Reżyser Bołotbek Szamszyjew w połowie lat 70. XX wieku zachwycił się na dobre prozą Czingiza Ajtmatowa. Najpierw z myślą o „małym ekranie” nakręcił melodramat „Echo miłości”, a rok później sięgnął po jedno z wybitniejszych dzieł kirgiskiego pisarza – mikropowieść (bądź nowelę, różnie klasyfikuje się ten utwór) „Biały statek”. A to wcale jeszcze nie był koniec…  |  | ‹Biały statek›
|
W rok po realizacji opartego na opowiadaniu Czingiza Torekułowicza Ajtmatowa (1928-2008) telewizyjnego melodramatu „ Echo miłości” reżyser Bołotbek Szamszyjew sięgnął po kolejne dzieło najwybitniejszego kirgiskiego prozaika. Tym razem była to mikropowieść „Biały statek”, która pierwotnie ukazała się w 1970 roku na łamach moskiewskiego miesięcznika literacko-artystycznego „Новый мир”, natomiast jej wydanie książkowe miało miejsce rok później w tomie „Nowele i opowiadania”. Adaptując ten tekst, Szamszyjew był doświadczonym twórcą. Miał już wtedy na koncie trzy filmy, w tym dwa hitowe, pokazywane na wielkich ekranach, easterny: „Wystrzał na przełęczy Karasz” (1968) oraz „Szkarłatne maki Issyk-kulu” (1972). „Biały statek” był więc jego kinowym powrotem. Film nakręcony w 1975 na premierę czekał jednak aż do 22 listopada 1976 roku (w Polsce Ludowej zaczęto go pokazywać pół roku później). I chociaż rekordu frekwencyjnego nie pobił (niespełna 6,5 miliona widzów to, jak na warunki radzieckie, słaby wynik), to zdobył mnóstwo nagród. Na festiwalu w Berlinie otrzymał nominację do Złotego Niedźwiedzia; na IX Wszechzwiązkowym Festiwalu Filmowym, jaki wtedy odbywał się we Frunze (dzisiejszym Biszkeku, stolicy Kirgistanu), przyznano mu Grand Prix; podobnie stało się podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Człowiek i góry” we włoskim Trydencie. Ukoronowaniem tego chwalebnego pochodu było przyznanie reżyserowi, scenarzystom (w tym samemu Ajtmatowowi) oraz operatorowi (Manasbekowi Musajewowi) Nagrody Państwowej na 1977 rok. Jak więc widać, krytycy i tak zwane „czynniki oficjalne” doceniły dzieło Szamszyjewa i Ajtmatowa. Czy słusznie? Bez najmniejszych wątpliwości! „Biały statek” to historia żyjącego w kirgiskich górach, nad brzegiem jeziora Issyk-kul, chłopca o imieniu Nurgazy (w tej roli młodziutki Nurgazy Sydygalijew, który w przyszłości ukończy konserwatorium i przez szesnaście lat będzie grać na instrumentach dętych w orkiestrze Ministerstwa Obrony Związku Radzieckiego). Opiekuje się nim dziadek Momun (Asankuł Kuttubajew), o matce wiadomo tyle, że zostawiła dziecko i przeniosła się do miasta, gdzie założyła nową rodzinę; Nurgazym w ogóle się nie interesuje ani nie łoży pieniędzy na jego utrzymanie. Gdzie jest ojciec chłopca – tego nie wie nikt. Sam malec żyje w przekonaniu, że rodzic, za którym tęskni i którego opieki potrzebuje, jest marynarzem i pływa na wielkim białym statku. Prawda zapewne jest dużo brutalniejsza, lecz nikt nie ma litości wyprowadzić dziecka z błędu. Nurgazy ma ciotkę Bekej (Nazira Mambetowa), która z kolei jest żoną mieszkającego po sąsiedzku Orozkuła (znany z „ Echa miłości” Orozbek Kutmanalijew). Ten zaś jest myśliwym w rezerwacie przyrody. To człowiek grubiański i nadużywający alkoholu; co rusz rozpaczający, że żona nie urodziła mu syna. Z tego też powodu nieprzychylnym okiem patrzy na Nurgazego. Nie mniejszą niechęcią darzy malca matka Orozkuła (w tej roli Sabira Kumuszalijewa, która wcześniej zagrała między innymi w „ Dżamili” oraz „ Żołnierzyku”). Stara Karyz karci go i wyzywa na każdym kroku; na dodatek buntuje przeciwko chłopcu Momuna. Ta wyliczanka wystarczy chyba do tego, by zrozumieć w jakiej atmosferze dorasta będący w zasadzie sierotą Nurgazy. Jedynym oparciem jest dla niego schorowany dziadek. Kiedy więc pewnego dnia dzieciak poznaje przez przypadek Kułubeka (Czorobek Dumanajew) – kierowcę z pobliskiej bazy transportowej – zaprzyjaźnia się z nim. Mężczyzna staje się dla chłopca namiastką ojca, a z czasem wręcz jedyną nadzieją na w miarę normalne życie. Opowieść Ajtmatowa i Szamszyjewa to nadzwyczaj wzruszająca historia o bezbronnym i niewinnym, wielu rzeczy jeszcze nieświadomym dziecku, które staje się ofiarą świata urządzonego przez dorosłych. Mimo przeciwieństw losu, Nurgazy jest przyjazny i otwarty na ludzi, nie brakuje mu empatii do zwierząt i ciekawości. Od czasu gdy dziadek opowiada mu legendę o białym jeleniu, który uratował przed śmiercią z rąk najeźdźców dziecko – ostatniego przedstawiciela swego plemienia – z jeszcze większą atencją odnosi się do dzikich mieszkańców rezerwatu. Pod wieloma względami film Szamszyjewa przypomina recenzowany przed paroma dniami w rubryce „East Side Story” współczesny kirgiski dramat Mirlana Abdykałykowa „ Biegnąc w stronę nieba” (2019), w którym również główny bohater jest dzieckiem. Wspólnym mianownikiem obu dzieł jest także ich dramatyczny, niejednoznaczny finał. O wartości „Białego statku” decydują jeszcze dwa elementy. Wysublimowane zdjęcia wspomnianego wcześniej Manasbeka Musajewa (także „ Echo miłości”) oraz ścieżka dźwiękowa autorstwa legendarnego radzieckiego kompozytora (o korzeniach niemiecko-żydowskich) Alfreda Sznitkego (1934-1998), który swoją muzyką opatrzył tak głośne obrazy, jak „ Dworzec Białoruski” (1970), „ Wujaszek Wania” (1970), „ Wniebowstąpienie” (1976) czy „ Samolot w płomieniach” (1979). A to jedynie wierzchołek góry lodowej. Sznitke słynął z eksperymentów; potrafił w swoich dziełach orkiestrowych wprowadzać elementy… jazzu bądź rocka (na przykład gitary elektryczne). Przy okazji pracy nad „Białym statkiem” aż tak daleko się nie posunął, ale stworzył na zamówienie Szamszyjewa utwory, które zapadają w pamięć i udanie podkreślają zmieniające się w filmie nastroje.
Tytuł: Biały statek Tytuł oryginalny: Белый пароход Rok produkcji: 1975 Kraj produkcji: ZSRR Czas trwania: 96 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 80% |