powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXXIII)
styczeń-luty 2023

Z filmu wyjęte: Beczka bezpieczeństwa
Gdy pojawia się zagrożenie, należy wejść do małego, ciemnego, w miarę szczelnie zamkniętego pomieszczenia. Nic nie szkodzi, jeśli na zewnątrz będzie wystawać tyłek. Strusie tak robią i nie narzekają.
Dzisiaj proponuję kadr z beczką, dzięki której można przeżyć atak… rekinów. Beczka jest stara, pozbawiona kilku klepek i stoi na wąziutkim, chybotliwym drewnianym pomoście, więc jak rekin podskoczy, to i tak poradzi sobie z przeszkodą odgradzającą go od smakołyka. Oczywiście gdyby rekin gustował w ludzinie, bo tak naprawdę nie gustuje. No ale tu mamy dodatkowo elegancki otwór, żeby było można złapać za pośladek siedzącą w środku osobę, a i w razie wpadnięcia beczki do wody również nie będzie to narzędzie ratunku, skoro natychmiast pójdzie pod wodę. Bo mimo wszystko beczka powinna być szczelna, żeby unosić się na powierzchni wody wraz z zawartością.
A co jest wisienką na torcie? A w zasadzie dwoma wisienkami? Po pierwsze – jest to świat przyszłości, gdzie jakakolwiek drewniana beczka ma średnią rację bytu. I raczej wątpliwe jest, by akurat dziurawą beczkę ktoś ratował jako relikt z cywilizacji, a jeszcze bardziej wątpliwe, by stawiać ją na środku pomostu – tak, żeby nie dało się jej w żaden sposób obejść. Wspomniana druga wisienka to to, że beczka pierwotnie najpewniej była w dobrej kondycji, ale kamerzysta zorientował się, że chowająca się w beczce osoba będzie praktycznie niewidoczna, więc zaordynował wyjęcie paru klepek dla doświetlenia wnętrza.
A skoro już ustaliliśmy, że cała ta scena jest fuszerką i lekceważeniem widza pełną gębą, to chyba nie będzie wielkim zaskoczeniem, gdy napiszę, że za produkcję filmu odpowiada niesławne studio The Asylum.
Scena pochodzi z nakręconego w 2016 roku filmu „Planet of the Sharks”, którego akcja – wbrew obiecującemu tytułowi – toczy się na Ziemi nękanej efektem cieplarnianym. Wszystkie lądy są zalane, statków też nie ma żadnych (nie, nie wiem, dlaczego), ale za to tu i ówdzie tkwi tuż nad powierzchnią wody kilka zbitych z deszczułek – ciekawe, skąd wziętych – prymitywnych platform mieszkalnych z bieda-szałasami, oraz jedna „ogromna” baza naukowa, posadowiona na paru warstwach pustych kontenerów. W tę sielankę wkracza stado rekinów prowadzonych przez samicę potrafiącą rządzić stadem za pomocą impulsów elektrycznych. Wyżerają niedużą osadę (przeżywa sportretowana na kadrze dziewczynka) i ludne miasteczko (przeżywa z niego jeden otyły obywatel), a że zagrażają i samej placówce naukowej, zostaje zorganizowana ekspedycja mająca na celu zwabienie ich w kalderę nieczynnego podwodnego wulkanu, by tam jakimś magicznym promieniem sieknąć rykoszetem przez jonosferę i wywołać erupcję. Motorowy jacht, na który się zapakowała się piątka śmiałków, pędzi jednak z prędkością dopadniętego przez skurcz kraulisty, a śmigłowiec kończy w szczękach rekina (no podskoczył, i już), więc w eksplozji giną tylko te głupsze i wolniejsze osobniki stada. Pojawia się plan B – wystrzelenie… orbitalnej rakiety. Tak, mają taką pod ręką.
Co taka rakieta ma zdziałać i jak można ją odpalić – desperaci mogą przekonać się na własne oczy. Ostrzegam jednak, że efekty są tandetne, realia wyssane z palca (osady utrzymują się z barterowego handlu… elementami z IRYDU), a logika raz za razem kwili w cierpieniu.
powrót; do indeksunastwpna strona

132
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.