powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Historia w obrazkach: Z okrucieństwem za „pan Pratt”
Milo Manara, Hugo Pratt ‹El Gaucho›
„El Gaucho” to drugi – po „Indiańskim lecie” – wydany przez Egmont w serii „Mistrzowie Komiksu” efekt współpracy Hugona Pratta i Milona Manary. Obie opowieści łączy zresztą wiele cech: z jednej strony egzotyczna sceneria, co zawsze było domeną Pratta, z drugiej natomiast – wyuzdana erotyka, z której słynął Manara.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹El Gaucho›
‹El Gaucho›
Wydane w 1983 roku „Indiańskie lato” było epicką opowieścią o narodzinach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i jednocześnie pierwszym dziełem, w którym skrzyżowały się talenty dwóch niezaprzeczalnych gwiazd światowego komiksu. Efekt pracy Hugona Pratta i Milona Manary przeszedł najśmielsze oczekiwania; nic więc dziwnego, że z niecierpliwością czekano na dalsze owoce ich artystycznej kooperacji. Dopiero jednak po ośmiu latach obaj panowie przystąpili do tworzenia kolejnej historii. Tak powstał „El Gaucho”, który – z powodu różnych zobowiązań Manary – czekał na publikację do 1995 roku. Kto znał wcześniej „Indiańskie lato”, niczym już zaskoczony być nie mógł. Nowa opowieść to w zasadzie kontynuacja poprzedniej, tyle że przeniesiona na inny kontynent i rozgrywająca się kilkadziesiąt lat później. Poza tym wszystko jest takie samo: szczypta egzotyki, trochę historii, garść przygody, odrobina sensacji i cała masa… erotyki.
Tytułowym „El Gaucho”, czyli – jak chcą autorzy – „człowiekiem bez domu” jest Tom Browne, szkocki żołnierz, który na początku XIX wieku brał udział w brytyjskiej inwazji na podległe Hiszpanii wicekrólestwo La Platy (obejmujące tereny dzisiejszej Argentyny). Los sprawił, że po brytyjsko-hiszpańskiej wojnie pozostał on w Ameryce Południowej, przyłączając się do jednego z indiańskich plemion. Wiele lat później na starego, cierpiącego na częściową amnezję Szkota trafia oddział argentyńskich żołnierzy. Z niedowierzaniem przyjmują oni wiadomość, że przypominający z wyglądu mumię człowiek jest nie tylko białym, ale i – podobnie jak oni – chrześcijaninem. Indagowany przez niejakiego Hermosida starzec zdradza, kim jest, po czym zaczyna leniwie snuć opowieść o swoim niezwykle ciekawym, ale i dramatycznym życiu.
Historię Toma Browne’a Pratt (scenarzysta komiksu) świetnie wplótł w rzeczywiste wydarzenia, które rozegrały się latem 1806 roku u ujścia rzeki La Plata. Brytyjczycy, od wieków rywalizujący o dominację nad światem z Francuzami i Hiszpanami, zepchnięci na początku XIX wieku do defensywy z powodu agresywnej polityki prowadzonej przez Napoleona Bonapartego, postanowili umocnić swoje panowanie na morzu. W tym celu podjęli próbę inwazji na południowe skrawki Ameryki Południowej, chcąc przejąć władanie nad obszarami dotychczas należącymi do monarchii hiszpańskiej. Mieli również nadzieje, że w ten sposób zrekompensują sobie gospodarczo utratę kolonii północnoamerykańskich. Zdawali sobie jednak sprawę ze szczupłości własnych sił, dlatego też postanowili posłużyć się rdzenną ludnością i niewolnikami, ofiarowując im – w zamian za pomoc w walce z Hiszpanami – upragnioną wolność. Właściwą inwazję musiały zatem poprzedzić pewne działania o charakterze dywersyjnym i szpiegowskim. I to właśnie od nich Pratt i Manara rozpoczęli opowieść o losach Toma Browne’a.
