmaga się z wyrzutami sumienia, a z drugiej zrobiłby niemal wszystko dla ukochanego Holmesa. Tylko co to w ogóle za pomysł, by rozważać poważnie możliwość powrotu Alice z drugiej strony Wyrwy, jeśli miałoby to de facto oznaczać całkowitą zagładę świata, jaki znamy! Co gorsza, kwestie wygłaszane w tym momencie przez większość postaci są tak ckliwe, że zamiast przejmować się rozterkami bohaterów, nie możemy się doczekać, aż przestaną marnować czas na gadanie. W dodatku tak naprawdę nie tyle zastanawiamy się, czy Wyrwa zostanie zamknięta, ale raczej chcemy się przekonać, kto zostanie tym razem przez nią wciągnięty, a kto pozostanie przy życiu. Zdecydowanie bardziej trzymają w napięciu perypetie chłopaków, którzy po rozstaniu się z resztą grupy próbują wrócić na Baker Street. Na ulicach dzieją się bowiem dantejskie sceny, a nawet po zabarykadowaniu się w kryjówce Leo, Spike i Billy nie mogą się czuć w pełni bezpiecznie. Zdajemy sobie sprawę, że muszą przetrwać aż do momentu zamknięcia Wyrwy, dlatego w napięciu obserwujemy ich zmagania z atakującymi ich potworami. A w każdym razie możemy być pewni, że nawet gdy sytuacja już się uspokoi, nic już nie będzie takie jak dawniej. Nie ulega wątpliwości, że obserwując przez osiem odcinków perypetie młodych bohaterów, mogliśmy ich polubić, co pozwoliło nam też przymknąć oko na pewne niedoskonałości scenariusza. Na odbiór tego serialu mają też niestety wpływ niedostateczne nakłady na efekty specjalne, bo przy ich wyższym poziomie zapewne śledzilibyśmy rozwój wydarzeń z wypiekami na twarzy.
Tytuł: Ferajna z Baker Street Tytuł oryginalny: The Irregulars Data premiery: 26 marca 2021 Rok produkcji: 2021 Kraj produkcji: Wielka Brytania Liczba odcinków: 8 Gatunek: fantasy, kryminał Ekstrakt: 60% |