powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CCXXVIII)
lipiec-sierpień 2023

„Kobra” i inne zbrodnie: Zbrodnia w teatrze absurdu
Premiera opartego na powieści „Śmierć mówi w moim imieniu” Joego Alexa, czyli Macieja Słomczyńskiego, spektaklu „Umarły zbiera oklaski” miała miejsce dzień po Dniu Kobiet 1972 roku. Trudno jednak stwierdzić, by przedstawienie Andrzeja Zakrzewskiego miało uczcić to właśnie święto. Kobiety pojawiają się w nim wprawdzie na scenie, ale grają raczej drugoplanowe role. Na dodatek za jedną z nich ciągnie się podejrzenie, że popełniła zbrodnię.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Trudno sobie wyobrazić polską literaturę, kinematografię, jak również teatr (przynajmniej ten telewizyjny) czasów Polski Ludowej bez Macieja Słomczyńskiego (1922-1998), a w zasadzie – Joego Alexa i Kazimierza Kwaśniewskiego, ponieważ to właśnie pod tymi dwoma pseudonimami pisarz dawał upust swoim zainteresowaniom detektywistycznym. Jako Joe Alex tworzył scenariusze do bardzo popularnych w latach 60. ubiegłego wieku filmów sensacyjnych (które przerabiał również na powieści publikowane z kolei pod nazwiskiem Kwaśniewski): oparty na książce „Śmierć i Kowalski” „Ostatni kurs” (1963) Jana Batorego, „Zbrodniarz i panna” (1963) Janusza Nasfetera oraz „Gdzie jest Trzeci Król?” (1966) Ryszarda Bera. Do tego należy doliczyć osiem powieści utrzymanych w duchu klasyki brytyjskiego kryminału, jak również nie mniej liczne przedstawienia teatralne emitowane na „małym ekranie” w ramach Teatru Sensacji „Kobra”.
Parę tygodni temu miałem już okazję przypomnieć w tej rubryce jeden z najwcześniejszych spektakli opartych na prozie detektywistycznej Macieja Słomczyńskiego vel Joego Alexa – „Samolot do Londynu” (1960). Trzy lata później scenariusz ten w formie zbeletryzowanej autor opublikował w antologii „Pod szlachetnym koniem” (jako „Niechaj odnajdą swoich wrogów”), a w połowie lat 70. rozwinął do pełnoprawnej powieści zatytułowanej „Piekło jest we mnie”. Los dzisiaj omawianego przedstawienia był odmienny. Najpierw powstała druga w cyklu powieść „Śmierć mówi w moim imieniu” (1960), a dopiero dwanaście lat później zrealizowano na jej podstawie spektakl „Umarły zbiera oklaski”, którego reżyserem był Andrzej Zakrzewski (1935-2021).
Zakrzewski w 1958 roku ukończył łódzką „filmówkę”, ale nie na wydziale reżyserii, lecz… organizacji produkcji filmowej. Szybko jednak zmienił zainteresowania i po kilkuletnim stażu u boku takich twórców, jak Wadim Berestowski (eastern „Rancho Texas”, 1958), Bohdan Poręba (wojenno-sensacyjna „Droga na zachód”, 1970), Janusz Nasfeter (dramat obyczajowy „Mój stary”, 1962; kryminał „Zbrodniarz i panna”, 1963) oraz Aleksander Ford (psychologiczno-wojenny „Pierwszy dzień wolności”, 1964), spróbował sił jako samodzielny reżyser filmowy. Nie wyszło mu! W tej roli zrealizował jedynie krótkometrażówkę „Szach i mat!” (1967) oraz średniometrażowe „W każdą pogodę” (1969), by ostatecznie poświęcić się teatrowi telewizji. Tu jego dokonania były znacznie wartościowsze. To spod jego ręki wyszły między innymi takie przedstawienia o tematyce wojennej, jak „Stirlitz” (1972), sześcioczęściowa „Akcja V” (1973) i „Akcja «Szarotka»” (1977). Do tego należy doliczyć jeszcze bardzo udane typowo kryminalne „Kobry”, na przykład „Harry’ego Brenta” (1972) czy właśnie „Umarły zbiera oklaski”.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Bohaterem opowieści jest oczywiście… Joe Alex – autor książek kryminalnych, detektyw-amator i przy okazji ekspert Scotland Yardu (tym razem wciela się w niego bardzo brytyjski Krzysztof Chamiec – patrz: „Przerwana gra”). Wraz z inspektorem Benjaminem Parkerem (wcielił się w niego Maciej Maciejewski – aktor, który dożył stu czterech lat i który w 1959 roku zagrał Joego Alexa w przedstawieniu Józefa Słotwińskiego „Powiem wam, kto zabił”) Alex wybiera się pewnego wieczoru do teatru na „Krzesła” Eugène’a Ionesco. Obaj panowie są pod wielkim wrażeniem gry aktorskiej, deliberują na ten temat jeszcze nawet przy drinku w klubie. Ich rozmowę przerywa telefon do policjanta. Okazuje się, że po spektaklu znaleziono w garderobie ciało jednego z aktorów – wcielającego się w starego mężczyznę Stephena Vincy’ego (znany z „Irydu” Wieńczysław Gliński). Ktoś wbił mu ozdobny sztylet w klatkę piersiową.