powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Artystyczna porażka
Piotr Kowalski ‹Gail #4: Kamienie›
„Gail” to pierwszy po wielu latach polski serial komiksowy – i chociażby z tego powodu zasługuje on na uwagę. Niestety, oceniając całość, trudno uznać go za sukces.
ZawartoB;k ekstraktu: 40%
‹Gail #4: Kamienie›
‹Gail #4: Kamienie›
Ze znacznie większym przekonaniem można stwierdzić, że autor cyklu, Piotr Kowalski, poniósł mimo wszystko artystyczną porażkę. Nie klęskę, ale właśnie porażkę. Trochę jak pamiętny król Epiru Pyrrus, który, owszem, bił Rzymian, ale ponosił przy tym tak duże straty własne, że w ostatecznym rachunku zwycięstwa ściągnęły mu na głowę militarny krach. Kowalski popełnił chyba ten sam błąd: trochę przecenił swoje zdolności – nie tyle nawet jako twórca grafiki, ile autor scenariusza.
Niemal połowa czwartego tomu poświęcona została ostatecznemu starciu pomiędzy wojskami głównego „czarnego charakteru” serii Hyona z księciem Roe, po stronie którego – nieco z przypadku – opowiedział się tytułowy bohater. Tak dużo miejsca poświęconego najzwyklejszej „rąbance” ma służyć prawdopodobnie za listek figowy, mający ukryć brak ciekawego pomysłu na logiczne rozwiązanie akcji. Bo przecież, jeśli nie można inaczej, wystarczy doprowadzić do konfrontacji dwóch stron konfliktu i jedną z nich na polu bitwy uśmiercić – ot, i mamy efektowny, w swym zamierzeniu, nie zawsze jednak w realizacji, finał!
Od strony literackiej szwankuje w „Gailu” niemal wszystko. Autor nie sili się na wiarygodne uzasadnianie decyzji swoich bohaterów; wątki, które dopiero co rozpoczął, niemal natychmiast kończy. Wrzuca do scenariusza wszystko, co wpadnie mu do głowy, w efekcie czego otrzymujemy niestrawny „groch z kapustą”. Scenariusz komiksu jest bowiem wypadkową zgranych już do cna elementów fantasy i science fiction. Ale co tam, to jeszcze nie grzech! Nawet w starych scenografiach można odegrać sztukę, która zaimponuje swoją świeżością. Tym razem jednak tak się nie stało: przede wszystkim z powodu kiepskich aktorów (czytaj: bohaterów komiksu). Świat, w którym rozgrywa się akcja „Gaila” to swoista mieszanka czasów: z jednej strony pojawiają się rekwizyty typowe dla średniowiecza i takie też panują w nim stosunki społeczne, z drugiej zaś – umundurowanie armii Hyona, wyposażonej między innymi w miotacze ognia, przypomina Wehrmacht. Wystarczy rzucić okiem na hełmy; z kolei ten sam element uzbrojenia żołnierzy księcia Roe wzięty został z epoki średniowiecza. Takich nielogiczności jest tu więcej: jedni mają broń artyleryjską i trójpłatowce, drudzy przemierzają pustkowia na mamuciopodobnych „górach mięsa” (wyhodowanych zapewne przez Spielberga w parku jurajskim), jak Hannibal na słoniach. I ani słowa, czym owe dysproporcje w uzbrojeniu są spowodowane.
Rozłazi się ten komiks w szwach, a spod pękniętego materiału wyłażą niedoróbki i fastrygi. Ale pewnie i nad tym można by przejść do porządku dziennego, gdyby choć czytelnik mógł utożsamić się z głównym bohaterem. Lecz i na to nie ma najmniejszej szansy. Gail, jak na pełnego powagi bohatera heroic fantasy (mimo wszystko seria Kowalskiego mieści się chyba w tym nurcie), jest aż do bólu mdły i nijaki. Wygląda jak wioskowy osiłek z nieco przygłupim uśmieszkiem (pamiętacie Johna Malkovicha w telewizyjnej adaptacji „Myszy i ludzi"?) i naprawdę nie sposób zrozumieć, jakim cudem zdołał skraść serce pięknej Danei. Na negatywną ocenę komiksu wpływa jednak również jego strona graficzna. Kowalski spieszył się chyba z oddaniem kolejnych plansz w terminie wyznaczonym przez wydawcę, gdyż miejscami widać fuszerkę. Niekiedy wręcz trzeba się długo zastanawiać, czy na pewno mamy do czynienia z tym samym bohaterem, bo imię niby się zgadza, ale wygląda on jednak trochę inaczej. Kowalskiemu, przysłużył się – w negatywnym znaczeniu tego słowa – również nieco sam Egmont, wydając album na zwykłym, szorstkim, nie zaś, jak zazwyczaj to czyni, kredowym, papierze. Z tego też powodu kolory tracą na wyrazistości i cały komiks – dosłownie i w przenośni – wygląda blado.
Autor cyklu zapowiedział wydawanie kolejnych, tym razem jednak już pojedynczych, albumów z Gailem w roli głównej. Pytanie tylko, czy ma to sens? Nie byłoby lepiej dać sobie spokój z bohaterem, który i tak został już spalony, a stworzyć nowego, rzucając go w zupełnie inny, logiczniej skonstruowany, świat?…



Tytuł: Kamienie
Scenariusz: Piotr Kowalski
Data wydania: 2003
Wydawca: Egmont
Cykl: Gail
ISBN-10: 83-237-9024-8
Cena: 16,90
Gatunek: fantasy, SF
Zobacz w:
Ekstrakt: 40%
powrót; do indeksunastwpna strona

693
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.