powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Instytucjonalny obrońca pokrzywdzonych, czyli Józefa Mackiewicza przygody z reportażem, część 2
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Augustinas Voldemaras<br/>Fot. www.image.lt
Augustinas Voldemaras
Fot. www.image.lt
Prowadzący na forum międzynarodowym – od chwili swego wyboru w styczniu 1933 roku – „pokojową” politykę kanclerz Hitler zmienił swoją twarz jesienią 1938 roku, kiedy to przy współudziale sojuszniczych władz oraz „opozycyjnych” Anglii i Francji – doprowadził do pokojowego rozbioru Czechosłowacji. Gdy wojska niemieckie wkroczyły na teren Sudetów, Polacy upomnieli się o Śląsk Cieszyński. Rząd w Pradze ugiął się pod żądaniem Warszawy i uzgodniono, że Cieszyn powróci po latach do macierzy. W drugiej połowie września 1938 roku wyjechał Mackiewicz do Cieszyna. Był w mieście cztery dni (21-24 września), obserwował, oglądał, przypatrywał się ludziom i przygotowaniom do uroczystości, specyficznej, gdyż nie naciąganej, z maszerującymi szeregami organizacji pod batutą starosty, ale naprawdę spontanicznej. Powstrzymywał się jednak od wiernopoddańczych i pochwalnych hymnów pod adresem marszałka Rydza-Śmigłego, tak częstych w tamtych dniach. Doceniał, ale zbytnio się z tego nie cieszył. Na głównych uroczystościach już nie pozostał, te go nie interesowały.
Od wiosny 1939 roku głównym tematem reportaży Mackiewicza stała się polityka: stosunki polsko-niemieckie, stosunki Polski z krajami bałtyckimi i stosunki tych ostatnich z ZSRR; dopatrywał się w nich wspólnych powiązań, zależności, zagrożeń i niebezpieczeństw. W reportażach z Kłajpedy, Kowna i Tallina komentował agresywno-usypiającą politykę III Rzeszy wobec krajów bałtyckich, opisywał dokładnie mechanizmy i cele niemieckich działań, szczegółowo też referował stanowisko rządów i ludności tych krajów; najbardziej zaś interesowała go polityka Litwy, Łotwy i Estonii w sytuacji, gdyby doszło do agresji hitlerowców na Polskę. Tu rozważał różne możliwości, starał się jasno określić te najbardziej realistyczne, bez popadania w mocarstwową frazeologię. W czasie pobytu na Litwie – krótko przed „katastrofą kłajpedzką” – zwracał uwagę na grożące nam z tej strony niebezpieczeństwo, którego w Polsce się nie dostrzega, a doskonale widoczne jest ono w Kownie. Litwini w Kownie wytrzeszczają oczy: co wy tam w Polsce, jesteście ślepi? – pisał Mackiewicz. – […] są zdania, że Niemcy otoczyli Polskę z południa (Ruś Zakarpacka), a teraz zataczają krąg od północy (Kłajpeda). I konkludował: Być może jednak istotnie z okazji wypadków w Kłajpedzie należałoby wyciągnąć wielki dzwon i bić na alarm! – Tymczasem prasa milczy. Napisał to 8 marca; dwa tygodnie później „Słowo” doniosło: Litwa traci Kłajpedę. – Ultimatum rządu niemieckiego. – Litwini wycofują się z Kłajpedy. Wiadomość ta zbiegła się z aresztowaniem i wywiezieniem do Berezy Kartuskiej redaktora naczelnego gazety, Cata. Parę dni po tym wydarzeniu określił Mackiewicz stanowisko redakcji „Słowa” – w sprawie Cata i w sprawie ostatnich wydarzeń międzynarodowych dotyczących Polski – jako bezkompromisowe i patriotyczne.
