To perkusista, którego grę rozpoznałbym obudzony w środku nocy, słysząc puszczony mi utwór po raz pierwszy w życiu. Nie sposób bowiem pomylić go z jakimkolwiek innym bębniarzem. O kogo chodzi? O Japończyka Tatsuyę Yoshidę, który dwa lata temu powołał do życia zupełnie nowy zespół – Aqanesuss. Jego debiutancki album, wydany niespełna dwa miesiące temu, spodoba się wszystkim wielbicielom progresywnego jazz-rocka.  |  | ‹Aqanesuss›
|
Trudno wyobrazić sobie współczesną japońską scenę awangardową – rockową i jazzową – bez dorobku perkusisty Tatsuyi Yoshidy. To jeden z najbardziej charakterystycznych bębniarzy na świecie; gra w taki sposób, że rozpoznać można go po zaledwie kilku taktach (w tym względzie stoi na równi z Tonym Williamsem, Philem Collinsem czy, odnosząc się do rynku polskiego, Jerzym Piotrowskim z SBB). Jest też artystą o niespożytych siłach, wciąż tworzącym nowe projekty. Do dobrze już znanych Zletovsko, Korekyojinn, Kōenji Hyakkei, duetu i tria z Francuzem Richardem Pinhasem, Ruins i Sax Ruins, ekstremalnego PainKiller Johna Zorna, jak również Acid Mothers Gong oraz Soft Mountain, dorzucił ostatnio kolejny – Aqanesuss. Początki grupy datowane są na 2021 rok, a jej debiutancki album ukazał się półtora miesiąca temu, w drugiej połowie grudnia. Aqanesuss to – w swej podstawowej postaci – sekstet, który obok Yoshidy (grającego nie tylko na bębnach, ale także klawiszach, jak i okazjonalnie śpiewającego) tworzą: mieszkająca na co dzień w Berlinie, związana ze sceną eksperymentalno-elektroniczną wokalistka ukrywająca się pod pseudonimem Kyoka, początkujący gitarzyści Jin Kirita i Nobuyuki Ito, klawiszowiec (i przy okazji współkompozytor materiału zawartego na „Aqanesuss”) Tsukada Madoka (niegdyś w progresywnym Providence) oraz basista Mayumi Shigeto (związany z łączącą progres i fusion formacją Margaret Maggie). W czterech utworach pojawili się jednak także goście specjalni: w „Evening Scenery” na skrzypcach zagrał Akihisa Tsuboy (znany między innymi z progresywno-jazzrockowego KBB), w „Kind Loneliness”, „Artificial Soul” i „Emerald Hearts” usłyszeć można saksofonistę sopranowego Imagawę Tengoku (ostatnio związał się z zespołem Evraak), w ostatnim z wymienionych oraz „You” pojawia się natomiast trzeci gitarzysta Takashi Hayashi (z jazzrockowego Qui). I w ten oto sposób niemal wszystkie zagadki mamy rozwiązane. Została w zasadzie tylko jedna: Co da suma doświadczeń wymienionych wyżej muzyków? Upraszczając: Jaką muzykę gra Aqanesuss? Wiedząc, że liderem formacji jest Tatsuya Yoshida, pewne jest jedno – nieprostą! Gdyby miało być inaczej, japoński bębniarz zanudziłby się na śmierć. Można więc spodziewać się mnóstwa jazzrockowych kombinacji, ale nie zmienia to faktu, że gatunkiem dominującym jest jednak na „Aqanesuss” rock progresywny. Tyle że mocno podrasowany z jednej strony fusion, z drugiej – nawiązaniami do klasyki progresu i hard rocka z lat 70. XX wieku. A wszystko po to, aby opowiedzieć historię ze świata science fiction. Debiut Japończyków jest bowiem concept-albumem, którego teksty – autorstwa Kyoki i Kirity – składają się na wizję Ziemi za mniej więcej dwa tysiące lat. Co zaskakujące, nie jest to wcale wizja pesymistyczna ani postapokaliptyczna. Nadzieją tchnie już otwierający płytę „Soar in the Sky”, któremu ton nadają zarówno instrumenty klawiszowe (od fortepianu elektrycznego, poprzez syntezatory, aż po organy Hammonda), jak i perkusja (tak! od razu słychać, że gra na niej Yoshida), ale o nastroju utworu tak naprawdę decyduje delikatny, dziewczęcy śpiew Kyoki, kontrastujący z coraz bardziej intensywną warstwą instrumentalną. Ale „Soar in the Sky” to kompozycja wielowątkowa, w której nie brakuje nawet inspiracji folkowych, o improwizacjach ze świata fusion nawet nie mówiąc. Początek „Kind Loneliness” brzmi tak, że przez kilkadziesiąt sekund można myśleć, iż nagle na płytę Aqanesuss zaplątał się numer zupełnie innej formacji. Jest nie tylko bardzo ciężko, ale na dodatek Tatsuya… growluje. Dopiero gdy do mikrofonu dostaje się Kyoka, nastrój zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zwłaszcza że emocje tonuje jeszcze melodyjny saksofon Tengoku. Dopiero w finale sekstet spina metalową klamrą całość.  | |
