Spiski, intrygi, zbrodnie… czyli wielka kosmiczna polityka. Wszystko to znajdziecie w drugim tomie „Diuna: Ród Atrydów”, miniserii będącej prequelem powieści Franka Herberta.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przypomnijmy więc, że śledzimy losy młodych bohaterów znanych z pierwszej „Diuny” lub ich rodziców. Okazuje się, że już wcześniej ich ścieżki niejednokrotnie się przecinały. Niemniej na razie widzimy kilka równoległych wątków, które nie wydają się mieć ze sobą cokolwiek wspólnego. Młody Leto Atryda, przyszły ojciec Paula, został wysłany na planetę Ix. Tam dowiaduje się o buncie mającym obalić rządzący ród Verniusów. Choć próbuje przekonać o tym swoich przyjaciół, ci beztrosko go zbywają. W tym samym czasie syn Imperatora Szaddam podtruwa swojego ojca, by wreszcie zająć jego miejsce. Starzec jest jednak twardą sztuką i nie tak łatwo go wykończyć. Jednocześnie zakon Bene Gesserit robi wszystko, by powołać do życia zapowiedzianego Kwisatz Haderach. Zgodnie z wyliczeniami, ma się on narodzić za dwa pokolenia. By jego krew była jak najbardziej szlachetna, potrzeba najznakomitszych genów. Te natomiast może zapewnić jedynie ohydny baron Harkonnen. Na marginesie tych wydarzeń śledzimy losy młodego Duncana Idaho, nienawidzącego Harkonnenów i ze wszystkich sił chcącego z nimi walczyć. No, dobrze, a co z tytułową Diuną? Póki co pojawia się tylko w jednym wątku, ale za to chyba najciekawszym. Związany jest z osobą imperialnego planetologa Pardota Kynesa, który został wysłany na tę pustynną planetę w celu jej zbadania. Zafascynowany kulturą zamieszkujących ją ludów – Fremenów – zaczyna snuć przed nimi wizje zmiany klimatu globu i sprawienia, że będzie tętniła życiem. Komiks „Ród Atrydów” powstał na podstawie powieści Kevina J. Andersona i Briana Herberta. Ten pierwszy wyspecjalizował się w kontynuowaniu „Diuny”. Drugi zaś, będący synem Franka, dba o należyty szacunek dla jego pomysłów. I trzeba przyznać, że mamy do czynienia z pozycją, która uniwersum „Diuny” traktuje z namaszczeniem. Nie chodzi tylko o logiczną ciągłość fabularną, ale także o podobny sposób narracji. Wszystko zostało bowiem zaprezentowane w dostojny, spokojny sposób, okraszone dialogami i rozterkami wewnętrznymi, które możemy śledzić w przypisach. Podobnie jest z odpowiedzialnymi za rysunki Devem Pramanikiem i Mariano Taibem, którzy przykładają dużą staranność do detali charakteryzujących cykl. Kreślą staranne, monumentalne kosmiczne krajobrazy. Rezygnują przy tym z powszechnej obecnie w dziełach science fiction, barokowej, widowiskowej otoczki, skupiając się na surowej architekturze, czy ascetycznych strojach. Pod tym względem fani serii nie mogą narzekać. Jedyny raz, kiedy ponosi ich szaleństwo i pozwalają sobie na lekkie szarżowanie jest wizja byka, z którym walczyć ma ojciec Leta. Wygląda on bardziej przerażająco, niż pojawiające się dwie strony dalej Czerwie. Niestety konsekwentność fabularna, a jej atrakcyjność to dwie różne rzeczy. Nie wszystkie zaprezentowane wątki są w równym stopniu wciągające. Na wyróżnienie zasługują zwłaszcza losy Pardota Kynesa i knowania Bene Gesserit. Z resztą jest gorzej. Zwłaszcza najważniejsze w tym wszystkim perypetie rodu Atrydów nie budzą większego zainteresowania. Zwłaszcza okres pobytu Leta na Ix. Sięgając po drugi tom „Rodu Atrydów” trzeba mieć też świadomość, że zostajemy wrzuceni w sam środek intryg i bez znajomości wcześniejszego odcinka, zrozumienie fabuły może być bardzo ciężkie. Niemniej fani „Diuny” nie powinni odpuszczać sobie tej pozycji, ponieważ jak na adaptację komiksową książki napisanej przez kontynuatora (który, nawiasem mówiąc, jest bardziej wyrobnikiem niż artystą), całość stoi na bardzo przyzwoitym poziomie.
Tytuł: Diuna #2: Ród Atrydów Data wydania: styczeń 2022 Format: 176s. 170x260 mm Cena: 59,90 Gatunek: SF Ekstrakt: 60% |