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Parker i jego towarzysz wracają więc do teatru, który nie tak dawno opuścili, aby przyjrzeć się sprawie. Zgodnie z zeznaniami portiera Gullinsa (Wojciech Skibiński) w przerwie między aktami do garderoby Vincy’ego udał się dostawca kwiatów, a już po spektaklu mniej więcej czterdziestoletnia kobieta, która była z aktorem umówiona; o jej wizycie, która trwała nie dłużej niż kwadrans, uprzedził zresztą on portiera. Czy w tym czasie dokonała zbrodni? Wszystko na to wskazuje. Śledczy szybko ustalają, że tą nieznajomą była obecna na wieczornym spektaklu Angelica Dodd (Maria Homerska), żona słynnego archeologa Toma Dodda (Piotr Pawłowski – vide „Śmierć w samochodzie”), a towarzyszyli jej córka Anna (Ilona Kuśmierska) i jej narzeczony, arystokrata Charles Cresswell (Andrzej Szajewski). Wizyta w domu Doddów rzuca nowe światło na całą sprawę za sprawą wyciągnięcia na jaw niekoniecznie chwalebnych zdarzeń z przeszłości zarówno Angeliki, jak i Vincy’ego.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Nie ma co ukrywać, że pani Dodd miała motyw, by pozbyć się Stephena – i wiele wskazuje na to, że to właśnie ona zrobiła. Inspektor Parker niechybnie zaaresztowałby ją, gdyby nie upór lekarza sądowego, który bez przerwy powtarza mu telefonicznie, że nie ma takiej możliwości, aby Vincy zginął po godzinie dwudziestej drugiej. Policjantowi trudno w to uwierzyć, ponieważ do tego momentu wciąż jeszcze trwał spektakl, a aktor znajdował się na scenie. Nie mógł grać, leżąc nieżywy w swojej garderobie. No tak, ale przecież miał na twarzy maskę starego człowieka. Czy zatem na pewno publiczność po zakończonym przedstawieniu oklaskiwała Vincy’ego? Jeśli nie – krąg podejrzanych poszerza się. Zwłaszcza że zamordowany był człowiekiem powszechnie znienawidzonym, któremu wielu życzyło śmierci. W tym i dyrektor teatru Davidson (Jerzy Kaliszewski), i porzucona przez Stephena, grająca w „Krzesłach” u jego boku aktorka Eva Faraday (Barbara Wrzesińska – patrz: „Czy pan nie rozumie? To pomyłka!”), wreszcie trzeci aktor i jednocześnie reżyser, zakochany w Evie – Henry Darcy (Roman Wilhelmi, który zagrał też w „Czwartym manekinie” i „Przecież ty nie żyjesz”).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Trzeba przyznać, że Maciej Słomczyński wymyślił doskonałą intrygę. Ofiara jest w niej wprawdzie jedna, ale za to chętnych do odesłania jej na tamten świat – co najmniej kilkoro. Na dodatek każdy z nich ma, jak się wydaje, sposobność dokonania zbrodni, a przemawiające za tym poszlaki (na zebranie niezbitych dowodów przyjdzie czas później) wydają się oczywiste. A jednak widz do samego końca pozostaje w niepewności. Mając już praktycznie mordercę na wyciągnięcie ręki, ten zdaje się wyślizgiwać. Trudno zatem dziwić się, że inspektor Parker jest kompletnie zdezorientowany i co rusz szuka wsparcia u swego towarzysza; z kolei Joe Alex stara się na chłodno rozwikłać wszystkie nieścisłości i powiązać wątki, aby w finale odkryć zaskakującą prawdę. Andrzej Zakrzewski, podobnie jak i cała ekipa aktorska, wykonali fachową pracę, tworząc spektakl, który nie zestarzał się nawet w pół wieku po premierze.



Tytuł: Umarły zbiera oklaski
Data premiery: 9 marca 1972
Reżyseria: Andrzej Zakrzewski
Scenariusz: Joe Alex
Rok produkcji: 1972
Kraj produkcji: Polska
Czas trwania: 64 min
Gatunek: kryminał
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

84
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.