W postać Kołczaka wcielił się Konstantin Chabienski, choć pierwotnie reżyser planował obsadzić w tej roli doskonale znanego w Polsce Aleksandra Domogarowa. Wybór padł jednak ostatecznie na młodego, choć już bardzo doświadczonego aktora, który w ciągu piętnastu lat kariery zdążył zagrać już w prawie czterdziestu filmach. W naszym kraju Chabienski znany jest przede wszystkim z ekranizacji powieści Siergieja Łukjanienki „Nocny…” (2004) i „Dzienny patrol” (2006), ale ma też na koncie udane kreacje w serialach „Gibiel impierii” i „Jesienin” (oba z 2005 roku) oraz w filmach kinowych „ Swoi” (2004) i „Statskij sowietnik” (2005). Kochankę Kołczaka, Annę Timiriową, zagrała urocza Liza (Jelizawieta) Bojarska (między innymi „ Park Epoki Radzieckiej” i miniserial sensacyjny „Grozowyje worota”, oba z 2006 roku). Cóż z tego jednak, skoro niewiele więcej da się o tej roli powiedzieć. W porównaniu z Chabienskim, który stworzył – jakkolwiek historycznie mało prawdziwą – charyzmatyczną postać męża stanu, Bojarska wypadła jak kura domowa, zakochana po uszy w wyidealizowanym przez siebie mężczyźnie. Ciekawszą kreację dane już było stworzyć, choć na ekranie pojawiła się zaledwie parę razy, Annie Kowalczuk (tytułowa postać kobieca w serialowej ekranizacji „Mistrza i Małgorzaty” sprzed trzech lat). Jako Sofia Kołczak, prawowita żona admirała i matka jego jedynego syna, nie tylko olśniewa urodą, ale też zaskakuje wewnętrzną siłą. Może dlatego, że mimo wszystko łatwiej jest wcielić się w zdradzaną nieszczęśliwą małżonkę, niż w emanującą szczęściem kobietę zdradzającą męża. Do udanych występ w „Admirale” zaliczy także grający sprzymierzonego z Kołczakiem generała Władimira Kappela Siergiej Bezrukow. Aktor ten to prawdziwy mistrz seriali, mający na koncie ważne i, co również istotne, trafione role w „Azazelu” (2002), „Brygadzie” (2002), „Moskiewskiej sadze” (2004) oraz wspomnianych już „Mistrzu i Małgorzacie” (2005) i „Jesieninie” (2005), gdzie wcielił się w tytułową postać tragicznego rosyjskiego poety. Co ciekawe, gdy Timur Biekmambietow obejrzał robocze zdjęcia „Admirała”, od razu zaproponował Chabienskiemu, Bojarskiej i Bezrukowowi udział w reżyserowanej przez siebie kontynuacji kultowej rosyjskiej komedii romantycznej „Szczęśliwego Nowego Roku” (w oryginale: „Ironija sud’by. Prodołżenije”, 2007). Film ten, mimo że zaczął powstawać później, swoją premierę miał kilka miesięcy przed obrazem Krawczuka. Warto wspomnieć jeszcze o postaciach drugoplanowych. Aleksandra Kiereńskiego, od lipca 1917 roku premiera Rządu Tymczasowego, który wysłał Kołczaka do Stanów Zjednoczonych, zagrał Wiktor Wierżbicki, pamiętny Zawulon z Łukjanienkowskich „Patroli”. W cara Mikołaja II wcielił się weteran radzieckiego i rosyjskiego kina Nikołaj Burljajew, niegdyś grający Lermontowa (1986) oraz Jezusa Chrystusa w kinowej adaptacji „Mistrza i Małgorzaty” (1994). Oleg Fomin z kolei – ceniony aktor i reżyser (vide tegoroczny eastern „ Gospoda oficery. Spasti impieratora”) – pojawił się w „Admirale” jako Nikołaj Podgórski. Epizodyczną, ale za to znaczącą, rolę zagrał Fiodor Bondarczuk (między innymi „9 kompania” i „ 18/14”) który wcielił się we… własnego ojca, Siergieja Bondarczuka, kręcącego właśnie scenę balu do „Wojny i pokoju”. Skąd ten wątek? Wiele lat po przedstawionych w filmie Krawczuka wydarzeniach Anna Timiriowa, której udało się przeżyć zarówno wojnę domową, jak i Wielką Wojnę Ojczyźnianą, została jedną z konsultantek (do spraw etykiety dworskiej) przy ekranizacji epopei Lwa Tołstoja. I to właśnie wyczarowany na potrzeby filmu przez Bondarczuka seniora świat carskiej Rosji wywołał w starej już kobiecie wspomnienia pewnego balu z 1915 roku, podczas którego poznała Aleksandra Wasiliewicza… Wśród wielu przewijających się w „Admirale” postaci zabrakło na pewno jednej, ale za to istotnej dla Polaków – Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego. Ten niezwykle popularny w dwudziestoleciu międzywojennym polski pisarz był w 1919 roku jednym z doradców Kołczaka. I to prawdopodobnie na tyle zaufanym, że dopuszczono go do tajnych informacji dotyczących carskiego złota, z którego admirał korzystał, finansując swoją krucjatę przeciwko bolszewikom. Część skarbu bezpowrotnie zaginęła, choć znaleźli się świadkowie, którzy przyrzekali, że Kołczak przekazał je pod opiekę baronowi Romanowi Ungernowi von Sternbergowi, a ten z kolei polecił jego ukrycie Ossendowskiemu. Trochę szkoda, że w filmie nie ma na ten temat ani słowa. „Admirał” kosztował około 20 milionów dolarów. Poniesione koszty zwróciły się w niespełna cztery tygodnie. A można podejrzewać, że obraz Krawczuka będzie zarabiać jeszcze przez wiele miesięcy. Widocznie Rosjanie potrzebują takich właśnie hurrapatriotycznych dzieł, które – choć najczęściej na bakier z prawdą historyczną – to jednak podnoszą prestiż i morale narodu. Nam pozostaje jedynie zazdrościć, gdyż polskiej kinematografii chyba jeszcze długo nie będzie stać na realizację podobnego filmu, na przykład o wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Niechby on nawet nie był najlepszy, ale żeby był!
Tytuł: Admirał Tytuł oryginalny: Адмираль Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: Rosja Czas trwania: 123 min Gatunek: dramat, historyczny, wojenny Ekstrakt: 60% |