powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE1)
Beatrycze Nowicka 2022

Stulecie Stanisława Lema: Przeciętniak w swym zawodzie
ciąg dalszy z poprzedniej strony
AH: I jeszcze ciekawostka, którą łatwo przeoczyć: kiedy w „Teście” Pirx porównuje się z kadetem Boerstem, pada informacja, że Boerst ma zamożnych rodziców i nigdy nie musi się martwić brakiem pieniędzy na takie drobne przyjemności jak kino. Czyli Pirx albo pochodzi z uboższej rodziny, albo wręcz jest sierotą.
BN: Tych momentów jednak dużo nie było. Przy okazji wniosek się nasuwa – pierwsze wrażenie jest najważniejsze nie tylko w życiu, ale i w literaturze, dlatego lepiej jest jakiś większy pakiet informacji o bohaterze dać na początku – taki, aby czytelnika zaintrygować i zachęcić do szukania kolejnych wzmianek, mogących portret postaci uzupełnić.
• • •
KW: „Opowieści o pilocie Pirxie” to takie SF najbardziej klasyczne z klasycznych. Pozbawione kwestii politycznych, nie poruszające kwestii społecznych, nawet niezbyt próbujące przewidywać jak świat może wyglądać w przyszłości (dostajemy przecież tylko jego wycinki). To SF całkowicie skoncentrowane na relacji człowiek versus technologia. I choć oczywiście każda z opowieści mówi o jakimś problemie, jakimś dylemacie, jakiejś niedoskonałości czy to ludzkiej, czy to technicznej, to jak na Lema są te opowieści chyba bardzo optymistyczne, ukazujące całkiem skuteczną ekspansję ludzkości poza nasz świat. Jak sądzicie?
MO: Tutaj mam poważne wątpliwości. W „Teście” Pirx walczy ze sobą, ze swoimi słabościami, relacji człowiek – technologia jest tyle, co kot napłakał. Podobnie w „Ananke”. Nie dość, że główny bohater rozczula się nad swoim wiekiem, zastanawia się jak odnaleźć się w „komisji do spraw katastrofy”, to jeszcze kombinuje jak tutaj przekonać głównego „winnego” aby się przyznał. Nie twierdzę, że nie ma wątków człowiek vs. technika, ale sprowadzanie całości tylko do tej tematyki to zbyt duże uproszczenie.
AK: Zaraz, zaraz… Niby otwarcie kwestii politycznych poruszanych nie ma, ale jednak w „Odruchu warunkowym” dziwnym trafem właśnie Rosjanie to same bycze chłopy, a już za fatalną lokalizację Mendelejewa i sfuszerowaną drogę do niego odpowiadają Brytyjczycy i Kanadyjczycy, nie słuchający uparcie dobrych rad mądrych Rosjan. W „Polowaniu” firma produkująca Setaury jest amerykańska. Zresztą o ile eksploracja kosmosu jest umiędzynarodowiona to kosmiczne firmy przewozowe są najwyraźniej wciąż narodowe i jakoś tak przeważnie zdają się kojarzyć z zachodnim bezlitosnym kapitalizmem. A wszystkie firmy dostarczające androidy w „Rozprawie” czy komputery i ich oprogramowanie w „Ananke” też są o ile pamiętam zachodnie. Przypadek? Nie sądzę.
ASz: Zapewne konieczny ukłon w stronę cenzury. Za to zauważcie, że nigdzie nie ma najmniejszej wzmianki, jakiego kraju obywatelem mógłby być Pirx. Po nazwisku sądząc, Belgiem.
AK: Kwestie społeczne też są poruszane – choćby kwestia wpływu wprowadzenia człekokształtnych robotów do masowej produkcji, co musiałoby zmienić warunki pracy nie tylko kosmicznych pilotów, ale i społeczeństwo ludzi na ziemi… Zwłaszcza, że co najmniej jeden z owych androidów miał w planie przejęcie władzy nad światem, z czego zwierzył się Pirxowi… Poza tym trudno nie zauważyć, że Pirx funkcjonuje raczej w kapitalistycznym świecie, w którym romantyzm kosmicznych podróży został zastąpiony na piedestale przez o wiele bardziej prozaiczny maksymalny zysk.
AH: W „Odruchu warunkowym” faktycznie pojawia się ten smaczek z lokalizacją Mendelejewa i drogi, gdzie Rosjanie są cacy, a Brytyjczycy i Kanadyjczycy be. Ale to jest taki drobiazg, że w sumie można się uśmiechnąć: drobne przypomnienie o czasach, w których powstawała książka. (BTW podobny akcencik pojawia się w książce dla młodzieży „Tumbo z Przylądka Dobrej Nadziei” A. i C. Centkiewiczów: kiedy na Antarktydzie rozbija się samolot, na pomoc ruszają ekipy różnych narodowości, ale dopiero sowieckim pilotom udaje się dostarczyć rozbitkom zaopatrzenie, które ich ratuje od śmierci). Natomiast jeśli chodzi o kapitalizm majaczący w tle i komercyjny charakter kosmicznych podróży, to przecież tu nie ma żadnej zawoalowanej propagandy, tylko sama prawda, kapitalizm dąży przede wszystkim do maksymalizacji zysków…
AK: Powiedziałbym, że ten styk człowieka z technologią w „Opowieściach…” zawsze iskrzy. Człowiek z jednej strony ową technologię tworzy, rozwija i od niej w pustce kosmosu zależy, ale z drugiej zmaga się z jej niedoskonałością – nierzadko wywołaną zresztą ludzkimi błędami. I ja bym nie przesadzał z tą optymistyczną wizją ekspansji – ludzie co prawda jakimś cudem dają radę docierać nawet na podobne do Ziemi planety poza Układem Słonecznym, ale tak naprawdę wciąż zmagają się choćby z takim bardziej zakorzenionym przyczółkiem na Marsie. Widać rozwój ludzkości, ale to nie jest jednak np. Star Trek z mrowiem zamieszkałych planet (i mniej lub bardziej przyjaznych obcych cywilizacji), tylko mozolna orka na kosmicznym ugorze samotnej ludzkości.
