powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Trzy okupacje Józefa Mackiewicza (1939 – 1944): Okupacja niemiecka (VI 1941 – V 1944)
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Nad grobem w Katyniu.<br/>Źródło: www.warsawuprising.com
Nad grobem w Katyniu.
Źródło: www.warsawuprising.com
Wróg naszego wroga
Analizując sytuację międzynarodową z lat 1939-1941, Mackiewicz doszedł do wniosku, że zdecydowanie wzmocniła ona potęgę Związku Radzieckiego, który przystosował się do roli przysłowiowego języczka u wagi, jaki w krytycznej chwili ma przechylić szalę zwycięstwa na jedną ze stron. Tym samym „Sowiety spodziewały się, iż one, a nie kto inny, będą decydować o przyszłej konstelacji Europy, po to, by ją następnie opanować bez reszty. Że tak się rzecz miała, że to leżało właśnie w zamierzeniach sowieckich, nie może ulegać najmniejszej wątpliwości dla nikogo, i wypływało z samej natury politycznego założenia SSSR”. Zdaniem Mackiewicza, wytworzyła się sytuacja najgroźniejsza z możliwych. Na pytania: „Jakiż ratunek? Jakież wyjście z sytuacji?” – odpowiadał: „Jedno tylko: Sowiety należy rozbić, zanim zakończy się wojna. Zanim z tą wojną nie ruszą same na Europę. Już gromadzą siły, już jest za minutę dwunasta” – ostrzegał. Któż mógłby tego dokonać? „W sytuacji z roku 1941, czyli ostatecznego terminu dla ratowania Europy przed zarazą bolszewicką – dowodził – mogły tego dokonać tylko i wyłącznie – Niemcy. O to się chyba absolutnie nikt spierać nie będzie. A fakt, że tego dokonały, ośmieliłbym się policzyć im nie jako zasługę wobec świata kulturalnego, lecz jako spełnienie świętej misji”.
Wielkie słowa, ale wówczas hasło „świętej krucjaty przeciwko bolszewizmowi” było bardzo popularne na Zachodzie – dbała już o to niemiecka propaganda. Skuteczna, jak prawie zawsze, gdyż zdołała przekonać liczne rzesze Włochów, Francuzów, Holendrów, Belgów, Flamandów, Słowaków, Rumunów, Finów, którzy u boku hitlerowców zapuścili się daleko na wschód w głąb Związku Radzieckiego. Mackiewicza przekonywać nikt nie musiał, nawoływał do tego od pięciu lat. Chcąc nie chcąc, były dziennikarz „Słowa” stał się – świadomie lub nie – narzędziem hitlerowskiej propagandy.
Był oburzony postępkiem Anglii, która zawarła sojusz z „największym wrogiem ze wszystkich dotychczas notowanych w historii, największym nieszczęściem XX wieku” – bolszewizmem. Jednakże zwycięstwo koalicji anglo-sowieckiej uważał za niemożliwe. „W zwycięstwo Niemiec nad Sowietami – nie należy wątpić” – napisał. Tu, jak pokazała historia, zdecydowanie się mylił. Nie mylił się jednak, kiedy odpowiadał na postawione przez siebie samego pytanie: „Jakiż byłby też rezultat takiego możliwego zwycięstwa?”, następująco: „(…) triumfatorem w zwycięskiej koalicji anglo-sowieckiej nie byłby król Jerzy VI, tylko Józef Wissarionowicz Stalin. Jemu przypadłaby chwała, w aureoli której wjeżdżał ongiś do Paryża cesarz Aleksander I. Co by nastąpiło dalej, nietrudno przewidzieć. (…) O losie Polskiego Narodu moglibyśmy w tym miejscu nawet nie wspominać. Jego los byłby przypieczętowany może na wieki, a może na zawsze łącznie z losem innych narodów Europy Wschodniej (…)”. Te rozważania pchnęły Mackiewicza do wysnucia jedynego logicznego, jak mniemał, wniosku i przekonania, „że w sytuacji z roku 1941 zwycięstwo koalicji anglo-sowieckiej byłoby dla Polaków największą klęską, jaka nie tylko ich w tej wojnie spotkać mogła, ale klęską przewyższającą wszystkie dotychczasowe na przestrzeni dziejów”. Trudno się nie zgodzić, chociaż alternatywa wydaje nam się nie mniej „czarna”. Pamiętajmy jednak, że Mackiewicz pisał te słowa zaledwie trzy tygodnie po zajęciu Wilna przez nazistów. Okupacji niemieckiej jeszcze nie poznał, zaś sowiecką znał aż nadto dobrze.
