powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Wielki niezrozumiały. Twórczość publicystyczna Józefa Mackiewicza
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Ta ugodowość Kościoła polskiego przejawiła się, zdaniem Mackiewicza, m.in. w doprowadzeniu do oficjalnych rozmów na linii Watykan-PRL (w kwietniu 1971 roku) i w naciskach na Pawła VI, by ten uznał granicę na Odrze i Nysie (co zresztą zrobił 26 czerwca 1972, po ratyfikowaniu przez Bonn traktatu RFN-PRL). Nie mniej ważne dla rządu w Warszawie były także likwidacja duszpasterstwa emigracyjnego po śmierci Arcybiskupa Józefa Gawliny w 1964 roku oraz oficjalne zniesienie ambasady polskiego rządu w Londynie przy Watykanie, co nastąpiło 19 października roku 1972. Stało się to wprawdzie na życzenie kardynała Wyszyńskiego, ale od dawna zgodne było z zabiegami Gomułki, a potem Gierka.
Mackiewicz ostro krytykował program polskiego laikatu za akceptację idei współdziałania PZPR i Kościoła „w imię wspólnego dobra” oraz za propagowanie w kraju i za granicą idei zbliżenia marksizmu i chrześcijaństwa. Zdaniem pisarza Kościół i laikat, chcąc uchronić katolicyzm przed represjami władz, zrezygnowały ze swojej opozycyjności, ceną tego było zaś zaprzestanie głoszenia prawdy historycznej, oznaczające faktyczne poparcie dla systemu komunistycznego, który starano się przedstawić na świecie jako polski model ustroju. Jest jednak i druga strona medalu – potęga i opór tegoż Kościoła, opór inteligencji katolickiej stanęły na drodze sowietyzacji Polski. Mackiewicza nie interesowały intencje episkopatu czy działaczy katolickich, oceniał ich jedynie na podstawie tego, co mówili i pisali, a więc interesowały go tylko słowa, deklaracje, względnie czyny. W nich dostrzegał ogromne niebezpieczeństwo i to krytykował.
Nie wierzcie Sołżenicynowi!
«Prawda w oczy nie kole»
«Prawda w oczy nie kole»
Mackiewicz-historyk doskonale znał kulisy różnych sowieckich manipulacji międzynarodową opinią publiczną. Wiedząc, że Kreml nie wykonuje żadnego ruchu, który by nie miał przynieść mu realnych i wymiernych korzyści, na każde wydarzenie w obozie komunistycznym patrzył pod tym właśnie kątem – kto kogo i w jakim celu manipuluje. Czasem okazywało się, że miał rację, czasem mylił się niezmiernie. Ostro występował przeciwko teoriom mówiącym o „polskiej drodze do wyzwolenia”, uznając, że „własna droga do wyzwolenia spod komunistycznego panowania istnieć nie może, gdyż pojedynczy naród bloku komunistycznego nie jest w stanie wyzwolić się spod komunizmu o własnych siłach. A nawet samo mechaniczne oderwanie od bezpośredniej władzy czerwonej Moskwy, czy wysiłki w tym kierunku, wcale nie gwarantują wyzwolenia z ustroju komunistycznego. Jak tego klasycznym przykładem jest samodzielność komunistycznej Jugosławii czy Albanii (...)”. Rozwiązanie widział jedynie w „międzynarodowej krucjacie antykomunistycznej”. „Niestety” – pisał – „jest ona zablokowana powszechną dziś niechęcią do tego rodzaju alternatywy”. W każdym razie wszystkie wypowiedzi na temat „własnej drogi” do wyzwolenia uważał Mackiewicz za rozbijanie jedności bloku antykomunistycznego, co było na rękę tylko... komunistom.
Występował przeciwko dysydentom, widząc w nich nie ludzi układu wolnego, lecz „odszczepieńców” od komunistycznego pnia, z którego wyrośli. Nie ufał więc autentyczności wystąpień Andrieja Sacharowa w obronie praw człowieka, węszył manipulację w deportacji Aleksandra Sołżenicyna na Zachód: „(...) gdy KC Partii w Moskwie zapoznał się z treścią listu Sołżenicyna Do Wodzów Związku Sowieckiego, w którym autor kategorycznie występuje przeciwko każdej formie stosowania kontrprzemocy wobec Sowietów, wpakowano go czym prędzej do samolotu i z możliwym komfortem przesiedlono na kapitalistyczny Zachód, aby tu głosił swe tezy. Wszystko jest możliwe”. Sprzeciwiał się gloryfikacji radzieckiego pisarza w Ameryce, uznając, że jego działalność może być prowokacją. „Komunizm istnieje nadal” – pisał – „i będzie zagrażał światu tak długo, jak długo będzie istniał. I z każdym rokiem się wzmacnia. A ci, nieliczni na świecie, którzy to rozumieją, skupiają się wokół Apostoła [tj. Sołżenicyna] głoszącego nieobalenie komunizmu – w żadnym wypadku – przemocą, oraz niedopuszczenie do wojny z nim. W moim przekonaniu są ofiarą nieporozumienia. W ich własnym, są wyrazem szczytowego antykomunizmu”. Walczył też zaciekle z propagowanym przez „postępową” lewicową inteligencję hasłem „komunizm z ludzką twarzą”, które uważał jedynie za zgrabny trik, mający w swej podstawie przekonanie, że „ludzki” oznacza automatycznie „dobry”; tymczasem człowiek może być równie dobry, jak i zły. Jest to zatem „praktyka fałszywej teorii wprowadzana w codzienne życie przez ludzi”.
Nie miał również Mackiewicz zaufania do opozycji demokratycznej w Polsce, która narodziła się w drugiej połowie lat 70. (przede wszystkim KSS „KOR”). Kryterium jego oceny stanowiła bowiem deklaracja walki z komunizmem. Tych ludzi, którzy deklaracji takiej jasno nie składali, uważał pisarz także za swoich przeciwników. Niechętnie więc, a przynajmniej nieufnie musiał być nastawiony do wielkiego ruchu oporu społecznego, który doprowadził do powstania „Solidarności” (w roku 1980), gdyż jego czołowi ideolodzy mieli rodowód komunistyczny, a w niektórych przypadkach nawet stalinowski. W deklaracjach tego ruchu, nawołujących do poszanowania konstytucji, respektowania prawa i podstawowych zasad ustrojowych, znajdował potwierdzenie tezy, że wszystkie ruchy dysydenckie zmierzają jedynie do ulepszenia komunizmu (i tym samym przedłużenia jego żywota), nie zaś bezwarunkowego obalenia. Nie rozumiał Mackiewicz tego, co działo się w Polsce w latach 1976-81. Zapomniał, że istnieje jeszcze codzienne, szare życie, którego nie można wcisnąć w ramy programów i deklaracji. Nie wierzył, by ten ruch – masowy sprzeciw społeczeństwa – miał doprowadzić w przyszłości do odrzucenia ustroju komunistycznego w Polsce. Mylił się. Bywało, że płacił głoszeniem absurdalnych tez – niektórzy nazywali to nawet... paranoją – za stałość swoich poglądów (dotyczy to nade wszystko doszukiwania się w wielu działaniach komunistycznych prowokacji). Tymczasem to dzięki temu ruchowi, wobec którego czuł tyle dystansu, w połowie lat 80. zaczęły ukazywać się w Polsce – w drugim obiegu – jego książki. Inna sprawa, jak oceniałby polityczną rzeczywistość III Rzeczypospolitej...
powrót; do indeksunastwpna strona

371
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.