Jak wygląda zwykły samochód od spodu – to pewnie większość z nas wie. W końcu zdarza się zajrzeć pod auto z przyczyn różnorakich. Ale co ma pod spodem autobus…?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dzisiaj proponuję kadr z autobusem wyłącznie do jazdy na wprost. Jak można zauważyć, pojazd posiada podwójne koła tak z tyłu, jak i z przodu, co zasadniczo uniemożliwia mu zmianę toru jazdy. Grafik od efektów komputerowych najwyraźniej nie skojarzył, że autobus to taki duży samochód, w którym większość elementów działa jak w małym, rodzinnym aucie, tyle że po prostu jest większa, i wykreował – ewidentnie na kolanie – hybrydę. Nie byłoby z tym może większego problemu, gdyby nie to, że scenarzysta wymyślił sobie umieszczenie w fabule autobusu fruwającego. No i siłą rzeczy w którymś momencie autobus odwraca się podwoziem w stronę widzów, prezentując partacką kreację podwozia. Notabene można zauważyć, że grafik rzucił wcześniej okiem na jedno czy dwa zdjęcia autobusów i rozróżnił w swoim dziele koła tylne (felgi wklęsłe, z widoczną piastą) od frontowych (felgi wypukłe), ale najwyraźniej nie zrozumiał, z czego wynika różnica w ich wyglądzie. Powyższą scenę można zobaczyć w rozczulająco patriotycznej chińskiej szmirze SF o szumnym tytule „Restart the Earth”, czyli po naszemu – powiedzmy – „Wznowienie Ziemi”. Film powstał w 2021 roku jako lokalna wersja rozmaitych amerykańskich sensacyjek z szarym obywatelem, który staje do walki ze złem wszelakim i ratuje już nawet nie ojczyznę, a cały świat. Któregoś pięknego dnia rośliny ziemskie wytwarzają samoświadomość i wystrzeliwują wszędzie na świecie mackami, żrąc tuzinami ludzi i zwierzęta, boć to samo dobre białko. Resztki ludzkości chronią się na obrzeżach kontynentów i w ciągu trzech lat przygotowują tajemniczy reagent, który ma zostać wprowadzony w system korzenny symultanicznie w 47 punktach globu przez wielkie maszyny wiertnicze, zdolne wborować się kilometr wgłąb ziemi. Jedna z grup wysłanych do maszyn trafia na faceta z córeczką, jakoś tam układającego sobie życie w opanowanym przez agresywne rośliny mieście. Ponieważ pomagają mu wyciągnąć córkę z leża roślin, córka naciska na ojca, żeby z nimi poszedł i wsparł ich wysiłek. Co też czyni. I ratuje glob, bo… rzuca w krytycznej chwili przemowę, po której wielcy świata (tak, była to emisja globalna!) czują się zawstydzeni, a prości ludzie puchną z dumy i zdwajają wysiłki mające na celu pokonanie roślin. Pomijając swoiste pojmowanie ekologii i roli roślin w ekosystemie, obezwładniające chwilami sceny patriotyczne (Chińczycy górą zawsze i wszędzie) oraz wykonany po partacku autobus, wokół lotu którego kręci się spory kawałek fabuły, film ogląda się źle również ze względu na nie do końca jasną fabułę oraz ogólne kiepskie wykonanie, przejawiające się m.in. w uporczywym używaniu tego samego zestawu tuzina samochodowych wraków. Bohaterowie idą ulicą wśród tych samych aut, kilometr dalej znów je mijają, pod wieżowcem znów na nie trafiają, a i po podróży autobusem też wśród nich przechodzą. Trudno w tej sytuacji brać film na serio, tym bardziej, że scenariusz obfituje w rozmaite wątpliwe logicznie pomysły, a obsada jest eliminowana wedle oklepanych reguł i w oczywistej kolejności. |