powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CCXXII)
grudzień 2022

Klasyka kina radzieckiego: Zły emir nie daje za wygraną
Kamil Jarmatow ‹Upadek Czarnego Konsula›
„Upadek Czarnego Konsula” to udane zwieńczenie utrzymanej w stylistyce easternu uzbeckiej trylogii historyczno-rewolucyjnej Kamila Jarmatowa, której poprzednimi częściami były filmy „Burza nad Azją” i „Jeźdźcy rewolucji”. W dużym stopniu dlatego, że na ekranie widzimy wreszcie nietuzinkowe postaci historyczne: ostatniego emira Buchary oraz stojącego po drugiej stronie barykady Michaiła Frunzego – dowódcę wojskowego do specjalnych poruczeń.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ostatni emir Buchary Said Mir Muhammed Alim Chan (1880-1944) – rządzący księstwem z nadania i pod protektoratem cara Mikołaja II Romanowa, w wojnie domowej walczący przeciwko bolszewikom po stronie „białych” generałów – świetnie nadawał się z punktu widzenia władz radzieckich na filmowy „czarny charakter”. Nie zaskakuje więc fakt, że twórcy środkowoazjatyckich eposów historyczno-rewolucyjnych często czynili go głównym wrogiem rodzącego się państwa chłopów i proletariuszy. Tadżycki reżyser Kamil Jarmatowicz Jarmatow (1903-1978) nie był tu wyjątkiem. O Alim Chanie mowa była już w „Jeźdźcach rewolucji” (1968), drugiej części easternowej trylogii otwartej „Burzą nad Azją” (1964), natomiast w ostatniej odsłonie cyklu, czyli „Upadku Czarnego Konsula” (1970), stał się on już jedną z najważniejszych postaci dramatu. Oczywiście spośród tych stojących po niewłaściwej stronie dziejów. Zresztą nawet tytuł filmu odnosi się do niego…
Akcja „Upadku…” rozgrywa się w 1920 roku – w ostatnich miesiącach panowania emira (w którego wciela się, znany z „Bez strachu” Alego Chamrajewa, Jakub Achmedow). Rządzona przez niego Buchara to – tak przynajmniej zostało to przedstawione na ekranie – kraj biedny, zacofany, feudalny, a więc wciąż jeszcze pogrążony w „mrokach średniowiecza”. Ludność terroryzowana jest przez władcę-tyrana, który nie chce dostrzec, że świat wokół niego radykalnie się zmienia, nowocześnieje, a motorem napędowym zmian jest – symbolizowany przez, cieszącego się szczególną atencją reżysera, Włodzimierza Iljicza Lenina – bolszewizm. Reprezentujący epokę odchodzącą w niebyt Alim Chan nienawidzi tego, co nowe, co może zmieść go z areny dziejów; jest więc gotowy bronić swojej pozycji do ostatniej kropli krwi – nie swojej jednak, lecz swoich żołnierzy. Nie ma takiej podłości, której by nie uczynił, aby utrzymać się na tronie. Masowe rzezie, skrytobójstwa, zdrady – to wszystko jest w Bucharze na porządku dziennym. A przynajmniej tak widzi to mocno zaangażowany politycznie Jarmatow, któremu w pisaniu scenariusza pomagał stary znajomy, Ormianin Michaił Miełkumow („Burza nad Azją”, „Jeźdźcy rewolucji”).
Co ciekawe, zagrożeniem dla władzy emira nie są jednak tylko komuniści i Armia Czerwona, w tym regionie dowodzona przez Michaiła Frunzego – którego zagrał Roman Chomiatow (vide „Żywi i martwi”), jedenastokrotny odtwórca tej postaci na dużym i małym ekranie – ale także tak zwani „młodobucharcy”, czyli przedstawiciele ideologii dżadidyzmu, która do Turkiestanu zawitała na przełomie XIX i XX wieków, niosąc ze sobą nacechowany nacjonalistycznie oświeceniowy prąd w kulturze islamskiej. Zawiązują oni spisek, którego celem jest fizyczne wyeliminowanie Alim Chana. Jednym z jego uczestników jest burżuazyjny poeta Kamał Ubajdułła (gra go Szuchrat Irgaszew – vide: „Bez strachu” oraz „Wysocki”). Nie akceptuje on przemocy, ale gdy prze swoich towarzyszy zostaje oskarżony o tchórzostwo, zmienia zdanie i zgłasza się na ochotnika jako zamachowiec. Wyposażony w karabinek snajperski zaczaja się na emira w górach i niechybnie pozbawiłby go życia, gdyby nie…