Trzeci w kolejności „Can’t Wait for Tomorrow” zahacza o progresywny hard rock, jakiego nie powstydziłyby się składy Deep Purple bądź Uriah Heep sprzed półwiecza (wreszcie też mogą wykazać się gitarzyści!). Ale tak nie jest jednak przez cały czas. Momenty ostrzejsze i cięższe sąsiadują bowiem z wtrętami jazzowymi. Popowo – przynajmniej miejscami – robi się natomiast w „Evening Scenery”, a winny tego jest Akihisa Tsuboy. Szczęście chociaż, że jego gra ewoluuje – od bardzo uładzonej do nieco intensywniejszej improwizacji. Po drodze przytrafia mu się jeszcze dialog z syntezatorami, który mimo wszelkich starań skrzypka nie wypada zbyt przekonująco. Podobnie zresztą jak cały utwór. Na szczęście nastrój poprawia pełen symfonicznego rozmachu ponad ośmiominutowy „Eternal Light”, w którym zespół płynnie przechodzi od nerwowego rozedrgania do subtelności, przez cały czas nie zapominając o odpowiedniej porcji patetyzmu. Po której taka piosenka jak „Artificial Soul” okazuje się prawdziwym haustem świeżego powietrza.  | |
To bez wątpienia najbardziej zaskakująca kompozycja na płycie. Z jednej strony mocno popowa (w warstwie wokalnej), z drugiej – niesamowicie wysmakowana (wsłuchajcie się w gitary), z trzeciej – niestroniąca od inklinacji jazzowo-soulowych (vide partia saksofonu). Niesamowitości nie brakuje również w „Swaying Flowers”, w którym Aqanesuss raz brzmi jak wczesne Uriah Heep, to znów przypomina Yes z czasów „Close to the Edge” (wszystko za sprawą śpiewu Tatsuyi Yoshidy, udanie nawiązującego do stylistyki Jona Andersona). W „Emerald Hearts” sekstet ponownie przypomina sobie o jazzrockowych korzeniach kilku muzyków. Owocuje to doskonałymi solówkami Hammondów, fortepianu elektrycznego, wreszcie saksofonu i gitary. Nie próżnują przy tym także muzycy sekcji rytmicznej, którzy grają z potężnym groove’em. W finale albumu ponownie robi się melodyjnie i piosenkowo. „You” – co niektórzy mogą stwierdzić to ze zgrozą – przypomina hardrockowe ballady Guns N’ Roses, a solówka gitarowa brzmi tak, że jej autorem spokojnie mógłby być Slash. Uspokajam – nie jest! Ale nawet gdyby był, czy coś w tym złego? Najważniejsze, że album „Aqanesuss” to dzieło doskonałe. Intuicja podpowiada mi jednak – obym się mylił! – że na więcej nie mamy co liczyć. Że na tym jednym krążku historia grupy zakończy się. Nic to! Tatsuya Yoshida zaraz na pewno wymyśli coś nowego. Skład: Kyoka – śpiew, słowa Jin Kirita – gitara elektryczna, chórki, słowa Nobuyuki Ito – gitara elektryczna Tsukada Madoka – instrumenty klawiszowe, muzyka Mayumi Shigeto – gitara basowa Tatsuya Yoshida – perkusja, śpiew, instrumenty klawiszowe, muzyka
gościnnie: Imagawa Tengoku – saksofon sopranowy (2,6,8) Akihisa Tsuboy – skrzypce (4) Takashi Hayashi – gitara elektryczna (8,9)
Tytuł: Aqanesuss Data wydania: 21 grudnia 2022 Nośnik: CD Czas trwania: 56:24 Gatunek: rock W składzie Utwory CD1 1) Soar in the Sky: 08:20 2) Kind Loneliness: 05:14 3) Can’t Wait for Tomorrow: 05:38 4) Evening Scenery: 06:16 5) Eternal Light: 08:20 6) Artificial Soul: 04:27 7) Swaying Flowers: 06:15 8) Emerald Hearts: 06:00 9) You: 06:00 Ekstrakt: 80% |