BN: Ja ten kosmos Pirxa, a zwłaszcza loty zapamiętałam jako takie jakieś biedne, złomiasto-zardzewiałe. Może tak, jak Marcin wspomniał – że zanim przeczytałam Pirxa, zobaczyłam już „Gwiezdne Wojny” i zabrakło mi tego rozmachu. Tenże rozmach nie był aż tak duży w porównaniu z częściami kręconymi później, ale i tak w porównaniu z klaustrofobicznymi, skąpo opisanymi wnętrzami z lemowskich opowiadań robił ogromne wrażenie.
KW: A mnie ta wizja Pirxowego świata właśnie fascynuje. Nie świetlana przyszłość, nie bohaterowie podboju kosmosu, tylko niby opanowaliśmy już cały Układ Słoneczny, ale teraz zaczyna się szara rzeczywistość. Orka na ugorze. Wizja kosmosu, który spowszedniał. Ja chyba też oglądałem wcześniej „Gwiezdne wojny”, ale ani mi przez myśl nie przeszło, by porównywać ze sobą te dwa uniwersa. Zupełnie inna konwencja, zupełnie inny cel. Bliższy już byłby Pirxowi „Obcy”, gdzie astronauci rozmawiają o kwestiach wynagrodzenia, odkrywanie nowych światów postrzegając jako zbyteczną upierdliwość. I choć Pirx jest jednak nieco innym bohaterem (bardziej mi od amerykańskiego „blue collar workera” w „Obcym” pasuje na takiego PRL-owskiego inżyniera, który chce jakoś tam robić swoją przydzieloną robotę, nie szukając mocnych wrażeń), to jakoś ten zbiór łączy ta chęć trywializacji służby kosmicznej.
Z innej beczki – chętnie bym zobaczył grę wideo umieszczoną w takim uniwersum Pirxa.
AH: Tak, wizja kosmicznych podróży zdezelowanymi statkami, biurokracji, szwankujących robotów i przemęczonych załóg jawi się dość ponuro – dla mnie to trochę klimat laboratoriów uczelnianych w czasach PRL-u, a trochę żeglugi dalekomorskiej, gdzie jedne statki są nowoczesne, a inne to stare, zardzewiałe łajby, gdzie z silników kapie olej. Plus stosy atomowe i pomocniczy napęd borowodorowy. Rakietopunk!
MM: Po prawdzie jak się czyta niektóre fragmenty, to ma się wrażenie, jakbyśmy zamiast przenieść się w przyszłość, wylądowali w realiach bliższych tym sprzed kilkudziesięciu lat – od razu rzucają się w oczy ci wszędobylscy palacze, a Pirx golący się tępawą żyletką też nasuwa wątpliwości co do zaawansowania technologicznego ludzkiej cywilizacji.
KW: No tak, ale przecież tak wyglądało całe SF lat 60. To normalne, że ekstrapolowali na przyszłość ówczesne trendy i zwyczaje. Dziwię się, że się temu dziwicie. Dla mnie, przyznam, takie klimaty dodają czytanym dziś opowiadaniom uroku.
• • •
KW: Porozmawiajmy może o konkretnych tekstach, chyba zasługują każdy na osobne spojrzenie. No to może po kolei?
KW: „Test”. Świetny wstęp, trzymający w napięciu, ale zapamiętany głownie dzięki finałowemu twistowi i słynnemu ostatniemu zdaniu, które trzeba przypomnieć jeszcze raz. Boerst zderzył się z Księżycem.
AH: Kiedy czytałam te opowiadania po raz pierwszy, mając dwanaście lub trzynaście lat, nie byłam pewna, czy dobrze zrozumiałam zakończenie „Testu"! Miałam zbyt mgliste pojęcie o istnieniu takich rzeczy jak symulator lotu, żeby móc w jednej chwili zinterpretować, co naprawdę wydarzyło się na egzaminie. To zresztą pokazuje, jaką pomyłką było umieszczenie niegdyś tych opowiadań na liście lektur uzupełniających w szóstej klasie szkoły podstawowej.
MM: Nie da się ukryć, że siła tego tekstu tkwi w zakończeniu, ale gdy czytałem „Test” po raz pierwszy, to jednak z całych sił trzymałem kciuki za ocalenie Pirxa już od pojawienia się początkowych, jeszcze nie tak groźnych komplikacji. Uważam więc, że konstrukcja tego opowiadania jest naprawdę doskonała, nawet jeśli przy powtórnej lekturze nie wywiera tak dużego wrażenia jak inne opowieści.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

532
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.