Szybko otrzymaliśmy kolejny odcinek „Deadly Class”. Nosi wielce obiecujący tytuł „Maszynka do kości”. Choć początek tego nie zapowiada, końcówka bardzo do niego pasuje – ilość pogruchotanych kości jest bowiem zatrważająca.  |  | ‹Deadly Class #9: 1989 Maszynka do kości›
|
Marcus i Maria postanowili oficjalnie powrócić zza grobu. Jak gdyby nigdy nic podjęli się dalszej nauki w szkole dla morderców Kings Dominion. Ich celem jest rozsadzenie jej od środka. Jednak o tyle, o ile chłopak jest skoncentrowany i wyciszony, to dziewczyna postanowiła pójść w tango, w efekcie czego ich związek zawisł na włosku. Nie lepiej dzieje się u innych: Saya również wróciła do szkoły, ale nie przyjęto jej z otwartymi ramionami. Okrutny dyrektor Lin nie zamierzał jej przyjąć, ale dzięki wstawiennictwu Marii nie została rzucona sępom na żer. Niemniej wciąż jest szczurem, czyli uczniem najniższej kategorii. Tymczasem Helmut, pogrążony w smutku po śmierci Petry, postanawia odnaleźć znienawidzonego przez nią ojca (by go zabić). Jednak to, co odkryje, okaże się o wiele bardziej przerażające, niż się spodziewał – i zmieni go na zawsze. Jak można wywnioskować z powyższego opisu, tym razem dzieje się sporo. Po albumie wyciszonym przyszła kolej na wypełniony akcją i nieoczekiwanymi woltami fabularnymi. A jednak mam wrażenie, że tym razem scenarzysta Rick Remender przeszarżował i w niewystarczająco przekonujący sposób pokazał zmiany, które zaszły w bohaterach. Do tego dochodzi kolejny atak setek żądnych krwi morderców, co zaczyna robić się nadużywanym standardem. Tym, co najbardziej przeszkadza w tym tomie, to całkowite zachwianie się relacji Marcusa i Marii. Dziewczyna zachowuje się tak, jak gdyby zapomniała, że mistrz Lin wydał ją rodzinie, która więziła ją i torturowała. W dziwny sposób przechodzi nad tym do porządku dziennego. Niby można zrozumieć, że pije, by wprowadzić się w stan zapomnienia, ale niepotrzebnie robi się z niej typową balangowiczkę. Podobny problem mamy z Helmutem, którego zdążyłem bardzo polubić. Choć wiadomo było, że obwinia Marcusa o to, że nie pomógł Petrze, to jednak popadnięcie w taki obłęd, jak to zaprezentowano, wydaje się zabiegiem mocno przesadzonym. Dlatego też największe wrażenie robi postać znienawidzonego przez wszystkich Shabnama – nawet, jeśli tym razem nie gra pierwszych skrzypiec. Niegdyś pozował na szarą eminencję, ale od jakiegoś czasu jest stłamszony przez swoją dziewczynę. To powoduje, że coraz bardziej stacza się w mrok, powoli stając się najciekawszym antagonistą Marcusa. Zwłaszcza, że z albumu na album pretendentów do tego tytułu ubywa. W tym miejscu powinny znaleźć się standardowe achy i ochy w związku z grafiką, za którą tradycyjnie odpowiada Wes Craig. Nie wiem, jak on to robi, ale wciąż zachwyca swoim brudnym stylem, który idealnie pasuje do tematyki „Deadly Class”. Dodam, że tym razem do bezceremonialnego ukazywania przemocy i okrucieństwa dorzucił nowy element, a mianowicie nieco erotyki. Jak łatwo się domyślić, bardzo osobliwej i mocno wynaturzonej. Na każdy nowy odcinek „Deadly Class” czekam z niecierpliwością. Seria bowiem wciąż utrzymuje wysoki poziom, przynosząc nowe zaskoczenia i skrajne emocje. Tym razem jednak nie wszystko poszło tak, jak trzeba. Scenarzysta pobiegł na skróty, decydując się na kilka kontrowersyjnych kroków. Niemniej, nawet jeśli „Maszynka do kości” nie dorównuje poziomem do kilku poprzednich albumów, to na pewno nie można powiedzieć, że mamy do czynienia z pozycją nieudaną.
Tytuł: Deadly Class #9: 1989 Maszynka do kości Tytuł oryginalny: Bone Machine Data wydania: 30 czerwca 2022 ISBN: 978-83-8230-279-0 Format: 130s. 170×260mm Cena: 54,90 Gatunek: sensacja Ekstrakt: 70% |