Fabuła powieści Richarda Flanagana okazuje się równie dziwna i podatna na różnorakie interpretacja jak jej tytuł. W każdym razie „Żywe morze snów na jawie” to lektura nie tylko intrygująca, ale także skłaniająca do rozmyślań nad przemijalnością życia.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na początku jesteśmy świadkami tego, jak pogorszenie stanu zdrowia starzejącej się matki powoduje, że codzienna rutyna głównej bohaterki zostaje zaburzona. Anna, renomowana architektka z Sydney, nie tylko coraz częściej odwiedza chorą Francie w szpitalu Royal Hobart, ale wspólnie z braćmi będzie musiała podjąć decyzję co do sposobu jej dalszego leczenia. W miarę upływu czasu rokowania są bowiem coraz gorsze, a w pewnym momencie żadne środki nie zaoszczędzą kobiecie bólu. Dość paradoksalnie tej sprawie najmniej do powiedzenia ma zajmujący się na co dzień staruszką Tommy, bo jako malarz, który nigdy nie zrobił kariery, jest on traktowany przez rodzeństwo nieco z góry. Jak przystało na zamożnego biznesmena pierwsze skrzypce odgrywa tutaj Terzo, który jest wyjątkowo zdeterminowany w dążeniu od utrzymania matki przy życiu. Anna zdaje się zaś biernie poddawać jego decyzjom, ignorując przy tym sygnały świadczące o tym, że Francie być może wolałaby już umrzeć. Zdajemy sobie wprawdzie sprawę, jak trudne bywa pogodzenie się z możliwością odejścia na zawsze bliskiej osoby, ale jednocześnie wiele wskazuje na to, że kluczem do zrozumienia obecnych wyborów trójki rodzeństwa są wydarzenia z przeszłości. Z kolei kiedy poznajemy kolejne rodzinne sekrety, jesteśmy w stanie znacznie lepiej zrozumieć nad wyraz skomplikowane relacje łączące Francie i jej dzieci – w tym trzeciego syna, który przed laty powiesił się w szopie. Równolegle z zaciekawieniem obserwujemy zmagania Anny z naprawdę niezwykłą przypadłością. Otóż zupełnie niespodziewanie bez śladu znika jej palec u ręki. Nie jest to jednak wynik jakiegoś urazu – ot nagle po prostu go nie ma, jakby został wymazany gumką z rysunku. Co gorsza, kobieta niedługo później w podobny sposób traci kolejne części swego ciała… Warto dodać, że nie poznajemy wyjaśnienia tego fenomenu, ale wnosi on do fabuły sporą dawkę niesamowitości i napięcia. W „Żywym morzu snów na jawie” autor zwraca też uwagę na rolę, jaką w naszym życiu odgrywają media społecznościowe. Główna bohaterka śledzi bowiem w internecie doniesienia o pożarach trawiących australijskie lasy oraz zmianach klimatycznych stanowiących realne zagrożenie dla wszystkich mieszkańców tego kontynentu, ciągle przegląda Facebooka i Instagram, a na poprawę nastroju na przykład wysyła zdjęcie swoich stóp w nowych sandałach. W pewnym momencie zainteresowania Anny zmierzają w dość niespodziewanym kierunku… Mimo niewielkiej objętości powieść Richarda Flanagana porusza wręcz nadspodziewanie dużo ważnych problemów. Nie znajdziemy tutaj jednak żadnych gotowych odpowiedzi czy recept na lepsze życie, a raczej dość przygnębiającą wizję rozmaitych zagrożeń czyhających zarówno na całą ludzkość, jak i na określone typy osób. Z pewnością warto przekonać się, co na ten temat ma do przekazania laureat Nagrody Bookera za „Ścieżki północy”.
Tytuł: Żywe morze snów na jawie Tytuł oryginalny: The Living Sea of Waking Dreams Data wydania: 23 marca 2022 ISBN: 978-83-08-07738-2 Format: 272s. 143×205mm; oprawa twarda Cena: 48,– Ekstrakt: 80% |