Stoimy w kolumnie nieskończonej Myślami błądząc w codzienności Zachowujemy tylko pozory Wszyscy stoimy w kolejce do nieba Na radość i wytchnienie czekamy Stoimy w kolumnie nieskończonej Myślami błądząc w codzienności Zachowujemy tylko pozory O kolejności decyduje Władca Kapryśny jest z Niego gość Czasem zaprosi kogoś z końca A czasem – po ludzku – z początku Przyjmie do siebie W kolejce jest cisza milczy nawet czas Wystarczająco dawał do myślenia Zegarmistrz już tutaj nic nie zrobi Nie odbuduje potęgi przeznaczenia Ze wskazówek człowieczeństwa Minęło nas dziecko gdzieś z tyłu kolejki Jak On może je tak zabierać Wybór ogromny: od morderców po lekarzy Lecz nie ja decyduję Zamknęły się drzwi Nagle widzę Ciebie – nie możesz tam wejść Zależy mi byś żyła – ja pójdę Wróć na koniec – będziesz dłużej trwać Nie chciała dać mi odejść Pomimo drzwi już otwartych Wszyscy stoimy w kolejce do nieba Na radość i wytchnienie czekamy Stoimy w kolumnie nieskończonej Myślami błądząc w codzienności Zachowujemy tylko pozory I jak się okazuje Wciąż się chcemy poświęcać za tych Których kochamy
• • • (chęci do życia usiadly na ławce) chęci do życia usiadły na ławce na przerwę bliżej nieokreśloną patrzą pusto na beztroskie latawce w przestrzeń poza światem wytęsknioną być może chcą zgasnąć jak Bóg przykazał ostatnim rozbłyskiem raczyć oczy nie chcę ich zmuszać, jak rankiem – do wstania ni prosić o twą dłoń do pomocy jest przyzwolenie by czlowiek sam sobie był pozostawion, liczył na siebie chociaż to zasada, to pełny kontent kiedy wspólne się liczy liczenie zaś chęciom do życia można pomnożyć odjąć im trosk, podzielić na dwoje dodać otuchy i nawias otworzyć zamknie się sam wraz z wiecznym spokojem |