Sojusznik naszych sojuszników
Jeśli któryś z artykułów zamieszczonych przez Mackiewicza na łamach „Gońca” mógł wzbudzić oburzenie i niesmak polskiego społeczeństwa, to właśnie ten poświęcony sojuszowi angielsko-radzieckiemu. Ukazał się on 10 sierpnia 1941 roku, a więc zaledwie w kilkanaście dni po podpisaniu układu Sikorski-Majski. ZSRR przestał już być „sojusznikiem naszych sojuszników”, a stał się bezpośrednio „naszym sojusznikiem”. Każdy atak na państwo sowieckie podważał zatem linię polityczną rządu polskiego na emigracji i jego krajowej ekspozytury. Dziennikarzem zainteresować się musieli (o ile nie zrobili już tego wcześniej) działacze politycznego pionu Armii Krajowej. Wszedł więc Mackiewicz na bardzo niebezpieczną dla siebie samego ścieżkę. Czy zdawał sobie z tego sprawę?
W październiku roku 1941 współpraca Mackiewicza z „Gońcem” urwała się. Ale o Mackiewiczu nie zapomniano. W konspiracyjnej, wydawanej przez wileńską AK, „Niepodległości” (w numerze 10 z datą: 1 XII – 15 XII 1942) ukazał się „Komunikat Sądu Specjalnego R.P.”, w którym czytamy: „Wrogowie nasi prowadzą z nami wojnę totalną, chcąc zniszczyć nie tylko Państwo Polskie i jego siłę zbrojną, ale i Naród Polski. Walczą z naszym narodem z całą bezwzględnością, pragnąc złamać jego kościec moralny, odporność duchową i wiarę w odbudowę Niepodległości. – W walce tej mają na Ziemiach Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej gorliwych pomocników w administracji litewskiej i białoruskiej, rekrutującej się z różnych szumowin i znikczemniałych aktywistów, wysługujących się każdemu nowemu panu. Wykorzystując ciężką sytuację materialną ludności polskiej, dążą przez pozbawienie nas pracy w ojczyźnie, do usunięcia elementów najbardziej wartościowych, licząc na to, że element mniej duchowo odporny zjednają sobie obietnicą pracy lub zarobku i użyją do rozsadzenia wewnętrznej spójności Narodu. Wrogowie wydają w Wilnie swoją gazetę, drukowaną w języku polskim Goniec Codzienny. Gazeta ta ma na celu szerzyć defetyzm w społeczeństwie polskim, przygotowując je systematycznie do oswojenia się z życiem w niewoli”.
W dalszej części notatki (autorem jej był Lucjan Krawiec, kolporter „Niepodległości” i jeden z jej redaktorów) podano listę skazanych za zdradę i współpracę z okupantem sowieckim i niemieckim. Po wojnie (1948 i 1949) Krawiec twierdził, że znaleźli się na niej także Mackiewicz i Ancerewicz. Było to (rozmyślne bądź przypadkowe) kłamstwo, bowiem – jak stwierdza Jerzy Malewski – na żadnej liście skazanych przez Sąd Specjalny (z list drukowanych w „Niepodległości” w okresie od lipca 1942 do marca 1943 roku) nigdy nie wymieniono ich nazwisk.
