powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Trzy okupacje Józefa Mackiewicza (1939 – 1944): Okupacja niemiecka (VI 1941 – V 1944)
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Katyń: szczątki nieznanego pułkownika<br/>Źródło: www.polandsholocaust.org
Katyń: szczątki nieznanego pułkownika
Źródło: www.polandsholocaust.org
Zbrodnie i bestialstwa popełniane przez Niemców na ludności podbitych terenów oczywiście przemilczano. Był więc „Goniec” bezsprzecznie narzędziem hitlerowskiej propagandy, ale nie możemy zapomnieć o dwóch rzeczach: podawał prawdziwe informacje o realiach sowieckiej okupacji Litwy i warunkach życia w ZSRR oraz – co nie jest bez znaczenia, jak zauważył Jerzy Malewski – nie zamieszczał artykułów o wydźwięku antypolskim. Był na tyle wiarygodny, że „gdyby dziś opublikować zamieszczane w Gońcu relacje o sowieckiej okupacji Litwy nikt nie mógłby im zarzucić, że są one wytworem propagandy hitlerowskiej”. Jeśli zaś chodzi o teksty samego Mackiewicza, większość z nich dawno już została przedrukowana przez wydawnictwa emigracyjne, a potem podziemne oficyny w kraju. Wywiad dotyczący Katynia trafił nawet do opracowania „Katyń. Relacje, wspomnienia, publicystyka”, wydanego w Polsce najzupełniej oficjalnie w roku 1989. Nie możemy mieć do Mackiewicza pretensji o treść artykułów (z którymi można jednak polemizować), ale o miejsce ich publikowania, bowiem – jak stwierdził Malewski – „jakkolwiek trafne byłyby polityczne oceny Mackiewicza i jakkolwiek prawdziwe byłyby jego relacje o sowieckiej okupacji Litwy, to w prasie okupanta pisać nie należało. Żadnego okupanta. To jest poza dyskusją”.
„Upiorna rzeczywistość”
Mackiewicz dość szybko to zrozumiał. Jego flirt z „Gońcem” trwał zaledwie cztery miesiące (od lipca do października 1941 roku). Po początkowej euforii z powodu klęsk sowieckich dostrzegł bestialski stosunek hitlerowców do podbitej ludności i ze współpracy z „Gońcem” zrezygnował. Było to nie do pogodzenia z jego sumieniem. Zaraz też po wojnie pozostawił wstrząsające relacje o masakrach Żydów, Rosjan i Ukraińców. Na nic się to jednak zdało. Raz okrzyczany „kolaborantem”, miał nim pozostać do końca życia. Choć tak naprawdę, kolaborantem nigdy nie był – nawet w takim stopniu jak Aleksander Wat, Adam Ważyk, Tadeusz Boy-Żeleński, Leopold Tyrmand, Julian Stryjkowski i wielu innych, którzy podczas okupacji sowieckiej nie tylko współpracowali z „gadzinówkami” okupanta, ale również drukowali na ich łamach pochwalne i wiernopoddańcze „hymny” pod adresem Stalina i władzy radzieckiej. Mackiewicz nigdy Hitlera ani nazistowskich Niemiec nie chwalił, choć teoretycznie pisał w takiej samej „gadzinówce”.
Przyjrzyjmy się teraz dwóm tekstom Mackiewicza zamieszczonym w „Gońcu”. Pierwszy z nich, „Przeżyliśmy upiorną rzeczywistość”, ukazał się w numerze drugim (z 27 lipca 1941 roku) i ma wydźwięk zdecydowanie (i tylko) antysowiecki. „Korzystam z pierwszych łam drukowanych po polsku, aby je prosić o gościnę – napisał Mackiewicz we wstępie tekstu. – Nie wiem, czy bardziej z tęsknoty do pisania, czy z nienawiści do bolszewików. W każdym razie nie wstydzę się ani jednego, ani drugiego uczucia”. Tęsknota ta i nienawiść musiały być zaiste wielkie, jeśli zdecydował się Mackiewicz na wydrukowanie tych – bardzo przecież szczerych – słów w niemieckiej „gadzinówce”. Jak sądzę, był jednak przekonany wówczas o tym, że czyni dobrze. Nie kłamał przecież, nie fałszował, pisał prawdę – o masakrze w Prowieniszkach chociażby. „Dziś wiemy już – zaznaczał – co uczyniono z Polakami we Lwowie, w Mińsku i Witebsku, z więźniami NKWD. Na podwórzu klasztornym w Głębokiem leżały porozrzucane trupy mężczyzn i kobiet. Straszny los wywiezionych… łzy dzieci z Oszmiany… Ten straszliwy różaniec będzie jeszcze przebierał pomiędzy skrwawionymi palcami wódz narodów, ojciec pracujących, opiekun proletariatu, słońce ludów, ukochany, ubóstwiany, genialny Stalin”.
