powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CCXXV)
kwiecień 2023

PRL w kryminale: Strzeż się kart i… alkoholu!
Jerzy Edigey ‹As trefl›
Wydany w 1978 roku „As trefl” to ostatnie omawiane w tej rubryce dziełko Jerzego Edigeya opublikowane w serii „Ewa wzywa 07…”. I dobrze, bo czytanie tych mikropowieści to prawdziwa udręka. Zwłaszcza kiedy ma się świadomość, że w pełnoprawnych objętościowo książkach pisarz ten potrafił wymyślać naprawdę interesujące historie.
ZawartoB;k ekstraktu: 40%
‹As trefl›
‹As trefl›
Oficer Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej we Wrocławiu Adam (w jednym przypadku nazwany też Wacławem) Krzyżewski pojawiał się jedynie w mikropowieściach Jerzego Edigeya wydawanych w serii „Ewa wzywa 07…”. Zadebiutował w 1969 roku w „Szkielecie bez palców”, a ostatni raz objawił się niemal dekadę później w „Asie trefl” (1978). Po drodze były jeszcze trzy publikacje: „Gang i dziewczyna” (1973), „Diabeł przychodzi nocą” (1974) oraz „Tajemnica starego kościółka” (1976). W pierwszych czterech Krzyżewski był w stopniu majora, w piątej – podpułkownika. Wspólnym mianownikiem tych opowieści było oparcie na faktach, co zostaje zresztą podkreślone przez Edigeya również we wstępie do „Asa trefl”. Aczkolwiek – jak zaznaczył sam autor – opisując zaistniałe wydarzenia, w porównaniu z rzeczywistością zmienił w swoim tekście trzy nazwiska; można domyślać się, że chodziło o ofiary zbrodni.
Inną cechą charakterystyczną historii z Krzyżewskim w roli głównej jest to, że poznajemy je w formie retrospekcji, jako opowieści snute po latach przez sympatycznego oficera. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Podpułkownik spędza właśnie jesienny (październikowy) urlop w Zakopanem, gdzie za towarzyszy rozmów ma w pensjonacie między innymi bezimiennego autora, inżyniera Korycińskiego oraz – i to jest prawdziwa niespodzianka! – warszawskiego adwokata Mieczysława Ruszyńskiego, znanego z kilku innych książek Edigeya (vide „Najgorszy jest poniedziałek”, „Dwie twarze Krystyny” oraz „Zdjęcie z profilu”). W każdej z nich „Miecio” odgrywał, do spółki z majorem / podpułkownikiem Januszem Kaczanowskim, pierwszoplanową rolę, tymczasem w „Asie trefl” został sprowadzony jedynie do roli bezwolnego słuchacza.
Równie dobrze mecenas Ruszyński mógłby w ogóle nie pojawiać się tutaj i w żaden sposób nie wpłynęłoby to na fabułę. Jego przywołanie na początku opowieści staje się więc swoistą obietnicą Edigeya, która nie zostaje jednak spełniona. A szkoda, bo to zawsze była postać barwna, gwarantująca sporą porcję humoru. W ogóle „As trefl” jest dziwną historią. Głównie dlatego, że Krzyżewski opowiada w niej o wydarzeniach, w których w zasadzie aktywnie nie uczestniczył, a o które jedynie się otarł. Zna je z drugiej, niekiedy trzeciej ręki. Wszystko zaczyna się w 1954 roku, kiedy to jako młody oficer po szkole milicyjnej w Słupsku otrzymuje swój pierwszy przydział – do komendy kolejowej MO w Krakowie. Służy tam już sierżant Jan Siatka, który absolutnie nie jest wzorcem stróża porządku. Często zdarza mu się w pracy pić alkohol, prowadzi niejasne interesy, wchodzi z konszachty z dworcowymi prostytutkami, od których ściąga haracz. W efekcie zostaje wydalony ze służby.
Parę lat później zostaje znaleziony martwy w swoim mieszkaniu, a w zasadzie w zamienionej w pijacką melinę kawalerce. Wszystko wskazuje na to, że w czasie alkoholowej libacji doszło do kłótni, ktoś uderzył eksmilicjanta twardym przedmiotem w głowę, doprowadzając do jego śmierci. Ciało odkryto dopiero po kilku miesiącach w stanie daleko posuniętego rozkładu. Dokładne przeszukanie kamienicy i jej suteren doprowadza do jeszcze jednego makabrycznego znaleziska – pod klepiskiem w piwnicy znalezione zostają kolejne zwłoki. Po czasie udaje się ustalić, że jest to zaginiony przed paroma tygodniami Wojciech Myszka, kierowca na budowie Nowej Huty. Okoliczności jego śmierci były, jak udaje się ustalić medykom sądowym, podobne do zejścia byłego sierżanta MO. Prowadzący śledztwo łączą oba zdarzenia i przypominają sobie o jeszcze jednym podobnym zgonie – brutalnie zamordowanej w swoim mieszkaniu handlarce Bronisławie Prochal. Wiele wskazuje na to, że wszystkie te osoby padły ofiarami tego samego sprawcy bądź działających w porozumieniu sprawców.
Śledztwo doprowadza oczywiście do rozwiązania zagadki i aresztowania. Problem w tym, że wszystko to zostaje opisane w sposób kompletnie nieangażujący czytelnika. Choć we wzmiankowanym już wstępie Jerzy Edigey zaznacza, że „As trefl” nie jest „ani streszczeniem aktu oskarżenia, ani stenogramem z rozprawy sądowej”, to mimo wszystko suchością narracji przypomina oba dokumenty. W najlepszym wypadku można by go uznać za reportaż kryminalny i to na dodatek średniej jakości. Więcej tu roboty dziennikarskiej niż literackiej. Co dziwi, bo przecież w swoich klasycznych powieściach warszawski autor udowadniał, że talentu do tworzenia intrygujących fabuł i pełnokrwistych bohaterów mu nie brakuje (przykładami tego chociażby „Elżbieta odchodzi”, „Błękitny szafir”, „Dwie twarze Krystyny”, „Dzieje jednego pistoletu” czy „Alfabetyczny morderca”). Cóż, „As trefl” to kolejny dowód na to, że Edigey nie był zrodzony do tworzenia krótkich tekstów.



Tytuł: As trefl
Data wydania: 1978
Wydawca: Iskry
Gatunek: kryminał / sensacja / thriller
Zobacz w:
Ekstrakt: 40%
powrót; do indeksunastwpna strona

36
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.