powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CCXXVI)
maj 2023

Kull: Dziki wojownik i filozof w jednym
Kull łączy w sobie cechy barbarzyńcy, który potrafi wpaść w bojowy szał i zabijać wrogów na prawo i lewo, z dzikim filozofem, któremu niestraszne egzystencjalne dylematy. Do tych drugich podchodzi jednak z taką samą prostotą jak do reszty swojego życia.

Zaledwie trzy (i to wcale nie najlepsze) historie o Kullu doczekały się publikacji za życia Roberta E. Howarda. On sam powątpiewał w jednym z listów, czy w ogóle możliwe będzie powstanie kolejnych, szczególnie że dość szybko na ruinach Atlantydy, Valusii i innych miejsc zbudował on Erę Hyperborejską, zastępując Kulla Conanem. I to właśnie ten drugi doczekał się całego szeregu naśladowców, podczas gdy banita z Atlantydy odszedł w niepamięć – zarówno autora, jak i czytelników. Lektura tekstów zawartych w zbiorze „Kull: Banita z Atlantydy” pokazuje jednak nieco inne oblicze tego bohatera.

„Kull z Atlantydy nie był człowiekiem zwyczajnym.”
Howard nie pozostawia wątpliwości co do barbarzyńskiego pochodzenia Kulla, nie mówiąc już o jego dzikim (choć praktycznym) charakterze i równie nieokiełznanej naturze. Przy każdej okazji porównania dotyczą zwierząt. Uderza szybko jak kobra, wspina się zwinnie jak kot, chodzi szybkim krokiem lwa, stąpa lekko i cicho jak lampart, jego „obdarzone kocim wzrokiem” oczy łatwo przystosowują się do ciemności.
Zdarza się jednak, że Kull ulega pierwotnej furii:
Jako że król popadł w czysty szał bojowy, walcząc w straszliwy atlantydzki sposób, jakby szukał śmierci, by śmierć zadać, nie czynił żadnych wysiłków, by unikać pchnięć i cięć, stojąc wyprostowany, a nawet rzucając się naprzód ogarniętym szałem umysłem, pragnąć jedynie zabijać. Nieczęsto zapominał Kull swego wojowniczego rzemiosła pośród pierwotnej furii, lecz teraz w jego duszy pękł jakiś łańcuch, zalewając umysł czerwoną falą pragnienia rzezi.
Wyprawiając się nad Zakazane Jezioro, Kull ponownie daje wyraz swojej nadludzkiej sile, zabijając czające się tam potwory na prawo i lewo, by wreszcie stanąć do ciężkiej walki o przetrwanie z czterorękim, rekinopodobnym stworem. W tym miejscu Howard podkreśla ponownie nadzwyczajny charakter swojego bohatera:
Kull z Atlantydy nie był człowiekiem zwyczajnym. Szkolony od niemowlęctwa w twardej i krwawej szkole, o stalowych mięśniach i nieustraszonym umyśle złączonych razem przez koordynację, czyniącą zeń superwojownika [sic!], sam dodał do tego odwagę, która nigdy nie zachwiała w nim tygrysiego gniewu popychającego go niekiedy do nadludzkich czynów.
Gdy mieszkańcy miasta pod Zakazanym Jeziorem ruszają na Kulla z wyciągniętymi sztyletami, reaguje on w zaskakująco entuzjastyczny sposób: „To gra, którą rozumiem, zjawy – rzekł ze śmiechem”. Dla atlantydzkiego barbarzyńcy wizja śmierci nie jest niczym strasznym, szczególnie jeśli będzie w stanie zabrać ze sobą wielu niedoświadczonych w walce przeciwników:
Zarżniecie mnie, gdyż są was tysiące, a ja tylko jeden, jednak wasze uroki zawiodły i wielu z was umrze, zanim padnę. Będę wyrzynał was dziesiątkami i setkami. Rozważcie, ludzie z jeziora, czy zabicie mnie warte jest żywotów, które będzie was kosztować.
Mimo swoich nadludzkich zdolności, Kull nie jest barbarzyńcą, który sam dążyłby do siłowych rozwiązań problemów – jedynie w „Tym toporem władam” jego dzika natura i brak zdolności do podporządkowania się valusyjskim zwyczajom wychodzi na jaw. W pozostałych opowiadaniach jego furia jest jedynie odpowiedzią na działania ludzi i potworów. Nawet kiedy Brule proponuje Kullowi wyprawę, której celem miałoby być rozrywkowe przelewanie krwi piratów, ten odmawia, świadom tego, że nie takiej odmiany mu potrzeba.
• • •
Od samego początku Kull daje się poznać jako kontestujący rzeczywistość barbarzyńca, który jednak jest o wiele większym realistą niż jego atlantydzcy towarzysze. Jak gdyby filozofowanie było nieodłącznym elementem jego natury. „Czemu pręgowany lud miałby czcić księżyc za udzielenie pomocy jednemu z ich rasy, który zdechł tak dawno temu? Wiele tygrysów wdrapało się na Skałę Śmierci i uciekło myśliwym, ale nie czczą one tejże skały. Skąd miałyby wiedzieć, co się wydarzyło tak dawno temu?” Kull nie uznaje żadnych praw poza tymi, które sam ustanawia, a wiara współplemieńców jawi mu się jako przesądna i pozbawiona logiki.
