powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CCXXVII)
czerwiec 2023

Non omnis moriar: Stare i nowe – na żywo!
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny koncertowy album grupy Hawkwind.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pod pewnymi względami Hawkwind był zespołem bardzo regularnym i przewidywalnym: wydanie nowej płyty (obojętnie czy studyjnej, czy koncertowej) oznaczało automatycznie, trwającą niekiedy do dwóch miesięcy, trasę koncertową po Wielkiej Brytanii. Tak też się stało w listopadzie i grudniu 1985 roku, czyli po publikacji bardzo udanego concept-albumu „The Chronicle of the Black Sword”. 3 i 4 grudnia grupa zagrała w londyńskim Hammersmith Odeon; występ ten został profesjonalnie zarejestrowany zarówno w wersji audio, jak i wideo – oczywiście z myślą o jego udostępnieniu fanom. Opowieść opartą na prozie Michaela Moorcocka formacja promowała zresztą także w kolejnych miesiącach; szerokim echem odbił się zwłaszcza występ na Reading Festival w końcu sierpnia 1986 roku, podczas którego do zespołu dołączył na gitarze basowej Lemmy. Później koncert ten wyemitowała stacja BBC Radio 1 w programie „Friday Rock Show”, a po sześciu latach wydano go na nieoficjalnym kompakcie.
W tym czasie Dave Brock zastanawiał się również, co zrobić z materiałem zarejestrowanym w Hammersmith Odeon. Nie mógł dogadać się z Frenchym Gloderem, właścicielem wytwórni Flicknife, któremu wypominał kiepską dystrybucję wcześniejszych płyt zespołu (składankowych „Zones” i „This is Hawkwind, Do Not Panic” oraz wspomnianego wyżej „The Chronicle of the Black Sword”). W efekcie poszedł do byłego menedżera Doug(las)a Smitha, który w tym czasie zakładał właśnie swoją firmę – GWR Records. Przy okazji w niepamięć poszły dawne spory finansowe między panami. Smith kupił prawa do „Live Chronicles” i tym samym krążek Hawkwind stał się pierwszym wydawnictwem w katalogu wytwórni, która przetrwała w sumie pięć lat, skupiając się w tym czasie na publikacji albumów Motörhead, Girlschool czy Fastway.
Nie cały nagrany materiał mógł – z przyczyn prawnych – ukazać się na zaplanowanym podwójnym longplayu (inna sprawa, że i tak najprawdopodobniej nie zmieściłby się na nim); pełen zapis opublikowano więc dopiero na kompaktach w 1994, 2009 i w styczniu ubiegłego roku. Premiera pierwotnej winylowej edycji „Live Chronicles” miała miejsce 24 listopada 1986 roku; w tym czasie Hawkwind był już oczywiście w trasie koncertowej po Wyspach Brytyjskich, a towarzyszył mu w niej glamowo-punkowy zespół The Babysitters, o którym dzisiaj już chyba nikt nie pamięta. Hawkwind pojawił się w składzie, w którym zarejestrował „The Chronicle of the Black Sword”, co oznacza że obok Dave’a Brocka, Huwa Lloyda-Langtona i Harveya Bainbridge’a (skupiającego się tym razem jedynie na grze na syntezatorach) na scenę wyszła nowa sekcja rytmiczna w składzie Alan Davey (gitara basowa) i Danny Thompson Jr. (perkusja). Koncert został wzbogacony również o elementy wizualne (pantomimę i taniec), a część recytacji wygłaszał sam Michael Moorcock.
Podstawą repertuaru były przedstawione na poprzedniej płycie studyjnej Hawkwind, a oryginalnie opisane przez Moorcocka przygody Elryka z Melnibone, do których dorzucono nowe recytacje, zazwyczaj wygłaszane na tle syntezatorów, niekiedy tylko z dodatkiem gitary czy perkusji (vide tytułowa introdukcja „The Chronicle of the Black Sword”, a następnie pełniące funkcje przerywników „Narration”, „Dead God’s Homecoming”, „Narration: Elric the Enchanter (Part 1)”, „Dragon Song”, „Lords of Chaos”, „The Dark Lords”, „Conjuration of Magnu” oraz „The Final Fight”), oraz kilka starszych kompozycji londyńskiej formacji: z takich płyt, jak „Sonic Attack” („Angels of Death”, „Rocky Paths”), „Choose Your Masques” (utwór tytułowy), „Warrior on the Edge of Time” („Assault and Battery”, „Magnu”), „Levitation” („Dust of Time”), a nawet „In Search of Space” („Master of the Universe”). Ba! pojawiły się nawet trzy nieznane wcześniej z pełnowymiarowych płyt grupy kompozycje autorstwa Lloyda-Langtona i jego małżonki Marion, odpowiedzialnej za teksty („Dragons and Fables”, „Dreaming City” i „Moonglum”).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Utwory z „The Chronicle…”, które zdecydowanie przeważają, poukładane są w dłuższe fragmenty i właśnie od czasu do czasu przetykane bądź jeszcze starszymi numerami, bądź wspomnianymi premierami. Początek albumu – za sprawą „Song of the Swords” – jest energetyczny, a dynamikę podbijają jeszcze solówki Lloyda-Langtona, który po raz kolejny udowadnia (na całym zresztą wydawnictwie), że był wybitnym fachowcem w swojej dziedzinie. O czym świadczy również melodyjny, opatrzony nastrojowym śpiewem „Dragons and Fables” (pierwotnie ukazał się na wydanej w marcu 1984 roku EP-ce „Night of the Hawks”). W „The Sea King” robi się ponownie motorycznie, ale zarazem bardziej optymistycznie, za to w „Angels of Death” zespół wskakuje na stare hawkwindowe tory, przypominając sobie jednocześnie o punkowej zadziorności, jaka często charakteryzowała zespół. Clou tej kompozycji jest jednak wirtuozerski popis Huwa.
W kolejnych fragmentach Dave Brock umiejętnie dobiera utwory – raz dynamiczne, to znów stonowane – dzięki czemu publika może cieszyć się z częstych zwrotów akcji. Gdy w „Shade Gate” następuje syntezatorowe wyciszenie, to w „Rocky Paths” kwintet podkręca tempo. Gdy w „The Pulsing Cavern” wycisza emocje, to w niemal metalowym, klasycznym „Master of the Universe” ponownie podgrzewa atmosferę. „Dreaming City” – kolejny kawałek Huwa – udowadnia, że gitarzysta miał talent do tworzenia zgrabnych, ale nie banalnych melodii, a w jego piosenkach nigdy nie brakuje emocji. Końcówka pierwszego longplaya zawiera numery oparte głównie na zgrzytliwych syntezatorach, niekiedy wręcz zahaczające o noise (vide „Choose Your Masques” i „Fight Sequence”, którego główny wątek kontynuowany jest jeszcze w otwierającym płytę numer dwa „Assault and Battery”). Z „Assault and Battery” wyrasta z kolei równie dynamiczny, z improwizowaną częścią środkową, „Sleep of a Thousand Tears”.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Po nim pojawia się piękne, nastrojowe dziełko Brocka i jego małżonki Kris Tait „Zarozinia”, po którym rozbrzmiewa połączona w jedno trzyczęściowa sekwencja miniatur „Lords of Chaos”, „The Dark Lords” i „Wizards of Pan Tang”, która kończy się wyciszeniem. Wtedy też zespół sięga po „Moonglum” – kolejny świetny utwór Huwa: melodyjny, przebojowy, ale i z nutką refleksji. Do niego nawiązuje instrumentalny „Elric the Enchanter (Part 2)”, który następnie przechodzi w motoryczny „Needle Gun” i – po introdukcji w postaci „Conjuration of Magnu” – pełen zadziorności… „Magnu”. Z doskonałego „Dust of Time” tym razem muzycy wycięli i zagrali fragment najbardziej dynamiczny, rezygnując z tego, który zachwycał eterycznym pięknem. Na koniec natomiast wybrano zamykający również album „The Chronicle of the Black Sword” – „Horn of Fate (Destiny)” (przy okazji nieco zmieniając mu tytuł). Sprawdza się on idealnie jako ten numer, który musi domknąć opowieść.
„Live Chronicles” to półtoragodzinny występ, który daje dobre pojęcie o tym, jak prezentował się Hawkwind w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Najważniejsze, że jest to portret zespołu, na ciele którego nie widać odniesionych w poprzednich latach ran i blizn. Który wciąż ma wiele ciekawego do powiedzenia. I w którego składzie występuje nieprzeciętny gitarzysta. Ważne, że wciąż znajdował on motywację do występów u boku Dave’a Brocka, bo przecież od jakiegoś czasu stał także na czele własnej formacji – Lloyd Langton Group.
Skład:
Dave Brock – śpiew, gitara rytmiczna, syntezatory
Huw Lloyd-Langton – gitara solowa, śpiew, chórki
Harvey Bainbridge – syntezatory, chórki
Alan Davey – gitara basowa, chórki
Danny Thompson Jr. – perkusja