3. Na drodze do zgody
W połowie kwietnia ponownie znalazł się w Kownie, szukając odpowiedzi na pytanie: czy w momencie ewentualnej agresji hitlerowców na Polskę Litwa stanie u jej boku? Jak zachowa się Litwa na wypadek konfliktu zbrojnego Polski z sąsiednim mocarstwem (miał tu Mackiewicz na myśli zarówno III Rzeszę, jak i ZSRR)? Każdy rozumie, że to pytanie – tłumaczył – mogą uważać za niewczesne lub nieaktualne tylko ci ludzie, którzy nie mają przed oczami mapy Europy z kwietnia r. b. – W naszym przekonaniu jest to pytanie najbardziej aktualne, najbardziej interesujące Polskę. Zauważał na miejscu, że nieco przesadny jest entuzjazm prasy polskiej w sprawie zbliżenia na linii Kowno-Warszawa. Mimo oficjalnych zapewnień nadal pozostało bowiem sporo uprzedzeń i wciąż silny był na Litwie ruch antypolski. Nastąpiło natomiast uspokojenie wewnętrzne, choć opanowało Litwinów przygnębienie po utracie Kłajpedy. Utrata ta doprowadziła jednak do „mobilizacji moralnej” społeczeństwa litewskiego, które stwierdziło, że nie odda już ani skrawka swej ziemi, a więc – gdyby nastąpiła agresja z zewnątrz – będzie się bronić do ostatniego człowieka. Nie liczyli przy tym Litwini na Polskę. Stanowisko rządu litewskiego w dniu 14 kwietnia 1939 było następujące: Neutralność za wszelką cenę, jak długo Litwa nie zostanie zagrożona bezpośrednio. Nieangażowanie się po żadnej stronie. A przede wszystkim: sich nicht ausspielen lassen przeciwko Polsce, do czego by oczywiście parł Berlin, gdyby się zaangażował z nią w wojnę. To stanowisko mogło jednak, zdaniem Mackiewicza, ulec zmianie (w jedną bądź w drugą stronę). Wydarzenia rozgrywały się bowiem tak szybko, że trudno było cokolwiek przewidzieć. Poza tym – z uwagi na kruchą pozycję rządu kowieńskiego – nie sposób było wówczas ze stuprocentową pewnością odpowiedzieć na pytanie, kto będzie o przyszłości Litwy decydował? Premier – generał Czernius? Naczelny Wódz – generał Rasztikis? Prezydent Smetona? A może już żaden z nich?…
Dostrzegał Mackiewicz dodatni wpływ propagandy polskiej (poprzez kulturę) na Litwie. Stąd też – jak pisał – ton prasy litewskiej w stosunku do Polski jest bardziej niż poprawny. Nieraz wręcz przyjemny. Martwiło go natomiast co innego: brak w republice kowieńskiej zorganizowanej propagandy antyniemieckiej. Nawet po zagrabieniu przez Hitlera Kłajpedy nie była ona tak silna, jak w latach minionych propaganda antypolska. Rząd litewski nie wykorzystał szansy na skonsolidowanie społeczeństwa i przekonanie go do sojuszu z Polską, bo przecież – jak się wydawało wcześniej – młodzież (w razie groźby utraty Kłajpedy) była gotowa stanąć z bronią w ręku przeciwko hitlerowcom. Jednak ta sama młodzież nastawiona była antypolsko (dwadzieścia lat antypolskiej propagandy zrobiło swoje). Dlatego też tendencje, zmierzające ku wyraźnemu obranemu sojuszowi polsko-litewskiemu wobec ewentualnej agresji niemieckiej, popularniejsze są raczej właśnie w starszym społeczeństwie, niźli wśród młodzieży litewskiej. Nie mogły ich nastawiać propolsko ani propaganda tzw. „Grupy Voldemarasa”7), który był raczej orędownikiem sojuszu z Niemcami (w celu odzyskania Wilna), ani przeciekający z Łotwy daleko posunięty sceptycyzm w stosunku do mocarstwowych możliwości Polski.
