Praca nad albumem „Toast” trwała – z przerwami – cztery miesiące. Kiedy już ją zakończono, niemal cały materiał (z jednym wyjątkiem) powędrował do szuflady i przeleżał w niej długie dwie dekady. Dopiero przed paroma dniami wytwórnia Reprise Records upubliczniła całość na oficjalnym krążku. Wielbiciele Neila Younga i Crazy Horse mają prawo być z tego powodu szczęśliwi.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Neil Young, mimo siedemdziesięciu siedmiu lat na karku, nie tylko regularnie – praktycznie co roku – wydaje płyty z premierowym materiałem, to na dodatek co kilka miesięcy dorzuca zgłodniałym fanom jakiś rarytas ze swego archiwów. W ciągu ostatnich chociażby kilku miesięcy były to opublikowane przez Shakey Pictures Records akustyczne albumy „Royce Hall 1971”, „Dorothy Chandler Pavilion 1971” oraz „Citizen Kane Jr. Blues 1974”. A to wcale nie wszystko. Sporą niespodzianką okazał się bowiem wydany 8 lipca krążek „Toast”, na który trafiły w większości nieznane wcześniej utwory Neila Younga nagrane z towarzyszącym Kanadyjczykowi od kilku dekad zespołem Crazy Horse. „W większości”, czyli nie wszystkie. A konkretniej: pięć na siedem. Te dwa dobrze już znane wielbicielom Neila to zaprezentowane na płycie „Are You Passionate?” (z 2002 roku) „Goin’ Home” (dokładnie w tej samej wersji) oraz „Quit” (zarejestrowane w zupełnie innym składzie). Dwa inne numery – „Standing in the Light of Love” oraz „Gateway of Love” – fani mogli natomiast poznać z bootlegów, często były one bowiem grane przed mniej więcej dwiema dekadami na koncertach. W oryginalnych wersjach wszystkie te kompozycje – z wyjątkiem „Goin’ Home” – poznajemy jednak dopiero teraz. Skąd wziął się tytuł płyty? Od studia nagraniowego w San Francisco, w którym Young i panowie z Crazy Horse spotykali się systematycznie jesienią 2000 i zimą 2001 roku (a konkretnie to pomiędzy 8 listopada a 8 lutego). Skład grupy akompaniującej był taki sam, jak od lat, czyli w Toast Studios za każdym razem na wezwanie Younga stawiali się gitarzysta Frank Sampedro (odszedł z zespołu w 2014 roku), basista Billy Talbot oraz perkusista Ralph Molina; poza nimi pojawiały się także dwie chórzystki: przyrodnia siostra lidera Astrid Young oraz jego ówczesna żona Pegi (z którą rozwiódł się kilkanaście lat później i która zmarła z powodu raka 1 stycznia 2019 roku). W jednym numerze („Boom Boom Boom”) usłyszeć można również grającego na trąbce Toma Brady’ego, zazwyczaj pełniące funkcję producenta.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Young nie tylko zaśpiewał i zagrał na gitarze elektrycznej, ale także dwukrotnie zasiadł do fortepianu; poza tym był twórcą – autorem muzyki i słów – całego repertuaru. Materiał był gotowy do wydania w zasadzie już wiosną 2001 roku i naprawdę trudno znaleźć racjonalną odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się nie stało. Dlaczego pomiędzy „Silver & Gold” (2000) i „Are You Passionate?” (2002) zawsze przecież otwarta na propozycje (nawet te ekstrawaganckie) Kanadyjczyka wytwórnia Reprise Records nie opublikowała tych nagrań? Zwłaszcza że od poprzedniej studyjnej płyty nagranej z Crazy Horse, czyli „Broken Arrow”, minęło już pięć lat, a o następnej, którą będzie „Greendale” (2003), artysta jeszcze nie myślał. Być może kiedyś dowiemy się tego, a na razie po prostu cieszmy się, że choć z dwudziestoletnim opóźnieniem, to w końcu „Toast” może zagościć w naszych odtwarzaczach.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
