powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CCXXI)
listopad 2022

Z filmu wyjęte: O aeroplanie na planie (zdjęciowym) - słowo trzecie
Kto mówił, że ściągnięty do kręcenia filmu samolot w ogóle musi latać…?
Po dwóch umownie radzieckich samolotach (pierwszy i drugi) dzisiaj proponuję samolot, który tak naprawdę wcale samolotem nie jest. Przynajmniej nie w użytecznym sensie. Widoczna na zdjęciu maszyna, zastępująca w jednym z ujęć właściwy, jak najbardziej pełnosprawny płatowiec, jest bowiem jedynie skorupą, pozbawioną silnika wraz ze śmigłem i najpewniej bujającą w obłokach dzięki pomocy dźwigu. Zawsze bowiem kłopotliwe jest kręcenie ujęć twarzy pilotującego samolot bohatera – koszt wypożyczenia drugiej maszyny, w której będzie zamontowana kamera i oba samoloty będą sobie tam i z powrotem latały, jest niebagatelny, najczęściej więc albo budowało się w studiu makietę kabiny, albo właśnie podwieszało samolot na dźwigu, dzięki czemu – przy zręcznym operatorze – „samolot” mógł nawet trochę „polatać”. Oczywiście przyzwoitość nakazywała, by widz nie był niepokojony ujęciami ze stelażem kabiny, dźwigiem czy liną, na której maszyna wisi. No, chyba że twórcy mieli akurat widza gdzieś.
Ten drugi przypadek wystąpił w archaicznej francusko-włoskiej sensacji o szumnym tytule „Coplan FX 18 casse tout”, czyli „Coplan FX 18 łamie wszystkie zasady”. Film powstał w 1965 roku i był luźną kontynuacją starszego o rok „Agent Secret FX 18”. Obie produkcje były z tych tańszych, więc pierwszą nakręcono na Korsyce, a tę drugą w jeszcze tańszej Turcji.
Z Francji zostaje porwanych dwóch speców od napędu rakietowego. W teorii dokonali tego Egipcjanie, ale trop prowadzi do Turcji, więc udaje się tam trójka najlepszych agentów, w tym jedna kobieta. Po szeregu dość żenująco zrealizowanych bijatyk i pościgów (prócz samolotu bez śmigła możemy tam trafić np. na samolot przyspawany do paki ciężarówki, a także obejrzeć pocieszną scenę przeskakiwania auta z nabrzeża na prom), uszczupleni o agentkę bohaterowie docierają na teren rzekomych wykopalisk archeologicznych, gdzie szalony naukowiec skonstruował rakietę z głowicą atomową i właśnie szykuje się do rozpętania atomowej zagłady.
Kiedyś film może wywoływał jakieś emocje, a może nawet wypieki na twarzy, ale dzisiaj jest to wyłącznie zabytek – z kiepskimi rolami, tanią realizacją i tuzinkową intrygą.
Co zaś do sportretowanego samolotu – jest to francuska maszyna MS.885 Super Rallye, produkowana początkowo przez zakłady Morane-Saulnier, a później przez konsorcjum SOCATA. Mimo iż samolot wygląda na wymęczony życiem, nie jest żadnym rupieciem, bo produkcję całej rodziny Rallye (MS.880 i dysponującego większą mocą silnika MS.885) rozpoczęto dopiero w roku 1961, a więc cztery lata przed wypuszczeniem filmu na ekrany kin. Co ciekawe, jedną z wersji tego typu płatowców – czteromiejscowy Rallye 100ST – produkowaliśmy na licencji u nas, w Polsce, jako PZL-110 Koliber.
powrót; do indeksunastwpna strona

58
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.