Kull łączy w sobie cechy barbarzyńcy, który potrafi wpaść w bojowy szał i zabijać wrogów na prawo i lewo, z dzikim filozofem, któremu niestraszne egzystencjalne dylematy. Do tych drugich podchodzi jednak z taką samą prostotą jak do reszty swojego życia. Zaledwie trzy (i to wcale nie najlepsze) historie o Kullu doczekały się publikacji za życia Roberta E. Howarda. On sam powątpiewał w jednym z listów, czy w ogóle możliwe będzie powstanie kolejnych, szczególnie że dość szybko na ruinach Atlantydy, Valusii i innych miejsc zbudował on Erę Hyperborejską, zastępując Kulla Conanem. I to właśnie ten drugi doczekał się całego szeregu naśladowców, podczas gdy banita z Atlantydy odszedł w niepamięć – zarówno autora, jak i czytelników. Lektura tekstów zawartych w zbiorze „Kull: Banita z Atlantydy” pokazuje jednak nieco inne oblicze tego bohatera. „Kull z Atlantydy nie był człowiekiem zwyczajnym.” Howard nie pozostawia wątpliwości co do barbarzyńskiego pochodzenia Kulla, nie mówiąc już o jego dzikim (choć praktycznym) charakterze i równie nieokiełznanej naturze. Przy każdej okazji porównania dotyczą zwierząt. Uderza szybko jak kobra, wspina się zwinnie jak kot, chodzi szybkim krokiem lwa, stąpa lekko i cicho jak lampart, jego „obdarzone kocim wzrokiem” oczy łatwo przystosowują się do ciemności. Zdarza się jednak, że Kull ulega pierwotnej furii: Jako że król popadł w czysty szał bojowy, walcząc w straszliwy atlantydzki sposób, jakby szukał śmierci, by śmierć zadać, nie czynił żadnych wysiłków, by unikać pchnięć i cięć, stojąc wyprostowany, a nawet rzucając się naprzód ogarniętym szałem umysłem, pragnąć jedynie zabijać. Nieczęsto zapominał Kull swego wojowniczego rzemiosła pośród pierwotnej furii, lecz teraz w jego duszy pękł jakiś łańcuch, zalewając umysł czerwoną falą pragnienia rzezi. Wyprawiając się nad Zakazane Jezioro, Kull ponownie daje wyraz swojej nadludzkiej sile, zabijając czające się tam potwory na prawo i lewo, by wreszcie stanąć do ciężkiej walki o przetrwanie z czterorękim, rekinopodobnym stworem. W tym miejscu Howard podkreśla ponownie nadzwyczajny charakter swojego bohatera: Kull z Atlantydy nie był człowiekiem zwyczajnym. Szkolony od niemowlęctwa w twardej i krwawej szkole, o stalowych mięśniach i nieustraszonym umyśle złączonych razem przez koordynację, czyniącą zeń superwojownika [sic!], sam dodał do tego odwagę, która nigdy nie zachwiała w nim tygrysiego gniewu popychającego go niekiedy do nadludzkich czynów. Gdy mieszkańcy miasta pod Zakazanym Jeziorem ruszają na Kulla z wyciągniętymi sztyletami, reaguje on w zaskakująco entuzjastyczny sposób: „To gra, którą rozumiem, zjawy – rzekł ze śmiechem”. Dla atlantydzkiego barbarzyńcy wizja śmierci nie jest niczym strasznym, szczególnie jeśli będzie w stanie zabrać ze sobą wielu niedoświadczonych w walce przeciwników: Zarżniecie mnie, gdyż są was tysiące, a ja tylko jeden, jednak wasze uroki zawiodły i wielu z was umrze, zanim padnę. Będę wyrzynał was dziesiątkami i setkami. Rozważcie, ludzie z jeziora, czy zabicie mnie warte jest żywotów, które będzie was kosztować. Mimo swoich nadludzkich zdolności, Kull nie jest barbarzyńcą, który sam dążyłby do siłowych rozwiązań problemów – jedynie w „Tym toporem władam” jego dzika natura i brak zdolności do podporządkowania się valusyjskim zwyczajom wychodzi na jaw. W pozostałych opowiadaniach jego furia jest jedynie odpowiedzią na działania ludzi i potworów. Nawet kiedy Brule proponuje Kullowi wyprawę, której celem miałoby być rozrywkowe przelewanie krwi piratów, ten odmawia, świadom tego, że nie takiej odmiany mu potrzeba. Od samego początku Kull daje się poznać jako kontestujący rzeczywistość barbarzyńca, który jednak jest o wiele większym realistą niż jego atlantydzcy towarzysze. Jak gdyby filozofowanie było nieodłącznym elementem jego natury. „Czemu pręgowany lud miałby czcić księżyc za udzielenie pomocy jednemu z ich rasy, który zdechł tak dawno temu? Wiele tygrysów wdrapało się na Skałę Śmierci i uciekło myśliwym, ale nie czczą one tejże skały. Skąd miałyby wiedzieć, co się wydarzyło tak dawno temu?” Kull nie uznaje żadnych praw poza tymi, które sam ustanawia, a wiara współplemieńców jawi mu się jako przesądna i pozbawiona logiki. Nawet jeśli nabrał on ogłady w wyniku wstąpienia na tron, nie zatarło