Czwarty zbiorczy tom serii „Fear Agent” zawiera krótkie historie, jakie rozgrywają się w uniwersum wykreowanym przez Ricka Remendera. Jak to często w przypadku podobnych wydawnictw bywa, są wśród nich opowiastki interesujące i wciągające, ale i takie, o których chciałoby się szybko zapomnieć.  |  | ‹Fear Agent #4›
|
Mogłoby się wydawać, że historia wymyślonego przez amerykańskiego scenarzystę Ricka Remendera kosmicznego obieżyświata Heath(row)a Hustona, pełniącego funkcję Agenta Strachu, dobiegła końca w tomie trzecim. I tak właśnie było! Dlaczego zatem po roku ukazał się na polskim rynku jeszcze – i to całkiem opasły – tom czwarty? Zebrano w nim bowiem wszystkie spin-offowe historyjki, które w zdecydowanej większości, poza dwiema otwierającymi zbiór („W sieci pająka” i „Dwanaście kroków w jednym”), wyszły spod ręki innych autorów. Jakość artystyczna wydanej nad Wisłą trzytomowej wersji komiksu „Fear Agent” wygląda jak sinusoida: dwie pierwsze opowieści (czyli „Wtórny zapłon” oraz „Moja walka”) potrafiły zaciekawić i, co najważniejsze, skłonić do sięgnięcia po ciąg dalszy; dwie środkowe (to jest „Ostatnie pożegnanie” i „Miażdżąca krytyka”) urzekały pulpową dezynwolturą i wielce skomplikowaną, aczkolwiek trzymającą się w granicach logiki, fabułą; za to w dwóch ostatnich ( „Ja kontra ja” i „W innym rytmie”) seria zaliczyła ostre pikowanie. Przed katastrofą ratowała ją jednak wyobraźnia Remendera. Której, niestety, zabrakło w tomie czwartym. Składa się na niego dziewiętnaście oddzielnych historii (w tym jedna dwuczęściowa), których spoiwem są rozgrywające się w różnych zakątkach kosmosu perypetie Hustona. O bohaterze nie dowiemy się z nich w zasadzie nic nowego. Zajmuje się bowiem dokładnie tym samym, co we wszystkich poprzednich odsłonach cyklu: z jednej strony na zlecenie eliminuje zamieszkujące Wszechświat istoty klasy D i niższych, z drugiej – pije, pije i jeszcze raz pije. A skoro wlewa w siebie hektolitry alkoholu, niemal nieustannie jest na potężnym kacu, rzyga więc na potęgę. Często też doskwierają mu… problemy gastryczne („Trzewia kosmosu”). Nie da się ukryć, że osobą najlepiej rozumiejącą Heatha jest Remender, dlatego też właśnie jego opowieści prezentują się najciekawiej. Są też najbardziej rozbudowane i nie brakuje w nich zwrotów akcji. Do interesujących zaliczyć można także „Brudną robotę” (z politycznym wątkiem grabieżczej eksploatacji ekonomicznej planety), „Robactwo” (horror z potworami żyjącymi w piwnicy), „Heath20” (w którym dowiadujemy się, kto stworzył ludzi i w jakim celu”) oraz zamykające zbiór „Demony” (z którymi Huston nie zawsze potrafi sobie poradzić). Co ciekawe, scenarzystką „Robactwa” i „Demonów” jest ta sama osoba – Hilary Barta. Może więc, gdyby ktoś kiedyś pomyślał o wskrzeszeniu postaci Agenta Strachu, jej byłoby warto powierzyć serię (oczywiście pod warunkiem, że Rick nie miałby ochoty na jej kontynuowanie). Zatrudnienie do pracy nad poszczególnymi rozdziałami kilkunastu rysowników sprawiło, że od strony graficznej trudno oczekiwać spójności. Ale to akurat nic złego. Przynajmniej możemy porównywać, jak różni twórcy „odczytują” tę postać, na jakie elementy kładą większy nacisk i jak bardzo przykładają się do tego, by na jego fizjonomii odcisnąć pięto zdarzeń, jakie stały się w przeszłości jego udziałem.
Tytuł: Fear Agent #4 Data wydania: 6 kwietnia 2022 ISBN: 9788382302653 Format: 246s. 170x260 mm Cena: 62,90 Gatunek: SF Ekstrakt: 60% |