Tym razem nas przetrzymali! Na najnowsze wydawnictwo sztokholmskiego kwintetu Neon Heart musieliśmy czekać półtora roku. Ale za to – być może w formie rekompensaty – zespół zdecydował się wypuścić na rynek od razu dwie płyty. Odszukajcie więc „Söderut” i cieszcie się tą muzyką, która najbliższa powinna wydać się sercom wielbicieli psychodelii i krautrocka.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sztokholmski kwintet Neon Heart to jedna z tych formacji, które działają na obrzeżach sceny oficjalnej. Nie oglądając się na wielkie wytwórnie płytowe, regularnie nagrywają i wydają nowe albumy – najczęściej za własne pieniądze. Dzięki temu mają pełną kontrolę nad swoją twórczością, nie muszą chadzać na żadne kompromisy artystyczne. Przypomnę tylko, że zadebiutowali jesienią 2017 roku EP-ką „Neon Heart”, po której publikacji nastąpił długi, bo prawie dwuletni (bez jednego miesiąca) okres milczenia. Przerwało go ukazanie się minilongplaya „Trio”. To, że grupa tak długo nie dawała o sobie znać, wcale nie oznaczało, że popadła w letarg albo, co gorsza, zawiesiła działalność. Szwedzi wciąż komponowali i wciąż nagrywali, w efekcie czego w 2020 roku nastąpił prawdziwy wysyp ich płyt: począwszy od EP-ek „ Tupolev” (początek lutego) i „ Allting” (koniec lutego), aż po pełnowymiarowe „ Neon Heart” (maj) i „ Temporaria” (grudzień). A potem, co w tej sytuacji całkowicie zrozumiałe, muzycy dali trochę odpocząć swoim wielbicielem. „Trochę” w tym wypadku oznaczało – dokładnie rok. W grudniu 2021 roku do sprzedaży trafiło bowiem wydawnictwo składające się z dwóch (noszących oddzielne tytuły) krążków: „ Livet” oraz „ Ytan”. Co ciekawe, przez te wszystkie lata – aż do dzisiaj – zmianie nie uległ ani skład formacji, ani styl, będący swoistą mieszanką psychodelii z krautrockiem i post-rockiem. Nie zmieniło się jeszcze jedno: pracowitość młodych sztokholmczyków. Jeszcze zanim w sklepach (internetowych i tradycyjnych) można było zaopatrzyć się w „Livet” i „Ytan”, oni rozpoczęli już pracę nad nową produkcją. Zwieńczyli ją w czerwcu ubiegłego roku, po czym – co w ich przypadku nietypowe – odłożyli na prawie rok na półkę. Doszli widocznie do wniosku, że poprzednim krążkom trzeba dać wybrzmieć. Pozwolić na to, aby spokojnie zatoczyły jak najszersze kręgi i dotarły do możliwie najliczniejszej rzeszy fanów granej przez nich muzyki. Przedłużający się okres oczekiwania na nową muzykę Neon Heart zakończył się ostatniego dnia maja tego roku, kiedy Szwedzi objawili światu swoje najnowsze dzieło – „Söderut”. Jak się okazało, to ponownie wydawnictwo dwupłytowe, zawierające w sumie siedemdziesiąt pięć minut muzyki. Na czele grupy od samego początku jej istnienia stoi perkusista Magnus Nordén (on też jest głównym dostarczycielem materiału), a towarzyszą mu: śpiewający basista Johnny Karlsson-Kern, gitarzysta solowy i rytmiczny Björn Wallgren, saksofonista i flecista w jednym Daniel Borgegård Älgå oraz altowiolinista (wykorzystujący elektryczną wersję tego instrumentu) Petter Kärnekull. Znając wcześniejsze płyty kwintetu – zarówno EP-ki, jak długogrające – można by dojść do wniosku, że Szwedzi przez cały czas grają to samo i tak samo. I nie byłoby to stwierdzenie aż tak odległe od prawdy. Forma jest bowiem rzeczywiście niezmienna, ale treść – mimo wszystko – nieustannie ewoluuje. W tej postrockowej monotonii i psychodelicznej hipnozie jest cały urok tego, co proponują panowie z Neon Heart. To muzyka, którą od pierwszych taktów można albo odrzucić, albo zanurzyć się w niej z rozkoszą, czerpiąc ogromną radość z opowieści snutych przez solistów grupy – przede wszystkim gitarzysty i saksofonisty. W porównaniu z poprzednimi wydawnictwami Szwedów na „Söderut” jest jeszcze więcej nawiązań do progresywno-elektronicznego krautrocka, co może dziwić o tyle, że sztokholmczycy nie wykorzystują syntezatorów