powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CCXVIII)
lipiec-sierpień 2022

Lagasz. Za cenę krwi
Barbara Konopka
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Do ostatniej chwili oczekiwał, że coś pójdzie nie tak, że Hadnatuss mimo wszystko zawiedzie, a cała siatka jego ludzi zostanie schwytana i zabita. Tak bardzo pragnął pojmać tych dwoje, że wciąż nie potrafił uwierzyć z jaką łatwością to osiągnął.
Skinął na niewolnicę, by dolała mu wina słodkiego jak miód. Szumiało mu już w głowie, ale wiedział, że wino pozwoli ukoić niecierpliwość. Słuchał muzyki i starał skupić się na pokazach tancerzy, a czas dłużył mu się niemiłosiernie. Hassem ciągle zerkał na wejście, gdzie miał się pojawić wojownik z umówionym sygnałem.
Minęła jeszcze godzina lub dwie, choć wydawało mu się, że całe wieki, nim wojownik rzeczywiście się pojawił. A Hassem, tłumiąc uśmiech radości, wymawiając się zmęczeniem, pożegnał zgromadzonych. Bawiło go, że wszystko to przebiega tak potajemnie i tylko on wie, co się wydarzyło. Opuścił salę z trudem ukrywając rosnące podekscytowanie i, gdy tylko znalazł się na zewnątrz, przyśpieszył kroku, chcąc jak najszybciej udać się do swoich więźniów.
• • •
Hefirhenn ocknęła się obolała. Jęknęła, bo ręce i nogi miała odrętwiałe, a kajdany blokowały jej ruchy. Pamiętała jak przez mgłę, że wieziono ją przez pustynię, znajomą drogą do Lagasz. Przez otumaniony narkotykami umysł sięgnęła po wspomnienie zdrady Hadnatussa, który uprowadził ją z Urhussum. Ją i Nasserheha. Odszukała wzrokiem swego kochanka. Był nadal nieprzytomny po tym jak pobito go i skopano. Ciało miał poznaczone siniakami i skaleczeniami. Żałowała go. Bała się o niego.
Między nimi a zemstą Hassema nie stało zupełnie nic i nikt. Byli zdani na jego łaskę i na jego okrucieństwo. Czy ktokolwiek zauważył, że zostali porwani? Czy Bahtu albo Isirhat będą potrafili przypuścić szturm na Lagasz, próbując ich odbić? Nie była pewna. Nie znała ich możliwości. Być może podejmą taką próbę, ale czy zdążą na czas? Czekała, zbierając myśli, zastanawiając się, jaki będzie przebieg zdarzeń. Rozglądała się wokół, szukając sposobów, aby się uwolnić, ale nie pozostawiono w zasięgu ich rąk nic, co mogłoby posłużyć do ucieczki. Przygnębiona beznadziejną sytuacją, w jakiej się znaleźli, czuła jak stopniowo narasta w niej strach.
Czekała, aż w końcu Hassem nadszedł, i to zanim zdążyła ułożyć sobie w głowie jakiś sensowny plan. Zmienił się od ich ostatniego spotkania. Nieskazitelne wcześniej oblicze przecinały szpecące, głębokie blizny, odmieniając jego rysy i wyostrzając je. Głęboka blizna ciągnęła się przez powiekę i policzek, powlekając bielmem jedno oko. Drugie gorzało mroczną radością i satysfakcją. Hassem odziany był w strój godny króla, ale nie nosił żadnych ozdób, tylko broń. Jeden rzut oka wystarczył Hefirhenn by zrozumiała, że w Lagasz nie ruszał się nigdzie bez broni i nie ufał nikomu.
Towarzyszyli mu trzej wojownicy o ponurych twarzach, ale czy byli mu wierni? Komu dokładnie służyli? Jemu? Młodemu królowi? A może chciwemu i ambitnemu kapłanowi Gizzohowi?
– Witaj, ukochana – odezwał się Hassem swoim niskim i dziwnie ciepłym głosem. Mroczne oczy wypełniał mu lód, ale też ekscytacja i euforia. Pochylił się, aby ją pocałować.
Cofnęła twarz.
– Ależ tak. Zupełnie zapomniałem, że teraz kochasz jego – skwitował drwiąco.
Milczała uparcie, patrząc na niego z otwartą nienawiścią.
Hassem uśmiechnął się tylko szerzej, dotknął jej twarzy i wsunął dłoń we włosy, tym razem zmuszając ją do pocałunku. Ugryzła go w wargę, niezbyt mocno, ale do krwi. Poczuła w ustach jej metaliczny posmak.
Hassem cofnął się nieznacznie. Starł z warg krwistą smużkę. – Jesteś moja. Rozumiesz? Zawsze byłaś moja.
– Znaki, które wyciąłeś mi na ciele, mówią coś dokładnie odwrotnego! – warknęła.
– Ależ nie – odparł ze zwodniczą łagodnością. – Są dowodem, że nasze losy ściśle się wiążą. Nie rozumiesz? Odzyskałem władzę dzięki tobie. Tylko dzięki tobie i temu, co wycierpiałaś. – Zmierzył wzrokiem znaki i zaklęcia pokrywające jej skórę. – Obłaskawiłaś dla mnie bogów. Swoim cierpieniem. Swoim poświęceniem.
– Nienawidzę cię.
– Wiem, że to nieprawda. Chciałabyś mnie nienawidzić. Pragnęłabyś czuć do mnie to, co wydaje ci się, że powinnaś czuć. Z powodu okrucieństwa, którego byłem sprawcą. A mimo to nie potrafisz.
