Nathan Never stara się na polskim rynku konkurować z Dylanem Dogiem. I chociaż oba komiksy wiele łączy, przyznać trzeba, iż z pojedynku zwycięsko wychodzi Dylan. Po publikacji „Pieśni wieloryba” jego przewaga jeszcze wzrośnie, albowiem to najsłabszy z dotychczas wydanych w Polsce tom przygód detektywa przyszłości.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Seria komiksów z Nathanem Neverem w roli głównej, w przeciwieństwie do niektórych albumów o przygodach Dylana Doga, na kolana nigdy nie powalała. Zdarzały mu się wzloty – zwłaszcza gdy za scenariusz brali się Bepi Vigna („Serce mroku”) bądź Michele Medda („Vampyrus”, „Dzieci nocy”) – ale i upadków nie brakowało. Za szczególnie bolesny należy uznać opublikowaną ostatnio „Pieśń wieloryba”. Mimo najszczerszych chęci, o komiksie tym niewiele dobrego da się bowiem powiedzieć. Agent Never przeżywał już najprzeróżniejsze przygody. Scenarzyści – jak na dzieło postmodernistyczne przystało – pełnymi garściami czerpali z literackiej klasyki, wykorzystując wątki ze znanych i popularnych powieści (chociażby wspomniane już „Serce mroku” to fantastyczno-naukowa przeróbka Conradowskiego „Jądra ciemności”). Tym razem natomiast Antonio Serra jako podstawowy budulec scenariusza postanowił wykorzystać klasyczną dziewiętnastowieczną powieść Hermana Melville’a „Moby Dick”. Przypomnijmy pokrótce: Melville opisał historię nieudanej wyprawy morskiej przeciwko gigantycznemu i najgroźniejszemu na świecie wielorybowi. W książce tej zwierzę jawiło się niemalże jako symbol nieznanej człowiekowi potężnej siły, stojącej zarówno poza Dobrem, jak i Złem – siły, która rządzi prawami natury i doskonale potrafi przeciwstawić się bezmyślności i okrucieństwu człowieka. Ta symboliczna warstwa powieści została przeniesiona do „Pieśni wieloryba” w całości. Niestety, na tym podobieństwa się kończą. W komiksie Serry organizatorem polowania na mitycznego wieloryba jest Gudred Olgersonn, władca bliżej nieokreślonego państewka gdzieś na północy. Z wielorybem ma stare porachunki, przed laty bowiem, podczas podobnych łowów, zwierzę doprowadziło do śmierci ukochanego syna Gudreda, Olafa. Od tamtej pory starzejący się władca owładnięty jest obsesją zemsty, z polowania zaś czyni nieomal religijny rytuał. Przygotowywane łowy mają dlań tym razem podwójne znaczenie – dodatkowo ma w nich wziąć udział kandydat do ręki córki Olgersonna, a zabicie walenia da sygnał do rozpoczęcia ceremonii ślubnej. Stary Gudred jest człowiekiem z innego, odchodzącego w zapomnienie świata. Swoje państewko traktuje jak prywatną własność, bywa okrutny – nie tylko wobec zwierząt, ale i ludzi. Jego postępowanie budzi sporo sprzeciwów, istnieje więc obawa, że grupa radykalnych ekologów zechce przeszkodzić w polowaniu, a może nawet bezpośrednio uderzyć w Olgersonna. Zadanie ochrony starego władcy powierzone zostaje zatem grupie wynajętych przezeń agentów specjalnych, wśród których jest także Nathan Never. Punkt wyjścia wydaje się nawet atrakcyjny. Konflikt zostaje zarysowany wyraziście, postaci są pełnokrwiste i od pierwszych stron wzbudzają emocje. Poza oczywistymi nawiązaniami do „Moby Dicka”, mamy w „Pieśni…” również szczyptę skandynawskiej mitologii i nieco współczesności, którą reprezentuje grupka fanatycznych ekologów, mogących nam się kojarzyć z radykałami z „Greenpeace”. Co zatem szwankuje? Fabuła komiksu! Scenariusz jest wręcz do bólu przewidywalny, na dodatek skażony drętwym proekologicznym dydaktyzmem. Kiedy Serra „oddaje głos” wielorybowi, przemawia on zdaniami jakby żywcem wyjętymi z pseudofilozoficznego podręcznika młodego ekologa-agitatora. Momentami można odnieść wrażenie, jakby komiks ten powstał tylko po to, aby scenarzysta mógł wygłosić kilka górnolotnych frazesów na temat konieczności ochrony przyrody. Mniej więcej od jednej trzeciej „Pieśni…” wieje straszliwą nudą, które to odczucie potęguje jeszcze bezładnie błąkający się po stronicach komiksu – w zasadzie nawet nie bardzo wiadomo w jakim celu – agent Never. Gdyby go tu nie było, nikt chyba by tego nie zauważył. I nie trzeba byłoby się stresować, że w serii trzymającej do tej pory przyzwoity, choć raczej średni poziom trafił się taki knot.
Tytuł: Pieśń wieloryba Tytuł oryginalny: Il canto della balena Data wydania: czerwiec 2004 ISBN-10: 83-237-3010-5 Cena: 12,90 Gatunek: SF Ekstrakt: 30% |