Wszystko zaczęło się od Dziedzińca, krótkiego opowiadania Alana Moore’a, mocno nawiązującego do twórczości Howarda Phillipsa Lovecrafta (po polsku można je znaleźć w zbiorze „Cienie spoza czasu”). Następnie tekst został zaadaptowany jako komiks przez Antony’ego Johnstona. Historia znalazła swoje rozwinięcie w „Neonomiconie” (w polskim wydaniu oba komiksy zawarto w jednym albumie o tym właśnie tytule), a później w serii „Providence”. Mimo iż „Neonomicon” rozgrywa się współcześnie, a „Providence” przenosi nas do drugiej dekady XX wieku, to opowiadają jedną fabułę, w której twórczość Lovecrafta miesza się z jego biografią oraz niezwykłą erudycją i wyobraźnią Moore’a.  |  | ‹Providence #2›
|
Pierwsza część „Providence” przedstawiła protagonistę – Roberta Blacka, dziennikarza, zbierającego materiały do książki o nietypowych wierzeniach mieszkańców Nowej Anglii i napotykającego na swojej drodze bohaterów opowiadań Lovecrafta. W drugim i trzecim tomie bohater kontynuuje podróż oraz natyka się na kolejnych osobników i zjawiska z „Mitów Cthulhu”. W pewnym momencie spotyka nawet samego Samotnika z Providence. Jednocześnie odkrywa prawdę o swoim pochodzeniu i rolę, jaką ma do odegrania w wielkim planie istot z innego świata. Pod koniec fabuła splata się z wątkami z „Neonomiconu”. Moore przerabia po swojemu teksty Lovecrafta. Dodaje im kontekstów społecznych, osadza w konkretnej rzeczywistości historycznej oraz odziera z niedopowiedzeń. Jego wersja opowiadań Samotnika z Providence jest dużo brutalniejsza oraz mocno epatująca ludzką (i nieludzką) seksualnością, często w bardzo wynaturzonym wydaniu. Czarownik z Northampton nie stara się imitować stylu Lovecrafta – zdaje sobie sprawę, że komiks jako medium operuje zupełnie innymi środkami wyrazu i kopiowanie literatury nie ma najmniejszego sensu (a w taką pułapkę wpada wielu autorów, próbujących przekładać „Mity Cthulhu” na komiks). Paradoksalnie, dzięki temu udaje się oddać atmosferę kosmicznego horroru i uniwersum pełnego tajemnic niepojętych dla ludzkiego umysłu. Przy lekturze „Providence” czułem podobny rodzaj niepokoju jak wtedy, gdy pierwszy raz czytałem zbiór „Szepczący w ciemności” – niepokoju, każącego wątpić w samą naturę rzeczywistości oraz miejsce człowieka we wszechświecie. A sam pomysł na to, czym tak naprawdę są potwory z „Mitów Cthulhu” jest intrygujący i Moore zdołał go umiejętnie przedstawić. Scenarzysta bardzo zręcznie też gra czasem. Achronologiczność narracji oraz liczne retrospekcje podkreślają główny wątek, zaburzający linearność czasu i ciągi przyczynowo-skutkowe – co stanowi naprawdę ciekawą wariację na temat lovecraftowskich „dziwnych eonów”. Bardzo udanie wyszło również przedstawienie samego Lovecrafta. Pisarz pokazany jest przez większość czasu jako ekscentryczny, ale niezwykle serdeczny człowiek – erudyta i wspaniały gawędziarz o nienagannych manierach. Dopiero w jednej z ostatnich scen z jego udziałem ujawnia swoje obrzydliwe poglądy.  |  | ‹Providence #3›
|
Przerabiając twórczość Lovecrafta, Moore pokazuje potęgę jego fikcji – zarówno w swoim świecie fikcji, jak i jej realny wpływ na kulturę naszej rzeczywistości. „Providence” to komiks gęsty od treści i nawiązań – co jest regułą w przypadku twórczości Moore’a. Sporo z tych aluzji zostało wyjaśnionych w leksykonach znajdujących się na końcu każdego tomu, a przygotowanych przez Mateusza Kopacza (który notabene jest redaktorem naczelnym strony hplovecraft.pl, polskiego serwisu poświęconego twórczości Samotnika z Providence). Mimo to warto być choćby pobieżnie zaznajomionym z opowiadaniami Lovecrafta, zanim sięgnie się po „Neonomicon” i „Providence”. Mimo niewątpliwych zalet tego komiksu wydaje się, że na koniec czegoś zabrakło. Może większej ilości szaleństwa w finale? Może pełniejszego obrazu świata po wielkich zmianach? Zakończenie, mimo że dobre i jak najbardziej przemyślane pozostawiło pewne uczucie niedosytu, jakby świat Lovecrafta/Moore’a czekał na pełniejsze wybrzmienie. Może po prostu po autorze Promethei spodziewałem się jakiegoś naprawdę ryjącego mózg rozwiązania – a dostałem tylko bardzo dobre. Serię od samego początku rysuje Jacen Burrows. Nie był to nigdy artysta z pierwszej ligi, ale tutaj przez większość czasu spisuje się nieźle. Jego plansze mogą zdawać się z początku zbyt zimne, surowe, wręcz sterylne, ale w miarę lektury widać, że to bardzo dobrze rezonuje z narracją Moore’a, tworząc szokujący kontrast pomiędzy zwyczajnością a niesamowitością. Momentami jednak niektóre kadry wydają się pustawe, aż proszące się, żeby bardziej wypełnić je szczegółami. Zastanawiam się, jaki byłby odbiór komiksu, gdyby za rysunki wziął się lepszy artysta – np. Geoff Darrow, Frank Quitely czy Chris Burnham (który z Grantem Morrison stworzył świetny, lovecraftowy komiks „Nameless”). „Providence” nie jest najlepszą serią Moore’a, ale to zdecydowanie komiks wart lektury. Przede wszystkim dla fanów Lovecrafta (oni najwięcej z niego wyciągną), ale nie tylko. Plusy: - Twórcze podejście do opowiadań Lovecrafta
- Uchwycenie atmosfery kosmicznego horroru • Misterna konstrukcja scenariusza
- Intrygujące rozwiązania fabularne
Minusy: - Rysunki mogłyby być lepsze
- Finał nie do końca satysfakcjonuje
Tytuł: Providence #2 Data wydania: 23 października 2019 ISBN: 9788328135864 Format: 184s. 170x260mm Cena: 59,99 Ekstrakt: 90%
Tytuł: Providence #3 Data wydania: 25 marca 2020 ISBN: 9788328135871 Format: 168s. 170x260mm Cena: 69,99 Gatunek: groza / horror, kryminał Ekstrakt: 90% |