Ósmy tom „Amazing Spider-Man” wydany pod szyldem Marvel Fresh nosi podtytuł „Dranie i łajdacy”. Jest on jednak nieco mylący, ponieważ pomimo całego zestawu owych drani i łajdaków przewijających się na kartach komiksu, najważniejsza okazuje się trudna relacja naszego bohatera z upierdliwym J. Jonah Jamesonem.  |  | ‹Amazing Spider-Man #8: Dranie i łajdacy›
|
Dziś wyjątkowo zaczniemy od okładki, która nie tylko nie pasuje do zawartości albumu, co jest najzwyczajniej w świecie brzydka. Szkoda, że Egmont nie zdecydował się na wykorzystanie którejś z prezentowanych w środku tomu. Moim typem jest ta z zeszytu numer 39, na której widzimy opluwających się (dosłownie i w przenośni) Petera Parkera, skrywającego jedynie część twarzy pod maską Spider-Mana i wspomnianego w leadzie J. Jonah Jamesona. Bo choć wewnątrz albumu poruszonych zostaje kilka kwestii, jak lewe kasyno Chance′a, powrót jednego z wrogów, który od dekad uznawany był za zmarłego, knowania Kingpina, atak stada sklonowanych Verminów i pojedynek Pająka oraz jego nowego kumpla Bumeranga z nie widzianym od dziesięcioleci Gogiem, to najistotniejszą częścią komiksu jest słowne starcie z Jamesonem. Ma ono miejsce podczas nagrywania podcastu dla strony internetowej żerującej na clickbaitowych tytułach. Scenarzysta Nick Spencer w dalszym ciągu realizuje swoją „meta” wizję Spider-Mana. Czyli lekką i niezbyt poważną, co polega na wprowadzaniu wątków świata mediów społecznościowych i jednocześnie wykpiwaniu anachronizmów superbohaterskiego kanonu, serwując takie niespodzianki, jak wsparcie psychologiczne dla partnerek/ów zamaskowanych herosów czy knajpę dla podrzędnych zbirów. Tym razem do kolekcji dorzuca kasyno, w którym można na bieżąco obstawiać wyniki toczących się właśnie starć różnej maści mścicieli z innymi mścicielami / problemami, które sobie tworzą / superłotrami (niepotrzebne skreślić). To jednak nie koniec, bo wytrwali hazardziści mogą też obstawiać czas trwania potyczki, ilość zniszczeń, a nawet moment, kiedy padnie bon mot. Przyznam, że choć z początku podobała mi się pomysłowość niektórych rozwiązań, to na dłuższą metę zaczynam mieć z tym problem. W końcu Człowiek Pająk to nie Deadpool, mający z definicji burzyć czwartą ścianę. Choć nie mam nic przeciwko luźniejszej atmosferze, to jednak od pewnego czasu Spencer zaczyna balansować na granicy śmieszności naszego bohatera i całego świata Marvela. A to niebezpiecznie wpływa na angażowanie się w jego przygody. Te bowiem stają się coraz bardziej absurdalne i fakt, że gdzieś w cieniu skrywa się nowy prześladowca absolutnie nie wywołuje podczas lektury uczucia niepokoju. Nawet, znów, wiszący na włosku związek Petera z Mary Jane stanowi jedynie element dowcipu. Z tego też powodu najmocniej wybrzmiewa właśnie nagrywanie wspomnianego podcastu. Też nie można powiedzieć by była to rzecz robiona śmiertelnie poważnie, ale tym razem udało się utrzymać humor w ryzach spidermanowej tradycji, bez złośliwego wyśmiewania konwencji. Drugim mocnym akcentem zestawu są zeszyty poświęcone starciu z Gogiem, ogromnym stworem z innego wymiaru. Ostatni raz widzieliśmy go w publikowanej, także u nas przez TM-Semic, genialnej historii „Zemsta Złowieszczej Szóstki” ze scenariuszem i rysunkami Erika Larsena. Nick Spencer w skrócie opowiedział, co się działo z olbrzymem przez ostatnie trzy dekady i wyszło mu to bardzo zgrabnie. Do tego momentami historia ta potrafi chwycić za serce. Generalnie muszę pochwalić scenarzystę za to, że potrafi wykorzystać marginalne, dawno zapomniane postacie tak, by tchnąć w nie nowe życie. Dotyczy to nie tylko takiego trzecioligowca, jak Bumerang, ale właśnie Goga, Chance′a, który w tytułach związanych ze Spiderem ostatni raz był widziany w 2011 roku w ramach „Pajęczej wyspy”, czy wspomnianego już Vermina. Szata graficzna komiksu jest czytelna i miła dla oka. Odpowiadają za nią Iban Coello, Ze Carlos i Ryan Ottley. Dwaj pierwsi łączą klasyczną kreskę z naleciałościami mangowymi, ale w akceptowalnej ilości. Ten ostatni natomiast jest dobrze znany z serii „Invincible”, gdzie pokazał prawdziwą klasę. Czytając ją byłem pod wrażeniem jego prac, natomiast tutaj czegoś mi brakuje. Tak, jakby musiał się hamować i nie mógł rozwinąć skrzydeł. W efekcie tego brakuje odrobiny superbohaterskiego seksizmu, a także łączenia prostych i barwnych rysunków ze scenami skrajnej przemocy. Wiem, że czytając powyższe wywody, można dojść do wniosku, że „Dranie i łajdacy” to pozycja średnio udana. Pora więc dobitnie powiedzieć, że wcale nie jest tak źle, pochłania się ją szybko i bezboleśnie, a nawet z zainteresowaniem. Wszelkie uwagi wynikają z konserwatywnej wizji Spider-Mana w oczach starego fana. Tymczasem omawiany album jest najlepszym od co najmniej trzech numerów.
Tytuł: Amazing Spider-Man #8: Dranie i łajdacy Data wydania: 31 maja 2023 ISBN: 9788328157149 Format: 168s. 167x255mm Cena: 49,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |