W ostatnich miesiącach wydawnictwo Egmont zaprezentowało trzy tomy serii "Lucky Luke", będące ostatnimi, jakie narysował Morris. Niestety, nie są to najlepsze komiksy tego powstającego przez wiele dekad cyklu. Ale problem w mniejszym stopniu dotyczy ilustracji, ocenę tych albumów mocno obniżają scenariusze, które są o wiele mil poniżej poziomu tych, które w najlepszych czasach serii stworzył Rene Goscinny.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Odpowiedzialny za fabułę "Proroka" Patrick Nordmann przedstawił historię niejakiego Dunkle’a, który poczuł jakieś boskie wezwanie i postanowił założyć własny kościół. Dziki Zachód był pełen takich ludzi, odwiedzających osady i miasteczka aby wygłaszać swoje kazania i werbować zwolenników do swej sekty. Dunkle ma jednak utrudnione zadanie, bo odsiaduje karę dziesięciu lat w tym samym więzieniu, co Daltonowie. A skoro los tak ich połączył, to można się spodziewać ich wspólnej ucieczki, która zapoczątkuje pościg prowadzony przez Lucky Luke’a. Ta historia jednak kompletnie nie ma rytmu. Aż osiem stron zajmują przygotowania do ucieczki, a już chwilę później cała piątka zbiegów trafia do miasteczka Paradise Gulch, zamieszkanego w całości przez religijną wspólnotę. I w zasadzie nie mają tam nic do zrobienia przez kolejne dwadzieścia stron. Chodzą, poznają mieszkańców, zakładają bar i niewiele z tego wynika – ani to nie przyspiesza akcji, ani nie generuje zabawnych żartów. Jedyna zapadająca w pamięć i wywołująca uśmiech na twarzy scena z tego albumu, to ta, w której Averell myśli, że Bzik jest prorokiem i wykonuje jego polecenia.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Podobnie jest ze scenariuszem, jaki napisał Bob de Groot. W albumie "Artysta malarz" mamy w zasadzie dwa motywy, które zdaniem autora mają rozśmieszać. Tytułowy bohater lubi dużo jeść i jest skory do bitki – co scenarzysta postanawia do znudzenia, co kilka stron przypominać. Drugi motyw to przestępca Curly, który pragnie zemścić się na malarzu, więc przez cały czas zastawia prymitywne i nieudane pułapki, z których Lucky Luke musi go wyciągać. Niestety, to wszystko nie współgra, nie układa się w jakąś porywającą historię. Ot, otrzymujemy po prostu komiks drogi, przedstawiający podróż bohaterów i kilka ich przygód w trakcie kolejnych przystanków. Celem jest dotarcie do wodza Hiawathy, którego artysta chce namalować. Dzieje się to jednak już w 2/3 albumu, a cała reszta – wątek z kolejnym przestępcą – wygląda jak doklejony na siłę, żeby dopełnić objętość albumu. Jedynym plusem tej nudnej i średnio zabawnej historii jest możliwość poznania twórczości tytułowego artysty – jest nim bowiem malarz Frederic Remington, który na swych obrazach przedstawiał Dziki Zachód i jego mieszkańców. Trochę lepiej prezentuje się fabuła Patricka Nordmanna w albumie "Legenda Zachodu". Przedstawił w nim działalność Buffalo Billa, który w swoim Wild West Show prezentował w efektownej formie to, co działo się na Dzikim Zachodzie. W takim przedstawieniu nie mogło zabraknąć najsłynniejszych bandytów – czyli braci Daltonów. Ale skoro oni siedzą w więzieniu, to Buffalo Bill zostaje zmuszony do zatrudnienia aktorów wcielających się w ich role. To wywołuje oczywiście złość prawdziwych Daltonów i staje się powodem ich ucieczki. Przyłącza się do nich inny skazaniec – Geronimus Caesar Plunk, który jako ich oficjalny impresario zamierza zająć się karierą braci. Jest w tym albumie kilka zabawnych motywów, jak np. komfortowa cela, którą Daltonowie otrzymują jako gwiazdy czy książki, jakie Plunk wydał, aby zwiększyć popularność swoich podopiecznych. Jednak historia ma dziury logiczne. Trochę szkoda, bo z bardziej dopracowanym scenariuszem to mógł być bardzo dobry komiks.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Albumem "Legenda Zachodu" Morris pożegnał się z serią; widać w nim, że styl ilustracji odbiega od wcześniejszych. Chodzi o większe kadry i tym samym ich mniejszą liczbę na stronie. Wcześniej takie zabiegi były czymś wyjątkowym, a większe kadry miały swoje konkretne uzasadnienie fabularne. W tych ostatnich trzech albumach, a zwłaszcza w "Legendzie Zachodu" powiększenie kadru nie idzie często w parze z zawarciem na nim większej liczby szczegółów czy jakichś rozbudowanych scen grupowych. Powoduje to czasami brak płynności w przejściu między poszczególnymi kadrami i konieczność uciekania się nawet do pomocy strzałek. Lata 2000-2002 to nie był najlepszy okres dla tej serii. Na szczęście nowi scenarzyści wyciągnęli z tych słabszych skryptów pewną naukę, a następca Morrisa – Achde - radzi sobie znakomicie z ilustracjami. Dzięki temu ten liczący już 74 lata cykl wciąż żyje, ma się dobrze, a nadal zostało tyle historii z Dzikiego Zachodu, które można opowiedzieć. Plusy: - Daltonowie w show Buffalo Billa
- postać Frederica Remingtona
Minusy: - mało zabawne historie
- słaba konstrukcja scenariuszy
Tytuł: Lucky Luke #68: Prorok Data wydania: lipiec 2020 ISBN: 9788328198098 Format: 48s. 216x285mm Cena: 24,99 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 50%
Tytuł: Lucky Luke #69: Artysta malarz Data wydania: październik 2020 ISBN: 9788328198210 Format: 48s. 216x285mm Cena: 24,99 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 60%
Tytuł: Lucky Luke #70: Legenda Zachodu Data wydania: grudzień 2020 ISBN: 9788328198234 Format: 48s. 216x285mm Cena: 24,99 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 70% |