powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CCXII)
grudzień 2021

Tu miejsce na labirynt…: W mroku zrodzone…
Teis Semey ‹Mean Mean Machine›
Biografia młodego duńskiego gitarzysty jazzowego Teisa Semeya jest równie fascynująca jak jego twórczość. Uporawszy się dzięki muzyce ze swoimi demonami, wyszedł na prostą i rozpoczął profesjonalną karierę, która za kilka lat powinna wynieść go na szczyty. Wydany w ubiegłym miesiącu trzeci solowy album artysty – „Mean Mean Machine” – jest kolejnym dowodem na jego nieprzeciętny talent kompozytorski i wykonawczą wirtuozerię.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gdyby Teis Semey urodził się w Polsce, a nie w Skandynawii, najprawdopodobniej zamiast niezwykle zdolnym gitarzystą jazzowym, zdobywającym coraz większą popularność w Europie, stałby się ofiarą niewydolnego systemu edukacji, który nie potrafi poradzić sobie z tak zwanymi „trudnymi dziećmi”. Jego młodość, czego zresztą nie ukrywa, nie była bowiem wcale usłana różami. Urodził się w 1993 roku w Aalborgu na północy kraju. Jego rodzice byli wtedy jeszcze studentami, więc początkowo wychowywał się w… akademiku. Po przeprowadzce do szwedzkiego Malmö Teisowi zaczęły doskwierać problemy psychiczne; nie radził sobie w relacjach z rówieśnikami, w efekcie wyrzucono go ze szkoły. W Polsce mógłby w takiej sytuacji wylądować w ośrodku resocjalizacyjnym lub – w najgorszym razie – w „poprawczaku”, co byłoby jedynie „gwoździem do trumny” jego rozwoju emocjonalnego. Tymczasem w Szwecji objęto go specjalnym programem integracyjnym, który polegał na – mówiąc w dużym skrócie – nauce poprzez sztukę.
Dzięki temu Semey odkrył w sobie zamiłowanie do muzyki, której od tej pory poświęcał praktycznie cały wolny czas (i nie tylko). Początkowo grał bluesa, ale szybko odkrył dla siebie także piękno jazzu (zafascynowali go zwłaszcza John Coltrane i amerykański gitarzysta Kurt Rosenwinkel) i muzyki klasycznej (zwłaszcza urzekły go symfonie Dmitrija Szostakowicza). Przez rok studiował właśnie muzykę klasyczną w Sztokholmie, potem edukację na tym poziomie kontynuował w konserwatorium w Amsterdamie, po ukończeniu którego na pół roku wyjechał do Los Angeles. Dzisiaj swoje życie osobiste i artystyczne dzieli pomiędzy Holandię i Skandynawię, choć można odnieść wrażenie, że ważniejszą rolę odgrywa jednak jego nowa, przybrana ojczyzna. Od 2017 roku jest bardzo aktywny jako muzyk sesyjny i lider własnych projektów. Pracował już między innymi z zespołem Pull („Pull a String, a Puppet Moves”, 2017), sekstetem włoskiego kontrabasisty Giuseppe Campisiego („A Traveler Point of View”, 2019), izraelskim perkusistą Guy Salamonem („Unfollow the Leader”, 2019), big bandem New Rotterdam Jazz Orchestra („Rotterdam Suite”, 2019) oraz argentyńskim kontrabasistą Adánem Mizrahim („Dissident”, 2021).
W lutym 2019 roku wydał pierwszy solowy krążek – złożony z dwóch suit nagranych przez dwa różne składy, których wspólnym mianownikiem był jedynie lider projektu, „Where the Fence is the Highest”. Rok później ukazał się album „Throw Stones”, a w ubiegłym miesiącu trzecie wydawnictwo Duńczyka – „Mean Mean Machine”, pod którym podpisała się ZenneZ Records, zorientowana na jazz niezależna holenderska wytwórnia rodem z Amersfoort (nieopodal Utrechtu). Do nagrania najnowszej płyty Teis Semey zaprosił prawdziwie międzynarodowe towarzystwo (czym potwierdził starą prawdę, że jazz to muzyka, która w idealny sposób przełamuje granice): szkockiego trębacza Alistaira Payne’a, hiszpańskiego saksofonistę altowego Joségo Soaresa, holenderskiego kontrabasistę Jorta Terwijna oraz (południowo)koreańską perkusistkę Sun-Mi Hong. Każdy z nich, mimo młodego wieku - podobnie zresztą jak lider i twórca całego materiału (w sumie siedmiu kompozycji) – ma już niemałe doświadczenie na scenie, tym samym o poziom „Mean Mean Machine” można było być spokojnym.