Hefirhenn zacisnęła pięści, gdyż to, co mówił godziło w jej ego. Zmuszało ją, by wbrew sobie przyznała mu rację. Nadal go pragnęła. Nadal pragnęła z nim być. Wbrew wszystkiemu. Pomimo całego zła, jakie jej wyrządził.
– Chcę, żebyś go dla mnie zabiła – szepnął, gładząc jej twarz. Jego arogancja była bezgraniczna. – Ocuć Nasserheha i zabij go dla mnie. Zatop sztylet w jego sercu, gdy będzie patrzył ci w oczy.
Skinął na swych wojowników.
– Rozkujcie ją.
Hefirhenn drżała, gdy zdejmowali z niej łańcuchy. Hassem otoczył ramionami jej talię i szeptał jej do ucha:
– Zabijałaś dla mnie tak wiele razy, że ten jeden nie zrobi różnicy. Połączy nas na nowo. Musisz mi udowodnić, że nadal nie masz w sobie słabości. Wiesz, że kocham cię tylko za twoją siłę, choć jesteś piękna. Zawsze to powtarzałem.
– Nie zrobię tego – rzuciła odmowę Hassemowi prosto w twarz.
– Zrobisz, jeśli chcesz żyć. Ty albo on. – Głos stężał mu z wściekłości. Przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej i boleśnie wykręcił jej rękę. – Wybieraj!
– Już wybrałam. Odpowiedź brzmi nie.
– Pozwól, że ci to ułatwię, Hefirhenn. Możesz być moją królową albo możesz być martwa. Czy to rzeczywiście aż tak trudny wybór?
• • •
Hegal obserwował Hassema cały wieczór. Był królem i powinien wiedzieć o wszystkim, co dzieje się w Lagasz, a mimo to Hassem działał za jego plecami. Nie powiedział mu o swych zamiarach. Nie szanował go na tyle, by mu powiedzieć. Hegal nigdy nie poznałby szczegółów tajemnego planu, gdyby nie przekupił kilku ludzi, aby donosili mu o każdym kroku Hassema. Gdyby nie wysłał ludzi na przeszpiegi, chcąc się dowiedzieć, dokąd wysłał zaufanych wojowników i dlaczego. W ten sposób poznał wieści o porwaniu Nasserheha. W ten sposób zaczęły go nawiedzać ponure podejrzenia.
Hassem jednakże nie był jedynym, który o niczym mu nie mówił. Sermin także nie wtajemniczała go w swoje zamiary. Widział, co działo się między nimi i mimowolnie zastanawiał się, dlaczego tak bardzo chciała mieć Hassema po swojej stronie, że planowała mu się oddać. Czy chciała mieć go blisko, bo mu nie ufała? A może nie ufała zdolnościom Hegala? Może uważała, że nie zdoła utrzymać tronu Lagasz i szukała teraz innego… sojuszu? Gnębiły go te myśli. I znów, tak jak kiedyś, nie potrafił spokojnie spać. Rzucał się na łóżku w komnacie, która jeszcze niedawno należała do jego ojca. Myślał o zwłokach Szaachanna rozkładających się pod ziemią. O zwłokach swego martwego brata-rywala. I nie czuł się ani trochę bardziej bezpieczny, niż wówczas gdy żyli. Opłacał więc coraz hojniej szpiegów, którzy donosili mu o poczynaniach tej trójki. Opłacał też wpływowych wojowników, czując, że musi wzmocnić swoją pozycję w Lagasz. Zanim będzie za późno.
A gdy dziś usłyszał, że Nasserheha sprowadzono potajemnie do Lagasz, niemal zatrząsł się z wściekłości. Jak Hassem śmiał działać tak za jego plecami? Jak śmiał sięgać w tajemnicy po Urhussum? Jak śmiał bez jego wiedzy?
Hegal dobrał sobie kilku wojowników, którzy towarzyszyli mu teraz wszędzie. Opłacał ich z własnej kiesy i zapewniał, że pewnego dnia będą dowodzić jego armiami. Eskortowali go do miejsca, gdzie mógł przez mały otwór w murze słuchać i obserwować więźniów. Z zainteresowaniem i ciekawością podsłuchiwał więc Hassema, próbującego przeciągnąć Hefirhenn na swoją stronę. Puszącego się przed nią, gdy opowiadał z jaką łatwością zdołał dojść do władzy w Lagasz.
Hegal struchlał słuchając tej opowieści. Odnalazł w niej własną głupotę i naiwność. Prawda była smutna i gorzka. Czuł lód pełznący wzdłuż kręgosłupa, gdy Hassem cedził pełne pychy i arogancji słowa o podstępie i kłamstwach, których się dopuścił. Gdy mówił o tym, jak zdołał sprawić, że matka zgładziła ojca swego dziecka, a brat zabił rodzonego brata. Z powodu skorpiona. Skorpiona, którego podrzucił Gizzoh.
Hegal słuchał, łykając ostatnie dziecinne łzy. Przełykając wstyd, upokorzenie i zawód.
• • •
Jeden z wojowników oblał Nasserheha zimną wodą, zmuszając, aby się ocknął. Król uniósł się na łokciach, wracając do przytomności. Ale Hassem nawet na niego nie spojrzał zajęty rozmową z Hefirhenn. Całą uwagę skupił na niej.
– Więc, ukochana? Co zdecydowałaś?
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

11
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.