powrót; do indeksunastwpna strona

nr 07 (CCIX)
wrzesień 2021

Tu miejsce na labirynt…: Free jazz ma wiele twarzy
Skerebotte Fatta ‹Appaz›
Znają się już kilka dobrych lat, doskonale się rozumieją i perfekcyjnie ze sobą współpracują. Jako freejazzowy duet Skerebotte Fatta Jan Małkowski i Dominik Mokrzewski wydali właśnie drugą płytę, której tytuł, „Appaz”, nawiązuje do postaci pewnego legendarnego muzyka jazzrockowego ze Stanów Zjednoczonych. Ale takich ananimicznych odniesień jest na tym albumie znacznie więcej.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kiedy mowa jest o popularnych w świecie improwizowanego jazzu duetach saksofonowo-perkusyjnych, to w pierwszej kolejności na myśl przychodzi współpraca amerykańskiego saksofonisty Kena Vandermarka z norweskim perkusistą Paaalem Nilssen-Love’em. Warto jednak wspomnieć, że my, Polacy, także doczekaliśmy się podobnego projektu. Nosi on obco brzmiącą nazwę Skerebotte Fatta, a tworzą go grający na dęciakach Jan Małkowski oraz bębniarz Dominik Mokrzewski. I chociaż pod tą nazwą zadebiutowali zaledwie trzy lata temu – wydanym przez portugalską wytwórnię Creative Sources albumem „Riders from the Ra” – to jednak znają się dobrze z jeszcze wcześniejszych czasów. Występowali bowiem razem w takich formacjach, jak jazzowe Infant Joy Quintet („New Ghost”, 2014) i Warsaw Improvisers Orchestra Ray(mond)a Dickaty’ego („CSW 14_03_2015”, 2016) czy psychodeliczno-rockowe Ryby („Kenia”, 2016).
Najpierw więc Małkowski i Mokrzewski poznali się „na wylot”, grając w bardziej rozbudowanych składach, by następnie zredukować instrumentarium do minimum i wystartować w duecie. Płyta „Riders from the Ra” została wysoko oceniona zarówno przez polskich, jak i zagranicznych krytyków, w efekcie czego muzycy postanowili kontynuować działalność pod nazwą Skerebotte Fatta. W listopadzie ubiegłego roku, w czasie nasilenia kolejnej fali pandemii koronawirusa, nie poddając się minorowym nastrojom, weszli do studia nagraniowego (warszawskiego WerMik-u), aby zarejestrować zupełnie nowy materiał. Tak powstał krążek zatytułowany „Appaz”, który do sprzedaży trafił za sprawą nie zwalniającej tempa stołecznej wytwórni For Tune Records (nie tak dawno pisałem o niej przy okazji omawiania albumu „Good Vibes of Milian” Septetu Bernarda Maselego).
Jeśli zastanawiacie się, co oznacza tytuł wydawnictwa, jak również dziwacznie brzmiące tytuły poszczególnych kompozycji… – cóż, wystarczy uświadomić sobie, że powstały one jako ananimy, czyli są po prostu (z jednym wyjątkiem) odwrotnością liter imion bądź nazwisk artystów, którymi Małkowski i Mokrzewski inspirują się w swojej twórczości. Zatem – przykładowo – „Appaz” odnosi się do Franka Zappy. I tak dalej. Na krążek trafiło siedem w stu procentach improwizowanych utworów, które zamykają się w czterdziestu minutach. To idealna porcja muzyki – pozwala nacieszyć się artystyczną wyobraźnią członków Skerebotte Fatta, pozostawiając przy tym lekki niedosyt, który skłania do tego, aby jak najszybciej sięgnąć po ich nagrania ponownie. A biorąc pod uwagę, że tworzą oni jazz, który nie jest ani lekki, ani łatwy, ale za to przyjemny – to spore wyróżnienie.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Appaz” można uznać za hołd złożony mistrzom. A jacy to mistrzowie – dowiecie się już za moment. Na pierwszy ogień Mokrzewski i Małkowski wybrali kompozycję zatytułowaną „Retep Brö”, co jest oczywistym nawiązaniem do legendarnego niemieckiego saksofonisty Petera Brötzmanna. Swego czasu był on uznawany za „najgłośniejszego saksofonistę świata”, w kontekście czego początek poświęconego mu utworu może nieco zaskakiwać. Dźwięki zaczynają bowiem dochodzić z dalekiego planu, narastają powoli, dopiero z czasem zyskują na dynamice i intensywności, by w finale eksplodować artystyczną wściekłością. Wszystko to – od ciszy do erupcji – zostaje zaś zamknięte w niespełna czterech minutach. Przy okazji warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną, powtarzającą się również w kolejnych numerach, rzecz: etnicznie (by nie rzec: szamańsko) pulsujące bębny i hipnotyzujący saksofon.