To niespodzianka! Zaledwie pięć miesięcy po albumie „October Suite” ukazała się kolejna płyta zespołu RGG – „Endorfina”. Zawarty na niej materiał nie jest taki nowy (pochodzi sprzed trzech lat), ale nie ma to najmniejszego znaczenia, ponieważ muzyka tria jest ponadczasowa. Równie świeżo brzmi w 2022 roku, jak i brzmiałaby – na przykład – pół wieku temu. Jeśli nie boicie się wyzwań, sięgnijcie po ten album koniecznie!  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To był bardzo dobry pomysł, aby swoją najnowszą płytę zatytułować… „Endorfina”. To jakby od razu dołączyć do niej dodatkowy znak jakości. Dodatkowy, bo przecież uznaną marką jest już sam zespół – aktywnie działające na krajowym rynku od dwóch dekad trio RGG. Widać artyści byli bardzo pewni siebie, na sto procent przekonani o tym, że ich najnowsza muzyka wywoła u słuchaczy dobre samopoczucie i wprawi ich w stan euforyczny. Wszak endorfina to tak zwany hormon szczęścia. Czy pomylili się? Przeszarżowali? W żadnym wypadku. To kolejny doskonały album zespołu, choć nieco odmienny od tego, co znalazło się na trzech poprzednich, mocno klasycyzujących krążkach: „Memento” (2019), poświęconym Stanisławowi Lemowi „ Mysterious Monuments on the Moon” (2021) czy zrealizowanym w składzie poszerzonym do sekstetu „ October Suite” (2022). Pianista Łukasz Ojdana, kontrabasista Maciej Garbowski i perkusista Krzysztof Gradziuk to wyśmienici improwizatorzy, choć nie zawsze na swoich wydawnictwach dawali temu wyraz. Może więc z tego powodu zdecydowali się po trzech latach oczekiwania opublikować ten właśnie materiał – zarejestrowany na żywo koncert zorganizowany w ramach projektu Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego „Fina na Ucho”. Odbył się on w Warszawie 10 października 2019 roku, a na jego repertuar złożyła się muzyka w stu procentach improwizowana. Przygotowując publikację płytową, członkowie tria podzielili całość na dwie części, choć równie dobrze mogliby to sobie darować. Prawdopodobnie potrzebne im to było z racji tego, że „Endorfina” została wydana jednocześnie w wersji kompaktowej i winylowej. Zdecydowanie polecam tę pierwszą, ponieważ zawiera kilkanaście minut muzyki więcej. A w przypadku RGG z góry można założyć, że ilość przekłada się na jakość. O ile poprzednie płyty formacji – jak już wspomniałem – dowodziły zainteresowania artystów muzyką klasyczną, na „Endorfinie” wybijają się na plan pierwszy inspiracje dwudziestowieczną awangardą spod znaku Karlheinza Stockhausena (w większym) czy Johna Cage’a (w mniejszym stopniu). Mówiąc prościej: nie jest to muzyka dla każdego; nawet nie wszyscy wielbiciele free jazzu mogą poczuć się nią usatysfakcjonowani. Chyba że na co dzień nie stronią od minimalizmu. Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli: to nie znaczy, że komukolwiek odradzam ten album (wręcz przeciwnie!), jedynie przestrzegam. Podkreślając jednocześnie, że nawet jeśli ktoś w takiej twórczości nie gustuje, ale słucha jazzowych improwizacji, koniecznie powinien po „Endorfinę” sięgnąć. Bo co by nie napisać, nie zmieni to faktu, że to płyta doskonała. Wykonawczy majstersztyk. Świadczący o tym, jak wielkimi wirtuozami, na dodatek obdarzonymi wyjątkową wyobraźnią są panowie tworzący RGG.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Starsi czytelnicy mogą kojarzyć jeszcze pojawiający się w czasach Polski Ludowej w czwartkowe wieczory (reaktywowany też, choć bez sukcesu, w III RP) magazyn kulturalny „Pegaz”. Otwierała go dość siermiężna, minimalistyczna animowana czołówka, na tle której rozbrzmiewały awangardowe dźwięki fortepianu. I taka właśnie muzyka – oczywiście w pewnym uproszczeniu – trafiła na nowy krążek tria. Niełatwo jest przeanalizować te nieco ponad pięćdziesiąt minut improwizacji, ponieważ wymyka się ona jednoznacznym ocenom. Owszem, wspólnym mianownikiem jest instrumentarium, które w tym przypadku – w przeciwieństwie chociażby do „ October Suite” – pozostaje niezmienne. Ale poza tym wszystko pozostałe oparte jest na niekiedy ewolucyjnych, innym znów razem rewolucyjnych – zmianach. Ojdana, Garbowski i Gradziuk – znający się na wylot, potrafiący grać ze sobą „z zamkniętymi oczyma”, z wyprzedzeniem przewidujący ruchy partnera – płynnie przechodzą od tematu do tematu, od nastroju do nastroju, od jednej stylistyki w inną. Nie ograniczają się przy tym w niczym. Mając do dyspozycji niezbyt rozbudowane instrumentarium, wzorem polskich kompozytorów sonorystycznych (od Krzysztofa Pendereckiego po bardzo im bliskiego Henryka Mikołaja Góreckiego) starają się wydobywać z niego dźwięki nieoczywiste. I wcale nie ograniczają się jedynie do traktowania kontrabasu smyczkiem. Swoje w tej dziedzinie dorzuca również perkusista (swoją drogą chętnie wchodzący w intensywne dialogi w ramach sekcji rytmicznej), a gdy wydaje się to muzykom niezbędne – potrafią zaprząc do swojej „stajni” także pogłosy. Chcąc nie chcąc, na plan pierwszy wybija się fortepian Łukasza Ojdany, który z jednej strony potrafi bardzo konsekwentnie budować nastrój nawet pojedynczymi akordami, z drugiej natomiast – nie stroni od bardziej rozbudowanych, bliskich estetyce romantyzmu fraz. Ba! na finał ofiarowuje słuchaczom w prezencie ewidentnie optymistyczne dźwięki. Zaskoczenie? Nie całkiem, w końcu tytuł płyty do czegoś zobowiązuje. Skład: Łukasz Ojdana – fortepian Maciej Garbowski – kontrabas Krzysztof Gradziuk – perkusja
Tytuł: Endorfina Wykonawca / Kompozytor: RGGData wydania: 18 listopada 2022 Nośnik: CD Czas trwania: 52:30 Gatunek: jazz W składzie Utwory CD1 1) I: 18:03 2) II: 34:26 Ekstrakt: 80% |