Najnowsza seria powieściowa „Z miotłą” Wydawnictwa W.A.B. ma być poświęcona twórczości kobiet. Otwierają ją „Dziewczyny z Portofino” – powieść Grażyny Plebanek, Polki od pięciu lat mieszkającej w Szwecji. W zalewie kobiecej literatury, która przede wszystkim stara się dyskontować popularność „Dziennika Bridget Jones”, książka Plebanek na pewno się wyróżnia. Czy jednak z czystym sumieniem można uznać ją za dzieło wybijające się ponad przeciętność? Wątpię.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Niespełna czterdziestoletnia (rocznik 1967) Grażyna Plebanek karierę literacką rozpoczęła na emigracji. Ze Sztokholmu przysłała maszynopis swojej debiutanckiej powieści do Wydawnictwa Zysk i S-ka. „Pudełko ze szpilkami” zdobyło nagrodę w konkursie wydawnictwa i zostało opublikowane w 2002 roku. „Dziewczyny z Portofino” są drugą książką eksdziennikarki „Gazety Wyborczej”, z pewnością zasługującą na uwagę, chociaż niespełniającą pokładanych w niej nadziei. „Dziewczyny…” to historia czterech przyjaciółek: Agnieszki, Hanki, Beaty i Mani. Akcja powieści rozpoczyna się w pierwszej połowie lat 70. i doprowadzona zostaje aż do politycznego przełomu 1989 roku. W tle obserwujemy więc obraz Polski Ludowej – zarówno tej radosnej, wczesnogierkowskiej, jak i późniejszej, już znacznie mniej wesołej, jaruzelskiej. Głównym miejscem wydarzeń jest blokowisko na warszawskiej Sadybie, gdzie mieszkają bohaterki. Poznajemy je jako małe dziewczynki, towarzyszymy im w trudnym procesie dojrzewania – przez szkołę podstawową, średnią, studia, aż do momentu, kiedy wkraczają w dorosłe życie i podejmują pierwsze ważne decyzje, rzutujące na ich przyszłość. Świat dziewcząt w niczym nie przypomina raju. Mania pochodzi z patologicznej rodziny: matka jest alkoholiczką, a starszy brat, podejrzany o udział we włamaniu do mieszkania sąsiadów, trafia do poprawczaka. Agnieszka mieszka tylko z ojcem, lekarzem. Chociaż zapewnia on córce godne życie, nie potrafi dać jej najważniejszego – miłości. O szczęściu rodzinnym może też jedynie pomarzyć Hanka, której ojciec-despota fizycznie znęca się nad żoną. Rzadkim gościem w domu jest również ojciec Beaty; jakby tego było mało, zdradza on żonę. Cóż, mężczyźni w powieści Plebanek na pewno nie są wzorami godnymi do naśladowania… Nie to jest jednak główną wadą „Dziewczyn z Portofino”. Książka została pomyślana jako powieść o PRL-u widzianym z kobiecej perspektywy. Znajdziemy tu opisy czynów społecznych, indoktrynacji, jakiej uczniowie byli poddawani w socjalistycznej szkole, są kolejki i odległe, nierealne marzenia o emigracji i życiu w normalnym świecie. Jednak zabrakło tej powieści… rozmachu. Może gdyby autorka zdecydowała się na jedną bohaterkę, jej poświęciła całą uwagę, pozostałe postaci kobiece wplatając jedynie w główny nurt opowieści, obraz stałby się bardziej wyrazisty i przejmujący. Rozkładając zaś akcenty po równo na cztery bohaterki, musiała rozdzielić pomiędzy nie zdarzenia, namiętności, emocje – w efekcie prześlizgnęła się jedynie po ich życiu, nie starając się nawet sięgnąć głębi. Portrety psychologiczne są więc płytkie, a fabuła pretekstowa i boleśnie rażąca przewidywalnością (niespełnione miłości, niechciana ciąża, skrobanka et cetera, et cetera). W powieści Plebanek nie ma za grosz epickości. Co gorsza: bywa, że miejscami autorka grzęźnie w powodzi nieistotnych szczegółów, by chwilę później zaskakująco podgonić akcję, przeskakując o całe tygodnie czy miesiące. Narracja jest rwana, co sprawia wrażenie, jakby powieść sklecona została z odrębnych, nie za bardzo do siebie przystających kawałków. O ile taka forma świetnie sprawdza się w dziennikarskim reportażu, ponieważ dodaje mu dynamiki, w literaturze pięknej niezwykle drażni – tym bardziej że nie ma żadnego uzasadnienia. Dotarłszy do ostatniej strony „Dziewczyn…”, z przykrością stwierdziłem, że powieści tej nie można pochwalić nawet za – mający stanowić, zdaniem niektórych krytyków, jej duży atut – sentymentalizm i nostalgiczny obraz Polski Ludowej. Ja, cóż… Mógłbym powtórzyć za gombrowiczowskim Białkiewiczem, że mnie – podobnie jak ucznia gimnazjum sprzed siedemdziesięciu lat Słowacki – Plebanek wcale nie wzrusza. Może dlatego, że jestem facetem. I pozuję na twardziela.
Tytuł: Dziewczyny z Portofino Data wydania: 10 lutego 2005 ISBN: 83-7414-065-8 Format: 380s. 125×195mm Cena: 29,90 Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 50% |