Chociaż nazwa zespołu może kojarzyć się ze Szkocją, a miasto, w jakim rezydują muzycy – Frankfurt nad Menem – z Niemcami, tworzą go obecnie trzej… Polacy. Album „Sirens”, który ukaże się w sprzedaży w przyszły piątek, to drugie pełnowymiarowe wydawnictwo Glasgow Coma Scale, które lokuje formację wśród najciekawszych europejskich wykonawców spod znaku post-rocka i post-metalu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zaiste długą drogę przeszli bracia Kowalscy – grający na gitarach i instrumentach klawiszowych Piotr oraz jego brat Marek, basista – by znaleźć się w tym miejscu kariery. Wyruszyli w świat przed laty z Olsztyna; mieszkali w różnych miejscach w Europie, by ostatecznie, choć nie wiadomo na jak długo, osiąść we Frankfurcie nad Menem. W 2011 roku powołali do życia zespół Glasgow Coma Scale, którego nazwa odwołuje się do tak zwanej „skali Glasgow”, używanej w medycynie w celu oceny poziomu przytomności pacjenta (na podstawie otwierania oczu, kontaktu słownego oraz reakcji ruchowej). Działalność grupy nabrała rozpędu, kiedy do dwóch Polaków dołączył niemiecki perkusista Helmes Bode. Z nim w składzie najpierw nagrali i opublikowali własnym sumptem (siedem i pół roku temu) EP-kę „Apophenia”, a następnie pełnowymiarowy debiutancki krążek „Enter Oblivion”, który ujrzał światło dzienne w grudniu 2016 roku za sprawą amerykańskiej niezależnej wytwórni Fluttery Records. Płyta zyskała bardzo pozytywne recenzje. Tym bardziej może dziwić fakt, że na jej następczynię musieliśmy czekać aż do września tego roku. zapewne było to spowodowanej roszadą w składzie – odszedł Bode, którego zastąpił trzeci Polak, P. (Paweł? Piotr? Patryk? – w opisie wydawnictwa takiej informacji nie znajdujemy) Adamowicz – oraz pandemią, która opóźniła sesję nagraniową i zmusiła muzyków do zmiany studia. Pracę nad „Sirens” zakończyli późną wiosną (w końcu maja bądź na początku czerwca) ubiegłego roku w studiu 45 w Koblencji (w Nadrenii-Palatynacie), gdzie pieczę nad triem sprawował ceniony producent Kurt Ebelhäuser, odpowiadający między innymi za brzmienie Long Distance Calling. Co ciekawe, rozglądając się za najodpowiedniejszym dla siebie projektem okładki, bracia Kowalscy postanowili skorzystać z usług kolejnego mieszkającego w Niemczech rodaka – konkretnie to w nadreńskim Andernach – Marka Sulewskiego, grafika i autora komiksów. Jak więc traktować Glasgow Coma Scale? To zespół polski czy niemiecki? W czasach globalizacji to oczywiście sprawa drugorzędna, zwłaszcza w kontekście post-rocka, który w przygniatającej większości przypadków jest muzyką instrumentalną, a więc tym samym w pełni uniwersalną. Na „Sirens” trafiło sześć rozbudowanych kompozycji zespołowych, których czas trwania obliczono tak, by było to równe czterdzieści pięć minut. Stylistyczna jednorodność sprawia, że możemy postrzegać to wydawnictwo jako zamkniętą całość, swoisty concept-album, spojony dodatkowo komiksem Sulewskiego, jaki ma być dodawany do płyty. Choć punktem wyjścia jest dla muzyków bardzo klasycznie pojmowany post-rock, to jednak w muzyce Glasgow Coma Scale nie brakuje „wycieczek” w sąsiednie rejony: w świat post-metalu, stoner rocka (sic!) czy – za sprawą pulsujących syntezatorów i elektroniki programowanej przez Piotra Kowalskiego – trip-hopu.