Cykl „twarzowy” kończę kadrem znowuż przedstawiającym kobietę, choć trudno się w jej przypadku zdecydować, czy jeszcze się zalicza do homo sapiens, czy jednak już nie.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dzisiejszy kadr – podobnie jak ten z zeszłego tygodnia – znów przedstawia kobietę rozwierającą nad wyraz szeroko usta, choć tym razem w „gimnastyce” znacznie wyraźniejszy udział miały komputerowe efekty specjalne. Dla pełnego opisania odmalowanej na zdjęciu sytuacji niezbędne będzie jednak krótkie pochylenie się nad fabułą filmu, z którego ów obrazek został wycięty. Otóż powyższe zdjęcie pochodzi z nakręconego w 2019 roku horroru SF „Assimilate”, czyli po naszemu z grubsza „Asymilacja”. Bohaterami opowieści jest dwóch nastolatków, którzy zabierają się za kręcenie filmiku o swojej mieścinie, mając nadzieję, że dzięki jego dystrybucji w sieci coś zarobią i z czasem wyrwą się w świat. Stopniowo jednak zauważają dziwne zmiany u niektórych mieszkańców, głównie tych, którzy zostali ugryzieni przez – jak się wkrótce okazuje – ogromne mniej więcej kleszcze. Te zaś znajdują potem zaciszne miejsce, w którym w ciągu godziny czy dwóch puchną w ogromny kokon, produkując w swoim wnętrzu kopię ugryzionej osoby. Która naturalnie dąży do usunięcia oryginału. Brzmi znajomo? No właśnie… Nie ma się co oszukiwać – i pomysł, i przebieg intrygi, są w dużej mierze zerżnięte z „Inwazji łowców ciał”. Scena z kadru – również. Przedstawia bowiem podmienioną już osobę, nawołującą swoich kamratów specyficznym wyciem i wskazującą kierunek, w którym uciekli nieprzemienieni jeszcze ludzie. I może nawet nie byłoby sprawy – choć to dziwny manewr, takie ukrywanie znanej historii pod przypadkowym tytułem. Kłopot w tym, że film został zrobiony ze znacznie mniejszym talentem i wdziękiem niż którakolwiek z trzech sędziwych już wersji klasyka (pojawiały się w kinach w latach 1956, 1978 i 1993), nie wnosi nic nowego do tematu, a na dokładkę scenariusz został napisany na kolanie, bo po seansie – po nawet niezłym finale – pojawia się zasadnicze pytanie: po jaką brytfannę obcy mieliby tworzyć sześć czy siedem miliardów ludzkich kopii? Jeśli więc ktoś oglądał chociaż jedną wersję „Inwazji łowców ciał”, radzę zostawić „Assimilate” w spokoju. Po cóż się denerwować… Na koniec słowo o twórcy tego podrabianego cudactwa. Otóż film został wyreżyserowany przez Johna Murlowskiego, który dodatkowo podpisał się jako współscenarzysta. Swego czasu, w epoce VHS, była to osoba znana z kręcenia mizernych horrorów i mizernych komedyjek. O uszy miłośników kina klasy B na pewno obiły się takie tytuły, jak „Powrót domatora”, „Amityville horror: Następne pokolenie”, „Czarny cadillac”, „Zbuntowany android” (SF z Oliverem Grunerem) czy dwa knociki z Hulkiem Hoganem – „Klub tajnych agentów” i „Muskularny święty Mikołaj”. Jak się zdaje, Murlowski nigdy nie podniósł swoich umiejętności reżyserskich i „Assimilate” gładko wpasowuje się w jego średnią dokonań. |