Trudno o mniej interesujący tytuł, niż „SP-139-WA zaginął!”, ale w 1975 roku, kiedy ukazał się ten zeszyt serii „Kapitan Żbik” nie miało to znaczenia. Po prostu trzeba było go mieć. Teraz możemy przypomnieć sobie tę historię dzięki wznowieniu przez wydawnictwo Ongrys.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Mozolnie idzie odświeżanie kolejnych „kolorowych zeszytów” o przygodach najpopularniejszego kapitana Milicji Obywatelskiej. W czasie, kiedy niektóre tytuły dorobiły się już pięciu edycji (to te z rysunkami Bogusława Polcha), nie brakuje i takich, które do tej pory nie doczekały się wznowień. W przypadku „SP-139-WA zaginął!” jest to trzecie wydanie. Tyle tylko, że poprzednie ukazało się w odległym 1978 roku. Ale o czym właściwie jest ten „SP-139-WA” z tytułu? Okładka wskazywałaby, że mamy do czynienia z rozbitą awionetką. I jest to dobry trop, choć nie mówimy o prawdziwym samolocie, a modelu stworzonym przez trzech młodych pasjonatów – Piotrka, Marka i Emila w pracowni modelarskiej Pałacu Młodzieży. Chłopcy chcą wziąć udział w zbliżających się zawodach. W tym celu przeprowadzają próbny lot modelu na świeżym powietrzu. Niestety silny wiatr porwał model w siną dal. Po tym, jak umieścili ogłoszenie w gazecie o jego zaginięciu, zgłasza się chłopiec, który widział zgubę. Okazało się, że zaczepiła się o maszt statku uwięzionego na zamarzniętym Zalewie Zegrzyńskim. Niecierpliwy Emil, nie czekając na kolegów, sam udaje się na jego pokład. A że była to melina fałszerzy i przemytników, pakuje się w sam środek afery, której początek sięga czasów przedwojennych, a dotyczy pewnego unikatowego znaczka pocztowego z Zeppelinem. Scenariusz do tego numeru „Kapitana Żbika” napisał Jerzy Bednarczyk i było to jego drugie spotkanie z serią (poprzednie to „Skoda TW 6163”, napisane do spółki ze Zbigniewem Gabińskim). Widać, że podszedł do swojego zadania bardzo ambitnie i przygotował rozbudowaną, wielowątkową fabułę. Niestety trochę za bardzo rozbudowaną, ponieważ na zaledwie 31 stronach musiała ona zostać skompresowana do najważniejszych wątków. W efekcie tego sam kapitan Żbik nie dostał zbyt wiele miejsca dla siebie, zaś skomplikowane łączenie wątków przychodzi dzielnym milicjantom wyjątkowo łatwo. Tak bardzo, że czytelnik ma problem z wychwyceniem ich ciągu rozumowania. Dlatego szkoda, że wzorem kilku innych fabuł nie zdecydowano się rozłożyć scenariusza Bednarczyka na dwa-trzy odcinki. Wtedy całość na pewno by zyskała. A tak, musimy przebrnąć przez wyjątkowo dużo dialogów, objaśniających nam rozwiązywanie zagadki. Zwłaszcza, że poza próbą zastawienia pułapki na bandytów i zorganizowanie obławy na granicy z Czechosłowacją, zagłębiamy się w świat filatelistycznych niuansów, zajmujemy się chorym na raka zbiegiem z poprawczaka, odwiedzamy muzeum na terenie jednego z byłych obozów koncentracyjnych, a nawet jesteśmy świadkami, jak Żbik, wraz z funkcjonariuszką z komendy powiatowej (prawdopodobnie w Nowym Targu) działają pod przykrywką, jako turyści na rodzinnej wycieczce. Każdy z tych wątków został potraktowany po macoszemu, a są na tyle atrakcyjne, że aż chciałoby się, by nie kończyły się na jednej-dwóch stronach. Zwłaszcza w przypadku udawania rodziny, bo Żbik jest człowiekiem z marmuru, który nie okazuje żadnych emocji w kontaktach z płcią piękną. A swoją drogą, że też właściciel pensjonatu nie zdziwił się, że małżeństwo z synem zażyczyło sobie osobne łóżka. Za rysunki odpowiada niezmordowany Jerzy Wróblewski. Mamy więc do czynienia z solidną robotą i choć komiks nie obfituje w dynamiczne, pełne akcji kadry, to jednak nie ma się do czego przyczepić. Co najwyżej zastanawiam się, czy nie przesadzono z wystrojem gabinetu kustosza muzeum w obozie koncentracyjnym. Ponieważ sam jest byłym więźniem, musi być strasznym masochistą, by powiesić sobie na ścianie fotografie upamiętniające komendanta obozu i… stosy trupów. Co tu jednak dużo mówić, pomimo swoich zalet, „SP-139-WA zaginął!” to produkt epoki i sięgając po niego, trzeba mieć świadomość, że będzie się miało do czynienia z pozycją archaiczną, przesyconą propagandą. Ale to wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek zetknęli się ze „Żbikami”. I jeśli was to nie odstrasza, to Ongrys sprawił wam nie lada gratkę. PS. Choć z oryginalnego wydania wycięto wszystkie artykuły, pozostawiono kultową, przedostatnią stronę z działem „Za ofiarność i odwagę”. Tym razem jej bohaterem jest sierżant Mieczysław Cebula z Komendy Powiatowej Milicji Obywatelskiej w Brzesku, który wyciągnął z pożaru poparzoną kobietę w średnim wieku i jej matkę.
Tytuł: Kapitan Żbik #38: SP-139-WA zaginął! (wyd. III) Data wydania: 2021 ISBN: 9788365803818 Format: 32s. 165x235 mm Cena: 12,00 Gatunek: kryminał Ekstrakt: 60% |