Niezwykle przebojowa i energiczna panna Murray zbiera grupę wyjątkowych postaci, tworząc z nich zespół do zadań specjalnych. Chciałoby się rzec – komiksowa klasyka, ale gdy za tą klasyką stoi Alan Moore, to nie wszystko musi być takie oczywiste.  |  | ‹Mistrzowie Komiksu: Liga Niezwykłych Dżentelmenów #1 (wyd.III)›
|
Nie jest oczywiste, gdyż jak zapewne wszystkim wiadomo (to już kolejne wydanie tego komiksu), Moore sięgnął po postaci z klasycznych powieści przygodowo-awanturniczych przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Wrzucenie takich bohaterów jak kapitan Nemo („20000 mil podmorskiej żeglugi”), Allan Quatermain („Kopalnie króla Salomona”), doktor Henry Jekyll (czasem zmieniający się w pana Hyde’a), Hawley Griffin („Niewidzialny człowiek”) oraz Mina (Wilhelmina) Murray („Drakula”) może być zaskakujące dla czytelnika (chociaż dzisiaj już żaden cross-over nie powinien być niespodzianką), ale jednocześnie dać olbrzymie pole do popisu dla umiejącego wykorzystać ten potencjał scenarzysty. Z punktu widzenia głównej intrygi, Moore niespiesznie rozwija akcję, dając czytelnikowi czas na poznanie poszczególnych członków niezwykłego zespołu. Zresztą, w ten sposób scenarzysta realizuje swoje, być może mniej oczywiste, zamierzenie, czyli wciąga nas w skomplikowane relacje pomiędzy głównymi bohaterami. Aby wyszło to oryginalnie, musi powtórzyć zabieg ze „Strażników”, czyli nadać każdemu z nich wyraźny rys charakterologiczny i to taki, który daje przestrzeń na konfliktowanie się pomiędzy poszczególnymi postaciami. Wszak nic tak nie napędza atrakcyjności historii, jak konflikt. I można wręcz odnieść wrażenie, że główne zadanie, jakie wiktoriańscy Avengersi dostają od przodka Jamesa Bonda, schodzi na nieco dalszy plan. Tak jakby było li tylko pretekstem do zbudowania i prezentowania poczynań zespołu. Owszem, główny złol wygląda na kawał drania, owszem przygotowuje niezłą zadymę, ale wszystko jest takie „bondowskie”. Trzeba przygotować wielką intrygę, żeby ten nasz agent (a w tym wypadku agenci) mógł się wykazać. Jak walczyć, to z największym potworem, jak chronić, to cały świat (albo jego pępek), jak niszczyć, to diabelską maszynę wielkości Titanica. Jeśli ktoś lubi takie podejście, to bez problemu wczuje się w nastrój komiksu. Zasadniczo superbohaterskie rozwinięcie przez Moore’a poszczególnych postaci jest dla mnie do zaakceptowania. Może poza Hyde’m, który sprawia wrażenie przeskalowanego. Tak jakby autor nie wierzył, że czytelnicy „kupią” silną przemianę mentalną wspartą lekką transformacją wyglądu. O nie. Moore postanowił zrobić z Hyde’a prawie King Konga. Cóż, takie są prawa komiksu, zwłaszcza superbohaterskiego. Każde uniwersum musi mieć swojego Hulka. I tylko na koniec przychodzi do głowy refleksja, że po tych bez mała dwudziestu latach, jakie upłynęły od polskiej premiery komiksu, znakomita większość bohaterów „Ligii niezwykłych dżentelmenów” (może poza kapitanem Nemo) znana jest przeciętnemu odbiorcy właśnie z komiksu Moore’a i O’Neilla.
Tytuł: Liga Niezwykłych Dżentelmenów #1 (wyd.III) Tytuł oryginalny: The League of Extraordinary Gentlemen Data wydania: 26 października 2022 ISBN: 9788328170971 Format: 192s. 170×260mm Cena: 89,99 Gatunek: groza / horror, kryminał, SF Ekstrakt: 70% |