powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CCXIV)
marzec 2022

Magiczny matriarchat małomiasteczkowy
Aneta Jadowska ‹Cud, miód, Malina›
Demonica-przedszkolak, trup w kukurydzianym labiryncie oraz starcie dwóch magicznych rodów – takie atrakcje czekają czytelnika w zbiorze opowiadań Anety Jadowskiej „Cud Miód Malina”. Tylko jak określić ten gatunek? Urban fantasy w „urban” raptem dwa razy większym od Kazimierza Dolnego? A może po prostu baśnie?
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wiedźma.com.pl” Ewy Białołęckiej ponad dekadę temu przetarła szlaki młodym polskim pisarkom lubującym się w mniej lub bardziej współczesnych czarownicach („Szamanka od umarlaków” to tylko jeden z przykładów). Nie ma się więc czemu dziwić, że Aneta Jadowska, znana już z kilku cyklów powieści urban fantasy, również wzięła się za ten temat. Tytułowa bohaterka należy do niezwykle rozgałęzionej rodziny, gdzie wszystkie kobiety obdarzone są magicznym talentem. Jej własny jest bardzo oryginalny, jednak nie mogę zdradzić, jaki, bo zepsułabym czytelnikom uciechę z lektury pierwszego opowiadania.
Pomysły na fabułę kolejnych tekstów są zacne, najbardziej przypadł mi do gustu detektywistyczny „Trup z jasnego nieba” oraz „Cyrograf trójstronny” ze wspomnianą już małoletnią (pół)demoniczką. Wszystko to jest opisane lekkim stylem, nawet wtedy, gdy zdarza się gardło rozszarpane przez piekielnego ogara albo wypalone zaklęciem oczodoły. Całość jest bardzo humorystyczna:
„(…) dogadała się z demonem i za unieważnienie długu (…) zaoferowała mu kuszący cyrograf, w którym zobowiązała się oddać mu swojego pierworodnego syna. (…) Narcyza co jakiś czas zachodziła w ciążę, potem po kilku latach w kolejną, demon niezmiennie wpadał w dniu porodu, a babcia pokazywała mu kolejną dziewczynkę, mówiąc: „Cholibka, może następnym razem się uda”. Siedem córek. A potem zaprosiła demona na imprezę z okazji nadejścia menopauzy. Zresztą chyba nie miał żalu, polubili się przez te wszystkie lata i od trzeciej dziewczynki wpadał z prezentami.”
Miejscem akcji jest fikcyjne miasteczko Zielony Jar, a rzeczywistość poza nim wydaje się nie istnieć do tego stopnia, że równie dobrze mogłoby być położone nad Missouri albo w Kornwalii. Może nawet to by lepiej pasowało ze względu na silne celtyckie naleciałości – a może nie tyle celtyckie, ile związane z mało u nas znanym kultem wicca. Bohaterki obchodzą święta Lammas i Mabon, w chwilach stresu wzywają pomocy starożytnych bogiń lub bliżej niezidentyfikowanej „Pani”, posługują się nożem athama, a słowa takie jak kowen, sygila (sic!) czy warlock przewijają się dość często. Czarodzieje obdarzeni magią związaną z hodowlą roślin to „zielone kciuki” (dosłowne tłumaczenie angielskiego określenia oznaczającego zdolnego ogrodnika). W połączeniu z wtrętami w rodzaju jazz hands czy kiss cam sprawia to zaiste wrażenie, jakbyśmy czytali raczej tłumaczenie niż utwór oryginalny.



Tytuł: Cud, miód, Malina
Data wydania: 31 października 2020
Wydawca: Sine Qua Non
ISBN: 978-83-8129-812-4
Format: 416s. 140×205mm; oprawa twarda
Cena: 44,99
Gatunek: fantastyka
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

27
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.