W dalszej części artykułu starał się Mackiewicz wypunktować najbardziej charakterystyczne cechy ustroju komunistycznego. „Gdyby mnie ktoś poprosił o najbardziej esencjonalną definicję ustroju bolszewickiego – napisał – powiedziałbym: Państwo idealnie pozbawione opinii publicznej. Państwo, które pojęcie obywatelstwa sprowadziło do pojęcia – niewolnictwa. (…) Rzec by można – dodawał – iż od czasów faraonów świat nie oglądał tak olbrzymio skomasowanego niewolnictwa. Można by też powiedzieć, że stare kriepostnoje prawo obowiązujące tych chłopów w dawnej Rosji, obowiązywało w Sowietach całą ludność. Ale nie ono stanowi jakościową odrębność sowieckiego wynalazku. Tym wynalazkiem jest kłamstwo podniesione do przymusowej potęgi, zawarowane drakońskimi ustawami, doprowadzone do stopnia tak jawnego bezwstydu, że oszałamiające. (…) Na kłamstwie opierają się – pisał dalej – zbiorowe uchwały, kłamstwo zawierają podręczniki szkolne, na kłamstwie oparta jest literatura, historia, poezja, prasa, wszystko, do rozmów prywatnych włącznie. Nikt nie jest zadowolony z ustroju sowieckiego, a wszyscy musieli go chwalić i wynosić pod niebiosa”.
Oblicze trupa
Społeczeństwo poddane sowietyzacji, zdaniem Mackiewicza, powoli umiera, przemienia się w trupa, zaś „oblicze trupa może być ponure, budzące grozę albo oburzenie. Ale trup zastygły w spazmatycznym uśmiechu – staje się zjawiskiem upiornym. I taką upiorną rzeczywistością był szary dzień sowiecki”. Wyzwoleniem od tej powolnej, acz nieuniknionej, śmierci była wojna niemiecko-radziecka. W wojnie tej Mackiewicz, choć niejawnie, stał po stronie Niemiec, a raczej – „po stronie kogokolwiek” przeciwko bolszewikom. Artykuł w „Gońcu” kończył następującymi słowami: „Natomiast wobec Narodu Polskiego, bluźnierstwem byłby zarzut, że nie pragnie on z całym światem cywilizowanym zniszczenia raz na zawsze, wypalenia ogniem i żelazem przeklętego systemu, by wreszcie przestał zagrażać ludzkości. W tej ostatniej wojnie, wolałbym raczej nie być Polakiem, niż skalać się sojuszem z największym wrogiem świata – bolszewickim państwem”.
Żadna to nowość w poglądach Mackiewicza. Tezy te głosił już przed wojną na łamach „Słowa” (chociażby w artykule „Bierzmy przykład z Cichego Donu”) i powtarzał je wielokrotnie po wojnie w pismach emigracyjnych. Nie ma również co ukrywać, że były one zgodne z ówczesnymi wymogami propagandy goebbelsowskiej. To proste: gdyby nie były, nie ukazałyby się nigdy oficjalnie w druku. Ale czy z tego powodu można Mackiewiczowi czynić zarzut?
Z jeszcze większą radością przyjąć musiały władze niemieckie artykuł zatytułowany „To dopiero byłaby klęska…” (10 sierpnia 1941), będący politycznym komentarzem do zawartego niedawno sojuszu angielsko-radzieckiego. W części początkowej snuł Mackiewicz dalsze rozważania na temat istoty komunizmu i swego doń stosunku. „Musimy sobie powiedzieć zupełnie wyraźnie – pisał we fragmencie oznaczonym śródtytułem „Polityczna bakteriologia” – że bolszewizm jest wrogiem przede wszystkim i nade wszystko, bo jest wrogiem nr 1 każdego narodu. O ile wróg, że się tak wyrazimy normalny, niszczy przede wszystkim państwo swego przeciwnika, o tyle bolszewizm pokonując państwo, niszczy jednocześnie naród, ewentualnie narody to państwo zamieszkujące, ich dobra duchowe, ich ideały narodowe. I to niszczy w sposób gruntowny, specyficzną metodę podporządkowania polityki narodowościowej systemowi komunistycznemu”. Wspominał dziennikarz czasy słynnych procesów moskiewskich, kiedy to najbardziej ideowi komuniści – jak Radek, Bucharin, Tuchaczewski, Zinowjew – kajali się, idąc na pewną śmierć. Nikt w Polsce nie potrafił tego wówczas zrozumieć. Zrozumienie przyszło w roku 1940 wraz z nadejściem władzy radzieckiej. „Jeden rok rządów bolszewickich u nas, potrafił wytwarzać z poszczególnych ludzi takie psychologiczne łamańce, jakich by po nich nikt ani przedtem, ani potem spodziewać się nie mógł, absolutnie nie mógł”.
Notorycznymi objawami sowietyzacji życia były dla Mackiewicza: załamanie społecznego kośćca, upadek ducha, ratowanie się zakłamaniem i atmosfera kompletnej, świadomej beznadziejności, życie bez przyszłości, która w takich warunkach przestaje istnieć. „Przyszłość w państwie sowieckim – pisał dalej Mackiewicz – to jakaś szara, leniwie cieknąca struga, w którą zanurzone jest każde ludzkie indywiduum, a to, że tak być musi, odbierało wszelką energię i chęć oporu”.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

392
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.