ani efektów elektroniki. Owszem, bawią się różnymi pogłosami i przetwornikami dźwięku, ale stawiają jednak na „żywe” instrumenty. Tym bardziej zaskakuje efekt, jaki osiągają. Mocno krautrockowy – z domieszką psychodelii – posmak ma już otwierający pierwszy album utwór „Vart tog du vägen”, któremu ton, jak i większości z pozostałych numerów, nadaje zapętlona na postrockową modłę sekcja rytmiczna (z wybijającą się na pierwszy plan perkusją). Na jej tle pojawiają się nostalgicznie „zamglony” śpiew Karlssona-Kerna i delikatna gitara Wallgrena. W „Tiden” Nordén ewidentnie podkręca tempo, grając przy okazji jeszcze gęściej i mocniej; tworzy w ten sposób twardy fundament pod zaskakujący dialog gitarzysty z saksofonistą. „Jagar dig” nieco tonuje emocje: poza Björnem pozostali muzycy zdają się zapadać w półsen; można odnieść wrażenie, że tylko jemu zależy na tym, aby ciągnąć wózek do przodu. Z czasem jednak okazuje się, że w tym szaleństwie jest metoda. To jak najbardziej świadomy sposób na wciąganie słuchacza w mistyczny wręcz nastrój, co podkreślają dodatkowo eteryczne partie fletu i elektrycznej altówki. Nie zmienia się to ani na jotę także w czwartym w kolejności „Cirkeln”, który otwiera i zamyka perkusista. Pomiędzy mamy natomiast snującą się niespiesznie opowieść, do której kolejne rozdziały dopisują gitarzysta, flecista i altowiolinista. Pierwszy z dwóch albumów zamyka kompozycja najdłuższa – ponad dwunastominutowy „Bråttom”, w którym daje o sobie znać psychodeliczna strona zespołu, choć nie brakuje tu także progresywnej powłóczystości – głównie w odniesieniu do gitary, aczkolwiek podobną rolę odgrywają pogłosy saksofonu. Z biegiem czasu krystalizuje się również bardzo melodyjny motyw, za którego łagodne brzmienie odpowiadają głównie Borgegård Älgå (flet) i Kärnekull. Temu ostatniemu przypada też w udziale zaszczyt otwarcia drugiej płyty. Od pierwszych sekund „Inte mer” to właśnie jego altówka wchodzi w interakcję z sekcją rytmiczną. W drugiej części Petter usuwa się jednak w cień, robiąc miejsce najpierw dla flecisty, a następnie gitarzysty. Ale w finale powraca jeszcze, aby całość spiąć nastrojową klamrą. Słuchając „Utan nånting på dig”, rozpoczęty przez Karlssona-Kerna śpiewem a cappella, można poczuć niepokój, który towarzyszy do ostatnich taktów tej kompozycji i nie łagodzą tego nawet partie fletu i altówki. Duża w tym wina sekcji rytmicznej, a zwłaszcza Nordéna, którego nerwowy styl gry przyprawia o swoisty rozstrój. Na szczęście leniwy początek „Då väntar jag” nieco rekompensuje nerwowość zaaplikowaną przez poprzednika i nie zmienia tego nawet zgrzytliwa gitara. Podobnie ma się rzecz w „Led mig härifrån”, w którym Borgegård Älgå powraca do saksofonu, by wreszcie zaserwować spragnionym dźwięków tego szlachetnego instrumentu słuchaczom dłuższą solówkę. Dopiero w ostatnim fragmencie ustępuje pola Kärnekullowi. Całość wydawnictwa zamyka z kolei dziesięciominutowa kompozycja tytułowa. Z jednej strony mocno psychodeliczna (vide senny śpiew, monotonna sekcja rytmiczna), z drugiej – niepozbawiona wtrętów postrockowych (przenikliwe dźwięki gitary). Ale fragmentem najciekawszym jest zakorzeniony w progresywnym jazzie dialog perkusisty z… saksofonistą. To aż siedemdziesiąt pięć minut muzyki! Ale można zdziwić się, jak szybko ten czas mija. Jak „Söderut” dobija do brzegu, zanim zdążymy choć raz ziewnąć ze znużenia. Mimo że kwintet ze Sztokholmu gra właśnie muzykę, która – na pierwszy rzut ucha – powinna mieć działanie usypiające.
Tytuł: Söderut Data wydania: 31 maja 2023 Nośnik: CD Czas trwania: 75:22 Gatunek: rock W składzie Utwory CD1 1) Vart tog du vägen: 05:45 2) Tiden: 03:50 3) Jagar dig: 07:44 4) Cirkeln: 08:06 5) Bråttom: 12:29 CD2 1) Inte mer: 07:16 2) Utan nånting på dig: 05:55 3) Då väntar jag: 06:41 4) Led mig härifrån: 07:41 5) Söderut: 09:52 Ekstrakt: 80% |