powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Ducha nie gaście w UR!
Ur ‹Spirit›
Zespół Ur reklamowany jest jako supergrupa. I w pewnym sensie tak właśnie jest. Pod warunkiem jednak, że jako wielkie gwiazdy polskiego rocka potraktujemy drugorzędnych muzyków Kazika Na Żywo, T. Love i Lady Pank, którzy w składzie Ur się znaleźli. Muzycznie nie jest wprawdzie tak źle, ale za to w warstwie wokalnej mamy na płycie „Spirit” do czynienia z wyjątkowym i niekiedy trudnym do zniesienia manieryzmem.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Spirit” to drugi album zespołu, na czele którego stoi – znany przede wszystkim ze współpracy z Kazikiem Na Żywo i, krótko, bo krótko, ale zawsze, Kobranocką – gitarzysta Michał Kwiatkowski alias Kwiatek. Debiutancki „Ur” ukazał się siedem lat temu i przeszedł praktycznie niezauważony. Zakładając jednak, że w ciągu siedmiu lat wymianie ulegają ponoć wszystkie komórki naszego organizmu, można uznać, że mamy do czynienia z całkowicie odrodzonym ansamblem, a jego nowe nagrania potraktować jako… debiut po zmartwychwstaniu. Tym razem Kwiatek, decydując się na odwieczną – i zdaniem wielu rockmenów, najbardziej energetyczną – formułę tria, zaprosił do współpracy basistę T. Love Pawła Nazimka oraz perkusistę Lady Pank Jakuba Jabłońskiego; dla siebie natomiast zarezerwował dodatkowo funkcję wokalisty. (Oj, chciałoby się w tym miejscu jęknąć: niestety!) W nagraniach pojawiają się również goście: dwukrotnie – w „Psycho-murze” i drugiej części „Tryptyku żulerskiego” – usłyszeć możemy grającego na gitarze Adama Burzyńskiego vel Burzę (niegdyś w Kobranocce i u boku Kazika Staszewskiego), dwukrotnie także – w pierwszym „Tryptyku” i „Harfie rur” – słychać saksofony, w które dmie Tomasz Glazik. Listę zaproszonych gości zamyka natomiast Roman Kunikowski, któremu zdarzyło się w przeszłości wspierać swoim talentem i Edytę Bartosiewicz, i duet Anita Lipnicka – John Porter; na płycie „Spirit” słychać go jednak – grającego na organach Hammonda – tylko w jednym utworze, wspomnianym już drugim „Tryptyku żulerskim”. Ale jest to udział dość znaczący.
Czego można spodziewać się po rockowym triu, którego muzycy znani byli dotychczas z występów w kapelach o dość zróżnicowanej proweniencji? Bo przecież nijak nie da się wrzucić do jednego worka Kazika Na Żywo, T. Love i Lady Pank. A jednak… gdybyśmy pogrzebali głębiej w biografii muzyków, odkrylibyśmy wspólne korzenie – Kobranockę i T. Love (zwłaszcza na początku lat 90. ubiegłego wieku) znacznie więcej bowiem łączyło, niż dzieliło. I to była chyba główna nić porozumienia między Kwiatkowskim a Nazimkiem, bo nie da się ukryć, że to właśnie oni mieli największy wpływ na repertuar reaktywowanego Ur. Główne skrzypce gra w tym składzie jednak Kwiatek – nie tylko dlatego, że jest liderem i wokalistą, ale także autorem tekstów. Muzyka musi więc opierać się przede wszystkim na ostrym wymiataniu – i tak właśnie jest. „Spirit” to swoista mieszanka gitarowego rocka, boogie i bluesa. Nawiązania do kapel tworzonych przez Jimiego Hendriksa (The Jimi Hendrix Experience i Band of Gypsies) wydają się oczywiste. Można się też zresztą dosłuchać wpływów The Cult z przełomu lat 80. i 90. (począwszy od „Electric” po „Ceremony”), jak i Radiohead z czasów „OK Komputer”. I nie ma w tym nic złego. Takiego z jednej strony surowego, z drugiej zaś – niezwykle energetyzującego rocka zdecydowanie brak na polskiej scenie muzycznej. Muzycznie jest więc wszystko w jak najlepszym porządku: mamy ostre riffy (jak w otwierającym album „Kryzysie wieku średniego”), rozszalałe gitarowe tła z psychodeliczną ścianą dźwięku (vidé „Psycho-mur”), marszowy rytm (w rozpolitykowanym, stylizowanym na tango, „PISaURze”), bluesową pulsację (w „Celi”), w końcu – narkotyczną psychodelię (w balladowej i chyba najciekawszej na całym krążku „Samotności ścisłej”).
