Oto Thanos – niszczyciel światów i zabójca bogów. Coś jednak jest nie tak: czyżby miał problemy? Co się dzieje? Czy nasz czarny charakter przetrwa? Co z jego synem, Thanem?  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W „Thanosie” od Egmontu znajdziemy tak naprawdę zamkniętą historię – 12 zeszytów napisanych przez Jeffa Lemire’a, opowiadających o dość skomplikowanych relacjach rodzinnych tytułowego tytana. Zawiązanie akcji jest jednak dość karkołomne: otóż wielki niszczyciel umiera – słabnie i krwawi, a nikt nie może znaleźć tego przyczyny. Scenarzysta wykorzystał to, aby zagłębić się nieco w drzewo genealogiczne Szalonego Tytana oraz zainscenizował pełen emocji konflikt: spisek Thane’a mający na celu obalenie ojca (oraz udowodnienie wszechświatowi własnej wartości). Lemire dał się poznać nieraz jako nietuzinkowy i pomysłowy scenarzysta. W „Thanosie” wypada jednak dość średnio. Historia rzadko kiedy zaskakuje – Bogiem a prawdą trudno chyba spodziewać się po komiksie Marvela gdzieś ze środka uniwersum, o jednej z najbardziej znanych postaci, wybitnych atrakcji fabularnych i wprowadzania większych zmian. Po całkiem udanym, zaskakującym początku dostajemy dość sztampową historię, w której pierwsze skrzypce gra Thanos, jego problemy zdrowotne oraz chęć do pozostania tym, kim być lubi: okrutnym i morderczym tyranem. Pozostałe postaci, które przewijają się przez komiks: Thane, Eros/Starfox, Nebula, Czempion Wszechświata i paczka strażników Shi’ar, stanowią ostatecznie zaledwie tło, dzięki któremu fioletowy olbrzym ma komu spuścić łomot. A szkoda, bo historia miała większy potencjał. Tak naprawdę najciekawsze, poza nieco przydługim wprowadzeniem, są tu chwilowe zabawy narracją. Najlepszy przykład to moment, w którym niektórzy z bohaterów wpadają do czarnej dziury – i wtedy tekst w dymkach narracyjnych pojawia się w odbiciu lustrzanym. Takich smaczków jest kilka i wprowadzają nieco ożywienia do lektury. Szkoda, że tylko to się wybija. Co do rysunków – pierwsze sześć zeszytów przygotował Mike Deodato Jr., pracujący w dość realistycznym, nieco mrocznym stylu, z zamiłowaniem do interesujących kadrów i efektów obróbki cyfrowej. Jest to zgrabne i całkiem ładne. Zeszyty 7–12 to praca Germána Peralty, którego piórko jest zdecydowanie cięższe, bardziej tradycyjnie „komiksowe”, z mniejszą liczbą detali – ale też wykonał niezłą robotę. Wizualnie „Thanos” jest jak najbardziej w porządku. Po Jeffie Lemirze spodziewać by się można czegoś więcej – i to idealne podsumowanie „Thaosa”. Nie jest zły, ale też nie zachwyca, ot, kolejny superhero. Jeśli ktoś lubi ten gatunek, raczej będzie zadowolony (to nie jest zły komiks), jeśli podoba mu się postać Thanosa i chciałby ją nieco lepiej poznać – również. Plusy: - kilka narracyjnych fajerwerków
- niezłe rysunki
- sporo Thanosa w dobrym wydaniu
Minusy:
Tytuł: Thanos #1 Data wydania: 12 listopada 2020 ISBN: 9788328196711 Format: 272s. 167x255mm Cena: 79,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 50% |