Frank Miller „Damulką wartą grzechu” czy „Krwawą jatką” zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Wydanym ostatnio „Tym żółtym draniem” przekonanie o swojej niezwykłości jedynie zaś potwierdził.  |  | ‹Ten żółty drań›
|
Po kilkumiesięcznej przerwie Egmont uraczył nas kolejnym, piątym już, tomem opowieści z wymyślonego przez Franka Millera Miasta Grzechu. I choć w zasadzie nie ma w tym albumie niczego zaskakującego, niczego, czym Miller nie uraczył nas już w czterech poprzednich wydanych w Polsce albumach – uczciwie przyznać trzeba, że scenarzyście udaje się wciąż utrzymać bardzo wysoki poziom. „Damulką wartą grzechu” czy „Krwawą jatką” zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko; „Tym żółtym draniem” przekonanie o swojej niezwykłości jedynie zaś potwierdził. W albumie tym poznajemy kolejnego bohatera z niezwykle bogatej galerii Millerowskich typów. Jednakże w przeciwieństwie do wykolejeńców typu Marva czy Dwighta, którzy zresztą wspominani są w tym albumie (Dwight McCarthy pojawia się nawet w malutkim, zupełnie nieistotnym dla akcji, epizodziku), inspektor Hartigan jest ich całkowitym przeciwieństwem. Myliłby się jednak ten, kto – na zasadzie kontrastu – uznałby go za wcielenie porucznika Zubka z serialu „07 zgłoś się”. Hartigan to kolejna inkarnacja Brudnego Harry’ego, choć jest o dobre dwadzieścia lat odeń starszy. To gliniarz z prawdziwego zdarzenia, taki, do którego przez całą służbę nie przylepiło się nic brudnego. Gliniarz, który dosłownie za godzinę ma zdać służbę i udać się na… zasłużoną emeryturę. Nic jednak nie idzie tak, jak powinno. Od zaufanego informatora inspektor otrzymuje wiadomość, że poszukiwany przezeń od dłuższego już czasu psychopatyczny morderca i gwałciciel-pedofil w jednym, porwał kolejną ofiarę. Jest nią jedenastoletnia Nancy Callahan (czyżby chodziło tu o świadome nawiązanie do inspektora Harry’ego Calahana?). Informacje policyjnej „wtyczki” są na tyle dokładne, że prowadzą Hartigana prosto do kryjówki zbrodniarza, którym okazuje się syn znanego senatora Roarka. I chociaż gliniarz – mając przeciw sobie nie tylko skorumpowanego partnera, ale i własne odmawiające mu posłuszeństwa serce – ratuje dziewczynkę, w niczym nie przynosi mu to chwały. Senatorowi Roarkowi udaje się bowiem zatuszować sprawę synalka i wszelką odpowiedzialność zrzucić na Hartigana. Inspektor, po wyleczeniu i rehabilitacji, trafia na długie lata do więzienia. Jedyną nadzieją na lepszą przyszłość są dlań pisane do niego – pod pseudonimem Cordelia – listy od Nancy. Po odejściu ukochanej żony pozostała mu już tylko ona. Po kilku latach jednak listy przestają przychodzić. Hartigan postanawia zrobić wszystko, co w ludzkiej bądź nadludzkiej mocy, by wyrwać się z więzienia i chronić Nancy. Nie zdaje sobie sprawy, że w ten sposób nieświadomie wplątuje się w grę dokładnie obmyśloną i rozplanowaną przez senatora Roarka. Od tej chwili rozgrywka zaczyna się od nowa. Miller po mistrzowsku, choć nieco jednostronnie, portretuje Hartigana. W komiksie nie ma jednak miejsca na romantyczne odruchy; nawet rzadkie momenty wytchnienia bądź fizycznego zbliżenia bohaterów zostają szybko i brutalnie przerwane. Hartigan nie ma czasu pokazać swego ludzkiego oblicza, choć autor scenariusza między wierszami daje nam wyraźnie do zrozumienia, że takowe posiada. Znalazłszy się w świecie dzikich zwierząt, starzejący się gliniarz musi – chcąc nie chcąc – przyjąć ich zasady, aby osiągnąć zamierzony cel. Nastrój niesamowitości znakomicie podkreślają rysunki Millera. Tyle że tutaj czeka nas pewna niespodzianka, innowacja: prócz tradycyjnej, ostro ze sobą kontrastującej, czerni i bieli (żadnych odcieni szarości!) wprowadzona zostaje jeszcze jedna barwa – kolor śmierci, żółć. Świetne, jak zawsze, jest kadrowanie. Autor potrafi rysunkiem „wygrać” do samego końca każdą sytuację – stąd liczne zbliżenia detali czy twarzy, dzięki którym najpełniej poznajemy uczucia i emocje bohaterów. I tylko w jednym miejscu leciutko zgrzyta logika: Hartigan po opuszczeniu więzienia odnajduje Nancy w ciągu jednego dnia, w poszukiwaniach korzystając z pomocy książki telefonicznej, podczas gdy ludzie Roarka nie potrafili tego uczynić przez… osiem lat. Ale poza tym – wszystko jest w „Żółtym draniu” na medal. Nie wyłączając kapitalnego zakończenia!
Tytuł: Ten żółty drań Tytuł oryginalny: That Yellow Bastard Data wydania: luty 2004 ISBN-10: 83-237-9074-4 Format: 224 strony Cena: 30,- Gatunek: sensacja Ekstrakt: 90% |