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Podróż swoją polskie trio zaczyna w odległych rejonach Wszechświata, o czym przekonuje tytuł pierwszego utworu – „Orion”. Po nastrojowej, lecz niepokojącej klawiszowej introdukcji (wzmocnionej „nieziemskim” szeptem oraz odgłosami burzy), daje o sobie znać cały zespół: potężnej sekcji rytmicznej towarzyszy motoryczna gitara – i jest to tak mocne uderzenie, że potrzeba chwili, by dojść do siebie. Muzycy wiedzą jednak doskonale, że post-rock, chociaż zazwyczaj kojarzony z monotonią, mający wpisaną ją w swoje DNA, musi mimo wszystko przykuwać uwagę intrygującymi rozwiązaniami brzmieniowymi. Stąd właśnie wykorzystywane przez Polaków pasaże triphopowe czy stonerowa gitara, jak również płynne przechodzenie od podkładu stricte metalowego do zapętlonych lżejszych dźwięków rockowych. Dzięki temu grupie udaje się nie zanudzić słuchacza, przez cały czas trzymając go w niepewności, czego można spodziewać się za minutę, dwie czy w kolejnym utworze.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Drugi w kolejności „Magik” zagrany jest od pierwszych sekund na wysokim poziomie intensywności. Dopiero po czterech minutach trio nieco spuszcza z tonu, kojąc uszy powłóczystymi klawiszami i przebijającym się przed gitarę solową basem. W tym czasie Piotr Kowalski od nowa snuje swoją opowieść, skupiając się na budowaniu odpowiedniego nastroju, ale też nie rezygnując przy tym z metalowej zadziorności. W ośmiominutowym „Underskin” tę dwoistość twórczości Glasgow Coma Scale słychać jeszcze bardziej: nastrojowe gitary i frapujące klawisze sąsiadują z fragmentami ocierającymi się o zgiełk (chociaż, co warte podkreślenia, zespół unika wtrętów noise’owych), po czym przeradzają się w klimatyczne gitarowe tremola. Nawet kiedy zespół podkręca tempo i podnosi dynamikę, to jednak potrafi zachować nastrój.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Kompozycja tytułowa – najkrótsza z całej szóstki – oparta jest na powtarzających się motywach gitarowych, które nałożone na siebie tworzą bardzo gęstą fakturę. Gdyby to była sieć rybacka, nie prześlizgnęłaby się przez nią nawet najdrobniejsza płotka. „Sirens” wieńczą podniosłe, ale nie pompatyczne, instrumenty klawiszowe, które skutecznie wyciszają emocje. Przydaje się to zwłaszcza w kontekście następującego po „Syrenach” – „Day 366” (to, dla odmiany, numer najdłuższy), w którym nie brakuje ani gitarowych erupcji, ani intrygujących orientalnie brzmiących dygresji. Postmetalowe inklinacje przejawiają się również w zamykającym całość „One Must Fall”, w którym obok wypełniających tło klimatycznych klawiszy pojawia się dodatkowo… chórek żeński (pytanie, czy oryginalny, czy też generowany elektronicznie?). „Sirens” to kolejny ważny krok w karierze Glasgow Coma Scale. Teraz głównie od tego, jak będzie wyglądała promocja albumu wydanego przez niemieckie wydawnictwo Tonzonen Records, zależeć będzie, czy w najbliższym czasie formacja tworzona przez Polaków zdobędzie jeszcze wyższą pozycję. Skład: Piotr Kowalski – gitara elektryczna, instrumenty klawiszowe, programowanie Marek Kowalski – gitara basowa P. Adamowicz – perkusja
Tytuł: Sirens Data wydania: 17 września 2021 Nośnik: CD Czas trwania: 45:00 Gatunek: rock W składzie Utwory CD1 1) Orion: 07:51 2) Magik: 06:42 3) Underskin: 08:07 4) Sirens: 06:20 5) Day 366: 09:11 6) One Must Fall: 06:49 Ekstrakt: 80% |