powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CCXIX)
wrzesień 2022

Z filmu wyjęte: Władek, dorzuć jakiś futurystyczny gadżet!
Twórcy filmów pornograficznych też od czasu do czasu próbują nakręcić coś z gatunku science fiction, ale mają o tyle trudniej, że w ich przypadku słowo „budżet” jest Złotym Graalem zza siedmiu mórz. Innymi słowy – nikt w branży już nie pamięta, co to za zwierzę.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Filmy pornograficzne rządzą się własnymi prawami. Mają praktycznie zerową fabułę, niemal nieistniejące dialogi i… no, dużo ciał, które łączą się z innymi ciałami w najdziwniejszych konfiguracjach. Nikt sobie w nich nie zaprząta głowy dziwactwami w rodzaju intrygi, kostiumów czy gry aktorskiej, aczkolwiek od czasu do czasu przytrafia się szaleniec z ambicjami – zupełnie zbędnymi w tej branży (przynajmniej według większości twórców zaangażowanych w kino sapane) – i robi pornosa tak, jak się robi każdy inny film. No, prawie. Nadal trudno mówić o skomplikowanej fabule i oscarowych kreacjach, ale historia niekiedy przypomina z grubsza romans czy dramat, w rozbuchanej wersji – osadzony w którejś z mniej lub bardziej słusznie minionych epok. Zdarzają się jednak i absolutne rodzynki, czyli pornosy fantasy oraz science fiction, te ostatnie naturalnie z praktycznie zerowym wkładem „science”. Że choćby wspomnę o zasłużonej już dla „gatunku” serii „Sex Trek”.
Jednym z reżyserów, którym odbiło na tyle, że zabrali się za kręcenie pornosa SF, jest niejaki Nick Orleans. To reżyser o tyle ciekawy, że nakręcił w swojej karierze symboliczne 69 filmów, a zadebiutował powstałym w 1993 roku filmem „Virtual Sex”, czyli po naszemu „Wirtualny seks”. Fabuła tej produkcji jest prościutka. Żeby zostawiona w domu żona się nie nudziła, wyjeżdżający w kilkutygodniową delegację mąż zostawia jej maszynkę do seksu w wirtualnej rzeczywistości. Wystarczy założyć podłączone do urządzenia okulary i już można odczuwać doznania płynące z fantazji. Naturalnie kobieta wykorzystuje kolejne propozycje programu komputerowego (seks z facetem, ślubna orgietka z udziałem kumpeli, doznania seksualne w ciele mężczyzny), ale i sam program – dość samodzielny, wszak to technologiczna przyszłość i sztuczna inteligencja jest niemal wszędzie – przybiera ludzką postać i współżyje z równie ludzką SI zawiadującą domem. Co jest o tyle fascynujące, że jedna z SI uznała za zasadne pokazać się jako umięśniony facet… dokręcający oporną śrubę na metalowym słupku. Powoli, w pocie czoła, i w skórzanym, ażurowym wdzianku.
Najciekawsza w tym wszystkim jest scenografia. Otóż to, co widać na załączonym zdjęciu, to… panel sterowania domową sztuczną inteligencją. Ma ona nawet swoje imię: Athena 2001. I niby nic w tym szokującego, w końcu panel, jak panel, i nazwa, jak nazwa. Myślę jednak, że melomani od razu zauważyli, co przedstawia obrazek. Otóż jest to plastikowa wkładka pudełka do płyt CD i DVD. Na tej części kładzie się płytę, tyle że ząbki, które normalnie trzymałyby środek płyty, wycięto i zastąpiono czerwonym światełkiem.
Oczywiście w normalnym filmie sytuacja taka oznaczałaby, że mam do czynienia z dziadowską scenografią, ale że to zwyczajny pornos, to nie ma co rozdzierać szat. Nadal jednak scena niezamierzenie bawi.
Za tydzień jeszcze jeden kadr z tego pociesznego filmu…
powrót; do indeksunastwpna strona

76
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.