powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CCXVIII)
lipiec-sierpień 2022

Z filmu wyjęte: W pogoni za oryginalnością czyli Horror pod ścianą VI: Basenowy wąpierz
Niekiedy nowe idee w horrorze są nie tyle niemądre (żeby nie powiedzieć głupie), ile po prostu… dziwne.
W szóstej odsłonie podcyklu o osobliwych konceptach kina grozy proponuję kadr z nowoczesną wersją ochrony przeciwko wampirom. Składa się na nią wieniec czosnku, używany jako naszyjnik, oraz… uplecione w gruby, sterczący krzyż włosy. Z oczywistych względów taki strój mogą nosić jedynie kobiety, chyba że przedstawiciel tzw. płci brzydkiej dysponuje odpowiednio bujnym włosiem, tudzież peruką. Dzięki takiej ochronie nie trzeba kłopotać się noszeniem odrębnego, drewnianego krzyża, który na ogół zajmuje tak potrzebną w próbach ocalenia własnego życia rękę. Dodatkowym wyposażeniem sportretowanej niewiasty jest szklana waza, czy też misa, wypełniona najprawdziwszym rumuńskim czosnkiem. Gdyby ten z naszyjnika – jako zapewne chiński – się nie sprawdził.
Powyższa scena pochodzi z tajlandzkiego filmu, którego międzynarodowy tytuł brzmi „Oh My Ghosts! 2”, czyli – w luźnym tłumaczeniu – „O mój upiorze! 2”. Film powstał w 2011 roku i wbrew pozorom jest już trzecią, a nie drugą częścią cyklu (pierwsza była dystrybuowana czemuś jako „Haunting Me”, czyli z grubsza „Nawiedzanie mnie”), liczącego dziś już sześć odsłon. Wszystkie te filmy są specyficzne – głównie dlatego, że główna obsada to… kathoey, czyli lady boye. Na zdjęciu powyżej nie mamy więc formalnie niewiasty, a… eee… niewiasta. Tego niewiasta. Co więcej, wszyscy ci kathoey – a jest ich tu przynajmniej trójka – są lubianymi tajskimi komikami, co tłumaczy sporą popularność serii, wciąż mogącej liczyć na kontynuacje. Niestety, dla widza spoza Tajlandii, który nie miał jak zapoznać się wcześniej z twórczością komików, wszystkie te filmy są przaśnymi, głupawymi komediami, którym irytująco blisko do praktycznie wymarłego już (i słusznie) slapsticku. Większość humoru obraca się bowiem wokół facetów robiących notorycznie za durniów i biegających w damskich kieckach (a na koniec nawet z gołą dupą). Rzecz ogląda się więc z pewnym zażenowaniem, choć trzeba przyznać, że szereg scen i pomysłów (np. truskawka niewidzialności – gdy się ja ma w ustach, wampir nas nie widzi) potrafi wywołać uśmiech na twarzy.
Co do samej fabuły – jest zaskakująco skomplikowana. Grupa, która w poprzedniej części zneutralizowała parę tancerek-duchów, składająca się z dwóch matron, syna jednej z nich oraz kobiety ciągającej za sobą muszlę klozetową, w której siedzi duch jej bliźniaczki (zabiła się kiedyś uderzając czołem o kant rzeczonego urządzenia), zostaje ściągnięta do nawiedzonego męskiego akademika. Tam bliźniaczka z toalety wchodzi w romans z rezydującym w basenie duchem młodego przystojniaka. A ponieważ jej bliźniaczce i matronom młodzieniec także się podoba, zaczyna się wyścig o jego wdzięki. Co z kolei irytuje właścicielkę akademika, mającą co nieco wspólnego ze śmiercią chłopaka. Na tyle mocno irytuje, że ściąga egzorcystkę, która zdejmuje z twarzy ducha muszkę i… voilà, mamy wampira. Co tam dalej się działo, napiszę za tydzień – oczywiście ogólnie, żeby nie zdradzać kompletu intrygi – bo na swoją kolejkę czeka jeszcze jeden kadr…
powrót; do indeksunastwpna strona

92
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.