powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXIII)
styczeń-luty 2022

Avengers, na Croma, zbiórka!
Carlo Barberi, Al Ewing, Sean Izaakse, Paco Medina, Mark Waid, Jim Zub ‹Avengers: Bez drogi do domu›
„Avengers: Bez drogi do domu”, choć jest komiksowym odpowiednikiem kinowego blockbustera, nie ma nic wspólnego z ostatnim filmem o Spider-Manie. Aczkolwiek Pająka można zobaczyć w tle na jednym, czy dwóch kadrach.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Bez drogi do domu” wydany w ramach linii Marvel Fresh to event złożony z dziesięciu zeszytów, które w Stanach Zjednoczonych ukazywały się tygodniowych odstępach. Egmont zaserwował nam go w jednym, zbiorczym tomie, podobnie jak poprzednie tego typu przedsięwzięcie scenarzystów Ala Ewinga, Marka Waida i Jima Zuba „Avengers: Nie poddamy się”. Choć panowie rozpływali się w samouwielbieniu w komentarzach odautorskich, tamten komiks rozczarowywał. Był chaotyczny i strasznie wymęczony, polegający w zasadzie na bezustannym obijaniu się po facjatach. Zachodziło więc duże prawdopodobieństwo, że otrzymamy powtórkę z rozrywki. Zwłaszcza, że mamy do czynienia z kolejnym gigantycznym zagrożeniem, które może pogrążyć świat w mroku.
Zaczyna się od tego, że nagle słońce przysłania ciemność. Obserwująca wszystko Wojażerka, postanawia interweniować. Zbiera na szybko brygadę herosów: Herkulesa, Hawkeye’a, Hulka, Scarlet Witch, Visiona, Spektrum i Szopa Rocketa, po czym zabiera ich na Olimp. Tam zastają istne pogorzelisko. Siedziba bogów jest zniszczona i usłana trupami jej mieszkańców. Szybko okazuje się, że za masakrę odpowiada bogini nocy Nyx. Przez wieki była więźniem Zeusa, jednak w wyniku działań Grandmastera i Predenta nastąpiło zakrzywienie rzeczywistości, które pozwoliło jej się uwolnić. Wraz ze swoimi dziećmi – Hypnosem, Oizysem, oraz bliźniętami Apate i Dolos, postanawia się zemścić, podbijając cały świat. Aby tego dokonać musi zebrać okruchy swojej duszy. Avengers nie zamierzają jednak jej tego ułatwiać.
Na szczęście „Bez drogi do domu” wypada o wiele lepiej, niż „Nie poddamy się”. Przede wszystkim zapanowano nad fabułą. Wykreowano przekonujący czarny charakter i nie zasypano nas setką superbohaterów, a skupiono się na małe grupie, dzięki czemu pojedynek zyskał na wyrazistości. Była też okazja, by każda z postaci się zaprezentowała i podzieliła z czytelnikami swoimi obawami.
Niewątpliwie najlepiej na tym polu wypadają relacje Hulka z Hawkeye’em, odpowiednio grillowane przez niewyjaśnione sprawy z przeszłości. Chodzi o to, że Burton, na prośbę Bruce’a Bannera, zastrzelił jego potworne, zielone alter ego na początku „II Wojny Domowej”. Ponieważ obecnie Hulk jest inteligentny i niezbyt miły, nie zamierza puścić tej drobnostki w niepamięć. Na dalszym planie znajduje się Herkules i przeżywanie jego tragedii w związku ze stratą boskiej rodziny. A także Vision, który zaczyna się psuć, przez co odczuwa mankamenty człowieczeństwa. Choć jego akurat to cieszy.
Na uwagę zasługuje także fakt, że tym razem scenarzyści nie eksplorują mitologii nordyckiej, wraz z Thorem Gromowładnym, a zajęli się marvelowską wersją greckich eposów. Zawsze to jakaś odmiana. Zwłaszcza, że Nyx wypada faktycznie bardzo upiornie i wreszcie jest charyzmatycznym przeciwnikiem, a nie jedynie gościem z napompowanym ego do bicia.
Jednak najważniejszym elementem komiksu wydaje się być wprowadzenie do podstawowego uniwersum Marvela Conana Barbarzyńcy, do którego Dom Pomysłów dopiero co odzyskał prawa. Przyznam, że nie wierzyłem, że uda się to zrobić przekonująco, tymczasem ten wątek jest chyba najbardziej udanym ze wszystkich. Zanim do Hyborii zawitał cały oddział Avengers, najpierw pojawia się w nim oślepiona Scarlet Witch, która wyjątkowo dobrze pasuje do howardowskiej franczyzy. Razem z Conanem stanowią wyśmienitą parę i aż żal, że nie dano im więcej miejsca na przeżycie wspólnych przygód.
Niestety pozytywny odbiór całości psuje nieco hiperpostmodernistyczna końcówka. Rozumiem zamysł walki mitów greckich ze współczesnymi, ale sposób w jaki to pokazano jest tak naiwny i rozczarowujący, że zawodzi na pełnej linii. Zgaduję, że największa w tym zasługa Marka Waida, który onegdaj w podobny sposób załatwił Fantastyczną Czwórkę. Być może są czytelnicy, którym to nie przeszkadza, ale mi wystarczy, że Deadpool przebija czwartą, piątą i szóstą ścianę, reszta nie musi. Równie dobrze można było już na początku stwierdzić, że to tylko komiks i poprosić autorów o narysowanie wielkiego młota, którym adwersarz zostałby zmiażdżony na placek, niczym w „Zwariowanych melodiach”.
A skoro o rysunkach mowa, to odpowiada za nie trójka artystów. Ponieważ posiadają podobny styl, całość wypada wyjątkowo spójnie. Różnice między rysownikami tkwią w detalach i smaczkach. Sean Izaakse świetnie portretuje razem Conana i Scarlet Witch, zwłaszcza w rodzajowych scenach, kiedy odpoczywają przed wjazdem do Shadizaru. Paco Medina błyszczy szczególnie przy tworzeniu Hulka i jego ironicznych grymasów. Zaś Nyx najlepiej prezentuje się gdy portretuje ją Carlo Barberi.
Przyznam więc, że pomimo rozczarowania finałem, „Bez drogi do domu” pozytywnie mnie zaskoczyło. Zwłaszcza, że miałem lekkie obawy odnośnie tej lektury. Bałem się zwłaszcza mieszania Conana w sprawy Marvela. Na szczęście nie zbrukano mojego ulubionego barbarzyńcy, a całość bardzo przyjemnie się czyta. Jest to zdecydowanie jeden z lepszych eventów, jakie ukazały się w ostatnim czasie.



Tytuł: Avengers: Bez drogi do domu
Scenariusz: Al Ewing, Jim Zub, Mark Waid
Data wydania: 19 stycznia 2022
Wydawca: Egmont
Cykl: Avengers
ISBN: 9788328152816
Format: 268s. 167x255mm
Cena: 79,99
Gatunek: superhero
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

170
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.