Po mało rozgarniętym, ale zawsze wychodzącym cało z opresji kapitanie Szpicu tandem autorski Daniel Koziarski (scenariusz) i Artur Ruducha (rysunek) stworzyli kolejnego bohatera, który ma szansę na dłużej zagościć na polskim rynku komiksowym. To kapitan Huk – pirat, który mocno daje się we znaki gubernatorowi Van Damowi. Obaj są głównymi postaciami „Piratów z Wysp Szczęśliwych”.  |  | ‹Piraci z Wysp Szczęśliwych #1: Podstęp Czarnego Egona›
|
O tym, że scenarzysta Daniel Koziarski i rysownik Artur Ruducha lubią dobrą i nieskrępowaną zabawę, wiemy od co najmniej czterech lat, czyli od momentu, kiedy ukazał się w sprzedaży pierwszy epizod „ Kapitana Szpica”, komiksowej parodii legendarnego cyklu o Janie Żbiku. W ciągu kolejnych lat zeszytów przybywało, ale przy okazji rosły również ambicje autorów, którzy z czasem postanowili spróbować sił w przedsięwzięciu nieco bardziej rozbudowanym. Efektem okazał się wydany w wakacje pełnowymiarowy (w formacie frankofońskim) komiks „Piraci z Wysp Szczęśliwych”, a w zasadzie jego pierwsza odsłona zatytułowana „Podstęp Czarnego Egona”. Już oba te tytuły świadczą o tym, że raczej nie będzie to opowieść w stylu „ Long John Silver” czy „ Barakudy”, choć nie mam wątpliwości, że wspomniane cykle w jakimś stopniu inspirowały polskich twórców. Ale nie tylko one! Trudno sobie bowiem wyobrazić, by tworząc swój komiks, nie mieli oni w pamięci również filmowej pentalogii o „Piratach z Karaibów”. Wyspy Szczęśliwe! Któż nie chciałby żyć w takim miejscu, prawda?! Tylko że nazwa komiksowego archipelagu jest, jak wiele rzeczy w dziełku Koziarskiego i Ruduchy, przekorna. Okupowanymi wyspami rządzi bowiem wyjątkowo twardą ręką gubernator Wiktor Van Dam, mianowany na to stanowisko przez króla Flądrii (sic!) De Billa VII (aż strach pomyśleć, że przed kimś takim musiało na tronie zasiadać sześciu innych De Billi…). Van Dam to zadufany w sobie nierób, który zmuszony jest skupiać się na spełnianiu zachcianek żony Van Damy (uzurpującej sobie prawo do bycia artystką) oraz dorastającej córki Van Damki, na którą pożądliwym wzrokiem spoziera wojskowy komendant, kapitan Bajon. I to wcale nie byłoby takie złe, gdyby jedynymi problemami gubernatora były otaczające go kobiety. Niestety, jest jeszcze niejaki Adam Lord, bardziej znany jako kapitan Huk – pirat, który napada na płynące do Wysp Szczęśliwych statki, by je rabować, a skradzione dobra rozdawać mieszkańcom wysepek, czym zapracowuje sobie na ich wdzięczność. Ale także ośmiesza Van Dama. Namiestnik archipelagu nie ma więc wyjścia: jeżeli chce jeszcze trochę porządzić, musi rozprawić się w końcu z wrednym piratem i jego pomocnikami. Problem w tym, że kapitan Bajon jest na to zbyt głupi i tchórzliwy. Chociaż czasami jednak miewa dobre pomysły. Jednym z nich jest koncept, aby dogadać się z innym piratem, podstępnym Czarnym Egonem, który za odpowiednią kwotę mógłby zdradzić kamrata i pomóc go pojmać. Widać w tej grupie zawodowej lojalność nie stoi na pierwszym miejscu, skoro Czarny Egon gotowy jest pójść na układ z gubernatorem, licząc na to, że ostatecznie uda mu się wytargować znacznie więcej niż kwota odstępnego za kapitana Huka. Mamy więc w tej potyczce tak naprawdę trzy strony barykady: gubernatora Van Dama, Huka i Czarnego Egona – każdy z nich stara się wykiwać konkurencję, co gwarantuje sporą porcję zaskakujących zwrotów akcji, o jakie zadbał Daniel Koziarski. Komponując pędzącą na złamanie karku fabułę, scenarzysta nie omieszkał – podobnie zresztą jak robił to w przypadku „ Kapitana Szpica” – skorzystać z całej masy popkulturowych nawiązań. Mamy więc mrugnięcie okiem w stronę wielbicieli „Kajka i Kokosza” (vide Dziad Karczemny i jego małżonka Baba Gaja), mamy nawiązanie do najsłynniejszej powieści fantastyczno-przygodowej Juliusza Verne’a „20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi” (pływający batyskafem szalony naukowiec kapitan Meno), a nie dam głowy, czy sam Czarny Egon nie stanowi nawiązania do duńskiej komedii filmowej o „Gangu Olsena”. A to jeszcze nie wszystko. Bez trudu rozpoznacie niemal żywcem zaczerpnięte „cytaty” z „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza (przypomnijcie sobie, jak Danuśka ratowała przed katem Zbyszka z Bogdańca!), a nawet – nie, to nie przejęzyczenie ani błąd merytoryczny – „Kanału” Andrzeja Wajdy. Jak widać, Koziarski tym razem naprawdę poszedł na całość. Ale, co najistotniejsze, nie przesadził. W tym „szaleństwie” (bo to oczywiście jeszcze nie wszystkie inspiracje) znalazł metodę, która sprawiła, że nie tylko on sam świetnie bawił się w czasie pracy nad scenariuszem, ale przednią zabawę mają również czytelnicy. Kapitalną pracę wykonał także grafik. Artur Ruducha po raz kolejny udowodnił, że jest nie tylko pierwszorzędnym karykaturzystą (od lat pracującym dla gazet), ale i rysownikiem komiksowym, którego powstające teraz dzieła za kilka dekad fani będą wspominać z takim samym sentymentem, z jakim obecni pięćdziesięciolatkowie (i nieco starsi) wspominają wczesne dzieła Tadeusza Baranowskiego. Przede wszystkim ma on już wypracowany niepowtarzalny styl; wystarczy rzut oka na jeden kadr i wiadomo, że to Ruducha. Trzeba chcieć czegoś więcej? Ach… o jednej jeszcze rzeczy muszę wspomnieć, bo ubawiła mnie niemal do łez. Chodzi o „bie-dronkę” (tak właśnie pisaną). Nie zdradzę, o co chodzi, ale jestem pewien, że kiedy dotrzecie do tego miejsca – także roześmiejecie się głośno.
Tytuł: Piraci z Wysp Szczęśliwych #1: Podstęp Czarnego Egona Data wydania: 29 lipca 2022 ISBN: 9788366603479 Format: 40s. 214x290 mm Cena: 35,00 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 70% |