Tradycyjnie jednak, w przypadku historii tworzonych przez autora cyklu o Corto Maltese, fabuła jest wielowątkowa. Na tle wielkiej polityki rozgrywa się dramat małych ludzi. Nieco przypadkowy udział Toma w akcji sabotażowej i jego potajemne zejście na ląd wywołują bowiem efekt domina. Dramatyczne wydarzenia następują po sobie lawinowo. Browne nawet nie jest w stanie przewidzieć, jak tragiczne będą skutki jego działań: poddając się losowi, pociągnie na dodatek za sobą innych – zakochaną w nim irlandzką prostytutkę Molly Malone, jedną z wielu, które Brytyjczycy zabrali na statki, by umilały oficerom długą podróż z Anglii do Ameryki Południowej; nieszczęśliwego garbusa Matthew Falka, któremu do cna zbrzydł już los popychadła na okręcie i marzy o normalnym życiu na lądzie; wreszcie starszego mata Clementa Clagga, który dość ma wojen i zawieruchy i najchętniej z kilkoma dziwkami do spółki otworzyłby dom publiczny. Nikt z nich nie ma czystego sumienia, kiedy więc na ich drodze staje zły los, jesteśmy to w stanie zrozumieć; gdy jednak ofiarą fatalnego splotu zdarzeń pada niewinna i sympatyczna señorita Aureliana, zaczynamy się zastanawiać nad istnieniem dobra – by nie rzec jeszcze bardziej patetycznie: Boga – w świecie. Takie pytanie nie zostaje wprawdzie zadane wprost, ale sugestia zdaje się być wyraźna.
Podobnie jak w „Indiańskim lecie”, również w „El Gaucho” Pratt i Manara udowodnili, że nie ma dla nich tematów tabu, choć uczciwie przyznać trzeba, że tym razem odrobinę spuścili z tonu. W opowieści o szkockim żołnierzu nieco mniej jest przemocy i wyuzdanego seksu, co jednak wcale nie oznacza, że komiks ten można ofiarować w prezencie nastolatkom. Manara nie byłby sobą, gdyby nie ozdobił scenariusza Pratta rysunkami pięknych kobiet w rozpasanych pozach. Mało która z nich przedstawiona jest w pozycji ze złączonymi nogami. Co by jednak nie powiedzieć, trzeba oddać Włochowi, że jest niedościgłym mistrzem w prezentowaniu kobiecej urody. Oko można sycić nie tylko rysunkami ślicznych pań – „El Gaucho” jest prawdziwą ucztą dla wszystkich zwolenników klasycznej kreski w komiksie. Wizualnie i kolorystycznie album ten prezentuje się nienagannie. Świetne wrażenie robią zarówno kadry statyczne (głównie postaci), jak i dynamiczne (sceny brytyjsko-hiszpańskich walk o Buenos Aires). Co ciekawe, zwłaszcza w prologu i epilogu w rysunkach Manary widać wyraźnie wpływy… Pratta. Wygląd Hermosida wprost przywodzi na myśl Corto Maltese – podobieństwo obu postaci jest tak uderzające, że nie może być w tym żadnego przypadku.
O ile jednak grafik wykonał swoje zadanie na piątkę, o tyle pewne zastrzeżenia można mieć do scenarzysty. Trudno bowiem pozbyć się denerwującego wrażenia, że Pratt nie bardzo wiedział, jak całą historię spuentować. Pozbywając się stopniowo bohaterów drugoplanowych, odebrał głównej postaci, czyli Tomowi Browne’owi, punkt odniesienia. Pozostawił go w próżni. Czy właśnie dlatego, uświadomiwszy to sobie, postanowił nagle przerwać opowieść? W każdym razie zakończenie pozostawia pewien niedosyt, a całe dzieło wydaje się niedokończone. Choć może być i tak, że Pratt i Manara planowali powrócić w przyszłości do tej postaci, a ich zamierzenia pogrzebała śmierć scenarzysty w sierpniu 1995 roku. Nie zmienia to w niczym faktu, że „El Gaucho” jest mimo wszystko albumem wyjątkowym; nieco bardziej stonowanym od swego poprzednika (czyli „Indiańskiego lata”), mniej histerycznym i dzięki temu znacznie przystępniejszym. Szkoda ogromna, że jednocześnie było to ostatnie wspólne dzieło dwóch wybitnych Włochów.



Tytuł: El Gaucho
Tytuł oryginalny: El Gaucho
Scenariusz: Hugo Pratt
Data wydania: czerwiec 2007
Rysunki: Milo Manara
Przekład: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont
ISBN: 978-83-237-2882-5
Format: 144s. 220×295 mm
Cena: 79,00
Gatunek: erotyka, historyczny
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

753
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.