W świecie magii i techniki, gdzie walczą ze sobą ludzie, pradawni bogowie oraz ludzko-zwierzęce hybrydy (a w ramach tych trzech ras jeszcze liczne frakcje), jedyną niewinną osobą wydaje się lisie dziecko, Kippa, którym opiekuje się tytułowa bohaterka. Z przypadkowo przygarniętej sieroty staje się ona coraz ważniejszą osobą, dysponującą niejasną na razie supermocą; zaczyna też wywierać coraz większy wpływ na akcję.  |  | ‹Monstressa #7: Pożeraczka›
|
Uniwersum „Monstressy” zawiera inspiracje mitami japońskimi (koty i lisy o wielu ogonach) oraz pewne elementy wizualne kojarzące się ze starożytnym Egiptem, a to wszystko podlane steampunkowym sosem. Choć w najnowszym tomie ten steampunk zaczyna mocno grawitować w stronę science fiction. Ale zacznijmy od podstaw. Kontynent, który dotąd poznaliśmy (w najnowszym tomie pada wypowiedź sugerująca, że nie jest jedynym na tej planecie), zamieszkują w głównej mierze ludzie oraz Arkanijczycy – humanoidalne zwierzęta lub istoty posiadające cechy ludzkie i zwierzęce zarazem. Niektórzy wyglądają zupełnie jak ludzie, bez skrzydeł czy ogonów, i dzięki temu mogę pełnić, na przykład, rolę szpiegów. Taki też wygląd ma tytułowa bohaterka: Maika Półwilk, której matka wygląda jak zwyczajna kobieta, siostra matki – jak kobieta z puszystym ogonem, babcia zaś – jak chodząca w pozycji wyprostowanej wilczyca z biustem (w tym komiksie nawet rekinica ma biust, co nie przestaje mnie bawić). Arkanijczycy podzieleni są na kilka frakcji zwanych Dworami, spośród których najważniejsze to Dwór Świtu i Dwór Zmierzchu. Naprawdę dobrej pamięci od czytelnika wymaga skojarzenie, kto z dziesiątek postaci pobocznych należy do pierwszego, a kto do drugiego. Wśród ludzi z kolei istotną siłą są Cumaea – coś w rodzaju stowarzyszenia techno-czarownic, które dążą do wybicia wszystkich Arkanijczyków. Są jeszcze tak zwani starzy bogowie, których rozpoznać można po nadmiernej liczbie oczu (często pionowo umieszczonych) i którzy kierują się własnym, odrębnym interesem. No i koty – mówiące, chodzące na tylnych nogach, często wieloogoniaste. Koty mają zacięcie naukowe i bywają biologami albo historykami, ale prowadzą też kawiarnie. Można je spotkać niemal w każdej frakcji. To już cztery rasy / gatunki, a z najnowszego tomu dowiadujemy się, że roboty, wyglądające na wykonane ze szkła albo z żelatyny, które dotąd pojawiały się w tle, to również odrębny, inteligentny rodzaj istot. Jednym słowem, świat „Monstressy” robi się coraz bardziej skomplikowany. Wychodzą też na jaw zupełnie niesamowite informacje dotyczące Tuyi – najlepszej (i jedynej) przyjaciółki Maiki, która w ostatnich tomach okazała się zdrajczynią. Kiedyś widywaliśmy ją głównie w retrospekcjach 1), jako dziecko z obozu koncentracyjnego lub nastolatkę z koczowniczej jurty. Potem zaczęła się pojawiać w czasie realnym, wciąż z niepokojąco dziecinną buzią, co nasuwało podejrzenia, że może należy do jakiejś rasy dojrzewającej o wiele wolniej od pozostałych. Znienacka w kolejnym tomie Sana Takeda zaczęła rysować ją jako dorosłą kobietę (nie było wyjścia, skoro brała udział w scenach seksu…), nawet wyglądającą na starszą od Maiki, chociaż sekwencje z dzieciństwa sugerowały, że są w tym samym wieku. W każdym razie Tuya dostaje coraz więcej czasu antenowego, dowiadujemy się, dlaczego współpracownicy nazywają ją baronową, i widzimy przejawy buntu w stosunku do roli, do której została zmuszona. Czy Maika jej wybaczy? To zagadnienie równie dobrze może zająć kolejnych siedem tomów. Właśnie, Maika. W siódmym tomie występuje wyłącznie w swoich snach i wizjach, po otruciu, którego doznała. Dowiaduje się kilku rzeczy o swojej przeszłości i trochę o przeszłości starych bogów – dzięki wspomnieniom Zinna, który jest z nią w niezrozumiały, biologiczno-magiczny sposób związany. Co najdziwniejsze, Maika w dramatyczny sposób buntuje się przeciw niemu i mordom, które musi przez niego popełniać, a przecież w poprzednich tomach już się z nim przyjacielsko obejmowała! Jeżeli ktoś czyta tę recenzję, nie znając komiksu, zastanawia się zapewne nad nieobecnością męskich postaci, jako że Zinn jest jedyną takową, o której wspomniałam. Istotnie, w „Monstressie” występują głównie kobiety, szczególnie w początkowych tomach. Dowiadujemy się nawet, że mogą się ze sobą rozmnażać. Potem pojawia się kilku mężczyzn, przeważnie drugoplanowo – jedyny jak dotąd istotny to ojciec Maiki, który ma jakieś własne plany zarówno wobec niej, jak i świata. Marjorie Liu twierdzi, że chciała się skupić na kobietach jako takich, ja natomiast podejrzewam, że celowo ograniczyła liczbę mężczyzn, bo przy takiej brutalności świata, jaka tam występuje, bohaterka byłaby gwałcona w co drugim rozdziale. Brutalność świata jest skontrastowana z przepięknymi rysunkami, przywodzącymi na myśl coś, co mógłby stworzyć Alfons Mucha po obejrzeniu dużej ilości filmów anime. Kadry są bogate w szczegóły, a Sana Takeda wiele wysiłku wkłada w oddanie haftów na ubraniach, roślinności, ozdobnych lamp czy rzeźbień na broni palnej. TUTAJ przykładowy kadr z jednego z poprzednich tomów. Jednym słowem, „Monstressa” to dopracowane dzieło, które można polecić miłośnikom nieco mroczniejszych przygód z domieszką magii. Fabuła jest niezwykle skomplikowana i wymaga uwagi przy czytaniu, bo każdy dymek może nieść kluczowe informacje. Mimo to czytelnicza satysfakcja jest warta wysiłku. 1) Retrospekcje, sny i wizje można w tym komiksie poznać po czarnych konturach kadrów.
Tytuł: Monstressa #7: Pożeraczka Data wydania: 25 maja 2023 ISBN: 978-83-8230-491-6 Format: 160s. 170x260mm Cena: 64,90 Gatunek: fantasy, steampunk Ekstrakt: 90% |