powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CCXXVII)
czerwiec 2023

Dekada TM-Semic: Było raz dwóch szaleńców w domu wariatów
W drugim zeszycie „Batmana” (nr 1/91) wydanym przez TM-Semic ponownie spotykamy Jokera. Tyle tylko, że nie ma twarzy Jacka Nicholsona, za to przepełnia go szaleństwo, będące znakiem firmowym Alana Moore′a.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Trzeba przyznać, że „Batman” miał rewelacyjny start. Po adaptacji filmu Tima Burtona, TM-Semic sięgnął po jeden z najlepszych komiksów poświęconych Nietoperzowi, czyli „Zabójczy żart” autorstwa Alana Moore′a z rysunkami Briana Bollanda. To zwracało uwagę czytelników, aczkolwiek również stawiało bardzo wysoko poprzeczkę, którą dość szybko strącono licznymi mniej udanymi pozycjami. Szczęśliwie rok 1991 jeszcze nie demaskował tego problemu.
„Zabójczy żart” to absolutna klasyka światowego komiksu, doceniana zarówno przez branżę, jak i ludzi z zewnątrz. Oryginalnie został wydany jako osobny album w 1988 roku i miał stanowić wariację na temat relacji Batmana i Jokera. Podkreślać wstępne założenie Alana Moore′a, że obaj są swoimi własnymi lustrzanymi odbiciami. Pozycja ta jednak na tyle spodobała się fanom, że dziś uznawana jest za dzieło kanoniczne, zaś zaprezentowana w nim geneza Jokera stała się tą oficjalną. Paradoksalnie sam komiks wcale tego nie zakładał. Psychopatyczny clown mówi w nim, że wszystko mu się miesza i nie jest pewien, czy to, co pamięta jest prawdą, czy szalonym zwidem. To nie jedyny nieoczywisty wątek, na który natrafiamy w czasie lektury.
Całość zaczyna się dość standardowo, czyli ucieczką Jokera z więzienia. Dowiadujemy się o tym dopiero po dłuższej chwili, ponieważ ten zostawił w celi swojego sobowtóra. Kiedy Batman odkrywa oszustwo, Król Zbrodni Gotham wciela już w życie swój plan, mający na celu udowodnienie, że w każdym tkwi szaleństwo i wystarczy jeden zły dzień, kiedy to ciąg niesprzyjających wydarzeń się nawarstwia we wręcz absurdalny sposób, by złamać nawet najbardziej przyzwoitego człowieka. Obiektem doświadczalnym staje się komisarz Gordon.
Jak już wspomniałem, scenarzysta nie lubi dosłowności i choć na pierwszy rzut oka pod względem fabularnym nie mamy do czynienia z wybitnie skomplikowaną intrygą, dzięki niejednoznaczności, mieszaniu wątków i mrocznej symbolice, otrzymujemy dzieło kompletne, które szokuje, jak również pozostawia czytelnika z bagażem pytań. Z których najistotniejszym jest, jak należy traktować ostatni kadr komiksu.
I tu od razu należy zaznaczyć, że „Zabójczy żart” jest zdecydowanie skierowany do dojrzalszego czytelnika. Nawet nie chodzi o kwestię zrozumienia aluzji, gier słownych i odwołań do archetypu samego Batmana. To po prostu bardzo brutalny komiks, którego jednym z istotniejszych wątków jest próba morderstwa i gwałt na konającej kobiecie. Dodajmy to tego, że był on nagrywany. W interpretacji Tima Burtona Joker też był szaleńcem, ale bardzo groteskowym, tymczasem tutaj stanowi uosobienie czystego zła (być może dlatego jego ksywka ani razu się nie pojawia).
Pamiętam, że kiedy dorwałem tę pozycję w swoje ręce, byłem bardzo młodym człowiekiem i zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Spodziewałem się czegoś w klimatach „Spider-Mana” czy „Punishera”, a dostałem rzecz niepokojącą, narysowaną w sposób dosłowny, choć dzięki towarzyszącej Jokerowi trupie cyrkowej, naznaczoną klimatem sennego koszmaru. Do tego utrzymaną w psychodelicznej, niepokojącej kolorystyce. W efekcie bałem się czytać tego komiksu i był to jeden z dwóch takich przypadków w mojej karierze pochłaniacza historii obrazkowych. Ten drugi to „Thorgal: Alinoe”.
Pod względem wydania, mamy do czynienia ze standardem przez lata wyznaczanym przez TM-Semic. Mamy więc papier słabej jakości, nienasycone kolory i kiepskie tłumaczenie. Paradoksalnie te dwa pierwsze elementy bardzo dobrze korelowały z treścią. Nie wiem, czy to kwestia sentymentu, ale pod względem estetycznym wciąż wolę to nieporadne wydanie TM-Semic, niż eleganckie wznowienie na kredowym papierze od Egmontu z 2012 roku (czarno-biała wersja „Batman. Noir” z 2019 roku też do mnie nie przemawia).
Być może była to kwestia problemu z reklamodawcami, ale ciekawie wypadają także wewnętrzne strony okładki, na których widzimy deszcz rozbryzgujący się w kałuży. To dodaje całości klimatu. I tylko zdobiąca ostatnią stronę reklama kartek z melodyjką jest od czapy. Chyba, że któraś odtwarzała „Marsz żałobny” Chopina. Stanowi on bowiem doskonała oprawę muzyczną, wzbogacającą lekturę.



Tytuł: Batman: Zabójczy żart
Scenariusz: Alan Moore
Data wydania: 1991
Rysunki: Brian Bolland
Wydawca: TM-Semic
Cykl: Batman
Gatunek: superhero
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

111
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.