Stanisław Przybyszewski to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w całej historii polskiej literatury. Wzbudzał skrajnie odmienne emocje i też opinie na jego temat były skrajnie różne: od uwielbienia po całkowitą dezaprobatę.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Oto, co mówili o „Stachu” jemu współcześni: (1874-1941; czołowy krytyk literacki i teatralny okresu międzywojennego) Co on z nami zrobił, ten cudowny hipnotyzer dusz – nie wiem; na czym polegał ten magnetyczny wpływ, dobroczynny dla jednych, zabójczy dla drugich, ale tak mocny, że nikt nie mógł pozostać nań obojętny? To pewna, że nie był to wpływ czysto literacki; Przybyszewski był jednym z tych artystów, którzy lubują się w kształtowaniu samego życia. (1860-1921; dramatopisarka, autorka m.in. „Moralności pani Dulskiej”) Gdy teraz patrzę na tę rozpitą bandę „Młodej Polski”, z panem Przybyszewskim – zaślinionym, pijanym – na czele, wstręt mnie ogarnia. To ani artystyczne, ani piękne. Przeciwnie, to robi wrażenie bandy pijanych pluskiew. (1850-1923; powieściopisarz, krytyk literacki, teatralny i muzyczny) Pan Przybyszewski słowom swoim dodaje niepomiernie znaczenia intonacją głosu i ruchem odpowiednim rąk. Stąd zachwyt słuchaczy, a raczej słuchaczek, dla których słowo jest żywe jedynie w ustach aktorów. Tworząc poza świadomością, nie odczytuje chyba następnie swoich utworów w druku – rozważnie, trzeźwo. Inaczej alboby spalił bibułę ze swoimi elukubracjami, alboby sam spalił się ze wstydu. A jednak jest to człowiek estrady. (1874-1915; poeta i powieściopisarz, prekursor polskiego science-fiction, autor trylogii „Na srebrnym globie”) Nieszczęściem Przybyszewskiego jest to, że przyzwyczaił się do używania słów tylko w ich przenośnym znaczeniu i przeto gdy się chce określić i wytłumaczyć, dla logicznego czytelnika tym ciemniejszym i niezrozumialszym się staje. Przybyszewski rąbie nową drogę w dziewiczych puszczach; czyż wobec tego można od niego wymagać, by wszystkie pniaki poza sobą usuwał i bruk kładł od razu? (1864-1925; jeden z najwybitniejszych polskich powieściopisarzy, „Popioły”, „Przedwiośnie”) Spotykam się z nim. Jest to bardzo biedny, nieszczęsny człowiek. Nigdy nikogo w życiu nie widziałem bardziej do siebie podobnego pod względem moralnym. Czasem zdaje się, że to ja nim jestem. (1888-1941; poeta, dramaturg i powieściopisarz, „Zmory”, „Motory”) Jedną z największych epok poezji naszej, drugi wiek złoty, stający u wrót Wolności, nazwą dzieje nazwiskiem Przybyszewskiego – Przybyszewskiego i Wyspiańskiego. Wyspiański zagospodarował duchem Polski, na byt państwowy ją krzesząc – Przybyszewski Polski cześć, Polski czar, Polski sen – wyczarował w blaskach magicznych na obczyźnie, która dlań była zawsze tylko miejscem tęsknoty i nostalgii. Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865-1940; czołowy poeta Młodej Polski, choć także powieściopisarz i dramaturg) Przybyszewski, panie i panowie, jest cenionym za granicą. Niemcy mówią o nim „genialer Pole” – a więc – chapeau bas! Z podobnymi słowami na ustach wprowadził w jakieś towarzystwo Schumann Chopina – tylko że ja w stosunku do Przybyszewskiego Schumannem nie jestem. (1895-1976; wybitny poeta przed- i powojenny, niegdyś skamandryta) Czas zrobił swoje. Słuchacz dzisiejszy wytrzeźwiał, wyrwał się z tego oparu narkotycznego demonizmu. Zmieniła się epoka. Miałem chwilami wrażenie, iż patrzę na doskonałego wirtuoza-skrzypka – przez grubą szybę obserwuję ruchy rąk, drgania strun, ale nie słyszę muzyki. Ludzie dzisiejsi patrzeć będą na takich sztukmistrzów epoki przedwojennej ze zdziwieniem i współczuciem, jakie daje zrozumienie sekretu bardzo efektownego ongiś prestidigitatora. |