„Goniec” pod pręgierzem
Ponownie zajęto się „Gońcem” w numerze 12 „Niepodległości” (z datą 15 I – 1 II 1943 r.). Ukazała się wtedy notatka (autorstwa Jerzego Wrońskiego) zatytułowana „Pod pręgierzem. Trzej panowie z Gońca”. Autor, zwyczajem pism konspiracyjnych, nie podający swego nazwiska, pisał: „Wróg nasz wszelkimi drogami dąży do osłabienia naszej odporności, do złamania naszego ducha i uczynienia z nas stada pokornych niewolników, służących interesom brunatnych panów. Jedną z takich dróg jest gadzinowa prasa, pozostająca na usługach okupanta i sącząca jad wrogiej propagandy w dusze polskie. Znalazło się niestety na bruku wileńskim trzech szubrawców, co za judaszowe srebrniki niemieckie zgodzili się na tę szkodliwą dywersję przeciw własnemu narodowi i wydają szmatławiec drukowany w polskim języku: Goniec Codzienny, przez ludność Wilna słusznie podogońcem niemieckim przezwany. Na rozkaz Propaganda-Abteilung piszą w nim artykuły na zadany temat, dorabiają komentarze do ohydnych antypolskich komunikatów propagandowych, umieszczają wszelkie kłamstwa i fałsze niemieckie, mające na celu poderwanie autorytetu sprzymierzonych z nami państw oraz wiary w nasze zwycięstwo. Chwalą sprawiedliwość okupantów i raj przez nich wytworzony, zachłystując się wdzięcznością za wyzwolenie naszego kraju itd. Któż są ci trzej panowie oddający te podłe usługi naszym katom? To pan Czesław Ancerewicz, nędzny dziennikarzyna z Białegostoku, wydający tam przed wojną kołtuńskiego brukowca; – to pan Józef Mackiewicz, wielomówny literat i polityk bez zasad i moralno-obywatelskiego oblicza, za czasów smetonowskich serdeczny przyjaciel litewskich okupantów i z ich poduszczenia ideolog lokajskiego ruchu prolitewskiego oraz główny filar redakcyjny Gazety Codziennej, będącej na usługach i żołdzie szowinistów litewskich. Trzecim kamratem jest pan Kotlarewski, Rosjanin z pochodzenia, zwykły kanciarz, który zawsze się tam znajdzie, gdzie zwęszy grubszy zarobek. Za grube setki tysięcy marek, płynących do kieszeni tych szubrawców, zdradzają oni interes własnego narodu, ale mylą się bardzo, jeśli sądzą, że zbrodnie te pozostaną bez kary. Dla propagatorów i czcicieli brunatnego terroru w Polsce Odrodzonej nie będzie miejsca. Chyba… na szubienicy”.
Artykuł ten jest, z kilku względów, znamienny. Jeśli notatka zamieszczona w numerze 10. „Niepodległości” mogła być ostrzeżeniem pod adresem redaktorów „Gońca”, to ta z numeru 12. jest już jawną groźbą i zapowiedzią wyroku śmierci, który prawdopodobnie został już wcześniej wydany. Skazanie Ancerewicza nie nasuwa wątpliwości (został on zastrzelony przez Sergiusza Piaseckiego 16 marca 1943 roku, gdy modlił się na klęczniku w kruchcie kościoła św. Katarzyny w Wilnie), nie wiadomo jednak dlaczego skazano Mackiewicza. Dlaczego właśnie wtedy? Jak można sądzić, notatka Wrońskiego w „Niepodległości” mogła być uzasadnieniem tego wyroku (choć jego treść nigdy nie została opublikowana). Jeżeli tak było w rzeczywistości, skazano Mackiewicza za współpracę z „Gońcem” – i to skazano zapewne w końcu roku 1942, choć już od października 1941 nie zamieścił on w tym piśmie ani jednego tekstu. Nie trzeba dodawać, że wiadomości dotyczące byłego dziennikarza „Słowa”, pochodzące z „Trzech panów z Gońca” były – w momencie ich opublikowania – wierutną bzdurą. Nie był bowiem Mackiewicz, jak dowiódł tego bezspornie Jerzy Malewski, ani redaktorem, a już tym bardziej współwłaścicielem tej „gadzinówki”. „Goniec” był pismem urzędowym (innych wtedy nie było), wydawany mógł być tylko przez rząd bądź odnośne instancje propagandy III Rzeszy, ale nie przez spółki prywatne. Nie mógł więc Mackiewicz czerpać z wydawania gazety krociowych zysków, o co go oskarżano.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

393
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.