gościnnie:
Michael Moorcock – recytacje
Tony Crerar – pantomima, taniec
Kris Tait – pantomima, taniec, chórki
Tim Pollard – pantomima



Tytuł: Live Chronicles
Wykonawca / Kompozytor: Hawkwind
Data wydania: 7 stycznia 2022
Wydawca: Atomhenge
Nośnik: CD
Czas trwania: 91:29
Gatunek: koncert, rock
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) The Chronicle of the Black Sword: 01:52
2) Song of the Swords: 03:09
3) Dragons and Fables: 03:10
4) Narration: 00:46
5) The Sea King: 04:07
6) Dead God’s Homecoming: 01:32
7) Angels of Death: 04:43
8) Shade Gate: 03:49
9) Rocky Paths: 02:52
10) Narration: Elric the Enchanter [Part 1]: 00:55
11) The Pulsing Cavern: 02:15
12) Master of the Universe: 04:01
13) Dragon Song: 01:33
14) Dreaming City: 04:30
15) Choose Your Masques: 04:52
16) Fight Sequence: 03:26
CD2
1) Assault and Battery: 03:40
2) Sleep of a Thousand Tears: 04:37
3) Zarozinia: 04:17
4) Lords of Chaos: 01:01
5) The Dark Lords: 01:37
6) Wizards of Pan Tang: 01:42
7) Moonglum: 04:41
8) Elric the Enchanter [Part 2]: 02:26
9) Needle Gun: 04:08
10) Conjuration of Magnu: 01:52
11) Magnu: 03:17
12) Dust of Time: 02:30
13) The Final Fight: 01:28
14) Horn of Fate [Destiny]: 06:40
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

128
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.