A jest i to nie jeden, ale siedem powodów do satysfakcji. Utwory zawarte na tym archiwalnym krążku to jak najbardziej typowy Neil Young. I zarazem typowe Crazy Horse. Otrzymujemy bowiem całkiem sporą, bo nieco ponad pięćdziesięciominutową, porcję balladowego country i energetycznego rocka. Całość tradycyjnie została zagrana z wielkim zaangażowaniem i rozmachem, na dodatek Kanadyjczyk zaśpiewał tak przejmująco, że często po plecach przebiegają ciarki. Otwarcie pod postacią „Quit” jest jeszcze bardzo spokojne, można by rzec, że leniwe i wakacyjne (może dlatego czekano z wydaniem „Toast” do początku lipca?). Sporo tu country, na dodatek oswojonego jeszcze za sprawą żeńskich chórków i nastrojowej partii gitary Neila. Można odnieść wrażenie, że Youngowi zależało na tym, aby najpierw uśpić czujność słuchaczy, by później…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
…uderzyć w nich ze zwielokrotnioną siłą. A tak właśnie dzieje się w motorycznym „Standing in the Light of Love”. Akompaniujący Kanadyjczykowi muzycy skupiają się na hardrockowym podkładzie, natomiast on sam, śpiewając charakterystycznym, lekko zachrypniętym głosem przydaje tej kompozycji charakter rockowego hymnu (jakich w jego twórczości jest już przecież całkiem sporo). Mocy nie brakuje również w „Goin’ Home” – to jeden z tych numerów Younga, które mogą ciągnąć się w nieskończoność i nigdy się nie znudzą. A wszystko za sprawą psychodelicznie „płynącej”, transowej gitary, która w zadziwiająco naturalny sposób snuje swoją wzruszającą opowieść. Elementy country, bluesa i rocka mieszają się bardzo skutecznie w „Timberline”. Warto jednak podkreślić pojawiające się w tym utworze kontrasty: z jednej strony mroczne zwrotki, z drugiej – znacznie lżejszy i „jaśniejszy” refren, na co przemożny wpływ mają obie panie Young – Pegi i Astrid.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Country’owe inklinacje napędzają też „Gateway of Love” (ponownie z żeńskimi chórkami), w którym Young w kilku miejscach stara się także posurfować na swojej gitarze. To jedna z dłuższych kompozycji na „Toast”, więc muzycy pozwalają sobie w niej na więcej; w każdym razie im bliżej końca, tym bardziej robi się psychodelicznie. W „How Ya Doin?” zespół nawiązuje z kolei do otwierającego album „Quit”. Znów jest leniwie i country’owo; podstawową różnicą jest jednak to, że brzmienie zostaje wzbogacone partią fortepianu, którego motyw zostaje następnie rozwinięty przez gitarę. W podobnej, chociaż nie identycznej, tonacji utrzymany jest finałowy „Boom Boom Boom”, w którym dochodzą jednak na pierwszym planie przesterowana solowa gitara Younga, na drugim natomiast – rytmiczna Sampedra. One z czasem rozkręcają tempo, które wyhamowuje, kiedy do głosu dochodzi absolutnie zaskakujący, jak na twórczość Neila, duet fortepianu i trąbki. „Toast” ma kilka wyjątkowo mocnych punktów. Na pewno najbardziej zapadającym w pamięć utworem jest „Goin’ Home”. Nie ma się więc co dziwić, że jako jedyny w tej samej wersji został upubliczniony już w 2002 roku. Ale paru innym – „Standing in the Light of Love”, „Timberline” czy właśnie „Boom Boom Boom” – również niczego nie brakuje. Bez wątpliwości można więc uznać, że nie są to żadne niepełnowartościowe odrzuty, ale kolejny album Younga i Crazy Horse, który zajmie poczesne miejsce w dyskografii obu wykonawców. Skład: Neil Young – śpiew, gitara elektryczna, fortepian (6,7), muzyka, teksty Frank Sampedro – gitara elektryczna, chórek Billy Talbot – gitara basowa, chórek Ralph Molina – perkusja, instrumenty perkusyjne, chórek
gościnnie: Astrid Young – chórek Pegi Young – chórek Tom Brady – trąbka (7)
Tytuł: Toast Data wydania: 8 lipca 2022 Nośnik: CD Czas trwania: 52:04 Gatunek: folk, rock W składzie Utwory CD1 1) Quit: 05:34 2) Standing in the Light of Love: 04:19 3) Goin’ Home: 07:53 4) Timberline: 04:10 5) Gateway of Love: 10:11 6) How Ya Doin?: 07:00 7) Boom Boom Boom: 13:06 Ekstrakt: 80% |