Jak wyglądają luksusy w trakcie dalekiej podróży? No właśnie nie tak.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W dzisiejszym odcinku proponuję kadr z widokiem luksusowego przedziału kolejowego. Nie, nie pomyliłem się. Tak właśnie wygląda wedle twórców pewnego niedrogiego filmu przedział XIX-wiecznego wagonu kolejowego, przeznaczony dla majętniejszych podróżnych. Mamy więc z grubsza oheblowane i miłym zbiegiem okoliczności polakierowane drewniane siedzisko, po których posiadaczki dawnych sukien jeżdżą jak na ślizgawce przy każdym hamowaniu lub ruszaniu pociągu. Mamy eleganckie oparcie wykonane najprawdopodobniej ze stalowych kątowników, uczące nas w przyspieszonym tempie utrzymywania zdrowej, prostej postawy (bo próba garbienia się bądź opierania o ścianę głowy kończy się siniakami, skaleczeniami i guzami). Mamy drewniany stolik, do którego nie sięgają ręce pasażera, a który ślicznie przepoławia tegoż pasażera w przypadku gwałtowniejszych zdarzeń, skutkujących ślizgiem z siedzenia wprost na przeciwległą ścianę. Dodatkowo stolik – obowiązkowo z płaskim, śliskim blatem – wyposażony jest w ciężką, szklaną popielniczkę i jeszcze cięższy zestaw z kałamarzem, wyśmienicie sprawdzające się jako pociski przy każdym szarpnięciu wagonu. Nie należy też zapominać o szybie, która jest w istocie płachtą mlecznego pleksiglasu, za którą umieszczono reflektor. To wnętrze przedziału kolejowego – autentycznie uważane przez twórcę scenografii za sieriozną robotę – występuje w niewartym dłuższego pamiętania erotyku o wielce skomplikowanym tytule „Emmanuelle Through Time: Emmanuelle’s Sexy Bite”, czyli „Emmanuelle poprzez czas: Seksowne ukąszenie Emmanuelle”. Jest to nakręcony w 2011 roku film z serii erotycznych opowiastek o przygodach Emmanuelle, z zasady okraszonych jakąś fantastyką. W tym konkretnym przypadku jest to wyraźnie przekombinowana historia załogi kosmicznego sterowca, który podróżuje między wymiarami dzięki… spazmom seksualnym jednej z dwóch psionicznych załogantek. Przy czym spazmować należy jedynie w pobliżu specjalnego generatora, bo inaczej spazm jest tylko spazmem, czyli frajdą użyteczną wyłącznie dla właścicielki. Podczas jednego ze skoków część załogi – wraz ze starszą, doświadczoną psioniczką – trafia w górzystą, leśną okolicę rządzoną przez dwóch braci-wampirów. Żeby wyciągnąć stamtąd nieszczęśników, na miejsce udaje się druga psioniczka, tytułowa Emmanuelle (uroczy kociak Allie Haze), oddając się poważniejszemu z wampirów w zamian za uwolnienie załogantów. I gdy bohaterka pogrąża się w karesach, wewnątrz jednej z uwolnionych żołnierek przemyca się na pokład sterowca brat wampira (jako dym, nie żeby w łonie, czy coś). Naturalnie w celach niecnych. Jak było dalej, może nie będę mówił, bo a nuż ktoś zechce zerknąć na to cudactwo, ale nadmienię, że w pewnym momencie wchodzi retrospekcja o dawnej kochance wampira baraszkującego z Emmanuelle, zawierająca wspomnianą scenę z pociągiem. W obsadzie jest sporo bardzo zgrabnych i uroczych dziewczyn, a i udało się przemycić niezły koncept, czyli założenie, że większość pomysłów u naszych, ziemskich twórców, bierze się z przecieków informacji z innych wymiarów – na przykład wampirycznego – choćby za pośrednictwem snów. Ogólnie jednak film jest erotycznym przeciętniakiem bez większych ambicji i budżetu, więc niekoniecznie warto zaprzątać sobie nim głowę. Podobnie jak i pozostałymi czterema opowieściami z cyklu „Emmanuelle Through Time”. |