Stanowisko rządu litewskiego było jasne: Neutralność za wszelką cenę. Jednakże podzielone były głosy wojskowych, a zależały one od punktu widzenia na sprawę strategicznego znaczenia Prus Wschodnich w ewentualnej kampanii polsko-niemieckiej. Będąc w Kownie, spotkał się Mackiewicz z anonimowym (nazwiska nie zdradza) byłym carskim wojskowym, służącym wówczas w wojsku litewskim. Rozmówca dziennikarza, analizując znaczenie tych terenów w wojnie rosyjsko-niemieckiej 1914 roku, doszedł do wniosku, że Polska nie może dopuścić do opanowania strategicznego Kowna przez Niemców, a kto wie, czy nawet do neutralności tej strefy. Z rozmów z innymi wojskowymi litewskimi odniósł wrażenie, że: […] na wypadek, gdyby Prusy miały się stać bazą wypadową Niemiec, neutralność Litwy nie da się zachować. Zarówno ze względu na strategiczne interesy Polski, jak Niemiec. I oczywiście w takim wypadku Litwa powinna iść z Polską, [ponieważ] przegrana Polski to klęska Litwy. Przeciwnicy tej tezy i obrońcy neutralności twierdzili natomiast, że Prusy Wschodnie w pierwszej fazie wojny nie odegrają decydującej roli i te kilka litewskich dywizji należy zachować na później. Jak pokazała przyszłość, mieli rację, choć na co im się przydały te zachowane dywizje, nie wiadomo. Wniosek z podróży do Kowna wyciągnął Mackiewicz taki: ewentualny sojusz litewsko-niemiecki (jeśliby doszedł do skutku, co nie było wcale niemożliwe) byłby wymierzony przeciwko Polsce, ale też Litwa, zdecydowawszy się na jego podpisanie, straciłaby rzecz dla siebie najcenniejszą – suwerenność. Sojusz z Polską jej tym nie groził.
Antanas Smetona<br/>Fot. www.president.lt
Antanas Smetona
Fot. www.president.lt
4. Bagnety na karabiny
28 kwietnia, przemawiając w Reichstagu, Hitler wypowiedział Polsce pakt o nieagresji, co było krokiem zdecydowanie wrogim. Mackiewicza zdziwiła polska reakcja na to orędzie kanclerza III Rzeszy. Otóż w Warszawie zorganizowano konferencję prasową, podczas której naczelnik wydziału prasowego MSZ Skiwski wyraźnie polemizował z wywodami [Hitlera], podczas gdy to co powiedział Hitler, nie nadaje się do polemiki. Führer (nigdy go Mackiewicz tak nie nazwał), zdaniem dziennikarza „Słowa”, może właśnie chce wojny i do niej dąży. Nie należał on też do kategorii ludzi, których podczas wojny nerwów można ułagodzić perswazją. Był typem, […] na którego trzeba wsiąść ostro i kułakiem mu przed samym nosem trzepnąć w stół chociażby. Dalej pisał Mackiewicz: Czy się polemizuje z człowiekiem, który nam powiada: ja zaraz pana uderzę! Oczywiście nie, ale się nie czeka. Co można odpowiedzieć komuś, kto powiada: ja panu zaraz coś zabiorę! – Nic, tylko go się bierze za przegub ręki. – Co można odpowiedzieć kanclerzowi Hitlerowi na jego oświadczenie: …że Gdańsk nigdy polski nie będzie, to nie ma wątpliwości. – Odpowiedzieć milczeniem. Milczeniem przerywanym tylko chrzęstem wyjmowanych i osadzanych na karabiny bagnetów! Zdaniem Jerzego Malewskiego ta twarda riposta na mowę Hitlera, w której kanclerz III Rzeszy wymówił traktaty Polsce i Wielkiej Brytanii, powinna wejść na stałe do kanonu przedwrześniowej publicystyki. Z różnych względów do tej pory nie weszła.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

412
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.