powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CCXXVII)
czerwiec 2023

Krótko o filmach: Spotkanie na pustkowiu
Wes Anderson ‹Asteroid City›
Dzieła Wesa Andersona często wymykają się wszelkim kryteriom. Tak jest i w przypadku „Asteroid City” – trochę to romans, trochę komedia z naleciałościami Monty Pythona, a wszystko stylizowane na film z lat 50., ze śmiesznymi dla dzisiejszego widza efektami specjalnymi. Do tego szkatułkowa kompozycja, wysmakowanie wizualne… tylko czy za tym wszystkim nadąża fabuła?
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Dzięki – zapewne – iście kosmicznemu użyciu filtrów i przeróbek, sceny kręcone w słońcu wyglądają jakby w ogóle nie miały cienia, a ich barwy są specyficzne: zarazem jaskrawe i w jakiś sposób stonowane. Momentami wygląda to jak wyblakłe slajdy na taśmie Kodaka, momentami jak niewprawnie pokolorowany film czarno-biały, zaś mnie najbardziej skojarzyło się z reklamowo-propagandowymi plakatami właśnie z lat 50., pokazującymi szczęśliwe amerykańskie rodziny zajadające płatki kukurydziane i tego typu rzeczy. Malowano je w charakterystycznym stylu, aż tak realistycznym, że nierealistycznym. Z kolei krytycy wskazują inspiracje dziełami Edwarda Hoppera i Davida Hockneya – słynnych malarzy amerykańskich z XX wieku. Rzeczywiście – w wielu scenach dekoracje wyglądają jak namalowane na płótnie tło, gdzie charakterystyczne pustynne ostańce nawet nie próbują udawać prawdziwych skał. Co zresztą dobrze zgrywa się z ujęciem fabuły w wielki, teatralny nawias: co jakiś czas jest ona przerywana czarno-białymi wstawkami, w których narrator objaśnia historię pisania i wystawiania sztuki.
Wrażenie nierealności i teatralności pogłębia sama alienacja miejsca: tytułowe „miasteczko” to tak naprawdę raptem kilka domków kempingowych oraz mała stacja benzynowa z jadłodajnią. W tle zieje wielki i bardzo „gipsowy” krater po uderzeniu asteroidy oraz stoi prowadzący donikąd fragment estakady z napisem „droga permanentnie zamknięta”. Czy ma to być jakiś symbol? Kto wie? Film rozgrywa głównie motyw utknięcia na odludziu – najpierw w osobach rodziny głównego bohatera (psuje im się samochód), a potem wszystkich postaci. Można się domyślić, że w takim „kotle” ponawiązują się jakieś relacja, może romanse, i tak się faktycznie dzieje. Tyle, że jest to pokazane w tak nijaki sposób, że trudno bohaterom kibicować. Szczególnie potencjalny związek fotografa i aktorki grzęźnie w nijakich, sennych monologach.
Za to jak starannie jest to wszystko zakomponowane wizualnie! Okna domków kempingowych służą za ramy portretów, pojawiają się kadry w kadrach (bohater wywołuje swoje zdjęcia na bieżąco), w jednej z czarno-białych wstawek wykorzystane jest odbicie w lustrze.
Humor kojarzył mi się trochę z „Latającym Cyrkiem Monty Pythona”, szczególnie moment, kiedy narrator pojawia się nie w swojej scenie i chyłkiem wycofuje. Bohater przewozi prochy swojej żony w pojemniku z plastikową przykrywką, w jakich gospodarne panie domu chowają w lodówce resztki z obiadu, generał wygłasza dziwaczną przemowę, a wspomniane już „sztuczne” dekoracje kojarzą się z montypythonowskimi kolażami.
Fabuła nie jest może porywająca, jednak ma swoje zalety dzięki grupce genialnych nastolatków i ich wynalazkom. Nie będę zdradzać zbyt dużo, ale ten pomysł z budką telefoniczną to było coś.



Tytuł: Asteroid City
Tytuł oryginalny: Asteroid City
Data premiery: 16 czerwca 2023
Reżyseria: Wes Anderson
Rok produkcji: 2023
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 104 min
Gatunek: dramat, komedia, romans
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

68
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.