…no właśnie, to może być dla widza pewnym zaskoczeniem – gdyby nie, znany już z poprzedniej odsłony trylogii Jarmatowa, czekista Aznawur (ponownie wciela się w niego Szukur Burchanow). Jak to możliwe, że komunista, zaprzysięgły wróg „Czarnego Konsula”, ratuje mu życie. Otóż jest to skutkiem szerzej zakrojonego planu. Po pierwsze: bolszewicy boją się, że próba zamachu na Alim Chana – zwłaszcza nieudana – pociągnęłaby za sobą kolejne rzezie niewinnej ludności, jak ta w turkmeńskim Czardżuju (dzisiejszym Türkmenabacie). Po drugie: zależy im na tym, aby zdobyć zaufanie emira, zyskać bezpośredni dostęp do niego, by móc go szpiegować. Wszak szykuje się on do zbrojnego oporu przeciwko komunistom, a broń – za angielskie pieniądze – sprowadza dla niego złowrogi pułkownik Krasowski (w tej roli Władisław Kowalkow – patrz: „Przez ciernie do gwiazd [Per aspera ad astra]”, „Podziemie wiedźm”).
W filmie Kamila Jarmatowicza nakładają się więc na siebie dwa podstawowe wątki: stricte historyczny, pokazujący walkę komunistów o twierdzę Stara Buchara, z Michaiłem Frunzem w tle, oraz sensacyjno-szpiegowski, w którym na plan pierwszy wybijają się postaci fikcyjne: Aznawur, Ubajdułła oraz Machmud Budi – wyjątkowa kanalia, wybrana przez Alim Chana na szefa tajnej policji emiratu (gra go Chamza Umarow, znany między innymi z „Komisarza nadzwyczajnego” i „Siódmej kuli”). W efekcie powstała najlepsza część trylogii. Owszem, niekiedy naiwna (nie sposób nie uśmiechnąć się, kiedy widzimy, jak przedstawiciel „młodobucharców” ryzykuje życie, byle tylko wywieźć z miasta i dostarczyć na Kreml list do Lenina), ale za to trzymająca w napięciu i mająca nadzwyczaj wyrazistych negatywnych bohaterów. Nie da się bowiem ukryć, że zarówno Alim Chan, jak i Machmud Budi „kradną” film Aznawurowi i Ubajdulle; wzbudzają, jak to często bywa w przypadku ekranowych nikczemników, znacznie większe emocje.
Porównując „Upadek Czarnego Konsula” z mniej udanymi „Burzą nad Azją” i „Jeźdźcach rewolucji”, widać progres, jakiego dokonał Kamil Jarmatow. Można odnieść wrażenie, że dopiero przy trzecim swoim podejściu zrozumiał, jak należy kręcić historyczno-rewolucyjne easterny. Że sączący się z ekranu przekaz propagandowy podlany sosem szpiegowskiej sensacji – to jednak trochę zbyt mało, aby zaskarbić sobie wdzięczność widza. Że trzeba jeszcze wykreować odpowiednio charyzmatycznego antagonistę (względnie, jak tutaj, antagonistów) i pokazać go w działaniu. Alim Chan staje się więc jedną z najczęściej pojawiających się postaci: z jednej strony jest władczy i majestatyczny, z drugiej – przebiegły i okrutny. Otacza się zaś samymi podlecami, którzy – jak Krasowski czy Machmud Budi – tworzą jego gwardię przyboczną. Na ich tle idealista Ubajdułła, ironiczno-tatusiowaty Aznawur czy też posągowy Frunze – wypadają niezwykle blado. Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, łatwo zrozumieć, skąd wziął się sukces frekwencyjny „Upadku Czarnego Konsula”, który w samym tylko 1971 roku w kinach Związku Radzieckiego oglądnęło prawie 20 milionów widzów. Ba! w roku następnym film trafił również na polskie ekrany, gdzie taką popularnością na pewno się nie cieszył.



Tytuł: Upadek Czarnego Konsula
Tytuł oryginalny: Qora konsulning oʻlimi [Гибель Чёрного консула]
Reżyseria: Kamil Jarmatow
Zdjęcia: Miron Penson
Rok produkcji: 1970
Kraj produkcji: ZSRR
Czas trwania: 98 min
Gatunek: dramat, historyczny, western
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

32
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.