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Słychać to wyraźnie także w drugim w kolejności utworze „Dyar”, który na tle poprzednika wypada zaskakująco stonowanie. Niemała w tym zasługa Małkowskiego, który w swojej grze nawiązuje do balladowych kompozycji Johna Coltrane’a. „Relya” to z kolei hołd złożony amerykańskiemu saksofoniście Albertowi Aylerowi (1936-1970), uznawanemu – obok Coltrane’a i Ornette’a Colemana – za jednego z ojców chrzestnych free jazzu. I tu mamy do czynienia z ewolucją od brzmień bardzo subtelnych i nastrojowych do mogących przyprawić o rozstrój nerwowy. Zwłaszcza Małkowski dociera do granicy wytrzymałości własnej i słuchacza. Jego zachłystujący się dźwiękami dęciak nie jest jednak wypadkiem przy pracy, lecz w pełni świadomym ekstremum artystycznym. Tym sposobem muzycy w dwóch sąsiadujących ze sobą utworach – „Dyar” i „Relya” – udowadniają, jak pojemnym pojęciem jest współczesny free jazz: z jednej strony wyrastający z korzeni postbopowych, z drugiej docierający do regionów zarezerwowanych dla wykonawców black- i deathmetalowych czy grindcore’owych.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W poświęconym Frankowi Zappie (1940-1993) „Appaz” pobrzmiewają natomiast inspiracje rockiem – psychodelicznym, jak i progresywnym. Muzycy skupiają się na budowaniu nastroju, dlatego Mokrzewski stara się nie podkręcać tempa, stawiając na etniczną pulsację, z kolei Małkowski przede wszystkim buduje klimat poprzez narrację transową. Jeszcze inne oblicze free jazzu objawia się w „Not Xarb”, którego tytuł nawiązuje do postaci Anthony’ego Braxtona – czarnoskórego saksofonisty i klarnecisty, który bardzo chętnie sięga zagląda także do świata awangardy. W tym ponad sześciominutowym utworze Polakom udało się oddać dwoistość dokonań Amerykanina: w części pierwszej przenosimy się bowiem do zatłoczonego nocnego klubu jazzowego w Chicago (z „knajpianym” saksofonem na pierwszym planie), w drugiej zaś zostajemy zaciągnięci do filharmonii, by posmakować odrobiny współczesnej awangardy.
Do klasycznego free duet powraca w „Dyoll”, którego adresatem jest pochodzący z Memphis saksofonista Charles Lloyd. Ton tej kompozycji nadaje bębniarz; Małkowski przez większość czasu podporządkowuje się narzuconemu przez Mokrzewskiego marszowemu rytmowi. Dopiero gdy ten zaczyna improwizować, stawiając przed saksofonistą coraz to nowe wyzwania, utwór nabiera rozmachu i zyskuje na dynamice. Album rozpoczął numer poświęcony muzykowi europejskiemu i taki sam go kończy. A kto kryje się za ananimem „Kinneb”? Holenderski bębniarz – wciąż bardzo aktywny na scenie muzycznej – Han Bennink. Z racji „patrona” nie należy się dziwić, że jeszcze więcej ma tutaj do powiedzenia Mokrzewski; saksofon Małkowskiego pełni w tej kompozycji rolę służebną, lecz bez niego nie miałaby ona takiego uroku (vide zaskakująco melodyjna improwizacja na otwarcie i frywolne, naśladujące brzmienie fletu zakończenie). Podsumowując: „Appaz” to bardzo przemyślana produkcja i pomimo minimalistycznego instrumentarium również zaskakująco bogata w brzmienia.
Skład:
Jan Małkowski – saksofony
Dominik Mokrzewski – perkusja



Tytuł: Appaz
Wykonawca / Kompozytor: Skerebotte Fatta
Data wydania: 13 sierpnia 2021
Nośnik: CD
Czas trwania: 39:23
Gatunek: jazz
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Retep Brö: 03:47
2) Dyar: 04:31
3) Relya: 05:34
4) Appaz: 08:14
5) Not Xarb: 06:36
6) Dyoll: 04:36
7) Kinneb: 06:05
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

120
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.