To jeden z tych zespołów, na którego nowe produkcje czeka się z niecierpliwością. Nie dlatego, że należy do wykonawców z pierwszych „stron” mediów, bo takie stwierdzenie nie byłoby prawdą. Powód jest inny: kopenhaskie trio Papir jest gwarancją wysokiego poziomu artystycznego i niezwykłego nastroju, jaki niesie ze sobą jego muzyka. Posłuchajcie uważnie albumu „7”, a zrozumiecie, co kryje się za tym przekonaniem.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Można na Duńczyków liczyć. Co dwa-trzy lata ma miejsce premiera nowej płyty sygnowanej nazwą Papir, a pomiędzy nimi ukazują się jeszcze wydawnictwa „bonusowe”, a więc takie, które pojawiają się poza głównym nurtem i zawierają albo nagrania koncertowe, albo dokonane do spółki z innymi wykonawcami, ewentualnie będące efektem improwizacji. Zadebiutowali w 2010 roku, publikując album zatytułowany po prostu „Papir”; potem światło dzienne ujrzały: „Stundum” (2011) i – od tej pory zaczyna się już wyliczanka liczbowa – „III” (2013), „IIII” [sic!] (2014), „ V” (2017), „ VI” (2019), a niedawno, bo w połowie stycznia tego roku, „7”. Poza tym trio ma na koncie dwa krążki zrealizowane do spółki z niemiecką formacją Electric Moon („The Papermoon Sessions”, 2013; „The Papermoon Sessions Live at Roadburn 2014”, 2015) oraz samodzielną produkcję koncertową („Live at Roadburn”, 2015) i zestaw studyjnych improwizacji („Jams”, 2021). Jak więc widać, „7” to w sumie jedenasta publikacja Skandynawów. Skład Papir nie zmienił się od początku działalności. Jest to trio, które tworzą gitarzysta Nicklas Sørensen, basista Christian Becher Clausen oraz perkusista Christoffer Brøchmann Christensen. W przeszłości bywało jednak, że pracując nad nowym materiałem, muzycy zapraszali do studia gości; na „ VI” był to na przykład klawiszowiec Jonas Munk, znany ze spacerockowej grupy Causa Sui. Tym razem jednak partie syntezatorów, które odgrywają nadzwyczaj ważną rolę, zdecydował się zarejestrować przede wszystkim Nicklas. Chociaż informacji na ten temat w opisie albumu nie znajdziecie; podobnie jak też kiedy i gdzie miało to miejsce. Cóż, taka konwencja. Wiadomo natomiast, kto „7” wydał, a więc komu możemy być wdzięczni za kolejną porcję doskonałej muzyki Duńczyków. To hamburska wytwórnia niezależna Stickman Records – ta sama, która raczy nas również doskonałymi płytami innych skandynawskich wykonawców, takich jak Spidergawd czy Soup.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Muzyka Papir w zasadzie się nie zmienia. Wciąż oscyluje wokół tych samych inspiracji; słychać w niej echa – czasami bliższe, czasami dalsze – krautrocka i progresu, ale nie brakuje również elementów charakterystycznych dla artystów postrockowych (za co odpowiada głównie Sørensen). Podobnie jak w tytułach płyt, Duńczycy są także bardzo wstrzemięźliwi, kiedy nadają szyldy poszczególnym kompozycjom. Ale to nic nowego dla osób, które miały kontakt z ich wcześniejszymi produkcjami. Najnowsze dzieło tria z Kopenhagi otwiera więc rozbudowana, trzyczęściowa suita zatytułowana… „7.1”. To prawie dwadzieścia minut bardzo nastrojowej muzyki, która niesie też jednak za sobą konkretne emocje. Ktoś mógłby ją uznać za ilustracyjną, lecz należy pamiętać, że nie jest to „ilustracja” wypełniająca tło, która może płynąć z głośników, gdy pracujemy lub robimy – dla odmiany – coś przyjemniejszego. Twórczość Papir wymaga bowiem zaangażowania. Jeśli jej go nie zaoferujemy, nie dostrzeżemy jej piękna.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pierwszej części „7.1” najbliżej jest do progresywnego post-rocka: na syntezatorowym tle pojawia się zapętlony motyw gitary, do której dołączają z czasem basista i grający przez dłuższy czas jedynie na talerzach bębniarz. W kolejnych minutach ta introdukcja nabiera jednak rumieńców – zespół rozkręca się, gra z większą mocą i „gęściej”. Po czym, osiągnąwszy kulminację, przechodzi płynnie do części drugiej. W tej, obok progresywnie powłóczystej gitary, dominują ambientowo „plumkające” syntezatory; z kolei ostatni fragment – najdłuższy, dziewięciominutowy – to znaczony rozbudowaną partią gitary powrót do stylistyki postrockowej, choć podobnie jak na otwarcie i tutaj istotnym elementem budującym napięcie są syntezatory. Im bliżej końca, tym bardziej spokojne, kojące i usypiające. Zupełnie czego innego doświadczamy natomiast, słuchając „7.2”. Optymistyczne, kołyszące dźwięki sprawiają, że słuchacz może poczuć się, jakby płynął na smaganej lekkim wiatrem łodzi. Jeśli szukacie muzyki, która idealnie nadawałaby się do kontemplacji, to ten rozdział najnowszej opowieści Duńczyków byłby najlepszy.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To, co dzieje się na świecie, rzadko jednak dostarcza powodów do radości, więc w kolejnym na liście „7.3” muzycy Papir wracają do charakterystycznej dla siebie narracji. Ta opowieść ponownie zaczyna się od zamyślonych syntezatorów, łagodnych i sennych, do których dopasowuje się ze swoimi powłóczystymi akordami gitara. Niezwykłą moc przekazu ma z kolei zamykający całość „7.4”. Nie dlatego, że trio nagle odkrywa w sobie stricte rockową naturę. Czasami nie trzeba przecież wcale krzyczeć, aby być słyszanym przez cały świat. Z takiego założenia wyszli właśnie Duńczycy, a przede wszystkim Christensen, którego perkusja, choć subtelna, nadaje tej kompozycji majestatyczny rytm, do którego dopasowują się pozostali instrumentaliści. Siła tego utworu tkwi w jego monotonii i konsekwencji, z jaką zespół snują swoją historię. Smutną, ale chyba dążącą do happy endu. Cóż, to kolejna doskonała płyta artystów z Kopenhagi. Chmurna, lecz dająca obietnicę lepszej przyszłości. Skład: Nicklas Sørensen – gitara elektryczna, gitara akustyczna, syntezatory Christian Becher Clausen – gitara basowa Christoffer Brøchmann Christensen – perkusja
Tytuł: 7 Wykonawca / Kompozytor: PapirData wydania: 14 stycznia 2022 Nośnik: CD Czas trwania: 40:47 Gatunek: rock W składzie Utwory CD1 1) 7.1 [Part I-III]: 19:52 2) 7.2: 06:16 3) 7.3: 08:10 4) 7.4: 06:29 Ekstrakt: 80% |