powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXIII)
styczeń-luty 2022

Odwaga i poświęcenie
Hermann Huppen ‹Jeremiah #23: Błękitny Lis›
Choć akcja „Jeremiaha” Hermanna Huppena rozgrywa się w bliżej nieokreślonej postapokaliptycznej przyszłości (przynajmniej w momencie powstawania konkretnego epizodu), problemy, z jakim boryka się zniszczony kataklizmem świat wymyślony przez Belga, nie różnią się wiele od tych, jakie dręczą naszą rzeczywistość. Szczególnie boleśnie przekonujemy się o tym w „Błękitnym Lisie”.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wciąż nie macie dosyć „Jeremiaha”? I bardzo dobrze. Bo seria, której trzy lata temu stuknęła czterdziestka (tak! „Noc drapieżców” ukazała się w 1979 roku) wciąż jeszcze wychodzi i liczy sobie obecnie trzydzieści osiem albumów. A my jesteśmy dopiero przy dwudziestym trzecim. Ktoś mógłby z tego powodu psioczyć, ale spójrzmy bardziej optymistycznie (wychodząc z założenia, że szklanka jest przecież do połowy pełna): ileż to dobra stworzonego przez Hermanna Huppena jest jeszcze przed nami. Starczy na lata. A kto jest zbyt niecierpliwy, zawsze może nauczyć się języka francuskiego i sięgnąć po oryginalne wydania komiksu.
Co istotne: po lekkiej obniżce formy w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego wieku (vide epizody „Czerwona linia” i „Trzy, może cztery motory”), w drugiej połówce dekady belgijski rysownik i scenarzysta powrócił do właściwego sobie poziomu artystycznego. „Najemnicy” (1997), „Kuzyn Lindford” (1998) i – wydany po trzyletnim oczekiwaniu – „Karabin w wodzie / Noc na bagnach” to prawdziwe arcydzieła. Można się było jedynie obawiać, że któraś z kolejnych odsłon cyklu przygód Jeremiaha i Kurdy’ego Malloya będzie musiała w końcu zawieść. I owszem, lecz na pewno nie „Błękitny Lis”.
To, że Jeremiah i Kurdy lubią – świadomie bądź nie – pakować się w tarapaty, to wiemy od dawna. Ale tym razem ładują się naprawdę w niezłe – wybaczcie wulgarny kolokwializm – szambo. Na ich usprawiedliwienie należy dodać, że nie wiedzą, do czego zostali wykorzystani, a dowiedziawszy się, robią wszystko, włącznie z narażaniem życia, by odpokutować winę. Do kolejnego miasta na trasie ich wędrówki po postapokaliptycznej Ameryce docierają jako konwojenci, strzegąc po drodze potężnego pojazdu opancerzonego. To oczywiste, że w jego wnętrzu musi znajdować się trefny ładunek, ale kiedy groszem się nie śmierdzi, to w propozycjach pracy się nie wybrzydza. Zwłaszcza że za to zlecenie obiecano ich pokaźną sumę. Na miejscu wprawdzie okazuje się, że jest ona znacznie niższa, lecz i tak wystarcza na wynajęcie pokoju w hotelu. Chociaż tyle.
W tym momencie przyjaciele nie wiedzą jeszcze, w co zostali wplątani. Przychodzi jednak moment, kiedy zostają uświadomieni. Dzieje się to w momencie, gdy w pokoju hotelowym odwiedza ich agentka federalna Sue Connely. Od miesięcy prowadzi śledztwo w wyjątkowo paskudnej sprawie. Służby ślą kolejne działające pod przykrywką dziewczyny, które po jakimś czasie miejscowa policja znajduje nieżywe i mocno okaleczone. Być może dlatego, że za bardzo zbliżyły się do prawdy. Może więc teraz należy wysłać faceta? Jeremiah świetnie się do tej roli nadaje – jest przystojny i inteligentny, nie ma wyrywnego charakteru (jak Malloy) i, co też nie jest bez znaczenia, nikt go tu nie zna. Przybył z daleka, a to oznacza, że nie ma konszachtów z miejscowymi gliniarzami, których Sue podejrzewa o działalność na dwa fronty.
Hermann, jak ma to w zwyczaju, bardzo kunsztownie obmyślił fabułę, zastawiając na czytelnika kilka udanych pułapek. Od pewnego momentu może on się zresztą nieco pogubić. Po pierwsze: będzie zastanawiać się, jaką rolę w całej sprawie odgrywa cyniczna Gazoleen, dla której trzęsący całym miastem Pete Baker byłby gotowy porzucić żonę? Po drugie: zada sobie denerwujące pytanie, kogo z taką zaciekłością starają się wytropić Gino i Książę, dwaj ludzie Bakera (i jego wspólnika Tylera)? Po trzecie: kto morduje agentki federalne i czy mają z tym coś wspólnego lokalni mafiosi? W końcu po czwarte: kim jest tytułowy Błękitny Lis, który zdaje się pociągać za najważniejsze sznurki i przed kim wszyscy zaplątani w sprawę drżą ze strachu? Od razu uprzedzam: nie na wszystkie pytania Huppen udziela jasnych odpowiedzi.
Atrakcyjną fabułę Belg tradycyjnie okrasił turpistycznymi, na pozór odpychający rysunkami, w tworzeniu których już dawno osiągnął mistrzostwo. Dzisiaj trudno byłoby wyobrazić sobie kolejny album „Jeremiaha” (lub jakiegokolwiek innego komiksu Hermanna) narysowany w innej stylistyce. Zwłaszcza że w tej brzydocie można doszukać się piękna. Przynajmniej – duchowego. „Błękitnego Lisa” możemy zaliczyć do grona najlepszych epizodów serii. Także z tego powodu, że gloryfikuje on odwagę i poświęcenie. Pewnie nie jest też przypadkiem fakt, że poświęcają się – nie licząc oczywiście Kurdy’ego i Jeremiaha – kobiety. Którym, nawet jeśli popełniają czyny niegodne, jesteśmy to w stanie wybaczyć. Nie da się oczyścić stajni Augiasza, nie brudząc sobie przy tym rąk.



Tytuł: Jeremiah #23: Błękitny Lis
Scenariusz: Hermann Huppen
Data wydania: 24 czerwca 2021
Przekład: Wojciech Birek
Wydawca: Elemental
Cykl: Jeremiah
ISBN: 9788396096234
Format: 44s. 220x295 mm
Cena: 39,00
Gatunek: sensacja, SF
Zobacz w:
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

164
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.