Bałem się tego komiksu. Zanim go przeczytałem, najpierw dość długo łypał na mnie z półki i doprawdy nie wiedziałem czego się po nim spodziewać. Oto on – „Mały astronauta” autorstwa Jean-Paula Eida.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Juliette jest już dorosła. Odwiedzając dom, w którym niegdyś mieszkała, snuje wspomnienia. O sobie, o rodzicach, a także o bracie, który, jak wierzy był astronautą. Nazywał się Tom na cześć Majora Toma z piosenki Davida Bowie′ego i był niezwykłym dzieckiem. Urodził się bowiem z dziecięcym porażeniem mózgowym. Dziewczyna przedstawia historię rodziny, która musiała ten fakt zaakceptować, przetrawić i w końcu nauczyć się z nim żyć. Każdy z jej członków na swój sposób. Zaczyna się niewinnie. Tom jest niemowlakiem. Nieco cichym, ale jeszcze nic nie zwiastuje by było z nim coś nie tak. Wreszcie przychodzi diagnoza. To chyba najbardziej poruszający moment komiksu. Juliette tak relacjonuje tamtą chwilę: „tego dnia, choć miałam zaledwie kilka lat, zdałam sobie sprawę, że coś strasznego właśnie spadło na naszą rodzinę. W moje bliźniacze wieże WTC uderzył samolot”. Jean-Paul Eid nie bawi się w wielkie słowa i rozdzieranie szat. Prostymi środkami, jak grymasy twarzy, czy sposób podtrzymywania głowy ręką, potrafi zaprezentować całe spektrum emocji, jakie towarzyszyły rodzicom wyobrażającym sobie wszystko, co najgorsze. Potem zaczyna się walka z codziennością. Rodzice starają się ze wszystkich sił, by mimo wszystko było normalnie. Oczywiście jest to bardzo trudne. Zwłaszcza, kiedy zmuszeni są stoczyć ciężką batalię o przyjęcie Toma do żłobka. Odbijali się od ścian nawet w placówkach z klasami integracyjnymi. Słusznie argumentują, że nie tylko chłopiec może się wiele nauczyć od innych dzieci, ale także dzieci od niego. W końcu nie jest żadnym potworem, a żywą istotą, która też potrzebuje miłości. Nade wszystko jego obecność wyzwala u innych skrywane gdzieś głęboko pokłady dobroci. Juliette odkrywa to, kiedy kładzie się obok braciszka, by mu poczytać. Ponieważ ten nie mówi, postanawia zrozumieć jego świat przykładając swoje ucho do jego. Wtedy wyobraża sobie, że Tom jest kosmonautą. W ten sposób rodzi się między nimi niezwykła więź, pozwalająca po latach mówić jej o całej sytuacji spokojnie i bez śladu goryczy. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że omawiana pozycja daleka jest od łzawego dramatu. Nie znajdziemy w niej analizy psychologicznej teorii reakcji pacjenta na wiadomość o nieuleczalnej chorobie sformułowanej przez Elisabeth Kübler-Ross. To ciąg sekwencji z życia, pokazujących, że może i nie jest łatwo, ale nie jest też tak strasznie. Po pierwszym zetknięciu z komiksem zwróciłem uwagę na bardzo dużo kadrów, na których bohaterowie się uśmiechają. W pierwszej chwili można wziąć to za kompletną fikcję. W powszechnej świadomości choroba dziecka jest najgorszym, co się może wydarzyć. Niemniej Jean-Paul Eid wie o czym pisze i rysuje. Sam ma syna z porażeniem mózgowym. I to już dwudziestoletniego. „Mały astronauta” nie jest typową pozycją mówiącą o nieuleczalnej chorobie. Zamiast wyrzucania żalu lub szokowania odbiorcy, jej celem jest ukazanie życia codziennego rodzin dotkniętych wspomnianym problemem. Nie mówi, że wszystko idzie jak po maśle ale jednocześnie pokazuje, że nie jest to również brnięcie przez permanentną depresję. Tom swoją obecnością zmienił życie wielu osób. I wciąż to robi. Za każdym razem, kiedy zdecydujemy się sięgnąć po ten komiks.
Tytuł: Mały astronauta Data wydania: 26 kwietnia 2022 ISBN: 9788367270021 Format: 152s. 168x230 mm Cena: 75,00 Gatunek: obyczajowy Ekstrakt: 90% |