W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Na przykład EP „1965: Their First Recordings” z 2015 roku.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Choć w tym wypadku mówienie, że mamy do czynienia z płytą Pink Floyd jest małą nieścisłością. W 1965 roku zespół jeszcze się tak nie nazywał. Nim Syd Barrett skleił szyld z imion zapomnianych bluesmanów Pinka Andersona i Floyda Councila, panowie firmowali swoją twórczość, jako m.in. Sigma 6, The Meggadeaths, The Abdabs, The Screaming Abdabs, The Architectual Abdabs oraz The Tea Set. To właśnie pod tą ostatnią nazwą nagrali swoje pierwsze utwory, które w 2015 roku po raz pierwszy oficjalnie zostały udostępnione szerszej publiczności. Choć może nie aż tak szerszej, biorąc pod uwagę, że „1965: Their First Recordings” składał się z dwóch siedmiocalowych winyli, których nakład wyniósł 1050 egzemplarzy, z czego 50 zostało przeznaczonych do promocji. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że skład Pink Floyd również w tamtym czasie ewoluował. Niewiele osób wie, że początkowo znajdowały się w nim dwie kobiety, a mianowicie udzielające się wokalnie Sheilagh Noble i Juliette Gale. Ta druga od 1964 roku była żoną klawiszowca Ricka Wrighta. O tyle, o ile Sheilagh jest jedynie wymieniana przez biografów, to Juliette wreszcie możemy usłyszeć w chórkach w utworze „Walk with Me Sydney”. Pink Floyd mieli także swojego Pete’a Besta. Tym, którzy nie wiedzą kto to, wyjaśniam, iż chodzi o pierwszego perkusistę The Beatles, usuniętego ze składu tuż przed nagraniem debiutanckiej płyty. Dla Floydów tym kimś był gitarzysta Rado Klose. Co ciekawe w owym czasie był chyba najbardziej sprawnym technicznie członkiem grupy. Ciągnęło go jednak w stronę jazzu i bluesa, podczas gdy koledzy woleli oddawać się psychodelicznym lotom. Do tego bardziej na poważnie traktował studiowanie architektury, co nie sprzyjało odkrywaniu własnego stylu. Ostatecznie panowie się pożegnali, a etap The Tea Set został zamknięty. Zanim doszło do przetasowań personalnych, sześcioosobowy skład zdążył jeszcze zarejestrować kilka utworów. Wbrew tytułowi nie stało się to w 1965 roku, a w grudniu roku poprzedniego. Przynajmniej taką wersję podaje w autobiografii „Pink Floyd. Moje wspomnienia” Nick Mason. Niemniej mówi się także, że miało to miejsce już po nowym roku, albo wręcz w październiku i listopadzie 1965 roku. Prawdopodobnie nie da się tego dziś ustalić. Z korzyścią dla zespołu, którego prawa autorskie byłyby chronione gdyby jednak chodziło o rok 1965. Pomimo długiego leżakowania w archiwum, nagrania są całkiem dobrej jakości. A niechęć związana z ich publikacją zapewne wynikała, że znacznie różniły się stylistycznie od tego z czego zespół jest znany. Dziś wręcz trudno uwierzyć, że cztery z sześciu zaprezentowanych na EP piosenek skomponował Syd Barrett. Owszem, „Lucy Leave” cechuje rhythm’n’bluesowa przebojowość, która zwiastuje pierwsze symptomy własnego stylu, ale już „Double O Bo” to próba podpięcia się pod klimaty Bo Diddley’a. „Remember Me” to hałaśliwsze granie spod znaku The Kinks, w którym najlepiej wypada psychodeliczna partia organów Wrighta. O „Butterfly” z kolei można zapomnieć, ponieważ jest to wyjątkowo mało oryginalne połączenie fragmentów bluesujących z wielogłosami w refrenie a’la The Beach Boys. Poza twórczością Barretta znalazło się także miejsce dla jednej kompozycji Rogera Watersa, czyli wspomnianej wyżej „Walk with Me Sydney”. Tak lekkiego kalifornijskiego surf rocka po udręczonym wewnętrznie basiście nikt się chyba nie spodziewał. Szóstym i ostatnim nagraniem jest cover piosenki Slim Harpo „I’m a King Bee”, znanej przede wszystkim z tego, że znalazła się na debiutanckim krążku The Rolling Stones (ale nie tylko, ponieważ sięgali po nią tacy artyści, jak The Doors, Muddy Waters czy Grateful Dead). Wersja The Tea Set jest może mniej spektakularna, ale bardzo stylowa. Chłopaki nieźle poradzili sobie z tym korzennym bluesem, dodając nieco od siebie, jak choćby brzdąknięcie gitary na początku, mające przypominać lot pszczoły. To zdecydowanie najciekawsza propozycja w zestawie. Dziś EP „1965: Their First Recordings” jest kolekcjonerskim rarytasem, którego limitowany charakter mocno winduje ceny. Nie zmienia to faktu, że w tym wypadku mamy do czynienia przede wszystkim z wydawnictwem dla maniaków, które postronne osoby mogą sobie odpuścić. Ponadto jego zawartość powtórzono w ramach boksu „The Early Years 1965–1972”, a następnie w „1965–1967: Cambridge St/ation”. O tym jednak powiemy kiedy indziej. Dla laików: * * / 5 Dla koneserów: * * * * / 5
Tytuł: 1965: Their First Recordings Data wydania: 27 listopada 2015 Nośnik: Winyl Czas trwania: 18:20 Gatunek: pop, rock EAN: 0825646018611 Utwory Winyl1 1) Lucy Leave: 2:53 2) Double O Bo: 3:25 3) Remember Me: 2:45 Winyl2 4) Walk With Me Sydney: 3:11 5) Butterfly: 2:59 6) I'm A King Bee: 3:07 |