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ale czy na pewno? Już pierwsze przesłuchanie albumu przekonuje o tym dobitnie, a kolejne jedynie słuchacza w tym utwierdzają. Semey od początku swojej profesjonalnej kariery tworzy muzykę, która wymyka się jednoznacznej klasyfikacji. To oczywiście jest przede wszystkim jazz gitarowy (instrument Teisa do czegoś zobowiązuje!), ale jednocześnie nie brakuje w nim nawiązań do free jazzu, rocka czy grania bigbandowego (chociażby spod znaku skandynawskich mistrzów z Angles 9). Na „Mean Mean Machine” dowodów na to nie brakuje. Wystarczy wsłuchać się w pierwsze takty otwierającego wydawnictwo „Sun Song”: te kombinacyjne podziały rytmiczne, ten zadziornie grający unisono duet gitary i perkusji – przecież to bezpośrednie nawiązanie do King Crimson z lat 90. ubiegłego wieku (i płyty „Thrak”). I nie zmienia tego nawet dołączenie dęciaków, które doskonale wpisują się w intensywną narrację rozpoczętą przez samego Semeya.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Po bardzo energetycznym początku albumu przychodzi pora na lekkie ukojenie. Tak przynajmniej brzmi otwarcie „A Strange Absence of Birds”, w który wprowadzają melodyjne trąbka i saksofon. W tle rozbrzmiewają natomiast subtelne gitara wraz z kontrabasem i perkusyjnymi „talerzami”. Dopiero gdy instrument Teisa wybija się na plan pierwszy, kompozycja zmienia swój charakter. Wirtuozerskie solo na gitarze podbija poziom dynamiki, a swoje dokłada jeszcze – w bardzo emocjonalnym, improwizowanym popisie – José Soares. Zatoczywszy koło, kwintet tonuje nastrój i przechodzi do jeszcze delikatniejszego, choć tytuł mógłby sugerować coś innego, „Bamboo Eyes”. Ten utwór zaczyna się od eterycznych brzmień trąbki Alistaira Payne’a, któremu towarzyszy grający smyczkiem na kontrabasie Jort Terwijn. Z czasem zaczyna stopniowo przebijać się na plan pierwszy, a zajmuje mu to sporo czasu, Semey: najpierw wypełnia tło zapętlonym motywem gitary, by w kolejnych minutach przyćmić pozostałych instrumentalistów nastrojową solówką. Trzeba przyznać, że Duńczyk ma niezwykły dar tworzenia wpadających w ucho, lecz jednocześnie niebanalnych melodii, co – jak można mniemać – jest skutkiem jego klasycznym studiów.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Nawiązania do muzyki sprzed wieków słychać wyraźnie w – zgodnie z tytułem – elegijnym „Requiem”, któremu ton nadają powolna sekcja rytmiczna i dęciaki: trąbka dbająca o odpowiednio żałobny klimat oraz saksofon, który dla odmiany pozwala sobie na pełną emocji partię improwizowaną. Echa renesansowej muzyki tanecznej pojawiają się z kolei w „Monday in Turquoise”. Melodyjne piękno miesza się w nim z radosnymi rytmami, co jest chyba największym zaskoczeniem na płycie (należy jednak pamiętać, że na albumie „Throw Stones” takich wtrętów było znacznie więcej). Wszystko zmienia się już jednak w „Glue or the Eternal Struggle of Beauty”, który – obok „Requiem” – jest z kolei najbardziej mrocznym fragmentem „Mean Mean Machine”. Całość wieńczy „Tragedie” – jeszcze jedna kompozycja wykorzystująca inspiracje muzyką dawną. Teis Semey płynnie przechodzi od gry bardzo klasycznej do jazzowej, w czym wydatnie pomaga mu bardzo intensywna sekcja rytmiczna. Utwór kończy się zaś dynamiczną wstawką dęciaków. I pomyśleć, że tej płyty – jak i dwóch poprzednich – mogłoby nie być. Wystarczyłoby, że nikt nie pochyliłby się nad zagubionym młodym człowiekiem, który w pewnym momencie swego życia znalazł się poza systemem publicznej edukacji. Na szczęście w Skandynawii funkcjonuje to zupełnie inaczej.
Skład:
Teis Semey (Dania) – gitara
Alistair Payne (Szkocja) – trąbka
José Soares (Hiszpania) – saksofon altowy
Jort Terwijn (Holandia) – kontrabas
Sun-Mi Hong (Korea) – perkusja



Tytuł: Mean Mean Machine
Wykonawca / Kompozytor: Teis Semey
Data wydania: 19 listopada 2021
Nośnik: CD
Czas trwania: 42:48
Gatunek: jazz, rock
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Sun Song: 04:15
2) A Strange Absence of Birds: 08:35
3) Bamboo Eyes: 08:17
4) Requiem: 04:07
5) Monday in Turquoise: 03:50
6) Glue or the Eternal Struggle of Beauty: 06:36
7) Tragedie: 07:08
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

94
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.