powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXXIII)
styczeń-luty 2023

Tu miejsce na labirynt…: Podejście numer dwa
Molten Gold ‹Futures Past›
Jeżeli wciąż lubicie sięgać po nagrania Deep Purple, Uriah Heep czy Atomic Rooster z wczesnych lat 70. ubiegłego wieku, debiutancki longplay norweskiego kwintetu Molten Gold będzie dla Was miłym zaskoczeniem. Na „Futures Past” znalazła się bowiem właśnie progresywno-hardrockowa muzyka, która świetnie odnalazłaby się w tamtej epoce.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Futures Past›
‹Futures Past›
Skandynawia to od lat prawdziwa „wylęgarnia” zespołów vintage, które w swojej muzyce nawiązują do progresywnego hard rocka rodem z lat 70. ubiegłego wieku. Do twórczości takich wykonawców, jak Deep Purple (z czasów kiedy Ian Gillan po raz pierwszy przejął obowiązki jego wokalisty), Uriah Heep, Atomic Rooster czy amerykański Captain Beyond. Nie tak dawno grono to wzbogaciło się o jeszcze jedną formację – pochodzący z Oslo kwintet Molten Gold. Choć może akurat określenie „ostatnio” nie jest do końca precyzyjne, ponieważ grupa istnieje już od 2016 roku. Aczkolwiek dopiero przed niespełna miesiącem ukazał się jej debiutancki longplay (jeśli chodzi o nośniki materialne, to jak na razie jedynie na krążku winylowym).
Molten Gold to przede wszystkim „dziecko” Trona Ingara Morstada, mającego za sobą czteroletni staż (w latach 2009-2013) psychodeliczno-funkowym i rhythmandbluesowym Exploding Rubber Band. To on przed siedmioma laty skompletował pierwszy skład zespołu, w którym znaleźli się również wokalista Alexander Kristoffersen Lykke (znany z progmetalowego Vicinity), gitarzysta Howard Gittela, klawiszowiec Eirik Isaksen Seeberg (udzielający się w eksperymentalnych formacjach Origami Lillomerka, Sudokø i The Deluminated) oraz perkusista Håvard Wien (nieźle bawiący się w takich grupach spod znaku rocka- i psychobilly, jak Barske Karer, Grill Bill and The Hot Dogs czy Roa Rockers). Jak więc widać, była to prawdziwa – bez negatywnych konotacji – zbieranina artystów, którzy wcześniej, nie licząc Lykkego, nie otarli się nawet o muzykę, jaką postanowili grać pod szyldem Molten Gold. Co nimi kierowało? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że… moda na vintage.
Jesienią 2016 zespół zarejestrował pierwsze kompozycje, które wkrótce ukazały się na EP-ce zatytułowanej po prostu „Molten Gold” (pierwotnie wydanej jedynie w wersji kasetowej) w kwietniu 2017 roku. Znalazło się tam miejsce na pięć utworów: „Sons of the Morning Star”, „Kneel and Pray”, „Montaillou”, „One Life, One Fire” oraz „Molten Gold”. Niestety, nie otworzyła ona Norwegom drzwi do kariery, chyba ich nawet nie uchyliła, w efekcie czego niebawem Morstad pozostał na placu boju całkowicie osamotniony. Nie zraził się jednak i niebawem przystąpił do poszukiwania wartościowych zmienników. Tym sposobem u jego boku znaleźli się: wokalista ukrywający się pod pseudonimem Abraxas d’Ruckus (przedtem próbujący sił w okultystyczno-doommetalowym Magister Templi), nazywany przez kolegów „Angel Eyes” gitarzysta Jørn Helge B. Dahl (który doświadczenie zdobywał w punkowych Klamsnabel i Versting), klawiszowiec Anders N. Pedersen oraz – zapewne mający korzenie włoskie lub będący Włochem (ewentualnie Szwajcarem) – perkusista Matteo Fiore.
Drugie wcielenie Molten Gold w latach 2019-2020 kilkukrotnie weszło do studia – jako miejsce pracy wybrało Silver Stream w Oslo – i zarejestrowało nowy materiał, aczkolwiek dołączając do niego dwie „stare” kompozycje: „Sons of the Morning Star” i „Kneel and Pray”. Nowe oblicze grupy fani, jeśli jakichś w ogóle udało im się wcześniej zdobyć, poznali w lutym 2020 roku, kiedy to światło dzienne ujrzał singiel z utworami „Rebirth” oraz „Chain and Tether”. Mogło się wydawać, że teraz to już na pewno pójdzie z górki. Nic z tych rzeczy! Na pełnowymiarowy debiutancki album kwintet musiał poczekać jeszcze trzy lata. Ukazał się on dzięki sprawczości specjalizującej się w mocno odjechanej muzyce niezależnej berlińskiej wytwórni Kozmic Artifactz. I należy cieszyć się z tego faktu, ponieważ Molten Gold to grupa, która zasługuje na większą rozpoznawalność. Zwłaszcza wśród tych wielbicieli rocka, którzy uwielbiają brzmienie organów Hammonda. Tych bowiem na „Futures Past” – tak zatytułowana została płyta – nie brakuje. Choć Pedersen z rozmachem sięga również po syntezatory i – okazjonalnie – fortepian.