Nawet jeśli nabrał on ogłady w wyniku wstąpienia na tron, nie zatarło to w nim dzikiego pochodzenia. Pierwsze spotkanie z piktyjskim wysłannikiem (którym później okaże się być Brule Zabójcza Włócznia) stanowi dla Howarda okazję do opisania sprzeczności targającym obiema postaciami:
Mierzyli się wzrokiem w milczeniu, ich wzajemna plemienna wrogość wrzała pod przykrywką etykiety. Usta używały mowy pełnej ogłady, konwencjonalnych dworskich zwrotów wysoce uładzonej rasy – rasy niebędącej ich własną – lecz oczy błyszczały im wrodzoną tradycją pierwotnej dziczy. Kull mógł być królem Valusii, a Pikt mógł być wysłańcem na jej dwór, ale w sali tronowej królów dwóch plemieńców patrzyło na siebie spode łba zajadle i czujnie, podczas gdy duchy wściekłych wojen i starych jak świat waśni szeptały im obu na ucho.
Kull jest zbyt bystrym obserwatorem, by nadmiernie upajać się swoją władzą, a kiedy to robi – wynika to wyłącznie z nudy. Celowo podjudza piktyjskiego wysłannika, by ten rzucił mu wyzwanie („Jesteś królem czy mężczyzną?”), ale odrzuca szansę na pojedynek, unosząc się godnością. Jednocześnie jednak odwiedziny u Ka-nu uświadomiły mu, jak bardzo jego obecne życie, skrępowane dworską etykietą, różni się od tego, jakie wiódł w dawnych czasach.
Nie obce są Kullowi problemy egzystencjalne, szczególnie kiedy w „Królestwie cieni” musi mierzyć się z podstępnymi jaszczuroludźmi, zdolnymi przybrać postać każdego człowieka.
A cóż, zadumał się Kull, stanowiło w życiu realność? Ambicja, władza, duma? Męska przyjaźń, miłość kobiety – której Kull nigdy nie zaznał – bitwa, grabież, co? Czy aby prawdziwym Kullem jest ten, co zasiada na tronie, czy też prawdziwym Kullem był ten, który wspinał się na wzgórza Atlantydy, plądrował odległe wyspy u zachodu słońca i wyśmiewał ryk zielonkawych fal morza atlantydzkiego. Jakże człowiek mógł być tak wieloma ludźmi w ciągu jednego życia? Kull wiedział bowiem, że było wielu Kullów, i zastanawiał się, który był tym prawdziwym.
Równie trudne pytania zadaje sobie skonfrontowany z Tuzunem Thunem i jednym z jego luster, w którym dostrzega własne odbicie.
Jednak gdzie on jest, kiedy ja nie stoję przed lustrem? Czyż człowiek może tak łatwo utworzyć i zniszczyć cień życia i istnienia? Skąd mam wiedzieć, że kiedy odstąpię od zwierciadła, on zniknie w pustce Nicości? Nie, na Valkę, czy to ja jestem człowiekiem, czy on? Który z nas jest odbiciem tego drugiego? Może być, że te lustra są tylko oknami, przez które zaglądamy do innego świata. Czy on myśli to samo o mnie? Czyż jestem nie więcej niż widmem, odbiciem siebie samego…
I nawet jeśli ostateczny niecny plan czarownika ze Starszej Rasy się nie powiódł, a króla uratował jego towarzysz, „Kull jest też mniej pewny tego, co realne, odkąd wpatrywał się w lustra Tuzuna Thune’a”.
‹Kull: Banita z Atlantydy›
‹Kull: Banita z Atlantydy›
Ale Kull nie zawsze jest w nastroju do podobnych dywagacji i kiedy we „Wrzeszczącym Czerepie Ciszy” jego dworzanie zajmują się roztrząsaniem filozoficznych zagadnień, on sam, zamiast teorii, woli przyjrzeć się sprawom z praktycznego punktu widzenia. Zamiast siedzieć i toczyć dysputy decyduje się wyruszyć, by samemu spojrzeć na zamek, w którym zamknięto ducha ciszy.
Barbarzyńska prostota, naiwność i zapalczywość bywają jednocześnie wadami, jak i zaletami. Wadami, ponieważ wśród dworskich intryg Kull jest zupełnie nieświadomy tego, że ktoś nim manipuluje. Ale nawet jeśli zostaje skłoniony do niebezpiecznych wypraw, to te same cechy sprawiają, że wychodzi z nich bez szwanku. Gdy istoty zamieszkujące starożytne miasto pod dnem Zakazanego Jeziora próbują pokonać go przy użyciu swoich uroków, „Kull jednak zaklął ze zniecierpliwieniem i odepchnął je gołą ręką, kończąc ich egzystencję. Gdyż przeciwko gwałtownej, pierwotnej logice dzikusa dekadencka magia nie miała mocy.”
Prawdziwa męskość stanowi dla Kulla jedyny wyznacznik wartości drugiego człowieka. Debatując z królem Zakazanej Krainy, Kull domaga się nie przysięgi „na bogów czy diabły”, ale dania słowa „jako prawy człowiek”. W odpowiedzi on także zostaje uznany nie tylko za prawdziwego króla, ale też – co stanowi największy zaszczyt w oczach każdego barbarzyńcy – za prawdziwego męża.



Tytuł: Kull: Banita z Atlantydy
Tytuł oryginalny: Kull: Exile of Atlantis
Data wydania: 11 lutego 2014
Przekład: Tomasz Nowak
Ilustracje: Justin Sweet
Wydawca: Rebis
ISBN: 978-83-7818-491-1
Format: 416s. 150×225mm
Cena: 47,90
Gatunek: fantastyka
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

40
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.