to w nim dzikiego pochodzenia. Pierwsze spotkanie z piktyjskim wysłannikiem (którym później okaże się być Brule Zabójcza Włócznia) stanowi dla Howarda okazję do opisania sprzeczności targającym obiema postaciami: Mierzyli się wzrokiem w milczeniu, ich wzajemna plemienna wrogość wrzała pod przykrywką etykiety. Usta używały mowy pełnej ogłady, konwencjonalnych dworskich zwrotów wysoce uładzonej rasy – rasy niebędącej ich własną – lecz oczy błyszczały im wrodzoną tradycją pierwotnej dziczy. Kull mógł być królem Valusii, a Pikt mógł być wysłańcem na jej dwór, ale w sali tronowej królów dwóch plemieńców patrzyło na siebie spode łba zajadle i czujnie, podczas gdy duchy wściekłych wojen i starych jak świat waśni szeptały im obu na ucho. Kull jest zbyt bystrym obserwatorem, by nadmiernie upajać się swoją władzą, a kiedy to robi – wynika to wyłącznie z nudy. Celowo podjudza piktyjskiego wysłannika, by ten rzucił mu wyzwanie („Jesteś królem czy mężczyzną?”), ale odrzuca szansę na pojedynek, unosząc się godnością. Jednocześnie jednak odwiedziny u Ka-nu uświadomiły mu, jak bardzo jego obecne życie, skrępowane dworską etykietą, różni się od tego, jakie wiódł w dawnych czasach. Nie obce są Kullowi problemy egzystencjalne, szczególnie kiedy w „Królestwie cieni” musi mierzyć się z podstępnymi jaszczuroludźmi, zdolnymi przybrać postać każdego człowieka. A cóż, zadumał się Kull, stanowiło w życiu realność? Ambicja, władza, duma? Męska przyjaźń, miłość kobiety – której Kull nigdy nie zaznał – bitwa, grabież, co? Czy aby prawdziwym Kullem jest ten, co zasiada na tronie, czy też prawdziwym Kullem był ten, który wspinał się na wzgórza Atlantydy, plądrował odległe wyspy u zachodu słońca i wyśmiewał ryk zielonkawych fal morza atlantydzkiego. Jakże człowiek mógł być tak wieloma ludźmi w ciągu jednego życia? Kull wiedział bowiem, że było wielu Kullów, i zastanawiał się, który był tym prawdziwym. Równie trudne pytania zadaje sobie skonfrontowany z Tuzunem Thunem i jednym z jego luster, w którym dostrzega własne odbicie. Jednak gdzie on jest, kiedy ja nie stoję przed lustrem? Czyż człowiek może tak łatwo utworzyć i zniszczyć cień życia i istnienia? Skąd mam wiedzieć, że kiedy odstąpię od zwierciadła, on zniknie w pustce Nicości? Nie, na Valkę, czy to ja jestem człowiekiem, czy on? Który z nas jest odbiciem tego drugiego? Może być, że te lustra są tylko oknami, przez które zaglądamy do innego świata. Czy on myśli to samo o mnie? Czyż jestem nie więcej niż widmem, odbiciem siebie samego… I nawet jeśli ostateczny niecny plan czarownika ze Starszej Rasy się nie powiódł, a króla uratował jego towarzysz, „Kull jest też mniej pewny tego, co realne, odkąd wpatrywał się w lustra Tuzuna Thune’a”.  | ‹Kull: Banita z Atlantydy›
|
Ale Kull nie zawsze jest w nastroju do podobnych dywagacji i kiedy we „Wrzeszczącym Czerepie Ciszy” jego dworzanie zajmują się roztrząsaniem filozoficznych zagadnień, on sam, zamiast teorii, woli przyjrzeć się sprawom z praktycznego punktu widzenia. Zamiast siedzieć i toczyć dysputy decyduje się wyruszyć, by samemu spojrzeć na zamek, w którym zamknięto ducha ciszy. Barbarzyńska prostota, naiwność i zapalczywość bywają jednocześnie wadami, jak i zaletami. Wadami, ponieważ wśród dworskich intryg Kull jest zupełnie nieświadomy tego, że ktoś nim manipuluje. Ale nawet jeśli zostaje skłoniony do niebezpiecznych wypraw, to te same cechy sprawiają, że wychodzi z nich bez szwanku. Gdy istoty zamieszkujące starożytne miasto pod dnem Zakazanego Jeziora próbują pokonać go przy użyciu swoich uroków, „Kull jednak zaklął ze zniecierpliwieniem i odepchnął je gołą ręką, kończąc ich egzystencję. Gdyż przeciwko gwałtownej, pierwotnej logice dzikusa dekadencka magia nie miała mocy.” Prawdziwa męskość stanowi dla Kulla jedyny wyznacznik wartości drugiego człowieka. Debatując z królem Zakazanej Krainy, Kull domaga się nie przysięgi „na bogów czy diabły”, ale dania słowa „jako prawy człowiek”. W odpowiedzi on także zostaje uznany nie tylko za prawdziwego króla, ale też – co stanowi największy zaszczyt w oczach każdego barbarzyńcy – za prawdziwego męża.
Tytuł: Kull: Banita z Atlantydy Tytuł oryginalny: Kull: Exile of Atlantis Data wydania: 11 lutego 2014 ISBN: 978-83-7818-491-1 Format: 416s. 150×225mm Cena: 47,90 Gatunek: fantastyka |