Z takimi pozycjami, jak "Nocny krzyk" recenzent ma zawsze wielki ból głowy. Jak bowiem ocenić komiks, który z założenia jest oniryczny, jego bohaterowie pozbawieni są twarzy, zaś fabuła rozmywa się, pozostawiając pole do indywidualnych interpretacji? Cóż, spróbujmy…  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Teresa jest samotniczką, prowadzącą "Sklep magiczny". Jest on właściwie antykwariatem z dziwnymi, rzadkimi książkami, winylami z alternatywną muzyką, undergroundowymi komiksami i innymi gadżetami, których poszukuje zdołowana, gotycka młodzież. Problem polega na tym, iż w jej miasteczku takowej w zasadzie nie ma. Na przestrzeni całego komiksu w przybytku pojawia się tylko jedna klientka, za to stała. Chodzi o Matyldę, fankę mang i deskorolek. Właścicielka sklepu ma jeszcze jedno hobby. Wydaje fanzin pod tytułem "Nocny krzyk", w którym publikuje swoje opowiadania. Teresa nie jest szczęśliwa. Ma wrażenie, że życie przecieka jej przez palce. Dławi ją nijakość otaczającego ją świata i nie sądzi, by cokolwiek w tej materii miałoby się zmienić. Może właśnie dlatego pewnego razu przebrała się za wiedźmę i wykonała obrządek mający przywołać demona. Ku jej wielkiemu zdziwieniu takowy się zjawił. Do tego okazało się, że jest dziewczyną, nosi różowe włosy, koszulkę z Pikaczu i jest fanem japońskiej kultury. Nazywa się Laura. Zgodnie z zasadami ma spełnić życzenie przyzywającego. Tyle tylko, że życie Teresy jest tak bezbarwne, iż ta nie ma pojęcia o co mogłaby poprosić. I kiedy tak piszę powyższe streszczenie, po raz kolejny ogarnia mnie złość na autora "Nocnego krzyku" Borję Gonzaleza. Wpadł on bowiem na prosty, acz rewelacyjny pomysł, który mógłby posłużyć za stworzenie całej serii przygód niedowartościowanej bibliotekarki i demona-psychofana mangi. O tym, że zderzenie tych osobowości jest istnym samograjem świadczy ponad połowa komiksu, którą można potraktować jako jedno wielkie mrugnięcie do czytelnika obeznanego w popkulturze. Tymczasem Gonzalez postanowił nie iść tą drogą. Wymarzył sobie komiks metafizyczny. Powtykał więc w wolne miejsca różne zjawy, mrocznego spikera radiowego i wielkie oko w lesie (tak na marginesie jest to jedyne oko, jakie można znaleźć w komiksie). I szczerze mówiąc pod koniec poczułem się mocno rozczarowany, że pomimo tak dobrego początku, ostatecznie zostajemy z niczym. A może to tylko ja się nie zorientowałem, jakie było główne przesłanie? Na pewno w cenie są opowieści zostające z czytelnikiem na dłużej, o których będzie rozmyślał przed pójściem spać, ale Borja Gonzalez zostawił tu tak dużo niedopowiedzeń, iż można mieć wrażenie, że się zostało oszukanym. Dano nam bowiem świetne, mięsiste postacie, zbudowano interesujące relacje między nimi, a potem wychodzi na to, że sami musimy wymyślić sobie zakończenie. Równie oniryczna, co fabuła, jest strona graficzna "Nocnego krzyku". Jak już wspomniałem, postacie nie mają twarzy, co jest dziwnym zabiegiem, którego również nie do końca rozumiem. Nie są to bowiem postacie całkiem anonimowe. Mają przecież imiona i łatwo je rozpoznać po fryzurach, czy sposobie ubierania się. Co najwyżej robi to wrażenie w momencie, kiedy widzimy plakaty informujące o zaginionych nastolatkach. Brak twarzy podkreśla, jak bardzo ich nie zauważamy i są nam obojętni. Przyznam, że najchętniej zmieszałbym "Nocny krzyk" z błotem za rozczarowanie, jakie przynosi jego zakończenie. Jednak nie mogę, ponieważ w dużej mierze to świetna lektura, która posiada specyficzną atmosferę zadumy i niesamowitości, a jednocześnie potrafi rozbawić łamaniem popkulturowych szablonów. Wszystko to jest niezwykle wciągające i po prostu nie sposób oderwać się od lektury, póki nie dotrze się do ostatniej strony. Co zaś się tyczy tego nieszczęsnego zakończenia, to… wygląda na to, że znów nie będę mógł zasnąć dogłębnie je analizując.
Tytuł: Nocny krzyk Data wydania: 11 maja 2022 ISBN: 978-83-8230-274-5 Format: 144s. 178 × 245 mm Cena: 64,90 Gatunek: fikcja, groza / horror Ekstrakt: 70% |