To jednak jeszcze nie wszystko. Miejscami bowiem narzuca się wręcz wrażenie, jakbyśmy mieli do czynienia z nieco nowocześniejszą i tym samym bliższą estetyce hard rocka wersją Kobranocki. Z jednej strony jest to spowodowane stylem gry Kwiatka na gitarze, z drugiej jego manierą wokalną i sposobem frazowania, czym z kolei przypomina Kobrę. Gdy zaś rezygnuje z tej maniery, popada w inną – jakby starał się za wszelką cenę naśladować Kazika. O dziwo jednak nie z nagrań Kazika Na Żywo (co jeszcze można by zrozumieć), ale przede wszystkim Kultu (z okolic „Taty Kazika”). I na tym polega główny problem, ponieważ Kwiatowskiemu jest niezwykle daleko do poziomu wokalnego frotmena kapeli rodem z Torunia; o Kaziku w tym kontekście nie ma nawet sensu wspominać, bo to – w swojej działce – mistrz nad mistrze. Najbardziej podobieństwo do sposobu śpiewania lidera Kultu rzuca się w uszy w pierwszym „Tryptyku żulerskim”, „Popsutym psalmie”, „Celi” i „Samotności ścisłej”. Do tego stopnia, że wręcz zacząłem łapać się na denerwującej myśli: Jak by to Kazik zaśpiewał? Bo też wspomniane piosenki sprawiają trochę wrażenie, jakby dla niego właśnie zostały napisane. A może nawet Kwiatkowski zastanawiał się nad zaproszeniem do współpracy swego byłego szefa z KNŻ, a zrezygnował z tego, nie chcąc, by ten zdominował cały album (co byłoby wielce prawdopodobne)? To już jest jednak czyste „gdybanie” z mojej strony.
Od strony literackiej Kwiatek również nie zachwyca. Poniekąd tematykę utworów znamionuje już otwierający album „Kryzys wieku średniego”. Dalej jest podobnie – kolejne piosenki wypełnione są próbą analizy rzeczywistości z punktu widzenia człowieka, który już z niejednego pieca jadł chleb i niejedno w życiu widział. Przypomina to nieco egzystencjalne rozważania Stanisława Staszewskiego, zdecydowanie brak w nich jednak dystansu do świata i siebie samego, brak też tego językowego kolorytu, którym potrafił chwycić za serce Kazikowy tata. Czym to może być spowodowane? Odpowiedź wydaje się prosta: Staszewski-senior pisał o tym, co przeżył lub w czym choć pośrednio współuczestniczył, Kwiatkowski natomiast stylizuje, co w dużej mierze wypada sztucznie i nieprzekonująco. Jest też jeden obrazek czysto polityczny – „PISaUR”, swą jakością dorównujący, niestety, politykom, o których opowiada. O ostatnim na płycie kawałku, zatytułowanym „Fucking Story”, najlepiej natomiast od razu zapomnieć. Potrafię zrozumieć, że to rodzaj żartu, ale zupełnie niepotrzebnego, całkowicie bowiem psuje nastrój po onirycznej „Samotności ścisłej”. Dlatego też radzę zakończyć słuchanie albumu na kawałku numer 13.
Skład:
Michał Kwiatkowski – śpiew, gitara;
Paweł Nazimek – gitara basowa, śpiew;
Jakub Jabłoński – perkusja;
Gościnnie:
Adam Burzyński – gitara (2, 10);
Tomasz Glazik – saksofony (4, 6);
Roman Kunikowski – organy Hammonda (10);



Tytuł: Spirit
Wykonawca / Kompozytor: Ur
Data wydania: 19 listopada 2007
Wydawca: Luna Music
Nośnik: CD
Czas trwania: 50:38
EAN: 5900672921496
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Kryzys wieku średniego: 4:09
2) Psycho-mur: 3:48
3) Pejzaż miejski: 3:03
4) Tryptyk żulerski cz. I: 3:51
5) PISaUR: 2:30
6) Harfa rur: 4:50
7) Człowieku...: 2:48
8) Tryptyk żulerski cz. III: 3:31
9) Salsa Peru: 2:42
10) Tryptyk żulerski cz. II: 5:02
11) Popsuty psalm: 3:22
12) Cela: 4:10
13) Samotność ścisła: 5:23
14) Fucking Story: 4:28
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

794
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.