Historia opowiedziana przez Franka Millera jest u swej podstawy bardzo prosta - ale metoda narracji, to, co dzieje się w kadrach, to zupełnie inna bajka, dzięki której cykl "Sin City" zyskał stałe miejsce w komiksowym panteonie.  |  | ‹Sin City #4: Ten żółty drań (wyd.III)›
|
Mało kto nie zna tej historii - film reżyserowany przez Franka Millera i Roberta Rodrigueza rozsławił Sin City daleko poza kręgi czytelników, a jednym z głównych jego wątków była historia zawarta właśnie w "Tym żółtym draniu". Stary, dobry glina, John Hartigan, rzuca swoje życie na szalę, gdy ostatniego dnia służby rusza ratować porwaną przez pedofila-mordercę Roarka (a przy okazji syna wpływowego polityka) dziewczynkę, Nancy Callahan. Po latach, które spędził potem w więzieniu, osadzony przez żądnego zemsty senatora, znowu musi ruszyć na pomoc dorosłej już dziewczynce… I całość kończy się piękną fabularną klamrą, niemal powtarzającą sekwencje z pierwszych stron. Miller z talentem połączył tu dwa, zdawałoby się, zupełnie różne tropy literackie. Pierwszy wyłapujemy niemal natychmiast: detektywa prosto z kart powieści noir Raymonda Chandlera, krążącego po mrocznych ulicach opanowanych przez prostytutki, gangsterów i meandrującego między przekupnymi glinami oraz skorumpowanymi politykami pijanymi władzą. Drugi nie rzuca się tak w oczy (mimo że też dla noir jest częsty): Hartigan to uwspółcześniony, przybrudzony epitom średniowiecznego rycerza. Honorowy, kierujący się twardymi zasadami i wyraźnym kompasem moralnym wojownik (policjant), który poświęca życie obronie słabszych, zwłaszcza kobiet i dzieci (Nancy!). Takie połączenie daje nam bardzo charyzmatyczną postać, obok której nie sposób przejść obojętnie. To Hartigan prowadzi też prawdziwie literacką narrację - pierwszoosobową, w stylu detektywistycznych powieści z lat 50. Podobnie „książkowe” są też dialogi - dymki czasami zapełniają sporą część strony. To jednak duża siła "Tego żółtego drania" - opisowość pozwala Millerowi wyjaśnić zasady rządzące policją i społecznością Basin City, tworzy atmosferę duszności i manipulacji. Najwięcej jednak dzieje się, oczywiście, w warstwie graficznej. O pozbawionej półtonów czerni i bieli z plamami koloru pisało już wielu, ale to nie wszystko. To, co Miller wyczynia na stronach, budując nieomal filmowe sekwencje kadrów, to komiksowa poezja. Momenty „szybkie”, przegadane przechodzą w powolne, pauzujące lekturę serie całostronicowych rysunków - jak taniec Nancy czy moment, gdy Hartigan podnosi się ze śniegu i idzie w stronę stodoły, w której Roark przetrzymuje dziewczynę. Robi to niesamowite wrażenie i rządzi tempem czytania, budując niesamowite napięcie. Jeśli miałabym wskazać jakąś wadę, byłaby jedna: piersi Nancy. Jest ich tu całkiem sporo, a wszystkie wyglądają, powiedzmy, niewiarygodnie. Ale cóż, jako babka hetero zdecydowanie nie jestem targetem tych konkretnych rysunków. Czy "Ten żółty drań" to wybitna fabuła? Nie, w żadnym wypadku. Czy jest to doskonała egzekucja ogranego motywu? Jak najbardziej - Miller wyniósł utarty schemat na zupełnie nowy poziom. Zdecydowanie warto poznać ten komiks chociażby jako punkt odniesienia do historii medium. Plusy: - niesamowita warstwa graficzna
- doskonała gra kadrami
- ciekawa trawestacja znanego motywu
Minusy:
Tytuł: Sin City #4: Ten żółty drań (wyd.III) Tytuł oryginalny: Sin City: That Yellow Bastard Data wydania: sierpień 2020 Format: 240s. Cena: 60,00 Gatunek: kryminał Ekstrakt: 90% |