Longplay otwiera singlowy „Rebirth” i jest to udane otwarcie: dynamiczne i melodyjne, z progresywnymi syntezatorami na pierwszym planie i hardrockową sekcją rytmiczną w tle, z zadziorną solówką gitarową i charakterystycznym brzmieniem głosu wokalisty. Nie dzieje się tu może zbyt wiele, ale utwór zdecydowanie może się podobać, przywołując wspomnienia błogich lat 70., kiedy taka muzyka gościła w stacjach radiowych. Drugi w kolejności „Silverback” to najdłuższy fragment wydawnictwa. Ponad osiem minut kwintet wykorzystał do maksimum, wycisnął z nich, ile się tylko dało, oferując słuchaczom – na przemian – dwa patenty: po momentach stonowanych i nastrojowych (z wybijającymi się Hammondami) pojawiają się energetycznie hardrockowe (z zastępującą klawisze gitarą). Najważniejsze jednak, że organy nie znikają praktycznie ani na chwilę; nawet wtedy, gdy to Dahl „zawłaszcza” dla siebie przestrzeń, one są w tle i skutecznie budują niepowtarzalny klimat.
„Sons of the Morning Star” to pierwszy z numerów odziedziczonych przez pierwotne wcielenie grupy. Czy warto go było odkurzać? Zdecydowanie! Wszak to najbardziej majestatyczna – głównie za sprawą Hammondów – część longplaya. Cały utwór brzmi świetnie, ale najbardziej na uwagę zasługuje dialog Pedersena z… samym sobą, konkretniej: chodzi o duet organowo-syntezatorowy. Oba klawisze pojawiają się również w „Bleeding Over”, ale ostatnie słowo i tak należy do Hammondów. One właśnie wieńczą ten dynamiczny hardrockowy kawałek z kolejnym przekonującym popisem Jørna na gitarze. W zasadzie (niemal) to samo można by napisać o „Socorro”, którego konstrukcja jest bardzo podobna i jest tak samo energetyczny. Gdyby moc generowaną przez Molten Gold dałoby się „przerobić” z powrotem na prąd elektryczny, dałoby się znacząco pomniejszyć rachunki za jego zużycie.
Drugą starocią, po jaką postanowił sięgnąć Tron Ingar Morstad, jest wspomniany już powyżej „Kneel and Pray”. Po raz kolejny królują w nim patetyczne, ale i mocno „czadowe” organy. Niespodzianką może być natomiast zahaczająca tym razem o inspiracje bluesowe partia gitary. Ale czy naprawdę powinniśmy być tym faktem zaskoczeni? Przecież brytyjskim mistrzom Norwegów sprzed półwiecza zdarzało się to jeszcze częściej. Na finał – i ponownie należy za to muzyków pochwalić – wybrano nastrojowy „Moonstone”, w którym zarówno Dahl, jak i Pedersen (tym razem sięgający po fortepian) udowadniają, że potrafią być także romantyczni. Z kolei Abraxas d’Ruckus po raz pierwszy śpiewa tak przejmująco (wcześniej zdarzało mu się to w Magister Templi). Żałować tylko należy, że nie miał do tego więcej okazji. Ale może pojawią się na kolejny albumach Molten Gold. Byłoby fajnie, gdyby w końcu zespół poszedł za ciosem i co nieco zwojował w Europie.
Skład:
Abraxas d’Ruckus – śpiew, chórki
Jørn Helge B. Dahl – gitara solowa, gitara rytmiczna
Anders N. Pedersen – organy, syntezatory, fortepian
Tron Ingar Morstad – gitara basowa, chórki
Matteo Fiore – perkusja



Tytuł: Futures Past
Wykonawca / Kompozytor: Molten Gold
Data wydania: 20 stycznia 2023
Nośnik: Winyl
Czas trwania: 43:00
Gatunek: metal, rock
Zobacz w:
W składzie
Utwory
Winyl1
1) Rebirth: 05:47
2) Silverback: 08:34
3) Sons of the Morning Star: 06:11
4) Bleeding Over: 04:59
5) Socorro: 05:10
6) Kneel and Pray: 04:59
7) Moonstone: 07:19
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

236
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.